Podekscytowana nie na żarty,
właśnie wstawała po swoją wysłużoną Nokię, kiedy usłyszała cichą melodyjkę „Sen
Katarzyny”. Na brudnym wyświetlaczu to pojawiało się, to znów znikało zdjęcie
Anki. Wcisnęła zielony przycisk i nim przyłożyła słuchawkę do ucha, usłyszała
lekko zachrypnięty głos przyjaciółki.
– Ewel, wybacz, ale nie mogłam się
powstrzymać! Jesteś moją przyjaciółką i chciałam, żebyś wiedziała pierwsza! –
krzyczała podekscytowana Ania. – Właśnie
dostałam zaproszenie do Mazowieckiego Collegium Magicae!
Ewelina
głośno wciągnęła powietrze, ledwo powstrzymując się od radosnych pisków.
Chciała, wpędzić Anię w zakłopotanie, nim przekaże wesołe wieści i usłyszy
znajome „a nie mówiłam” przyjaciółki.
Skruszona
Ania zaczęła mieć wyrzuty, że zadzwoniła o tej porze i to z tak niekłamaną
radością.
– Przepraszam… – zaczęła niepewnie, ale
wtedy czara emocji przelała się przez krawędź i Ewelina piszcząc radośnie
zawołała równie głośno co przyjaciółka:
– Nie przepraszaj, ja też dostałam list!
– No coś ty?!
– No! Znalazłam go chwilę temu na łóżku.
– A mój był w łazience! Kiedy wstałam o
piątej, żeby szykować się na trening, znalazłam go na umywalce!
Ewelina
uśmiechnęła się radośnie. Ania naprawdę długo wytrzymała, nim zdecydowała się
zadzwonić do niej. Godzina przy jej temperamencie to prawdziwy cud.
– Masz szczęście, że mnie nie obudziłaś –
warknęła żartobliwie, kiedy ogólna nieartykułowana radość w końcu opadła. –
Inaczej przy najbliższej okazji bym cię ukatrupiła.
– Oczywiście i wiesz co, wiesz co?! – Z
głosu Ani aż promieniało szczęście.
– Co?
– A nie mówiłam! – rzuciła jednym tchem,
łącząc ze sobą słowa.
– Mówiłaś, mówiłaś! – zawołała radośnie
Ewelina, rzucając się na łóżko.
Dalsza
część rozmowy przebiegła w ogólnej radości. Dziewczyny cieszyły się i
wyobrażały, jak może być po drugiej stronie. Gadały ze sobą dobre trzy godziny,
nim w końcu postanowiły się rozłączyć.
Ewelina
słyszała jak jej matka zaczyna się krzątać po mieszkaniu w celu wyszykowania
się do pracy. Była sobota, dzień jak każdy inny, idealny do spędzenia go w
robocie. Normalnie wyszłaby z pokoju i nakrzyczała na nią, że o dziewiątej
rano, kiedy normalni ludzie chcą spać, ona suszy włosy, ale dziś dobry humor
nie mógł jej opuścić. Świat był przecież taki piękny, a jej prawdziwe życie
miało się przecież dopiero rozpocząć.
Iwona
opuściła dom tuż przed dziesiątą. Jedyne co zostawiła córce, to pięćdziesiąt
złotych i krótki liścik:
„Wrócę późno, zjadłam wczoraj obiad do końca. Jeśli chcesz, zamów sobie pizzę, ja zjem na mieście.”
„Wrócę późno, zjadłam wczoraj obiad do końca. Jeśli chcesz, zamów sobie pizzę, ja zjem na mieście.”
Ewelina
zmięła banknot w dłoni i postanowiła, że posiłek zje na mieście, kiedy spotka
się ze swoją drugą przyjaciółką, Sandrą.
Wypuściła
psy, nasypała im trochę suchego jedzenia, a następnie wzięła gorący prysznic.
Ciepła woda spływała po niej strumieniami, kiedy zaczęła podśpiewywać sobie
różne pioseneczki. Choć głos miała całkiem znośny, brak umiejętności wokalnych
dawał o sobie mocno znać.
Nie
przejmując się tym za specjalnie, przy akompaniamencie muzyki z włączonego przy
okazji radia, zaczęła się szykować do wyjścia. Ubranie, wysuszenie głowy, wraz
z lekkim makijażem zajęło jej niecałe pół godziny i już po chwili zamykała dom.
Sandra
Turos, druga z najlepszych przyjaciółek Eweliny, była spokojną, ładniutką
blondynką o bardzo pogodnym usposobieniu. Choć obcym wydawać się by mogła
cicha, spokojna oraz nieśmiała, to w rzeczywistości świat ten nie zrodził
równie pokręconej i szalonej osoby.
Z Eweliną znały się od
dwunastu lat, kiedy po raz pierwszy trafiły na siebie w zerówce. Jak zawsze
wspominały, każda z nich siedziała z Iwoną, nie pamiętając, że w gruncie rzeczy
siedziały we trzy. Następnie wybuchały donośnym śmiechem, zupełnie nie
zwracając uwagi na ludzi oglądających się za nimi.
Ewelina
zajechała pod klatkę przyjaciółki kilka minut po dwunastej. Już chciała po nią
dzwonić, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły, wypluwając ze swych czeluści
Sandrę obładowaną torbami ze śmieciami. Na pytające spojrzenie Eweliny
odpowiedziała jak zawsze:
– Mama kazała wyrzucić po drodze.
Kiedy
już pozbyła się zbędnego bagażu, mogły ruszyć na przystanek autobusowy linii
500, by trafić do Arkadii – ulubionego
centrum handlowego.
– Sandwich… – zaczęła Ewelina uśmiechając
się od ucha do ucha.
– Co tam?
– Bo wiesz co…?
– No…? Wyduś to z siebie!
– Dostałam list! – wrzasnęła tak, że aż
mijający je mężczyzna burknął coś o niewychowanej młodzieży.
Sandra
zatrzymała się w pół kroku, po czym rozszerzonymi ze zdumienia oczami, zaczęła
wpatrywać się w rudą, jakby ta była co najmniej zielonym ufokiem.
– Nie słyszałaś? Dostałam list! – Twarz Eweliny wyglądała teraz jakby wyrósł
na niej zamiast ust wielki banan.
Sandra
bez słowa sięgnęła do torby przewieszonej przez ramię i drżącymi rękoma
wyciągnęła żółtą kopertę.
– Dostałam dzisiaj rano. Jak się
obudziłam, ta leżała na moim kocie.
Ewelina
wciągnęła głośno powietrze, po czym równocześnie z Sandrą zaczęła podskakiwać i
donośnie piszczeć. Ludzie przechodzący w pobliżu stukali się w głowy i
mamrotali słowa dezaprobaty.
– Nie wiedziałam jak ci powiedzieć, że ją
dostałam. Bałam się, że wiesz no… że ty nie dostaniesz, a w końcu to było twoje
marzenie. Wzięłam ją, żeby pokazać ci, że to wcale nie takie fajne i zapewnić,
że po semestrze wrócę do Świata Techniki – zaczęła mówić, kiedy nieco się
uspokoiły i wznowiły wędrówkę na przystanek.
– Zrobiłabyś to dla mnie? – W oczach
Eweliny pojawiły się łzy wzruszenia.
– No pewnie, wiesz, że bez ciebie nie
byłoby sensu przeżywać magicznej przygody. W końcu to ty z naszej trójki
najbardziej chciałaś ten list.
Ewelina
nie wytrzymała. Słysząc słowa przyjaciółki, rzuciła się jej na szyję i mocno
zaczęła ją ściskać.
– Uspokój się bo mnie udusisz – wyszeptała
skrzecząc.
Obie
śmiejąc się w końcu trafiły na przystanek, a następnie do Arkadii, gdzie
zaczęły swój cotygodniowy spacer od Empiku, znajdującego się tuż przy głównym
wejściu.
Kiedy
zniknęły między półkami w poszukiwaniu swoich ulubionych pozycji, czas się dla
nich zatrzymał. Nie liczyło się nic poza tomiszczami otaczającymi je z każdej
strony.
– Idę zobaczyć książki kulinarne. – Sandra
skręciła w odpowiednią alejkę i już jej nie było widać.
Ewelina
nie traciła czasu. Sama radosnym krokiem niemalże pobiegła do działu fantasy,
gdzie zaczęła wyszukiwać książek, których jeszcze nie miała w swej obszernej
kolekcji. Nuciła sobie przy tym jedną z wielu piosenek należących do
wakacyjnych hitów lat ubiegłych, takich jak choćby nieśmiertelna „Macarena”.
– Polecam Pilipiuka, cykl opowiadań o
Jakubie Wędrowyczu. – Blondyn z lekkim zarostem i błękitnymi oczami, przyglądał
się jak ruda nurkuje wśród książek z
zamyśloną miną. – Naprawdę interesująca pozycja.
Ewelina
podniosła głowę słysząc bardzo przyjemny męski głos. Kiedy zobaczyła chłopaka z
wyciągniętą w jej stronę książką, od razu się zarumieniła.
– Jestem Mariusz – przedstawił się,
podając jej dłoń, tym razem bez książki. – A ty? – zapytał widząc, że
dziewczyna ma trudności z mówieniem.
– Ewelina – odpowiedziała, podnosząc się z
kucek i od razu wywracając na tyłek.
Chłopak
widząc niezdarność dziewczyny uśmiechnął się wesoło, po czym podał wciąż
wyciągniętą w jej stronę dłoń. Dopiero kiedy ją podniósł, ruda odkryła, że nie
zagaił ze względu na zainteresowanie jej urodą, a jedynie dlatego, że był
pracownikiem Empiku. Czarna koszulka z białym napisem okazała się być lepsza od
kubła zimnej wody wylanej na głowę.
– Dzięki, ale czytałam już cały cykl –
odpowiedziała otrzepując ubranie, a następnie udając się na poszukiwanie
Sandry.
– Musimy stąd wyjść – powiedziała, łapiąc
przyjaciółkę za rękaw i ciągnąc do wyjścia.
– Co ci się stało?
– Jak zwykle byłam sobą i zrobiłam z
siebie debilkę. Nic nowego. Możemy iść?
Obie
wystrzeliły jak z procy i niebawem zniknęły wśród tłumów spędzających wolny
czas w ten sam sposób.
Najpierw
odwiedziły sklepy z kosmetykami, robiąc przy tym pokaźne zapasy, potem
przyszedł czas na ciuchy i obuwie, na sam koniec zaś postanowiły odłożyć
jedzenie. Kiedy napchane niezdrowym żarciem wstały od stołu, było grubo po
dziewiętnastej.
Słońce
już dawno zaszło, więc dziewczyny postanowiły powrócić do domów. Obładowane
zakupami ruszyły na przystanek i niemal od razu wsiadły do autobusu. Pożegnały
się, po czym każda poszła w swoją stronę.
Ewelina,
wciąż uśmiechnięta po udanym dniu, w końcu dotarła przed furtkę swego domu i o
mało nie dostała zawału. Światła w salonie paliły się jasnym światłem, co
oznaczało, że matka wróciła przed czasem. Najciszej jak tylko mogła otworzyła
skrzypiącą bramkę, a następnie na paluszkach udała się do garażu, gdzie
pochowała wszystkie zakupy w starej szafce na narzędzia należącej do ojca.
Nie
chodziło o to, że wydała mnóstwo pieniędzy, tylko o fakt, że zrobiła zapasy na
cały rok. Wytłumaczenie matce, że opuszcza ją na rzecz Collegium Magicae nie
mogło przejść ot tak. Do tego musiała przygotować poważne argumenty. Rozmowa o
jej wyprowadzce była prawdziwym wyzwaniem, które bez odpowiedniego planu mogło
pójść gorzej niż fatalnie.
Równie
cicho co wcześniej wróciła do furtki i głośno ją zatrzasnęła, aby dać znać, że
wraca. Przywitała się z pieskami biegającymi po podwórku, a następnie udała do
domu. Drzwi były otwarte, więc wystarczyło tylko nacisnąć klamkę.
– Raz kozie śmierć – wyszeptała do siebie,
przełykając głośno ślinę i wchodząc.
Tak
jak się spodziewała, matka popijała kawę ze zdobnej filiżanki siedząc w
salonie. Coś było jednak nie tak. Zamiast pliku dokumentów tuż przed nią
leżała…
– Moja koperta! – wyrwało się jej znacznie
głośniej niż zamierzała.
– Musimy poważnie porozmawiać. Usiądź.
Ewelina
rozebrała się, zdjęła buty i dopiero wtedy usiadła w fotelu naprzeciwko swej
rodzicielki.
– Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
– Grzebałaś u mnie w pokoju – burknęła
wściekła.
– Nie odzywaj się do mnie w ten sposób.
Zadałam ci pytanie!
– A ja stwierdziłam fakt, że grzebałaś bez
pozwolenia w moim pokoju! Miałyśmy umowę! Ty nie mieszasz się do mojego życia,
a ja nie marudzę, że ciągle nie ma cię w domu i że masz mnie w głębokim
poważaniu!
– Nie będziesz na mnie krzyczeć, moja
panno!
– A właśnie, że będę! – Rudowłosej do oczu
zaczęły napływać łzy wściekłości.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę,
że nigdzie nie pojedziesz? – Iwona odsunęła filiżankę na bok. – Zostaniesz w
Świecie Techniki i będziesz studiować medycynę. – Chociaż była wściekła,
starała się panować nad głosem.
Niestety,
Ewelinie skrywanie emocji nie szło najlepiej. Wściekłość i lęk przed tym, że
nie spełni swojego największego marzenia, wpłynęła na nią wyjątkowo źle. Już
nie powstrzymywała się od łez. Ciężkie jak groch krople spływały po jej bladych
policzkach, a ona już nie mówiła uniesionym głosem, a wręcz krzyczała.
– Nie będziesz mi mówić, co mam robić!
– A właśnie, że będę! – Opanowanie Iwony
runęło równie szybko. – Mieszkasz ze mną i żyjesz za moje pieniądze, zatem mam
prawo decydować o tym, co będziesz robić w przyszłości!
– Nie interesowałaś się mną jak dotąd!
– Jak śmiesz tak mówić!
– Bo to prawda! – Ewelina zerwała się ze
swego miejsca, waląc dłońmi w dębowy stolik.
– Całe życie się tobą opiekowałam,
zarabiałam pieniądze, żebyś mogła chodzić na tańce i inne zajęcia pozalekcyjne!
– Wiesz, pieniądze to nie wszystko!
– Zobaczymy, co powiesz, jak zamrożę twoje
konto! Nie będziesz miała ani złotówki!
– A se zamrażaj!!! Mam to w nosie!
– I tak nie pojedziesz do tej głupiej
szkoły! – Iwona podniosła się, chwyciła żółtą kopertę, a następnie ruszyła z
nią do swojego biura.
– Co ty chcesz z tym zrobić?! – przerażona
Ewelina pobiegła za matką, próbując zabrać jej list.
– Bez tego nie będziesz mogła pojawić się
w szkole, dlatego właśnie… – urwała w pół słowa, a potem ruszyła w stronę
niszczarki. Włożyła tam kopertę, po czym wcisnęła guzik. Maszyna zaczęła się
trząść i po chwili wyrzuciła z siebie jedynie poszatkowane resztki papieru.
Ewelina
stała niczym wmurowana. Blada skóra na policzkach poczerwieniała jak zawsze,
gdy wpadała w furię. Łzy przestały lecieć, a przez ciało zaczęły przechodzić
delikatne wstrząsy.
– Nienawidzę cię – wyszeptała tak cicho,
że Iwona wcale jej nie dosłyszała.
– Co?
– Nienawidzę cię – dodała nieco głośniej.
– Nienawidzę cię najbardziej na świecie. Od śmierci ojca zachowujesz się gorzej
niż esesman. Nienawidzę cię każdą komórką swego ciała. – Jej głos był
jednostajny i niemalże bez emocji.
– Kiedyś zrozumiesz, że
robię to wszystko dla twojego dobra. Idź spać, ja muszę popracować.
– Oczywiście. – Ewelina
odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
Miała dość na dzisiaj. Wciąż walcząc z dreszczami
przebiegającymi przez całe ciało, wróciła do pokoju, zatrzasnęła drzwi, po czym
rzuciła się na łóżko i zaczęła gorzko płakać.
Kolejne dni września mijały Ewelinie
jak w malignie. Wstawała rano, wymykała się z domu na spotkania z przyjaciółmi
lub do szkoły. Nie rozmawiała z matką, która na wszelki wypadek postanowiła
zablokować jej konto, aby nie mogła wyjechać do nowej szkoły. Nie wiedziała, że
Ewelina zrobiła wszystkie potrzebne zakupy w dniu otrzymania koperty.
Dni mijały jakby ktoś je gonił, zaś
dzień wyjazdu do szkoły przybliżał się nieubłaganie. Ewelina podjęła decyzję
tego wieczora, gdy płakała w poduszkę. Tak czy siak odbędzie podróż do
Collegium Magicae ze zgodą matki i z kopertą czy też bez.
– Jak
będziesz jechać do centrum? – Sandra wciąż wisiała na linii telefonicznej i
uzgadniała szczegóły z przyjaciółką.
–
Jeszcze nie wiem.
– Ale
jedziesz, prawda? To znaczy, nie zmieniłaś zdania?
– No
pewnie, że nie! Znaczy wiesz, boję się, że bez zaproszenia nie pozwolą mi
jechać.
– Daj
spokój, na pewno mają cię na liście.
– No
wiem.
–
Słuchaj, a jak tam twoje moce? Pokazały się?
– Nie
bardzo. Na razie nic niezwykłego oprócz kilku drobiażdżków.
– To
znaczy?
–
Wiesz, parę razy wiedziałam, co się wydarzy.
– No
coś ty?! Przewidujesz przyszłość?!
– Nie.
Po prostu chwilę przed tym jak coś się działo wiedziałam, że tak będzie. To
raczej przeczucie.
– Jak
dużą chwilę?
– Kilka
sekund. – Między dziewczynami zapadła cisza przerwana przez Ewelinę. – A twoje?
–
Rozumiem zwierzęta. Znaczy, jeszcze nie wszystkie i nie zawsze, ale na przykład
dokładnie wiem, czego ode mnie oczekuje mój kot. Wyczuwam to w jakiś sposób.
–
Ciekawe.
– No. A
wiesz co z Anią?
–
Telekineza i takie tam. Przenosi przedmioty jak szalona.
Nagle w łazience rozległ się dźwięk
uruchamianej suszarki. Iwona właśnie szykowała się, aby wyjechać na konferencję
do Poznania.
–
Dobra, muszę kończyć, matka się obudziła, pewnie przed wyjściem sprawdzi, czy
wciąż śpię.
–
Spoko. Tylko się nie spóźnij. Widzimy się na wschodnim o dziewiątej.
Ewelina rozłączyła się, po czym
wskoczyła pod kołdrę i wyrównała oddech. Tak jak się spodziewała, matka
zajrzała do niej tuż przed wyjściem.
–
Cieszę się, że zrozumiałaś. – Uśmiechnęła się pod nosem, myśląc, że córka w
końcu jej posłuchała. Nie miała pojęcia, że dzięki przyjaciółkom i ich wsparciu
gotówkowemu, Ewelina kupiła bilety na podróż do Czerska.
–
Zadzwonię do ciebie, jak dojadę na miejsce – podeszła do córki, po czym
pocałowała ją w czoło.
Minęło kilka kolejnych minut nim
Ewelina postanowiła ruszyć się z miejsca i zacząć szykować. Piątek zapowiadał
się wyjątkowo cudownie. Wszak właśnie dziś, dokładnie dwudziestego dziewiątego
czerwca dwa tysiące szóstego roku, miała rozpocząć swoją przygodę w
Mazowieckiej Wyższej Szkole Magii i Czarodziejstwa.
Przeczytałam! Pierwsza! Skąd ja znam tę gadkę o medycynie... Urwanie głowy. I przeczucia - to też znam. Wiedziałam, że kumpele jej nie zostawią. Drogi Rowciaku, rozdział był świetny. Aż miło czytać :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadł ci do gustu mój kochany liściu :D Gdy chaoter III nastanie dopiero się zacznie. Wszak my wciąż na początku jesteśmy i akcja jeszcze się nie rozkręciła ;p
UsuńJuż myślałam, że to opowiadanie typu "HP" a tu taka miła niespodzianka^^ Nie żebym nie lubiła Harrego Pottera, ubóstwiam go, ale ty stworzyłaś coś swojego, cały świat, magię i szkołę. To jest tak niesamowicie fantastyczne:3
OdpowiedzUsuńNie podbierasz pomysłów, ty masz swoje własne, co mi się bardzo podoba.
Dodałam do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział^^
Pozdrawiam:)
Witaj Alleya, bardzo miło słyszeć mi takie słowa. Wiele rzeczy już było i ciężko jest wymyślić coś nowego i choć z pewnością opowiadanie będzie porównywane do HP, zaręczam, że jest w zupełności inne jak już sama zdążyłaś zauważyć. Mam nadzieję, że do zobaczenia przy kolejnej notce.
UsuńGorąco pozdrawiam :D
Tak cały czas się słyszy (np. w ocenialniach), że powinniśmy stwarzać "coś nowego". Ale czy to jest takie proste? Nie. Cały czas pisarstwo się rozwija i najczęściej każdy pomysł był kiedyś wykorzystany (spójrzmy chociaż na "Zmierzch" i inne podobne twory). Dlatego cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na rozdział^^
UsuńPozdrawiam:3
Heejka! Ojej! To jest cudne! Uwielbiam wszystko co ma w sobie zalążek magii, a tu można w nim przebierać garściami! I nie mówię tylko o opowiadaniu. Cały blog emanuję ciepłą tajemniczością, tak jak w przypadku magii. Dobranie kolorków i układ zdjęć idealnie pasuje do Twojego stylu. KatD-sama spisała się na platynowy medal ;)
OdpowiedzUsuńTeraz SPAM. Sorki, że tutaj, ale nie mam czasu i wszystko robię dzisiaj na szybko...
Tak więc, serdecznie zapraszam Cię na moje blogi i proszę o jakąkolwiek reklamę :)
http://moja--fantazja.blogspot.com/
http://marzenia-nee-chan.blogspot.com/
Pozdrawiam cieplutko :*
Nee-chan
P.S. Link już widnieje ma moich stronach ;)
UsuńOczywiście dodałam twoje blogi do linków i mam nadzieję, że skoro lubisz magię, będziesz u mnie częstym gościem :) Oby :p
UsuńCieplutko pozdrawiam :D
Co ja tu będę pisać...ZAJEBISTE!!!
OdpowiedzUsuńMogę powiedzieć, że znam Twoje opowiadania od niemalże zawsze i cieszę się, że wciąż potrafisz mnie zaskoczyć. Widzę też duży postęp w stylu pisania :) tak trzymaj!Bardzo przyjemni się czytało. Co do fabuły to czuję się jakbym cofnęła się do przeszłości ;)
I jak zawsze nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
Anamea
Paczę, paczę i wierzyć nie mogę! No aż mnie w podłogę wmurowało :D Tak bardzo cieszę się z twojego komentarza, że chyba zaraz zęby mi wypadną. Jak pomyślę ile przy Evelainie próśb być musiało, żebyś coś mi napisała, tak tu widzę całkiem bez przymusu :D i to z pokaźną treścią. Dziękuję kochanieńka i cieszę, że ci się podoba :D Mnie też przypominają się stare dobre czasy ;p Świat tylko lepiej obmyślany i mój własny, a nie skopiowany :D
UsuńTrzymaj kciuki, dziś biorę się za pisanie dalszego rozdziału - chaptera III :]
Ugh dlaczego Iwona narzuca córce to wszystko. To okropne! Jak się cieszę, że jednak Ewelina pojedzie. Super notka i blog. Zapraszam do siebie .
OdpowiedzUsuńprzeczytałam - ciekawy pomysł, chociaż z doświadczenia wiem, że na zbyt wiele tych słów pewnie nie masz co liczyć
OdpowiedzUsuńAle wracając do sedna komentarza. Po przeczytaniu reklamy bloga na Rejestrze postanowiłam wejść i poczytać treść. Jak na razie spodobało mi się. Masz lekki styl i tekst czytało się przyjemnie. Jedynie mam jedną uwagę odnośnie wszelkich liczb. W opowiadaniach pisze się je wszystkie słownie.
Ciekawy pomysł na opowiadanie, a szczególnie podoba mi się, iż akcja rozgrywa się w Polsce. Zastanawiam się jak dalej przedstawisz samą szkołę. Na razie mam już swoją pierwszą opinię, ale chciałabym, abym w wielu kwestiach jednak się myliła.
Odnośnie bohaterów nie mam jeszcze dokładnie wyrobionego zdania, pewnie zacznie się ono kształtować w kolejnych rozdziałach. Jednak zastanawia mnie postać Iwony i jej sposób postępowania. Ciężko jest mi uwierzyć, aby robiła to jedynie z czystej złośliwości. Wydaje mi się, że kryje się za tym coś więcej i ma to jakiś związek z samą szkołą lub tą drugą społecznością.
Zapraszam także do siebie na: bracia-duszy.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Witam cię u siebie i cieszę się, że do mnie trafiłaś. Widać jednak, że nie uważnie czytałaś ponieważ zachowanie Iwony jest dokładnie wyjaśnione. Do Collegium Magicae wyjechała jej pierworodna córka, przez co (jak sądzi) zginął jej mąż. Ewelina jest ostatnią osobą z rodziny. Lęk przed faktem, że magia zabiera jej ostatnią osobę na której jej zależy może być niezwykle dołująca i sprawić by za wszelką cenę chciała zatrzymać dziecko przy sobie.
UsuńHa, przeczytałam. Jak na razie jest tego trochu mało, moim zdaniem. Akcja się jeszcze dobrze nie zarysowała, tak samo świat w którym się to wszystko dzieje. Mimo wszystko podoba mi się i czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia
Nadal ciekawie :) Czytam dalej!
OdpowiedzUsuńI jeśli mogę wskazać na błędy:
– Ewelina<.> – dpowiedziała podnosząc się z kucek...
W takich przypadkach powinno być bez kropki, a po myślniku małą literą ;) Masz sporo takich wypowiedzi. Do niedawna miałem z tym straszne problemy przy pisaniu, no i z przecinkami :D
Noooo, ja nadal mam :] Zwłaszcza, że i dyslektykiem człowiek jest :p Ale czytam, poprawiam, zmieniam :D Dziś na siłowni skończyłam czytać ponownie wszystkie rozdziały i znalazłam tyle błędów, że masakra XD Będę poprawiała, ale pewnie po sesji :]
UsuńPowodzenia i pisz dalej, bo miło sie czyta.
UsuńNo i fajnie, że nie wyszła z tego bajka dla dzieci w stylu Pottera, tylko życiowo jest i z jajem :)
A nie dziękuję (tak na wszelki wypadek) :p No ogólnie im dalej tym będzie mniej bajkowo X] Przynajmniej tak jest w wymyślonej przeze mnie fabule :P A, że życiowo... hehe ;] ma się sporo przykładów w codzienności, to i jest co opisywać :D
UsuńZanim przeczytam do końca, to powiem: OJEJEJJEJEJEJEJEJEJ!!!! JESTEM W OPOWIADANIU! ZNALAZŁAM SIĘ W OPOWIADANIU!! Pod postacią sandry, jest identyczna jak ja.
OdpowiedzUsuńKolejna rzecz, zanim dokończę odcinek: list leżał na kocie! HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHA :D
I kolejna sprawa: kocham Empik :3
Kolejna: kocham fantasy.
Następna rzecz: blondyn. Ble :(
Nie no, muszę to napisać, bo nie wytrzymam. Porównanie matki do esesmana to poważny cios. Ale. Po pierwsze, matka dość łagodnie przyjęła wieść, że córka jej nienawidzi. Ogólnie matka to jędza. No, drugiego punktu nie ma, bo coś mi się popierdzieliło. Ale całe szczęście, że koleś by z Empika, bo byłabym niezadowolona z ich romansu, choćby dlatego, że to słodki i uroczy blondyn. Blee! No i ten. Nie no, bez przesady, przecież się na nią nie obrażą, że list zniszczyła, przyślą jej następny, na pewno :D No dobra, idę czytać kolejną część.
No dobra, druga część była krótka, spodziewałam się dłuższej xD Taaa, można i tak: zwiać. Ale ja jestem ciekawa, co będzie, jak jej nie wpuszczą :D No co, nie ma wytycznych i tego wszystkiego, nie? ;) No nic, jutro jeszcze do ciebie zabawię, na dziś chyba starczy XD Pozdrawiam! :D
Ta duża ilość hahahahahasów chyba oznacza, że ci się spodobało :D Oby! Mam nadzieję, że reszta będzie dla ciebie jeszcze przyjemniejsza w czytaniu. Matka jest przyzwyczajona do obelg tego typu. W sumie taki stosunek między nimi pojawia się od momentu śmierci ojca. Matka nie jest typem kobiety mówiącej o swoich uczuciach. Jest typową, twardą business woman. Nie, nie ma romansiku z blondynem ;p To tylko takie ćwiczonko XD Ewelina raczej ma pecha do mężczyzn ;p
UsuńPozdrawiam i czekam z wytęsknieniem na kolejne komentarze :D
Ouuu... Niegrzeczna dziewczynka. Przyznam, że zachowanie Iwony nieco przypomina mi zachowanie mojego ojca, co od razu powoduje, iż pałam do tej postaci dziwną niechęcią. Jak dla mnie porównanie do esesmana idealnie tu pasuje. Nie mogę powstrzymać uśmiechu na myśl o jej reakcji, kiedy dowie się o ucieczce córki xD
OdpowiedzUsuńNie do końca wiem dlaczego, ale zawsze gdy czytam/słyszę coś o niebieskookim blondynie przed oczami staje mi Gracjan :0 Tak więc cieszę się, że była to jedynie krótka wzmianka.
Ogólnie rozdział jest całkiem niezły, choć mógłby być nieco dłuższy. Chętnie poczytałabym jeszcze trochę kłótni Eweliny z matką. Może akurat złapałabym jakiś nieznany mi tekst... no nie ważne. Rozdział jest super, i na tym poprzestańmy.
Lecę czytać dalej ;)
Wiesz, że nie można zbyt długich rozdziałów zapodawać by nie zniechęcić czytelnika :] Moje rozdziały zazwyczaj mają po tyle samo ;p tak, żeby chapnąć na raz :p
UsuńDobrze, że ci się spodobało, a skoro widzisz podobieństwo Iwony do swojego rodziciela, znaczy, że wyszła jak najbardziej realna :D
Pozdrawiam i biegnę dalej czytać komentarze ;p
Świetne opowiadanie. Niestety całkowicie rozumiem Ewelinę, bo mam to samo w domu (tylko z dwójką rodziców). Najpiękniejszym wydarzeniem, które do tej pory mnie rozbawia to ten dialog:
OdpowiedzUsuń- Mogę iść do Kingi za tydzień? - pytam.
- Nie wiem co będzie za tydzień - odpowiada tata po czym dodaje - A właśnie, córeczko, wolisz iść na medycynę czy prawo na Harvardzie?
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem decyzji podejmowanych za nas "dla naszego dobra". To nasze życie i powinniśmy sami decydować, prawda? Dlatego bardzo utożsamiam się z główną bohaterką i cóż... Idę czytać dalej :)
Niestety rodzice chcąc dla nas jak najlepiej starają się układać za nas nasze życia. To świadczy jedynie o ich miłości, ale jesteśmy wolnymi jednostkami i sami o sobie decydujemy. Niekiedy wystarczy przytaknąć, a później... no cóż :) i tak zrobić po swojemu ;p
UsuńEwelina wie co to niespełnione ambicje i radzi sobie z nimi na swój sposób. Po prostu jest wierna sobie.
Masz u mnie propsy życia za Pilipiuka i Wędrowycza :D
OdpowiedzUsuń