niedziela, 6 stycznia 2013

Chapter 11


- Ewelina! Ewelina! No żesz kurde! EWELINA!
                Ze snu wyrwało ją głośne darcie i szarpanie za kołdrę, którą była szczelnie opatulona. Jak znalazła się w pościeli? Tego nie wiedziała.
- Ewelina, no! Bo ci kolejny posiłek przepadnie!
                Dla odmiany upierdliwy głos tym razem zaczął po niej skakać.
- Było sobie dziewczę małe, co od Ani zarobiło w pałę! – fałszowanie rudej było tak nieznośne, że chcąc nie chcąc, Ewelina w końcu zmusiła się do otworzenia oczu.
- Czego? – wychrypiała zaspanym, starczym głosem.
- No jak to czego? Dzień taki ładny, ptaszki ćwierkają mamy sobotę i za godzinę spotkanie w auli na piętrze, gdzie będzie omówienie wszystkiego włącznie z rozdaniem planów lekcji! Czy to do ciebie wystarczająco przemawia? Zaraz skończy… aaaaaa!
                Ania nie zdążyła dokończyć zdania bowiem przerażona Ewelina gwałtownie się podniosła, zrzucając przyjaciółkę z wyrka.
- Jaka sobota?! A piątkowa kolacja?! – zapytała szczerze zaniepokojona.
- Przespałaś. Chrapałaś tak mocno, że bałyśmy się czy aby zamku nie rozwali w drobny pył. – Ania właśnie podnosiła się z podłogi i rozmasowywała bolące pośladki.
- Nie mogłyście mnie obudzić?! – zapytała byle jak zaścielając łóżko i rzucając się w stronę szafki w poszukiwaniu świeżych ciuchów. Po wywaleniu połowy zawartości, którą wczoraj tak układała, w końcu wyłowiła czarne rurki, intensywnie zielonego T-shirta z jakimiś zawijasami oraz czarny sweter z kapturem. Na nogi szybko nałożyła czarne nike’i i już była gotowa.
- Próbowałyśmy, ale nawet szklanka wody nie pomogła. – Ania stała teraz oparta o ścianę i przyglądała się jak przyjaciółka wykonuje w pośpiechu makijaż.
- A gdzie jest Sandra?
- Pewnie poszła na śniadanie. Stwierdziła, że skoro śpisz to nie będzie cię budzić.
- Widzisz, widzisz! – podchwyciła. – Chociaż mam jedną porządną przyjaciółkę! – pokazała Ani język, wiążąc zarazem włosy w koński ogon.
                Kiedy ostatnie muśnięcie rzęs tuszem dobiegło końca, ruszyły żwawym krokiem prosto na stołówkę. Mimo dość późnej godziny w pomieszczeniu znajdowało się dużo uczniów. Jak dało się zauważyć, całkiem spora ich część była w mundurkach.
- A gdzie ma się odbyć to spotkanie? – zagadnęła kiedy dosiadły się do Sandry i jeszcze trzech nieznajomych dziewczyn.
- W audytorium naprzeciwko. – odpowiedziała blondyna po czym wzięła się za przedstawianie koleżanek - To Martyna. - tu po kolei zaczęła wskazywać od blondynki siedzącej po jej lewicy. – Dalej Nina i Elżbieta, ale mówimy do niej Elza lub Beth.
                Wszystkie po kolei się przywitały.
- A to Ewa… – Sandra wskazała na pierwszą z przyjaciółek, która od razu dygnęła z uśmiechem na pulchnej twarzy. - …i Ania, moje przyjaciółki. Dziewczyny są rezydentkami mojej wieży.
- Ooooo…. – podchwyciła Ewelina. – Powinnaś dostać pochwałę.
- Niby za co?
- Za trudne słowo. R-E-Z-Y-D-E-N-T-K-I! – Ewelina z Sandrą zaczęły się śmiać, za to reszta dziwnie się im przyglądała. Kiedy w końcu skończyły, zamówiły sobie śniadanie i zaczęły prowadzić lakoniczne rozmowy o wszystkim i o niczym.
                Po dwudziestu minutach sala powoli zaczęła pustoszeć. Ludzi robiło się coraz mniej, jednak gwar rozmów nie cichł. Zmieniło się jedynie miejsce skąd dolatywał hałas.
                Nowo poznane dziewczyny odeszły od przyjaciółek pomachawszy im na do widzenia, po czym ruszyły do audytorium.
- Najadłaś się w końcu? – zapytała znudzona Ania bawiąc się pustym kubkiem po kawie. Słowa kierowała oczywiście do Eweliny, która straciwszy dnia poprzedniego kolację, teraz nadrabiała braki jedzeniowe co najmniej za mały pułk żołnierzy.
- Powiedzmy. – ruda wytarła usta serwetką i beknęła. – Pozdrowienia od tasiemca. Karteczka z hawaii.
- Świnia jesteś. – Anka pacnęła przyjaciółkę w ramię.
- No to co? – zapytała Sandra oddając przechodzącej studentce naczynia. – Idziemy na spotkanie?
- No jaha! – zawołały radośnie, po czym śmiejąc się ruszyły w stronę audytorium.
                Sala okazała się pioruńsko wielka. Po środku podium z gigantycznymi, zielonymi tablicami stał stół przykryty czterobarwnym obrusem. Trochę na prawo znajdowała się mównica wykonana z ciemnego drewna i rzeźbiona w jakieś ptaki. Dopiero po chwili przyglądaniu się dziełu, Ewelina odkryła, że są to sowy dzierżące różnego rodzaju pergaminy i grimuary. Kiedy dziewczyna zwróciła spojrzenie w stronę miejsc dla „maluczkich”, aż zassała powietrze.
                Siedzenia dla studentów pięły się półkolem w górę niemalże pod sam wysoki sufit. Było ich tak dużo, że Ewelina dostawała oczopląsu. Dodatkowo cała konstrukcja była wykonana z jasnego, błyszczącego drewna, a siedzenia wyściełane były czerwonymi poduszkami.  Każdy z poziomów miał z przodu drewniane płaskorzeźby przedstawiające różnego rodzaju scenki tematyczne. Tu grupka ludzi polowała, kawałek dalej jakaś kobieta warzyła coś w wielkim kotle. Byli tam też rycerze, jacyś wędrowcy, kilku królów, ale także elfy, smoki, jednorożce, krasnoludy, niziołki, drowy, orki, gobliny i jeszcze multum innych, baśniowych istot.
- Kocham to miejsce! – Ewelina była tak poruszona, że aż z oczu pociekło jej parę łez. – Ta sala jest bajeczna.
                Niestety dalsze podziwianie było niemożliwe, ponieważ kolejna fala uczniów, która nadeszła, pchnęła dziewczynę w stronę siedzeń.
Kilka pierwszych rzędów mających siedziska w czarnym kolorze, było zarezerwowanych dla wykładowców. Dziewczyny minęły je przyglądając się siedzącym na nich ludziom. Nikogo nie rozpoznawały, ale doszły do wspólnego wniosku, że szczególnie dwóm babom i jednemu kolesiowi, źle z oczu patrzy.
Mimo dosyć nierozgarniętego tłumu, który krążył po sali szukając dla siebie miejsc, a także gadając o wakacyjnych przygodach, panował względny porządek. Rzędy na samej górze zostały zajęte przez najstarszy rocznik, trochę niżej siedzieli studenci z drugiego roku, zaś największa i wciąż nie do końca zapełniona powierzchnia, była przeznaczona dla pierwszorocznych.
Dziewczyny szybko wyminęły kilku uczniów po czym zajęły miejsca względnie po środku sali.
- O której miało się zacząć spotkanie? – Ewelina rozglądała się na prawo i lewo w poszukiwaniu znajomych twarzy.
- Punkt dwunasta. – Sandra wyciągnęła niewielki kalendarz oraz długopis.
- Ciekawe o czym będą mówić. – Ania oparła łokcie na stole i również zaczęła rozglądać się za znajomymi.
                Jej wzrok bardzo szybko padł na wysokiego chłopaka o ciemnobrązowych włosach i delikatnym zaroście.
- Ehhh… - westchnęła, a kiedy i ten zwrócił na nią spojrzenie swych brązowych oczu, zaczerwieniła się i niemal zsunęła pod ławkę.
- Co ci się stało? – Ewelina szybko spojrzała w kierunku, w którym jeszcze chwilę temu wgapiała się Ania. – No proszę. Całkiem śliczny. – podsumowała szeroko się uśmiechając. Kto to?
- Przestań się gapić. – skarciła ją przyjaciółka, wygrzebując się spod ławki. – To Andrzej Sobiech. Mieszka ze mną w wieży.
- Pierwszy raz widzę, żebyś czerwieniła się na widok jakiegoś chłopaka.
- No bo nie powiedziałam ci jak go poznałam. Wczoraj wieczorem siedziałam sobie w pokoju wspólnym przy kominku i czytałam książkę. Nie chciało mi się spać i tak sobie pomyślałam, że z chęcią napiłabym się ciepłego mleka. Dla jaj powiedziałam życzenie na głos i zaraz na stoliku obok pojawiła się szklanka.
- Serio? – teraz nawet Sandra się zainteresowała.
- No! Tak się wystraszyłam, że kopnęłam w stolik, mleko wystrzeliło w górę to chciałam złapać je mocą. Udało mi się i nawet włożyłam je z powrotem do szklanki.
- A gdzie miejsce w tej historii na Andrzeja?
- No poczekaj chwilkę. Zaraz do tego dojdę. Widzisz mleko w szklance szybowało w stronę stolika, kiedy nagle nie wiadomo skąd pojawił się Bombardier. Zdekoncentrowałam się i puściłam szklankę, która niefortunnie poleciała na fotel gdzie siedział Andrzej.
- No ładnie. – Ewelina szeroko się uśmiechnęła, by po chwili wraz z Sandrą wybuchnąć donośnym śmiechem.
- To wcale nie jest zabawne! – skarciła je. -  Później było jeszcze gorzej. Chciałam go wytrzeć chusteczkami, a że akurat napój zmoczył mu krocze… - znów się zaczerwieniła niczym pomidor na wiosnę.
                Zarówno Sandra jak i Ewelina parsknęły tak donośnym śmiechem, że ludzie zaczęli się na nie dziwnie patrzyć. Ania w tym czasie schowała czerwoną twarz za zasłoną loków.
                Ich radości pewnie nie byłoby końca, ale właśnie do sali „wpłynęła” ostatnia grupka uczniów i ciężkie wrota z żelaznymi okuciami, w końcu się zamknęły. Jeszcze przez kilka minut panował harmider i rozgardiasz, jednak  kiedy w końcu każdy zajął jakieś miejsce, a rozmowy przycichły, do sali dostojnym krokiem weszły władze uczelni. Siwy jegomość o przyjaznej aparycji poczciwego dziadka z burzą siwych włosów i krótką siwą brodą, długonoga i długowłosa, ruda kobieta o pięknej twarzy z wysokimi kośćmi policzkowymi, z cierpiętniczą miną oraz długowłosa kobieta, na oko czterdziestokilkuletnia. Jasna cera tej ostatniej, mocno kontrastowała z dość ciemnymi, brązowymi włosami, zaś wyraz twarzy kojarzył się Ewelinie z miną króla na audiencji. Biła od niej wyższość społeczna i lekkie zniecierpliwienie, a także władza.
                Ubrana była w długą, zieloną suknię z szerokimi rękawami i wykończeniami ze złotej, zdobnej tasiemki. Włosy rozpuszczone powiewały niczym jakaś peleryna, kiedy kroczyła prosto do najwyższego z pośród trzech „tronów” stojących za stołem.
- Witajcie drodzy uczniowie! Dla tych którzy jeszcze mnie nie znają nazywam się Gabriela Andrzejczyk i jestem rektorem uczelni w której spędzicie trzy najbliższe lata. – głos miała melodyjny i przyjemny dla ucha, choć słychać w nim było coś co Ewelina nazwała w myślach „wredus mendus”. – Za chwilę rozpoczniemy uroczystość inicjującą początek nowego roku w Mazowieckim Collegium Magicae!
                Cała sala rozbrzmiała radosnymi oklaskami i nawet Ewelina przyłączyła się do ogólnej wrzawy, klaszcząc jak oszalała.
                Rektorka wraz z milczącą dwójką, zajęła należne im miejsca, a następnie kiwnęła głową jednemu spośród wykładowców. Ewelina nie bardzo widziała komu dokładnie, ale to co później się wydarzyło zaćmiło inne przemyślenia.
                Nauczyciel musiał użyć magii, bowiem w pomieszczeniu zgasło nagle światło  pogrążając wszystkich w prawdziwej pustce, z której nagle na suficie zaczęły pojawiać się fajerwerki.
                Najpierw rozbryzgi były dość zwykłe, takie jakie widać w Świecie Techniki w każdego sylwestra. Dopiero po chwili zwykłe fontanny przemieniły się w jednorożce, centaury, wróżki i inne bajkowe stworzenia, które hasały, pląsały czy też tańczyły po ciemnym suficie rozbryzgując kolorowe iskry. Po sali zaczęły rozchodzić się głośne ochy i achy, kiedy wielki lew rozmiarów autobusu głośno ryknął, a z jego gardła wyleciał piękny, złoty smok. Kocur w końcu rozleciał się  na gasnące iskierki, zaś gad zaczął rosnąć i zionąć ogniem. Ewelina czuła ciepło bijące od płomieni, które gasły gdzieś tam pod sklepieniem i śmiała się radośnie niczym kilkuletnie dziecko.
                Smok w końcu po raz ostatni wzbił się w powietrze po czym wybuchł zasypując czerń tysiącami iskier tworzących logo szkoły.
- Piękne! – Sandra nie mogła wyjść z zachwytu i kiedy w sali  znów zrobiło się jasno, zaczęła klaskać jak szalona z pozostałą częścią uczniów.
- Nigdy nie myślałam, że za pomocą magii można tworzyć takie cuda! – Ewelina była pod równie wielkim wrażeniem. Ania przytakująco pokiwała głową i dołączyła do oklasków.
- Dziękujemy profesor Wiktorii Krawczyk za tak znakomity pokaz i przechodzimy do właściwej części ceremonii.
                Ewelina nie bardzo wiedziała, w którym momencie rektorka znalazła się na mównicy, ale kiedy przeniosła wzrok z sufitu, po prostu tam była.
- Czas na kilka spraw organizacyjnych. Po pierwsze i najważniejsze, przypominam starym, a informuję nowych studentów, że w Collegium Magicae obowiązuje regulamin dostępny w wersji książkowej, zawierający pełne zasady naszej uczelni. Ostrzegam, po raz kolejny, że nieznajomość regulaminu, nie zwalnia z jego przestrzegania. Każde złamanie zasad kierowane jest do sądu studenckiego, a następnie rozstrzygane zostaje w trybie natychmiastowym. Orzeczone konsekwencje są nieodwołalne. Tak więc polecam nowym uczniom zapoznać się z nim w trybie pilnym. Uprzedzając pytania. Regulamin otrzymacie od opiekunów waszych wież na spotkaniach odbywających się zaraz po oficjalnym rozpoczęciu roku nauki. Po drugie przypominam iż zajęcia dodatkowe z kontroli darów są obowiązkowe dla każdego. Tylko profesor prowadzący ma prawo wydać certyfikat ukończenia zajęć. Do czasu kiedy nie wejdziecie w posiadanie takowego dokumentu, musicie uczęszczać na zajęcia. Po trzecie i już ostatnie… - tu jakoś tak dziwnie się uśmiechnęła. Złowrogo lub nawet złowróżbnie jak stwierdziła Ewelina. - …oficjalnie ogłaszam rozpoczęcie kolejnego roku nauki w Mazowieckiej Wyższej Szkole Magii i Czarodziejstwa!
                W sali rozległy się głośne oklaski, gwizdy i krzyki radości. Uczniowie szczerze się cieszyli z nadchodzącego roku, a radość udzieliła się także trzem przyjaciółkom, które krzycząc wesoło trzymały się za ręce. To właśnie dziś oficjalnie rozpoczęła się ich przygoda w nowym świecie i nowej szkole.


      Witam szanowne grono czytelników, w nowym roku 2013. Mam nadzieję, że wszyscy się wybawili na sylwestrze i nabrali sił na kolejne dni. Jeśli nie, mam kilka sposobów relaksacyjnych, które wam udostępnię w Świecie Magii CMa. Na dziś, żeby nie przedłużać to będzie wszystko :) Oczywiście powyższy tekst nie jest zbetowany i zawiera całkiem sporą hodowlę byków, ale z czasem zastąpię go już tym poprawnym :D Trzymajcie się i do następnego :*

26 komentarzy:

  1. I znowu się cieszyłam jak głupia do telefonu! No jak tak można?! No i się zaczyna... Piękny pokaz, a wtopa przezabawna. I cudna ta sala.
    Koniec achów. Czekam na te metody relaksujące, przydadzą się przed konkursami. Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak...kto jak nie ja mógłby być w tak żenującej sytuacji... no ale cieszę się, że dostarczam Ci rozrywki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nahaha no i budzenie Cię zawsze daje mi taaaaaaką satysfakcję xD

      Usuń
    2. No widzisz :p Twoje budzenie mnie jest tak epicko historyczne, że aż trafiło do opowiadania :D A co do żenującej sytuacji to któż inny jak nie ty mógł mieć taką interakcję z Andrzejkiem :D W końcu jakoś musiałam rozpocząć waszą wspólną przygodę ;p

      Usuń
  3. jak zawsze z uśmiechem na ustach sie czyta :)
    karteczka z Hawaii.... XD
    no i czekam na więcej ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. cudny, jak zawsze! XD
    jeju, jakby na mnie ktoś wylał szklankę wody, to bym zawału dostała! o.O

    OdpowiedzUsuń
  5. hi, hi, hi jak tak dalej pójdzie mój telefon nie wytrzyma. Upada mi, za każdym razem jak to czytam. Proszę z szacunku dla mojego telefonu... a kij z telefonem pisz dalej, ja czekam ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Oemdżi, że ja to tak ujmę. Nie wierzę, że wcześniej nie zorientowałam się, że jest już nowy rozdział. To jest jakieś chore po prostu O_O Gdzie są moje oczy, gdy ich potrzebuję - ja się pytam? W każdym razie... przejdźmy do rzeczy.
    Lubię twoich bohaterów. Nie są idealni, są ludzcy, normalni, po prostu... tak prości (nie mylić z prostackimi i banalnymi), że nie ma kłopotu z uwierzeniem w wykreowany przez ciebie świat. Czekam na przystojnych chłopaków i kolejne intrygujące bohaterki ^^ No i co ważniejsze - na przygody pani E. i jej przyjaciółek. Nie wierzę, że w jednym rozdziale potrafiłaś umieścić tak dużo zabawnych sytuacji. Niewiarygodne. I godne mistrza. ;D
    Pozdrawiam i życzę weny, a co ważniejsze - czasu.
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam a co do rozdziału to genialny !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję anonimku za komentarz, ale kim jesteś? :p

      Usuń
  8. na początek: dość obszerny rozdział, w sumie to dobrze ;] pomijając to, że dopiero teraz dotarłam do twojego bloga, to podoba mi się jak piszesz, w miarę możliwość postaram się nadrobić tyle zaległości i czytać dalej ;] :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Candice, że zatrzymałaś się w mojej ostoi i będziesz dalej mnie odwiedzać :) Miło słyszeć, że moja praca podoba się ludziom :) Zapraszam do uzupełnienia ankiety, wtedy i ty staniesz się częścią opowiadania :)
      Gorąco pozdrawiam i mam nadzieję, że do zobaczenia niebawem :D

      Usuń
  9. Swietnie piszesz. Stworzyłaś postacie które łatwo sobie wyobrazić.Bardzo się cieszę,że trafiłam na tego bloga.Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i udało mi się :D To teraz już czekam na bieżąco.

    Świetnie się ubawiłem przez te dwa dni z twoją powieścią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że ci się podobało, a i troszkę radości wprowadziłam do twojego życia :) Kolejny chapter cały czas się pisze, więc jest szansa, że w niedzielę będzie (oczywiście mam na myśli 27.01.2013 r.) :p

      Usuń
  11. Witaj kochana~ Nominowałam Cię do Liebster Award na http://marzenia-nee-chan.blogspot.com/
    Pozdrawiam!~
    Nee-chan

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam rozdział, jest bardzo realistyczny. Czuję się jakbym tam normalnie była :D Masz wielki talent, brawo.
    I masz też śliczny szablon! ^^ Zachwycił mnie. Lecę nadrobić poprzednie rozdziały, a w wolnej chwili zapraszam na kalejdoskop-szczescia.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę przyznać że masz niesamowitą oprawę graficzną ;)
    Siedzę przed komputerem i podziwiam! Wow, ja niestety mogę poszczycić sie jedynie białym tłem ;(

    A jeśli lubisz potterowe filmy zapraszam do mnie - autografy obsady! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję za nominację. Niezwykle mi miło, że ktoś docenił moje pisarzenie.
    Jeśli jesteś ciekawa moich odpowiedz na Twoje pytania możesz je znaleźć tutaj: http://strazniczka-przeznaczenia.blogspot.com/p/liebster-award-op.html

    OdpowiedzUsuń
  15. No gdyby mnie ktoś tak obudził, to długo by sobie nie pożył! Chociaż, w sumie... zemsta byłaby cudowna... Trochę by człek pocierpiał xD
    Przygoda z mleczkiem była genialna, dawno tak nie rechotałam ;D Chyba ze trzy razy czytałam ten fragment, i za każdym razem podobał mi się równie mocno. Ciekawe, cóż wyniknie z tej znajomości po tak burzliwym (a raczej mokrym xD) początku...
    To był chyba jak dotąd najzabawniejszy rozdział - tak mi się przynajmniej wydaje :P
    To zabawne. Przy każdym rozdziale czytam wszystkie komentarze - ot tak, z czystej ciekawości. Zauważyłam coś niezwykłego. Gdy tylko ktoś napisze dłuższy rozdział odnoszący się do treści i jeszcze posiadający własne przemyślenia, następne komentarze są jakby jego przekształconymi urywkami. To dopiero magia!

    OdpowiedzUsuń
  16. No patrzcie ludziska! się nadrukowałam i przed opublikowaniem przejechałam już od następnego rozdziału. Ja to zawsze muszę coś odwalić... no nic.
    Gdyby mnie ktoś tak obudził, sam bałby się zasnąć. Zemsta byłaby okrutna... ooo tak xD
    Przygoda z mleczkiem oczywiście mnie rozbroiła. Ciekawa jestem co wyniknie bo tak burzliwym, a raczej mokrym, początku znajomości ;D

    To zabawne. Po przeczytaniu każdego rozdziału czytam wszystkie komentarze - ot tak, z czystej ciekawości. Zaobserwowałam coś niezwykłego. Gdy tylko pojawi się komentarz odnoszący się do treści i jeszcze zawierający własne przemyślenia, następne komentarze to jakby jego przekształcone urywki. To dopiero magia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja twój poprzedni przeczytałam, wiesz? Nie wiem dlaczego nie publiknął się skoro do mnie na meila dotarł. No nic :p Cieszę się, że akcja ci się spodobała :D Mokra znajomość wciąż trwa, więc Andrzeja również będziemy mieli okazję poznać lepiej :D
      Wiesz czasami zastanawiam się nad tym samym :p To nie tyle co magia, a prawdziwa dedukcja i umiejętność przystosowania się XD
      Kameleony są wszędzie!

      Usuń
  17. "Było sobie dziewczę małe, co od Ani zarobiło w pałę! " HAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!
    Czemu ona nie wstaje pod groźbą utracenia posiłku?! Żarcie to świętość, ileż jeszcze razy mam to powtarzać?!
    Ewelina to się chyba strasznie szybko wzrusza, nie? Co drugi odcinek ryczy :D
    "No proszę. Całkiem śliczny. – podsumowała szeroko się uśmiechając. Kto to?" te, panna, brakuje myślnika przed 'Kto to' ;)
    Yyeee... ja mam pytanie: skąd obok szklanki z mlekiem pojawił się kot z limonką na łbie? :D
    Ta rektorka jakaś takaś podejrzana, nie uważasz? Wybacz, musiałam zapytać, a jak ty uważasz, to rzecz najważniejsza :D
    A nie, jednak tę rektorkę lubię.
    Te, to jak to, dodatkowe zajęcia sa obowiązkowe? :D
    No i tyle ode mnie! Porozrzucane, popaćkane, pogmatwane, ale od tera zinaczej tego bloga komentować nie będę@! Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest :D Komentarz zacny, a i błędy wyłapywane ;p Rektorka jak rektorka ;p Nic dodać i nic ująć XD Kot pojawia się wszędzie i nigdzie :D W zależności jak leży ;p
      Wyobraź teraz sobie, że opisane tego typu pobudki odbywały się za każdym razem kiedy nocowałam pod jednym dachem z tą niecnotą Anią XD Wiesz, że ona tak zawsze, albo i gorzej? Choć zazwyczaj po mnie skacze XD Sądzę, że to zemsta za fakt iż za głośno oddycham XD

      Usuń
  18. Ania :D Piękna sytuacja, musiało to śmiesznie wyglądać. Przynajmniej tak wyglądało w mojej wyobraźni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno :P Pamiętaj, że to właśnie nasza wyobraźnia kreuje świat który widzimy poprzez czytanie :P książki czy bloga :D

      Usuń

Zaczarowani

Filmiki