- Hę? – Ania spojrzała na dziewczynę z rozdziawioną paszczą.
- Kasa, albo wypad! – warknęła szatynka. – Bombardier, odprowadź koty.
- Zawsze ja! – marudził zwierzak. – Sama byś się ruszyła, Izabelo. –
prychnął z niesmakiem.
Wtedy właśnie
stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Sandra, która do tej pory stała trochę
na uboczu, podeszła do kota, schyliła się, po czym uniosła go do góry.
- Ej! Zostaw mnie! – krzyczał zwierz próbując się wyrwać.
Sandra nie zważała
na szamotaninę kocura. Wyglądała niczym pogrążona w jakimś transie.
- Puść, bo chwila i oczy wydrapię! – Kot nie dawał za wygraną.
Ania z Eweliną,
która w końcu podniosła się z ziemi, przyglądały się blondynce z szokiem
wymalowanym na twarzach.
- Puść tego mutanta! – zawołała Ania, zerkając co chwila w stronę
Izabeli. Miała poważne obawy, że „nowo poznana” może rzucić na nie jakąś
wyjątkowo nieprzyjemną klątwę. Dziewczyna jednak była tak samo zdziwiona
zachowaniem blondynki, jak jej przyjaciółki. Zupełnie zapomniała, że dopiero co
chciała wyrzucić dziewczyny z kryjówki.
W tym czasie
Sandra przypatrywała się kotu z pustym wyrazem twarzy. Bombardier chciał ją
nawet drapnąć bezpośrednio w policzek, ale kiedy tylko podniósł na nią
spojrzenie błękitnych oczu, znieruchomiał. Przez chwilę, która dziewczynom
wydawała się wiecznością, wszyscy zamarli jakby rażeni lodowym promieniem.
Izabela, Ania i Ewelina przyglądały się akcji z napięciem, czekając na dalsze
wydarzenia. Blondynka stała z kotem jeszcze przez kilka minut, po czym się
rozpłakała.
- Boże, ale z ciebie biedna kicia! – zaczęła tulić zwierzaka, głaszcząc
go zarazem po puchatym grzbiecie. Bombardier stracił resztki animuszu oraz
zacięty wyraz pyszczka, po czym zadowolony zaczął tulić się do Sandry i
mruczeć.
- Bom-Bom! – Izabela oprzytomniała, po czym wróciła do krzyczenia i
strojenia wyjątkowo groźnie wyglądających min.
- Tak, tak wiedźmo. – odpowiedział wciąż mrucząc. – Czy mogłabyś mnie
postawić, kobieto? – zapytał grzecznie, a nawet można by rzec – uprzejmie.
- Jestem Sandra. – przedstawiła się, opuszczając go z powrotem na
ziemię.
- Wyjątkowo mi miło. – Kot uśmiechnął się chyba całkiem szczerze. –
Chodźcie, odprowadzę was do zamku.
- Jak będziesz wracać przyprowadź kogoś, kto będzie chciał kupić towar.
– Izabela zniknęła z widoku, a kot ruszył po ledwo widocznej ścieżce
znajdującej się na lewo od miejsca gdzie stali.
Przez chwilę
dziewczyny szły w milczeniu, jednak ciekawość Eweliny w końcu wzięła górę.
- Co się tam stało? – zapytała łapiąc przyjaciółkę pod ramię.
- Nie wiem. To znaczy, chyba mój dar dał o sobie znać. Wyczułam
przeogromny smutek i żal, nie mogłam nie reagować. Kiedy spojrzałam w jego oczy… - tu ściszyła
głos do ledwo słyszalnego szeptu. - …zobaczyłam, jak strasznie go torturowali.
Ten kot ma ponad 80 lat. Żył w czasie wojny, wiecie? Znęcano się nad nim i
eksperymentowano!
Przyjaciółki
równocześnie zacmokały z niesmakiem. Były wściekłe i gotowe do ataku na
każdego, kto chciałby coś zrobić temu biednemu stworzeniu.
- Przestańcie o mnie szeptać! – Bombardier znów wrócił na swój
zgryźliwy ton.
- Właściwie to jaką rolę pełnisz w szkole? – Ewelina ze wszystkich sił
starała się podtrzymać konwersację.
- Łapię myszy. To chyba oczywiste, prawda?! – udał oburzenie.
- Naprawdę?! – zapytały równocześnie. W końcu tak niezwykłe zwierzę,nie
mogło zajmować się wyjątkowo przyziemnymi sprawami, prawda?
- Oczywiście, że nie! – prychnął pogardliwie, strosząc wąsiska. – Jaja
sobie z was robię. – zaśmiał się szaleńczo jakby powiedział iście kunsztowny
żart.
Na tym konwersacja
się skończyła. Wędrowali resztę drogi pogrążeni we względnym milczeniu. Tylko
dziewczyny od czasu do czasu, wymieniały między sobą drobne uwagi dotyczące
otoczenia.
Przyroda wokół, okazała się być dla nich naprawdę fascynująca. Po
prawej kwitły dziwnie wyglądające kwiatki, przypominające nieco małe ludziki,
na lewo znów rósł niebieski, fosforyzujący mech. Wszystko było inne i
niezwykłe, co zauważyły dopiero wracając z Bombardierem. Tak jakby sprawiał, że
dziwna zasłona kryjące te wszystkie niesamowitości, została podniesiona. Ponury i mrocznie wyglądający las, przed
którym drżały na samym początku, okazał się miejscem pełnym życia. Dziewczyny
widziały sarny, jelenie i dziki przemykające między otaczającymi je drzewami.
Eweiinie wydawało się nawet, że widziała zwierzę przypominające nieco daniela z
wyjątkowo rozłożystym porożem, jarzącym się lekką poświatą.
Po około
czterdziestu minutach spokojnego marszu, w końcu wyszli z lasu i niemal od razu
wkroczyli na szeroką, piaszczystą, często uczęszczaną drogę. W oddali widać było
nawet „pechowe” pastwisko.
- Kolejny kot! – prychnął z niesmakiem Bombardier, wskakując na
przydrożny głaz narzutowy. – Tej lasce chyba życie nie jest zbyt drogie. Każdy
wie, że nie należy skracać sobie drogi przez zagrodę Ferdka. Koleś nie należy
do przyjemniaczków.
- To bydle ma imię?! – Ania również przyglądała się dziewczynie, która
już przeciskała się przez ogrodzenie, mając rogi bydlęcia tuż za swoim
„kuprem”.
- Bardziej pasowałoby do niego Morderca, Rzeźnik, Pogromca Studentek,
ale z pewnością nie Ferdek! – Ewelina aż dostała dreszczy na samo wspomnienie
spotkania ze zwierzęciem.
W tym czasie
Anika, bo to ona okazała się niemądrym kotem, zbierała swoje wymęczone zwłoki z
ziemi. Kiedy w końcu odsapnęła na tyle, że każdy kolejny wdech nie sprawiał jej
wyjątkowego bólu, otrzepała się i ruszyła w stronę postaci stojących na wprost.
Miała nadzieję, że wskażą jej kierunek do bimbrowni, o której tyle słyszała w
swojej wieży. Ponoć dziewczyna prowadząca tą iście zacną inwestycję, była
wredną jędzą, ale kto by się tym przejmował, skoro istniała możliwość nabycia u
niej szlachetnych napoi, takich jak żołędziówka czy też jeżynówka. Studenciaki
gadały, że jednak najlepszym towarem jest tak naprawdę mchówka wywołująca ostre
halucynacje, ale Anika postanowiła zacząć od prostszych towarów i do tego o
wiele tańszych.
- Hej! Sorki, waszmościowie! – wołała machając jak przygłup. Jeszcze
nie wiedziała, że oto wpadła na Ewelinę i jej dwie przyboczne. – Wiecie może
gdzie… O, cześć! – zawołała szczerząc się radośnie w kierunku zielonookiej. –
Czyżbyście może też coś nabywały?
Przyjaciółki
spojrzały po sobie i przecząco pokiwały głowami. Nie dość, że o tym nie
pomyślały, to jeszcze nie miały lokalnej waluty.
Sandra doczytała
się, że w Świecie Magii, posługują się trzema rodzajami monet. Pierwszym z nich
był „złoty sierp”, krążek przedstawiająca księżyc w kształcie rogalika, drugim
„srebrna pełnia”, zaś trzecim „brązowy nów”. Niestety w broszurce nie
wspominano zbytnio o tym, gdzie można wymienić pieniądze Świata Techniki.
- Skąd masz monety? – Sandra z ciekawością zaczęła się przyglądać
sakiewce Aniki, przywiązanej do paska od spodni.
- W czarnej wieży jest chłopak, który wymienia. Ponoć jego bratem jest
jeden z przechodzących między światami.
- Kim? – zapytała Ewelina, ale nie doczekała się odpowiedzi.
Bombardier
zeskoczył z kamienia, a widząc pytające spojrzenie Sandry, odchrząknął i rzekł:
- Jeśli życzysz sobie coś zakupić, zapraszam za mną. Wy chyba traficie
same?
Anika słysząc
gadającego kota, odskoczyła w tył, potykając się zarazem i z krzykiem na ustach
upadła na pośladki.
- Tttto… tttooo..tttto… do jasnej anieli, ten kot gada! – wydusiła w
końcu z siebie.
- Aniko to jest Bombardier, Bombardierze to jest Anika. – Ewelina czuła się w obowiązku przedstawić
obie strony.
- Nie potrzebuje znać imienia klientów. Nie interesują mnie. Jeśli
chcesz coś kupić to chodź za mną. – Odwrócił się po czym z uniesionym ogonem
ruszył skąd przyszli.
- Czy on miał limonkę na głowie? – Anika wciąż była w ciężkim szoku.
Blondynka podeszła do niej i pomogła podnieść się z ziemi, po czym pokiwała
potakująco głową.
- Wpadnij potem do mnie. Wyjaśnisz dokładnie, gdzie można wymienić
pieniądze. – Ewelina pomachała koleżance na dowidzenia.
- Jasne. – wydukała, a następnie ruszyła za odchodzącym czworonogiem.
Dziewczyny ruszyły
drogą do zamku i tym razem nie miały po drodze żadnych przygód. Mijały innych
pierwszorocznych, którzy również udawali się na spacery, ale żaden z nich nie
był im znany.
Kiedy dotarły w
końcu pod fontannę, pożegnały się i postanowiły trochę odpocząć przed kolacją.
Każda ruszyła w swoją stronę.
Ewelina jeszcze
przez chwilę patrzyła na piękne zdobienia zamku, po czym w końcu wkroczyła do
swojej wieży i rozejrzała się po niej. Część ludzi już rozpoznawała, ale reszta
pozostająca w dużym pokoju, była jej zupełnie obca. Żałowała, że przyjaciółki z
nią nie mieszkają. Chciała spędzać z nimi każdą możliwą chwilę będąc studentką
w nowym świecie.
- Czyżbyś szukała mnie wzrokiem? - za jej plecami rozległ się miły dla
ucha, niski, męski głos.
- Co proszę? - Ewelina gwałtownie się odwróciła i stanęła twarzą twarz
z przystojnym chłopakiem o półdługich, czarnych włosach, orzechowych oczach
przyprószonych drobinkami złotych plamek. - Nie znam cię i nie wiem dlaczego
miałabym cię szukać! - obruszyła się jednocześnie oblewając się rumieńcem.
Zadziorny uśmieszek chłopaka działał na nią pobudzająco. Serce szybciej zaczęło
bić.
- Oczywiście, cukiereczku, oczywiście. - Chłopak uśmiechnął się jeszcze
szerzej, po czym chwycił jej dłoń i złożył na niej dżentelmeński pocałunek.
Ewelina nie
wiedziała jak zareagować. Ostatecznie postanowiła wyrwać dłoń, prychnąć z
pogardą, a następnie udać się do swojego pokoju.
- Bezczelny drań! - burczała pod nosem trzaskając drzwiami od swojego
pokoju. - Dobre sobie! Ja go szukam?! Co on sobie do cholery myśli?! - walnęła
się na łóżko, odgarnęła z twarzy włosy, a następnie cicho westchnęła. Był
przystojny, temu przeczyć nie mogła.
Leżąc tak i tuląc
do siebie poduszkę, dopiero dotarło do niej, że już widziała tego chłopaka.
Kiedy przyszła po raz pierwszy do pomarańczowej wieży, siedział w fotelu i
bezczelnie się na nią gapił.
Westchnęła po raz
ostatni, po czym zamknęła oczy. Nawet się nie zorientowała kiedy zasnęła,
zupełnie wyczerpana nowymi przygodami.
Drodzy czytelnicy z okazji Świąt Bożego Narodzenia, chciałam złożyć wam najserdeczniejsze życzenia :) Zdrowia, szczęścia i radości! Żeby Mikołaj był dla was łaskawy, a jedzenie nie szło w biodra ;p By smakołyków było w bród i by stał się jakiś cud :D Niech choinka pnie się wysoko, a uśmiech nigdy nie znika. Życzę wam, aby wasze życia były usłane różami, oraz aby złe chwile bardzo szybko odchodziły w niepamięć.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZE MOJE KOCHANE ROBACZKI! :*
P.S Błędy zostały poprawione :D Dziękujemy Anice za pieczę nad moją hodowlą byków :D
P r z e c z y t a n e. Halucynogenna mchówka? Pogromca Studentek? Uśmiałam się ;) Brawo za opis lasu. I za dar Aniki. I za Pana Jakmutam co zaczepia Ewelinkę. Rozdział jak zawsze świetny.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt, szczęśliwego Noewgo Roku i wszystkiego naj na imieniny!
Przeczytane ;)
OdpowiedzUsuńjak zawsze z uśmiechem na ustach :]
Wesołych Świat :D :*
Zaspamowane! Trzecia!
OdpowiedzUsuń{Merry Xmas && Happy New Year || Happy Trollin' in 2013}!
^^
Przeczytane
OdpowiedzUsuńI genialne , jak zwykle . ^^
Biedne kocisko . Aż mam łezkę w oku . ;d
Ale nie za dużą , bo dziś wigilia ! :D
Merry Christmas ! ; *
Zapraszam http://kershi-kershi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAch, ja to mam słabość do aroganckich, zadziornych, bezczelnych, przystojnych drani. Naprawdę. Tak straaansznie się cieszę, iż owy pan, posiadający wyżej wymienione przeze mnie cechy pojawił się w twoim opowiadaniu. Nie mogę się doczekać kolejnych fragmentów z nim.
OdpowiedzUsuńNo, ale... przeczytane - pewnie, że tak.
Jak zwykle jestem pełna podziwu do tego co tworzysz Rowi. :) Niesamowite, niezwykłe, piękne, cudowne no i przede wszystkim - magiczne. ^^
Bez zbędnych komentarzy... Nie umiem składać życzeń. Zawsze jak łamię się z kimś opłatkiem to mówię "nawzajem" bo nie jestem w stanie wyrazić słowami tego co komuś życzę. Jednakże spróbujmy: Życzę ci abyś zawsze miała przy sobie kogoś kto cię rozumie i komu mogłabyś się zwierzyć, życzę ci, abyś miała więcej szczęścia niż kłopotów, aby dobre myśli towarzyszyły ci na każdym kroku, a przyjaciele nie dopuścili się zdrady. Życzę ci, aby te Święta przyniosły same dobre pomysły i wspomnienia. Życzę ci aby nowy rok 2013 przyniósł zaskakujące, magiczne, pozytywne skutki i abyś zawsze optymistycznie patrzyła na świat. Nie wiem co jeszcze mogę ci powiedzieć. W myślach mam totalny chaos, ale nie potrafię wyłowić z niego jakichkolwiek sensownych słów. :) Po prostu... no. Najlepszego.
Pozdrawiam i całuję.
Sherry.
Mchówka. Halucynogenna. Halucynogenna Mchówka. Mchówka Halucynogenna. O.o
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz, że za każdym razem, czytając Twoje rozdziały, śmieję się tak długo, że zaczyna boleć mnie szczęka? Niewiele osób potrafi tak mnie rozbawić. Naprawdę. Brawo Ci za to!
"Czyżbyś szukała mnie wzrokiem?" "Co proszę?"
Uwielbiam takie momenty. Tworzysz komedię, niesamowitą komedię przepełnioną czystą ironią. To jest piękne, od takiego stylu można się uzależnić, co chyba zrobiłam.
Wesołych i Sylwestra na Haiti! <3
Przeczytałam, super nie mogę się doczekać nn.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog. Więcej informacji na blogu.
OdpowiedzUsuń[angelo-dallinferno.blogspot.com]
Twój blog został oceniony!
OdpowiedzUsuńhttp://www.ocenialna-blogow.blogspot.com/2013/01/29-collegium-magicaeblogspotcom.html
Pozdrawiam!
Ha! Przeczytałam!Lepiej późno niż wcale. Masz przepis na tą Mchówkę? ^^
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńTajemniczy Ogród
Ha! Znowu bimbrownia! To lubię :)
OdpowiedzUsuńBimbrownia ważna rzecz :) Czy wyobrażasz sobie studentów bez tejże jakże ważnej dla każdego młodego człowieka, krztyny uciechy jaką daje halucynogenna mchówka? :]
UsuńMchówka, nie mchówka, ważne by sponiewierało :D
OdpowiedzUsuńO rany, ja już tak bardzo kocham tego bidnego, torturowanego podczas wojny, ponad osiemdziesięcioletniego kotka! <333
OdpowiedzUsuń"Eweiinie " - Ewelinie? :D
Dobra, także ten, kotek jest taaaaaaki uroczy!! <333 A dal innych dalej wredny, ale mam nadzieję, że dziewczyny znajdą w nim towarzysza w razie czego :D Ta Anika... lubię ją, tzn polubiłam już wtedy, kiedy pierwszy raz się pojawiła, ale co ją do tych wywarów ciągnie? Ciekawe, skoro Izabela jest taka wredna, to... to będzie ciekawie :D A skoro Anika obiecała odwiedziny, to pewnie opowie to i owo :D No i ten koleś... długie czarne włosy - mi wystarczy, NIECH ONA ZOSTANIE JEGO ŻONĄ!!!! Ciekawa jestem tego jegomościa... ^^ No nic, lecem, wpadnem jutrom, pozdrawiam! :D
Wiem, wiem możesz znaleźć u mnie całkiem dużo błędzików zwłaszcza w rozdziałach jeszcze nie zbetowanych ;p Anika jest specyficzną osóbką i z pewnością da się lubić. Tak w realu to pannica już niebawem całkiem sławna ;) bo wydała swoje dzieło :p Za co będę ją mocno chwalić i oczywiście polecać :D Ale to jeszcze nie teraz :p
UsuńPamiętaj, że włosy są półdługie :p chłopak z pewnością będzie się wielokrotnie naprzykrzał :p Tego możesz być pewna :D Jest troszkę jak taki wrzód lub pryszcz na środku czoła ;p
"Przyjaciółki spojrzały po sobie i przecząco pokiwały głowami." - zawsze mi się wydawało, że na zaprzeczenie się głową kręci, a nie kiwa... xD
OdpowiedzUsuńHalucynogenna mchówka? Kurde, sama chętnie bym spróbowała! :D
Jak każdego, także i mnie niezwykle rozbawił i zaciekawił ów tajemniczy młodzieniec. Wieść, że będzie się jej naprzykrzał również sprawia mi niemałą przyjemność. Ciekawe, że takie osobistości zawsze najszybciej zyskują sobie całkiem spore grono fanów.
Czytając ten fragment nie da się powstrzymać śmiechu ;D
Cieszę, że moje opowiadanie coraz częściej wywołuje u ciebie pokłady śmiechu :) Patrz o ile wydłużam ci życie ;p
UsuńTak, tak takie charakterki bardzo ludziom pasują :] każdy by chciał mieć kogoś takiego przy sobie ;p To działa na dowartościowanie własnej osoby, czyż nie prawda?
A błędów zapewne jest znacznie więcej :) Tych rozdziałów jeszcze nie sprawdziła moja kochana beta XD
"Czy on miał limonkę na głowie?" <3
OdpowiedzUsuńWięcej mówić nie muszę :D
Tak, to był kot z limonką na głowie :D
UsuńObiecałam, że nadrobię komentarze, a u mnie masz jak w banku (zresztą o tym wiesz). Tak więc pierwszy sort }:>
OdpowiedzUsuńProlog (beginning ;-;) jest ciekawy, jednak osobiście wolałabym jednak liczbę pojedynczą. Mnoga jest na pewno oryginalniejsza, jednak pojedyncza pozwoliłaby mi się bardziej wczuć. Cóż zrobić.
Chapter 1
Nie lubię tego momentu, gdy narracja staje się bezpośrednia. Wiesz: "… ale o tym innym razem, gdyż zdradzanie całej zawiłości jej charakteru mija się z celem. Powiedzieć wam mogę jedynie, że …"
Po prostu nie lubię, Wydaje mi się zbyt dziwacznym przeskokiem z niebezpośredniej narracji na bezpośrednią, to ujawnienie narratora jest trochę bezcelowe.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale " Odkąd widziałam po raz pierwszy tę reklamę, nie mogę przestać o tym myśleć."… Truuudne Spraaawyyyy ;) Albo jakaś reklama, gdzie odbywa się "typowa rozmowa" :D
Takie techniczne pytanie. Jak jest zaćmienie słońca, akurat gdy słońce powinno zajść gdzieś (przyjmując, że dla tego miejsca będzie w ogóle zaćmienie) to można wtedy powiedzieć, że słońce zaszło czy nie bardzo? (Jestem całkowicie trzeźwa w momencie pisania i publikowania tego komentarza. Całe życie jestem trzeźwa).
Zawsze mnie zastanawia, w jaki sposób w tego typu opowiadaniach magia wie dokładnie, kiedy coś zrobić. Że ta osoba już jest "pełnoletnia". No bo na przykład w innych krajach są inne progi "dorosłości". Znaczy, ja wiem, że to jest magia i wszystko jest możliwe, ale i tak mnie to zastanawia. Lubię, jak to jest wyjaśnione.
Wpadłam na szalony pomysł odświeżenia sobie swojej wiedzy z łaciny (na wszelki wypadek, gdybym miała ją jeszcze mieć, a poza tym trochę mi odbija, wiesz sama). Czym? Ano: Collegium Magicae!
collegĭum, -ĭi n— zespół, związek, kolegium
I o ile to słowo na spokojnie znalazłam w swojej książce od łaciny medycznej, tak z przymiotnikiem "magiczny/e/a" miałam większy problem. Bo książkę do normalnej łaciny pożyczyłam koleżance, która ma poprawkę z tegoż przedmiotu. Także mam ten przymiotnik bez końcówki, aczkolwiek niemiecki słownik (nie mam polskiego, mama stwierdziła, że to mnie zmusi do podciągnięcia się z niemieckiego, ale litości) twierdzi, że jest to czasownik żeński. Magica w sensie. Jestem w stanie mu w to uwierzyć.
To się pobawmy.
Nom Collegĭum Magica // Collegĭa Magicae (kto, co Szkoła Magii)
Gen Collegĭi Magicae // Collegĭorum Magicārum (kogo, czego, czyj, czyja, czyje)
Dat. Collegĭo Magicae // Collegĭs Magicis (komu, czemu, dla kogo, dla czego )
Acc. Collegĭum Magicam // Collegĭa Magicas (kogo, co, dokąd)
Abl. Collegĭo Magicā // Collegĭs Magicis (od/z kogo, od/z czego, kim, czym, w/na kim, w/na czym))
Voc. Collegĭum Magica // Collegĭa Magicae (wołacz)
Chyba, że weźmiemy Magicae jako rzeczownik. Tylko, że wedle mojego słowniczka i słowniczka online, słowo magia to:
magia, magiae N F
Czyli magia, magiae, magiae, magiam, magiā, magia // magiae, magiārum, magis, magias, magis, magiae ♥
Po pierwsze jestem przerażona, że wciąż pamiętam skróty klawiaturowe potrzebne do uzyskania łacińskich akcentów. Po drugie nie jestem pewna, czy dobrze to odmieniłam, ale pi razy drzwi powinno ujść (tylko ten genitiv w pluralisie mnie niepokoi). Po trzecie… Ja naprawdę się nudzę?
Mam 40 chapterów do sprawdzenia i się NUDZĘ?!
(W ogóle najgorzej będzie jak znajdę błąd w czymś, co już sprawdzałam ;-;)
Nie ma to jak być tak wyjątkową, że nawet magia się myli <3
Poczta Polska tak bardzo polska.
Sprawdziła "grono". Grono. Wtedy jeszcze było grono. Nie nk, nie fejs, grono <3
Chapter 2
UsuńKiedy przyjaciółka dzwoni o trzeciej w nocy, masz obowiązek odebrać. Szósta nad ranem nie jest takim złym wynikiem i wcale nie mówię tego dlatego, że o tej godzinie budzę swoich znajomych.
Chociaż zwykle próbuję tę szóstą przeczekać…
I budzę ich dziesięć po <3
(No skoro JA wstałam tak wcześniej. JA?! To oni mają spać dłużej?!)
Poranne czynności <3
Kurczę, też mówiłam na swoją Sandrę Sandwich.
Odrazunatychmiastowyrumieniecbochłopaknamniepatrzyojeje.
Chapter 3
Taa. Taaa. Taaaa.
Każda pseudo-inteligentna matka, która chciałaby powstrzymać córkę przed wyjazdem pilnowałaby jej tego dnia.
Ale że bus? Wynajęły sobie bus?! Na trzy osoby?! Nie prościej taksówkę? Po chuj im miejsca na dwadzieścia osób?
Krótkie. Heh
Chapter 4
Stary, ale jeździ, czegoż więcej chcieć?
(Poza sprawnymi hamulcami?)
Palenie, arght.
To dosyć oczywiste, że atrament zejdzie, lasia. (Co nie zmienia faktu, że sama bym tak zrobiła).
Kierowcy są najważniejsi <3
Ja pamiętam, jak przewodnik we Francji zwracał uwagę na pana Romana. I teraz żałuję, że w prologu nie opisałam kierowcy Inki. Muszę ro zrobić w drugim rozdziale :D
Chapter 5
Dalej jesteś mniej brutalna ode mnie. 40 osób z roku, a 50% to wielka różnica :D (Przy założeniu, że na raz do egzaminu przystępuje około tysiąca ludzi…)
Za dużo informacji o architekturze, za mało opisu. W sensie… No w sensie.
Chapter 6
UsuńNie ma to jak oceniać opiekunów, hah.
Nie wiem, czy kręte drzwi na środku pokoju to wygodne rozwiązanie, ale rozumiem zamysł :D
Chapter 7
Jestem James. Bond James.
Chapter 8
Ale to uśmiechanie się to już jest podryw?
Chapter 9
Wpakowanie się na byka, bravissimo <3
Tak bardzo w moim stylu.
No co za cham. No co za cham. Nigdy się nikomu nie spodobałam, no jak ma w ogóle czelność do mnie zarywać, takie ciacho!
Chapter 10
Te opisy ubierania się D:
No umrzeć idzie.
Odpuściłabym już sobie makijaż. No bez jaj.
E…
No, to reszta w sorcie 11-20. Potem 21-30. I 31-40. A potem 41 :D
Twoja kochająca
Ces
www.oddychac-magia.blogspot.com
PS Nie wierzę, że nie zmieściłam się w liczbie znaków.