czwartek, 22 listopada 2012

Chapter 6

                 Blondynka ubrana była w fioletową marynarkę zapinaną na okrągłe guziki, czarną, niezwykle krótką spódniczkę, białe podkolanówki, czarne baletki i czarną narzutę na ramiona, spod której wystawała biała koszula przewiązana fioletową szarfą. Jak zauważyła Ewelina, wykończenia mundurka miały białe krawędzie. Przysadzisty chłopak ubrany był natomiast w czarne spodnie, białe skarpetki i przypominające nieco trampki czarne obuwie. Góra wyglądała dość dziwacznie i osobiście rudowłosej przypominała nieco stary frak ojca. Zielona marynarka zapinała się na guziki tak gdzieś do pępka, zaś później rozchodziła się na boki, sięgając do połowy łydki chłopaka. Na ramiona również miał zarzuconą czarną narzutę, spod której tak samo jak u blondyny wystawała biała koszula przewiązana zieloną wstążką czy czymś w tym rodzaju. Czarnulka, nazwana przez przystojniaka Moniką, miała na sobie czarną spódnicę sięgającą prawie kostek. Ewelina przyjrzała się nieco dokładniej i dopiero wtedy zobaczyła, że spódnica składa się ze skosów. Kiedy czarnowłosa niespokojnie przestępowała z nogi na nogę, z boku widać było białe rajstopy. Widocznie materiał musiał być rozcięty co najmniej do połowy uda. Marynarka wyglądała identycznie jak u pulchnego chłopaka, z tym, że była koloru szarego.
                Ewelina uśmiechnęła się do siebie, pozostawiając sobie ostatnią postać na „deser”. Blondyn od razu przypadł jej do gustu, ba, nawet można powiedzieć, że patrząc na niego tętno włączyło drugi bieg. Serce też przyśpieszyło, a na policzki wkradł się rumieniec. Chłopak był prawdziwym przystojniakiem, choć ubranie, które nosił, wydało się Ewelinie najdziwniejsze ze wszystkich. Bożyszcze – bo tak zaczęła mówić na niego w myślach – miało na sobie coś jakby długą, czarną spódnicę z pomarańczowym środkiem. W pasie przewiązany był białą szarfą do której przytroczył pomarańczowe trzy sakiewki na czarnym sznurku. Pomarańczowa koszula kończyła się białymi mankietami, zaś na ramionach spoczywała nieco inna niż pozostałe narzuta z emblematem szkoły.
– Ale ci się trafiło!– wszeptała Ania niemal prosto do ucha Eweliny.
– Ta to ma szczęście. A na kogo ja trafiłam? Przecież widać, że ten plastik ma zupełnie odmienne poczucie humoru niż moje. – Sandra zmarszczyła brwi, robiąc zarazem kaczy dzióbek.
– Na pewno to tylko pierwsze wrażenie. – Ewelina poklepała przyjaciółkę po ramionach, dodając w duchu, że kolejne z pewnością nie zapowiadają się na lepsze.
– To jest Ignacy, Monika, Kinga, a ja nazywam się Robert. Jesteśmy opiekunami wież i to na nas spoczywa tak obowiązek jak i przyjemność wprowadzenia was w świat naszego kolegium.
– Taa, wielka mi przyjemność. – Kinga westchnęła, teatralnie wywracając oczami.
– Za chwilę rozejdziemy się do wież i tam każdy z opiekunów wyjaśni wam resztę. W razie problemów, niejasności, bądź pytań możecie śmiało do nas przychodzić. – Robert nie zwracał uwagi na koleżankę, jakby wcale jej tam nie było.
                Kiedy blondyn przedstawił siebie oraz pozostałych, wszyscy podzielili się na grupki według przydziałów. Przyjaciółki uścisnęły się na pożegnanie, a następnie ruszyły każda w swoją stronę.
                Następne kroki wywoływały u Eweliny dziwne zdenerwowanie. Myśli kotłowały się pod czaszką, walcząc o uwagę. Martwiła się, bała, smuciła i cieszyła zarazem. Kocioł emocji był nie do wytrzymania.
– O czym tak myślisz? – Zuźka pojawiła się koło Eweliny zupełnie znikąd. – Przystojny ten opiekun, co nie? Hmm… ciekawe ile ma lat i co w głowie? – Blondynka wyglądała na wyjątkowo podekscytowaną.
– Słucham? – zapytała wyrwana z rozmyślań Ewelina.
– Mówiłam, że naszym opiekunem jest niezłe ciacho, nie sądzisz?
                Czerwonowłosa nie zdążyła jednak odpowiedzieć, ponieważ właśnie przeszli przez dziedziniec usłany gdzieniegdzie kawałkami zielonych trawników, klombów i drzew, przy których stały szerokie kamienne ławy. Robert zatrzymał się przed ciężkimi wrotami, po czym zaczął coś tłumaczyć. Ewelina musiała naprawdę się skupić, aby zrozumieć o czym mówi.
– To są drzwi najbliżej naszej wieży. Są otwarte tylko i wyłącznie w czasie dnia. Kiedy rozpoczyna się cisza nocna, zostają magicznie zamknięte i nie polecam byście próbowali je forsować. Gra nie jest warta świeczki. Lepiej i bezpieczniej wychodzić przez drzwi główne lub okna na pierwszym piętrze.
                Wszyscy zaśmiali się radośnie. Trzeba było przyznać, że Robert do sztywnych nie należał.
– Teraz wejdziemy do korytarza okalającego większą część zamku.
                Drzwi zostały otworzone i cała dziesięcioosobowa grupka mogła schować się przed nieco chłodnawym wiatrem. Ewelina wraz z Zuźką wchodziły jako ostatnie, bez końca przyglądając się zabytkowym ścianom i różnego rodzaju wykończeniom .
– Bardziej mi to wygląda na budownictwo renesansowe niż średniowieczne. – zauważyła blondynka.
– Bo ja wiem? Kamień i czerwona cegła?
– Na prawo prowadzą drzwi do naszej wieży. Nie zatrzymujcie się, później będziecie mogli rozglądać się na prawo i lewo. – Robert przyspieszył i już niebawem wpuszczał ich przez wielkie pomarańczowe wrota.
                Kiedy cała grupka przepchnęła się przez przejście, znaleźli się w wielkim, przestronnym, pomieszczeniu, w którym roiło się od uczniów. Każdy miał na sobie jeden z czterech mundurków zaprezentowanych przez czterech opiekunów.
                Dziewczyny nosiły spódnice różnej długości i każda wyglądała dość swobodnie. Mundurki, zdaje się, wcale nie przeszkadzały uczniom.
– Witajcie w Dużym Pokoju Wieży Pomarańczowej. – Robert stanął na środku i pozwolił, aby wszyscy mogli się rozejrzeć.
                Był tu wielki kominek ze stosem różnokolorowych poduszek i puf, kilka okrągłych stolików z wygodnymi fotelami, kręte schody dokładnie po środku, a także bilard i piłkarzyki oraz niezliczona ilość drzwi. Jak zauważyła Ewelina, dziesięć wrót znajdowało się w równych odległościach i miało na sobie złote  numery od 1 do 10.
– Każde drzwi mają wypisane po cztery imiona. Jeśli znajdziecie na któryś drzwiach swoje, wiedzcie, że właśnie tam spędzicie najbliższy rok.
                Jakiś chłopak o ciemnej czuprynie i okrągłych czarnych okularach, podniósł rękę.
– Tak słucham?
– Dlaczego jest tylko dziesięć drzwi?
– Każde prowadzi do oddzielnego salonu oraz czterech pokoi, łazienki i ubikacji. – Robert chętnie odpowiedział na pytanie.
– Czyli mamy swoje pokoje, które połączone są z trzema innymi salonem i wspólną łazienką i ubikacją? – Tym razem dziewczyna o mysich włosach i szczurzej twarzyczce, zaczęła pytać.
– Właśnie tak.
– A schody prowadzą do…? – Zuza poprawiła włosy, trzepocząc rzęsami.
– Prowadzą do pokoi starszych roczników. Pokoje na tym poziomie należą całkowicie do was. Koledzy i koleżanki z wyższych lat mają przydzielone piętra odpowiednie do swojego roku nauki. Oczywiście większość z nich i tak czas spędza w dużych pokojach znajdujących się na każdym z pięter.
                Pytania się skończyły i studenci w końcu zaczęli rozglądać się za swoimi komnatami.
– Dzisiejszy dzień macie wolny. Możecie robić co chcecie, a jutro zaczną się zajęcia zorganizowane. Zwiedzanie w grupach i zapisy na podstawowe zajęcia. To co, macie jakieś pytania?
                Nikt więcej nie podniósł ręki. Wszyscy pragnęli jak najszybciej dostać się do swoich kwater.
– Skoro nikt nie ma pytań, możecie się rozejść. Jakbyście mieli jakieś sprawy, zapraszam do siebie na trzecie piętro. Pokój naprzeciwko schodów. – mówiąc to skłonił się i ruszył w stronę stopni.
                Przyszli studenci rozpierzchli się ,rozmawiając ze sobą i tylko Ewelina stała i wciąż przyglądała się wszystkiemu wkoło. W pewnej chwili rzuciła okiem na jeden z foteli znajdujący się przy obecnie wygaszonym kominku. Siedział w nim chłopak o czarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu. Miał jakby trochę kocie rysy twarzy, choć w półcieniu w jakim się znajdował, mogło to jej się jedynie przewidzieć. Ubrany był w wytarte i podarte niebieskie dżinsy oraz czarną koszulę zapinaną na guziki.  Trwał w bezruchu i perfidnie się na nią gapił. Ewelina poczuła jak na jej policzki wkrada się rumieniec, więc szybko opuściła wzrok. Nie mogła więc zobaczyć tego szyderczego uśmieszku, który wykwitł na obliczu chłopaka.
– Długo tak będziesz stała? – Zuzanna chwyciła Ewelinę za rękę i pociągnęła ją w stronę drzwi na wprost wejścia. – Jesteśmy w jednym pokoju. – Wyjaśniła pośpiesznie wpychając rudą do środka. – Niestety, trafiły nam się też dwie siostrzyczki. – Blondyna wywróciła oczami zniesmaczona. Dziewczyny nie zrobiły na niej zbyt dobrego wrażenia.
                Ewelina przekroczyła próg pokoju i aż pisnęła z zachwytu. Wnętrze było cudowne. Solanowie nie należeli do ludzi biednych, ale nigdy nie wydawali pieniędzy na przesadne urządzanie mieszkania. Meble były dobrej jakości, ale proste i bez zdobień, zaś meble znajdujące się we wspólnym pokoju były po prostu przepiękne. Duży jasny stół stojący po środku miał rzeźbione nogi w lwie łapy, krzesła zaś, oprócz pięknych, ciemnopomarańczowych obić, miały rzeźbione poręcze i oparcie. Ewelinie przypominały krzesła jakie widziała podczas wycieczki w Zamku Królewskim w Warszawie. W pokoju była też wielka szafa robiona z tego samego rodzaju drzewa co stół, przyozdobiona motywami liści i drzew. Stała przy drzwiach, więc Ewelina od razu uznała, że służy do zostawiania wierzchniego okrycia oraz butów.  Tuż za szafą znajdowały się dwie pary drzwi. Dziewczyna od razu postanowiła przekonać się dokąd prowadzą.
                Obie złote klamki były rzeźbione na podobieństwo bluszczu oplatającego konar drzewa. Czerwonowłosa nacisnęła pierwszą i po chwili znalazła się w przestronnej łazience wyłożonej piaskowymi kafelkami. Dziewczynie od razu przypomniały się greckie łaźnie oglądane na lekcjach historii w liceum. Oprócz lustra zajmującego całą jedną ścianę, czterech złotych umywalek z kranami oraz wielkiej szafki wypełnionej po brzegi puchatymi ręcznikami, była tu też jednoosobowa, również złota wanna, a obok w kącie wąska kabina prysznicowa.
                Ewelina uśmiechnęła się do siebie, po czym zajrzała do drugiego pomieszczenia, które okazało się być ubikacją.
– Ale super! – zawołała, widząc normalną toaletę, a nie średniowieczny wychodek.
– Dobrze, że higiena poszła naprzód. – Zuza zachichotała. – Nie mogłam sobie wyobrazić mycia tylko raz na tydzień.
                Ewelina odetchnęła z ulgą. Ona też bez kąpieli w wannie raz w tygodniu i prysznica rano i wieczorem nie wyobrażała sobie życia. Pozostawiła jednak te kwestie w spokoju i dalej zaczęła oglądać pokój wspólny.
                Na jednej ścianie znajdowało się wielkie okno, przez które roztaczał się widok na fosę i łąki poniżej wzniesienia, na którym stał zamek. W oddali majaczył las i nic poza tym.
                Pozostałe dwie ściany, na których były również drzwi prowadzące do prywatnych pokoi, obwieszone zostały pięknymi gobelinami przedstawiającymi najróżniejsze baśniowe stworzenia takie jak pegazy, elfy, smoki, krasnoludy, rusałki, driady, wampiry czy choćby anioły.
                Ewelina uśmiechnęła się dotykając gładkich dzieł sztuki, po czym przysiadła na jednym z czterech foteli stojących pod oknem. Był miękki i strasznie wygodny. Okrągły, szklany stolik stojący obok z pewnością służył do odkładania czytanych książek i kubka herbaty.
– Twój pokój jest tutaj. – Zuzanna wskazała drzwi przy oknie po prawej. – Bliźniaczki mieszkają naprzeciwko, a ja obok. Idę się trochę rozpakować. Zobaczymy się później. – Blondynka pomachała koleżance i zniknęła w swoim pokoju.
                Ewelina jeszcze przez chwilę siedziała przyglądając się chmurom przemieszczającym po niebie. Szybkim ruchem zrzuciła buty i skarpetki, po czym zanurzyła  stopy w miękkim, puchatym, pomarańczowym dywanie.
                Nareszcie czuła się jak w domu, a szczęście po prostu z niej kipiało. Problem z matką przestał mieć większe znaczenie, zaś smutki, wątpliwości oraz lęki, po prostu gdzieś zniknęły. Dziewczyna czuła moc przepływającą przez te mury. Moc, która koiła zmysły i dawała nadzieję na lepsze jutro.

***

      Drodzy czytelnicy :) dziś oprócz chaptera VI dołączam kilka zaledwie słów od siebie. Mianowicie jak widać, świat Collegium Magicae pięknie się rozwija dzięki pomocy kilku osób, a także wsparciu jeszcze kilku innych ;p Liściu, Sandro, Aniu, KatD dla was po prostu BIG KISS <3 :*
      Nie będę już zaśmiecać swojego chaptera i zapraszam po więcej informacji na http://swiat-magii-cm.blogspot.com/, gdzie został ogłoszony pierwszy w historii Collegium Magicae konkurs z nagrodami!


Zaczarowani

Filmiki