Tegoroczna jesień zasługiwała na miano "Złotej Polskiej
Jesieni". Temperatura powietrza przekraczała piętnaście stopni i wcale nie
wyglądało na to, aby miała się pogorszyć. Ciepłe słońce wciąż mocno
przygrzewało, za nic mając sobie fakt, że połowa września już dawno minęła.
Ewelina Solan, uczennica jednego z warszawskich liceów
ogólnokształcących, właśnie spacerowała wraz ze swoją przyjaciółką Anią po
nadwiślańskim wale.
Była to dziewczyna o niezbyt wysokim wzroście, dość przeciętnej urodzie
i krótkich, pofarbowanych na „rubinową czerwień” włosach . O takich jak ona
mówi się „spoko dziewczyna, niezła kumpela, zabawna laska” i nigdy nic więcej.
Ania stanowiła jej przeciwieństwo, należała bowiem do grupy osób o
nietuzinkowej urodzie. Za takimi jak ona wszyscy faceci (a przynajmniej
większość) obracała na ulicy głowę. Miała w sobie coś z aniołka i choć burzę
loków, którą zazwyczaj nosiła na głowie, obecnie wyprostowała, wyglądała równie
zjawiskowo. W obecnej fryzurze wydawała się niezwykle miła i delikatna, osąd
ten był jednak błędny, ale o tym innym razem, gdyż zdradzanie całej zawiłości
jej charakteru mija się z celem. Powiedzieć wam mogę jedynie, że bywa równie
niebezpieczna co piękna, o czym wielu mogło się przekonać.
– O
czym myślisz? – Ania spojrzała na zamyśloną przyjaciółkę, kopiącą leżący na
piaszczystej ścieżce kamień.
– O
tym, że chciałabym dostać list z Collegium Magicae. Odkąd widziałam po raz
pierwszy tę reklamę, nie mogę przestać o tym myśleć. Wiesz, moja siostra
dostała list zaraz po osiemnastce, a ja nic. Ni widu, ni słychu, nawet nie mogę
się pochwalić, że wokół mnie dzieje się coś niezwykłego – westchnęła
zrezygnowana, po czym kopnęła kamień, który poszybował prosto w wysokie
chaszcze na lewo. Przestraszona dzika kaczka wyleciała ze swego schronienia, głośno
kwacząc z jawną dezaprobatą.
– Z
pewnością nam się uda. Jeszcze zostały dwa tygodnie września. – Ania klepnęła
Ewelinę w ramię. Miał być to gest pokrzepienia, jednak u dziewczyny wzbudził
jeszcze większe zdenerwowanie.
– Ty
nie musisz się martwić. Widziałaś reklamę przeznaczoną dla twoich oczu, poza
tym potrafisz używać telekinezy. To, że dostaniesz kopertę jest pewne jak to,
że codziennie jest wschód i zachód słońca!
Obie znów umilkły i spacerowały
dalej, pogrążone w ciszy.
Żeby przybliżyć wam jak to wszystko
wygląda, od razu wyjaśniam. Kiedy osoba osiąga wiek osiemnastu lat
(pełnoletniość i możliwość samodzielnego podejmowania decyzji), jego ciało
opuszczają blokady, a umysł wypełnia się mocą. Niektórzy ze Świata Techniki
tłumią ją już po kilku minutach od pojawienia się. Mają zbyt racjonalne umysły,
by wierzyć w czary, przez co ich potencjał samoistnie się blokuje. Istnieją
jednak osobniki, które spragnione dla siebie innego życia, rozwijają magiczne
moce. Dzieją się wokół nich niezwykłe rzeczy i jeśli potrafią w nie uwierzyć,
otrzymują ze Świata Magii przekaz telewizyjny. Jest to niby najzwyklejsza
reklama, jakich w telewizji występuje multum, ale… jednak jest to coś innego.
Proces ten, powszechnie znany jako Oświecenie, ma na celu dodatkową stymulację
mocy oraz naznaczenie przyszłych studentów jednego z Collegium Magicae. Każda
reklama wyświetla się tylko raz i przeznaczona jest dla konkretnej osoby. Nie
ma możliwości pomyłki. Jedna reklama, jeden przyszły student, który następnie
otrzymuje w ozdobnej kopercie zaproszenie na studia, a także wytyczne, według
których musi się kierować oraz broszurkę z instrukcjami trzymania swoich mocy
na wodzy.
Ania Kruk, jedna z lepszych uczennic
liceum o profilu humanistycznym obejrzała reklamę jakieś dwa tygodnie przed
rozpoczęciem szkoły. Jej rodzice, wiedząc z czym to się je (pięć lat wcześniej
wysłali do szkoły Adama, brata Ani), zdążyli oswoić się z myślą, że ich drugie
dziecko nie zostanie sławną panią prawnik, a przeżyje niezapomnianą przygodę w
świecie magii i albo powróci do codzienności w Świecie Techniki, albo na zawsze
pozostanie w Świecie Magii.
Cóż, odsetek wracających był tak niski, że równie dobrze można było
powiedzieć o zerowym procencie. Kto raz zakosztował magii, już nie potrafił z
niej rezygnować, a ponieważ po zdaniu wszystkich egzaminów i otrzymaniu
magicznego obywatelstwa można było ściągnąć swą najbliższą niemagiczną rodzinę,
toteż nikt się nie skarżył, ani też nie protestował.
W przypadku Eweliny sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Jej o trzy lata
starsza siostra, Magda, oglądała reklamę Świata Magii, w momencie kiedy i ona
sama wróciła do domu. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, bowiem magia
potrafi dbać o wszelakie szczegóły. Niestety, stało się. Magda otrzymała swój
list kilka dni po obejrzeniu reklamy, zaś Ewelina, która również widziała
przekaz, do tej pory nie otrzymała żadnej informacji ze Świata Magii. Trzy lata
z wytęsknieniem czekała, aż w końcu osiągnie odpowiedni wiek, by móc znów
obejrzeć przekaz. Niestety… Świat bywa okrutny i kiedy dowiedziała się, że jej
dwie najlepsze przyjaciółki otrzymały swoją szansę, ona sama pogrążyła się w
smutku i melancholijnym nastroju. Fakt, że teraz sama musiała chodzić do
liceum, do klasy maturalnej wcale nie poprawiał jej samopoczucia.
–
Tamten przekaz był dla mojej siostry – podsumowała po raz kolejny. – Na pewno
sczeznę tutaj, kiedy ty i Sandra będziecie się świetnie bawić.
Znów zapadło między nimi to
niewygodne milczenie. Ania parę razy próbowała nawiązać do rozmowy, ale humor
Eweliny wcale jej nie pomagał. Obecnie była zła na cały świat i wcale nie
słuchała zapewnień przyjaciółki, która uparcie ją przekonywała, iż nic nie
dzieje się przypadkiem i na pewno to, że nie dostała listu jest winą polskiej
poczty, a nie faktu, że jej nie wybrali.
–
Przecież zaproszenie nie przychodzi pocztą! – krzyknęła rozeźlona Ewelina.
Cóż, był to niepodważalny fakt.
Zaproszenia pojawiały się w otoczeniu przyszłego studenta zupełnie znikąd. Nie
było ich, a po chwili leżały tuż obok na poduszce, albo na biurku wśród
książek, czy też po prostu materializowały się w dłoniach.
Ania po raz kolejny otwierała buzię,
aby coś powiedzieć, gdy nagle przez jej ciało przeszedł dreszcz.
– Muszę
spadać – powiedziała, zatrzymując się w połowie drogi. – Mama chce jechać ze
mną na zakupy przed rozpoczęciem szkoły. Wiesz zostało niewiele czasu i… –
umilkła, bowiem wiedziała, że choćby odrobina radości w jej głosie, tylko
jeszcze bardziej zdołuje przyjaciółkę.
– Ty i
te twoje magiczne zdolności… – powiedziała Ewelina z cichym westchnieniem, po
czym pocałowała Anię w policzek, a następnie skręciła w krzaczory na prawo od
miejsca, w którym stały.
Droga na skróty do domu miała sporo minusów w postaci wysokiej, suchej
trawy, mnóstwa robali i nieprzyjemnego według mieszkańców Warszawy otoczenia,
jednak dla Eweliny liczył się jedynie ten jeden plus. Droga szła przez
nieuczęszczane przez ludzi tereny oraz była w 100% naturalna. Praktycznie do
momentu ostatnich pięćdziesięciu metrów otaczały ją drzewa i dzika przyroda.
Kiedy dotarła w końcu do swego
domku, wypuściła psy na podwórko, aby mogły pobiegać, zaś sama weszła do środka
i od razu uruchomiła komputer. Rozgoryczenie nie miało końca, przez co na
niczym nie mogła się skupić. Sprawdziła pocztę, grono, a także kilka swoich
blogów, po czym ruszyła do lodówki, celem upolowania bliżej nieokreślonego
posiłku.
Godziny mijały, a ona, pogrążona w
stagnacji, próbowała napisać kilka słów w swym przywiezionym z Turcji skórzanym
notesie. Niestety, nawet tego nie potrafiła. Gorycz była zbyt wielka.
Gdy w pokoju zrobiło się całkowicie
ciemno z pracy wróciła matka. Coś tam mówiła o psach zostawionych na podwórku,
obiedzie, który mogłaby dla niej odgrzać i fakcie, że znów zlew został zawalony
naczyniami.
Ewelina opuściła roletę, przebrała
się w piżamę i poszła spać, nie mając najmniejszych chęci na rozmowy z matką.
Iwona Solan była prawdziwą
businesswoman. Pracowała od świtu do nocy w dużej marketingowej firmie,
próbując w ten sposób zagłuszyć smutek jaki nią targał po śmierci jej męża, a
ojca Magdy i Eweliny.
Tragedia ta miała miejsce dokładnie w roku, kiedy Magda dostała list.
Ojciec, zachwycony możliwościami jakie się przed nią otworzyły, już zaczął
planować ich przyszłą przeprowadzkę do Świata Magii. Choć Iwona Solan
podchodziła do niej sceptycznie, mąż uparł się, by trenowali życie bez
udogodnień technicznych. W ten sposób w momencie przenosin mieliby o wiele
łatwiejszy start. Iwona kochała Michała, dlatego też patrzyła na jego projekty
z przymrużeniem oka. Do czasu.
Pewnego razu, kiedy pani Solan właśnie wróciła z kilkudniowego,
wyjątkowo męczącego businessowego wyjazdu, mąż oświadczył, że kupił na Mazurach
działkę, gdzie będą trenować proste życie. Iwona, wyczerpana zarabianiem
pieniędzy, wyklęła męża i przypomniała, że pieniądze, które wydał, miały iść na
ich miesięczny wyjazd na Karaiby. Michał nie rozumiał złości żony. Wszak robił
wszystko, aby ich przyszłe życie w Świecie Magii wyglądało jak najlepiej.
Iwona długo darła się na męża, a gdy skończyła, spakowała rzeczy i
postanowiła nocować w hotelu w Centrum. Michał, znając żonę, postanowił dać jej
na kilka dni spokój. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy, niezbędne do przetrwania
w głuszy, napisał list, w którym oświadczał, że wyjeżdża na nową działkę, po
czym ruszył w drogę, zamykając dom na cztery spusty.
Piętnastoletnia wówczas Ewelina wróciła do pustego domu i odnalazła
jedynie kartkę zostawioną przez ojca. Zadzwoniła do niego, jednak Michał uznał
telefon za zbędny, więc zostawił go w domu. Zdezorientowana nastolatka wykonała
telefon do matki, która od razu wróciła, spakowała w pośpiechu je obie, po czym
ruszyła w ślad za mężem. Niestety, los bywa okrutny.
Samochód należący do Michała Solana miał poważny wypadek tuż pod
Giżyckiem. Próbując ominąć przebiegającą sarnę, wpadł w poślizg i uderzył w
drzewo. Kierowca zginął na miejscu.
Czas płynął swym zwykłym tempem, zasklepiając rany i pustkę wyrządzoną
okropnym zrządzeniem losu. Ewelina ze wszystkich sił pragnęła udać się do
Collegium Magicae, aby uczcić w ten sposób pamięć oo ojcu, natomiast Iwona nie
chciała o tym słyszeć. Uważała, że Świat Magii odebrał jej już dwóch członków
rodziny – trzeciego za żadne skarby nie odda. Właśnie od tego momentu przestały
się dogadywać, a rozmowy polegały na wymianie kilkunastu zdań dziennie.
Choć nie miały nikogo poza sobą i siostrą od czasu do czasu dzwoniącą do
domu, żyły w prawdziwym odosobnieniu.
Matka nie wchodziła do pokoju Eweliny. Widząc zamknięte drzwi z napisem
„Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, zacisnęła mocniej pięści, by następnie
powrócić do swych codziennych czynności.
Ewelina, choć ze wszystkich sił chciała zasnąć, nie mogła. Przewracała
się z boku na bok, nie bardzo mogąc znaleźć odpowiednią pozycję. Kiedy w końcu
dała za wygraną i włączyła na komputerze film, zasnęła niespokojnym snem.
Śniło jej się, że goni ją stado wilków, które w końcu przemieniło się w
skandujący tłum. Zagoniona na wyjątkowo wysokie drzewo, obserwowała jak w
oddali płonie Warszawa, zaś ludzie pod nią krzyczeli jej imię w wyjątkowo
nienawistny sposób. Nagle wszystko zamarło, a ona pojawiła się w zupełnie innym
miejscu. Stała pośrodku zniszczonej stolicy, wśród morza trupów. Obraz kojarzył
jej się z filmami o II Wojnie Światowej, jednak był o wiele bardziej
przerażający. Ludzie wydawali się być zdrowi, choć z całą pewnością byli
martwi. Sen znowu nieco się zmienił. Stała teraz nago po środku
Marszałkowskiej. Wszędzie wokoło walały się porzucone auta, śmieci oraz gruz.
Gdzieś z oddali dobiegły ją krzyki. Odwróciła się w tamtą stronę akurat w
momencie, w którym mogła zobaczyć maszerujący tłum ludzi ubranych w dziwne
ubrania, przypominające nieco długie koszule nocne. Fala szła szybkim krokiem,
wyrzucając z siebie co jakiś czas kule ognia i pioruny. Osamotniona Ewelina ze
wszystkich sił próbowała uciekać przed wściekłą tłuszczą, jednak nie mogła.
Asfalt wchłonął jej nogi do połowy łydek.
Kiedy śmierć wydawała się być już nieunikniona, zrobiła coś, czego nigdy
wcześniej nie uczyniła. Zaczęła śpiewać.
Sen urwał się gwałtownie, a ona znów była u siebie w pokoju. Przetarła
spocone czoło, wstała z łóżka i sięgnęła
po butelkę wody stojącą na biurku. Kiedy łapczywie wchłaniała każdy kolejny
łyk, sen odchodził w zapomnienie. Otarła usta wierzchem dłoni, a następnie
spojrzała na telefon komórkowy. Była szósta rano, sobotni poranek. Przeciągnęła
się, po czym postanowiła ponownie położyć spać. Kiedy siadała na łóżku, poczuła
pod dłonią dziwną fakturę, zupełnie nie pasującą do pościeli. Rzuciła okiem w
tamtym kierunku i aż pisnęła z radości. Pod dłonią spoczywała duża, gruba,
żółta koperta. Koperta spełniająca wszystkie jej marzenia. Ewelina Solan
otrzymała właśnie przepustkę do wyśnionej przyszłości, był to bowiem list z
Mazowieckiego Collegium Magicae.
Przeczytałam i bardzo mi się spodobało :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Świetne doprawdy! Czekam z utęsknieniem na kolejny.
OdpowiedzUsuńPowiem tak: naprawdę intrygująca i niebanalna treść. Fabuła świetna, a o cudownych opisach już nie wspomnę. Oczywiście nie mogę pominąć pięknego szablonu oraz samego pomysłu na opowieść. Wszystko to składa się w znakomitą całość, a ja... czekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu.
Pozdrawiam.
Sherry.
Boskie *.* Myślałam że nie da się napisać świetnej książki - opowiadania - gdzie akcja będzie się toczyła w Polsce, ale jednak! Zadziwiasz mnie! Rozwalasz mój system :* Mów kiedy będą dalsze części :P
OdpowiedzUsuńPrzeczytane. Za brak lepszego komentarza przepraszam - uzupełnię, jak tylko będe mieć czas po zajęciach i nieco się wykuruję z przeziębienia.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Czytając ten chapter byłam w niebo wzięta ^^ Serio.
Wszystko pięknie opisane, łatwo da się to sobie wyobrazić. Obserwuje!
Pozdrawiam :*
Dobrze, się czyta :) Nie przepadam za historiami w stylu Pottera, ale jest okej, można się połapać w tym. Czytam dalej :)
OdpowiedzUsuńDwa błędy znalazłem: "Tegoroczna zasługiwała na miano "Złotej Polskiej Jesieni"."
II wojna światowa (małą literą)
Dzięki :) Będę jeszcze poprawiać pewnie nie raz :p Więc zanotuję, żeby zmienić :)
UsuńCudownie piszesz :). Wspaniale, że postanowiłaś całą akcję umieścić w Polsce, a nie gdzieś w odległej Anglii, czy USA. Bardzo spodobało mi się. Będę tutaj zaglądał.
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami...
Lucek i spółka... :):)
Ho hooo, to było dosyć oczywiste, że ona ten list dostanie. W końcu, jak widzimy, nasza Ewelinka do główna bohaterka, a co to za bohaterka, skoro z dala od najważniejszych wydarzeń? ;) Powiem ci, że zaintrygowała mnie Anka: piękna i groźna, hm? ;> Jestem ciekawa tej osoby, jak i również tego,w jaki sposób to opiszesz. Bo jeśli tworzysz kogoś takiego, musisz się w niego wczuć: uczucia, jakie będą Ance towarzyszyły, muszą się różnić od uczuć 'zwykłych śmiertelników' XD Odchodzi o to, że jeśli decydujesz eis na stworzenie wyjątkowej postaci, musisz być wyjątkowa i czytelnik musi się w to wczuć, by tego pewien nawet jeśli nie napiszesz tego wprost. No ale sama wspomniałaś, że jeszcze do niej wrócisz. Ou, siostra Magda? Ładne imię ^^ :D szkoda, że Michaś nie żyje, bo coś mi się zdaje, że tu matka włada domem i rodziną, Michaś był bardziej spoko, co? No, zobaczymy, co będzie dalej. Pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńTak ojciec był kochający i nieco postrzelony, przez co matka musiała mocno stąpać po ziemi. Tak to już w rodzinie bywa, że jest dobry i zły glina. Ania jest bardzo piękna i bardzo groźna :p Nie muszę się za specjalnie w nią wczuwać ponieważ w realu jest moją przyjaciółką i mogę podglądać jak reaguje w wielu sytuacjach ;p Na razie zło wrogość Ani jest uśpiona, ponieważ na początku, kiedy otaczają ją nowe rzeczy, zupełnie nie rzuca się to w oczy. Inaczej kiedy się jej zaczyna nudzić ;] Potrafi dać czadu, a i nie jednemu dokopie :P Płeć męska powinna się strzec XD
Usuńprzyjaciółka? :O:O aaaaaaaaaaa!! :D
UsuńNa temat Ani mogłabym napisać pracę magisterską :) Jest naprawdę niesamowita :P i groźna ;p Teraz nieco już się uspokoiła, ale te szaleńcze ogniki w jej oczach, powodują, że człowiek czasami aż chciałby się zapaść pod ziemię. Przyjaciół traktuje z szacunkiem i wielką dozą spokoju, ale kiedy się jej podpadnie... Powiem tak. Nigdy nie chciałabym stanąć po drugiej stronie barykady ;p
UsuńNo tak, otrzymanie listu było wręcz oczywiste. Aczkolwiek trzeba było trochę na to poczekać. W międzyczasie poznaliśmy sporo ciekawych faktów. Również zaintrygowała mnie postać Anki i jestem ciekawa jej dalszych losów. Ewelina również wydaje się być dość ciekawa. Zaczęła śpiewać? Coś czuje, że nie była to przypadkowa wzmianka.
OdpowiedzUsuńJedna, maluteńka uwaga - wszelkie cyfry zazwyczaj pisane są słownie, o wiele lepiej to wygląda ;)
Tu się nie zgodzę ;p Ja wolę cyfry pisane cyframi, ale moja beta już mnie o to ściga, więc niebawem wszystko będzie poprawione jak ta lala :p Obiecuję!
UsuńŚwietne, świetne, świetne! Opisy <3 Postaci <3 Dialogi <3 Nie ma to jak spójny komentarz, prawda? :D Ale co mogę zrobić kiedy jestem zachwycona twoją twórczością?
OdpowiedzUsuńCzytając twój komentarz mogę jedynie chłonąć tą niesamowitą pozytywną energię, którą wysyłasz :) Cieszę się, ze ci się podoba i oby dalej było równie ciekawie ;p
UsuńJeeej jest i list!!! Ale niech już będą w tej szkole, bo jestem bardzo ciekawa!!
OdpowiedzUsuń