czwartek, 6 grudnia 2012

Chapter 8

                  Wszystkie przyjaciółki zamówiły sobie ulubione dania, po czym zaczęły pałaszować je ze smakiem. Radość z jedzenia dostarczanego w magiczny sposób była tak wielka, że z dziewczyn niemal tryskała ona w każdą stronę świata. Ewelina kończąc swój posiłek uroniła nawet kilka łez radości.
– Nie myślałam, że jedzenie będzie mi sprawiać aż taką radość – powiedziała, błogo się uśmiechając, po czym oddała talerz, sztućce i szklankę przechodzącej obok dziewczynie z tacą. Jak zauważyły, jedzenie pojawiało się magicznie, ale pozostałe akcesoria roznoszone i zbierane były przez studentów w mundurkach przewiązanych białymi fartuchami.
– Trochę mało doprawione, ale i tak pyszne. – Paulina oblizywała się ze smakiem. – No i czas najwyższy ruszyć się i wziąć za kończenie porządków. Miło było was poznać! – skinęła dziewczynom, po czym podbiegła do jakiejś zielonookiej blondyny, którą serdecznie uściskała.
– O, ta laska, z którą wita się Paulina to moja współlokatorka, Sylwia Duda. Przyjechała w pierwszym rzucie.  – Sandra odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów.
– Widać, że się znają. – Ania również odstawiała swoje brudy przechodzącemu chłopakowi na tacę, którą trzymał w rękach. – Dzięki – dodała, a ten się do niej uśmiechnął.
– Jak jeszcze jeden mężczyzna, chłopak czy obojnak będzie cię podrywał, to ja strzelę sobie w głowę – dodała Ewelina, kiedy popielatowłosy chłopaczyna w okularach odszedł wystarczająco daleko.
– Nie moja wina. – Niebieskooka zebrała się w sobie i w końcu podniosła się z krzesła.
– Przyciągasz ich jak magnez opiłki żelaza – podsumowała blondyna, uśmiechając się wesoło. – To co teraz robimy?
– Ja muszę odpocząć. – Ewelina poklepała się po pełnym brzuchu przymykając z zadowolenia oczy.
– No jasne. Najlepiej uciąć sobie drzemkę. Nudna się robisz. – Ania jak zawsze starała się dociąć przyjaciółce.
– Jak chcesz, to idź biegać. Ja idę odpocząć co najmniej pół godzinki. Możemy się umówić, że każda pójdzie do siebie, ubierze się i pozwiedzamy podzamcze dokładnie za… – Ewelina wyjęła z kieszeni spodni zapomnianą do tej pory komórkę i spojrzała na ekran, który był… – Czarny?! Ale jak to? – Głos jej się załamał.
– Chodź i nie rób scen. – Sandra objęła przyjaciółkę w pasie i pociągnęła ją do wyjścia. – Widać, że nie czytałaś broszurki.
– No patrz. Aleś ty odkrywcza. Najpierw przecież matka mi ją pocięła, a potem jakoś nie było kiedy.
– W takim razie wiedz, że wszelakie sprzęty elektroniczne nie działają w tym świecie.
– Aniu, błagam powiedz, że żartujesz.
                Rudowłosa przecząco pokiwała głową.
– Przecież ja nie mam nawet zwykłego zegarka! – Biadoliła zielonooka prowadzona przez przyjaciółki.
– Spokojnie. Przezornie zabrałam dwa. – Sandra pokazała jeden na skórzanym pasku zdobiącym jej lewy nadgarstek, drugi zaś nosiła jako ozdobę na szyi. Do tej pory Ewelina nie wiedziała, że okrągły wisiorek zdobiony kwiatowym wzorkiem jest zegarkiem. Blondynka ostrożnie zdjęła go, a następnie wręczyła przyjaciółce.
– Musisz go co wieczór nakręcać, żeby chodził.
– Co robić? – Ewelina czuła się jak dziecko we mgle. W duchu postanowiła, że zaraz po przyjściu do pokoju przestudiuje wszystko, co dostała w duplikacie listu z Collegium Magicae.
– Przy ustawieniu godziny odciągasz ten wihajsterek  do góry i nim kręcisz, a żeby działał musisz to samo pokrętełko kręcić aż do oporu.
– I on nie jest na baterie?
– Nie. – Ania zaprezentowała swój czasomierz, który również nosiła na nadgarstku.
– Słuchaj, to działa tak. – Sandra postanowiła oświecić przyjaciółkę. –  Energia mechaniczna powstaje na skutek samoczynnego rozprężania wcześniej ręcznie skręconej sprężyny napędowej. W ręcznie nakręcanym zegarku mechanicznym, czyli takim, który dostajesz ode mnie, główna sprężyna napędowa mechanizmu jest nakręcana przez obracanie koronki. Nakręcona sprężyna magazynuje w sobie energię kinetyczną. Podczas rozprężania się, oddaje zmagazynowaną energię napędzając tym samym mechanizm zegarka.
                Zarówno Ania jak i Ewelina popatrzyły na przyjaciółkę ze szczerym zdziwieniem.
– No co? – Blondynka wzruszyła ramionami. – Mój dziadek był zegarmistrzem. Jak byłam mała to trochę się interesowałam jego pracą. Opowiadał piękne historie o czasie. Ten zegarek... – wskazała na wciąż trzymany przez Ewelinę wisiorek.  – …podarował mi tuż przed śmiercią.
– Nie mogę przyjąć tak cennego przedmiotu. – Ewelina próbowała oddać pamiątkę.
– Daj spokój. Jest dużo mniej wygodny od tego na pasku, a na dodatek zegarek miał trafić do rąk najcenniejszej dla mnie osoby.
– Poczekaj na córkę to jej wręczysz. – Ewelina wciąż próbowała oddać co nie jej, ale Sandra pacnęła ją w głowę, więc się uspokoiła.
– W ten sposób chcę ci przekazać, fajfusie, że jesteś dla mnie bardzo ważna. Gdyby nie ty, przygoda w tej szkole nie byłaby tak zabawna, jak z pewnością będzie. – Sandra podeszła do Eweliny, z oczu której płynęły łzy jak grochy i mocno ją uścisnęła.
– Niech będzie, że go pożyczam na czas nieokreślony. – wybąkała, smarkając glutami w podstawioną przez Anię chusteczkę.
– No już, głąbie! – Tym razem niebieskooka przytuliła się do Eweliny. – Uspokój się, bo wszyscy pomyślą, że beksa z ciebie.
– Ale ze mnie jest beksa, no! Łatwo się wzruszam.
                Wszystkie parsknęły śmiechem i trzymając się pod ręce ruszyły schodami na dół. Pożegnały się, a następnie każda poszła do swojego pokoju.
                Ewelina ściskając w dłoni prezent od Sandry wpadła do swojego pokoju niczym burza i od razu walnęła się na łóżko. „Mały słonik” wciąż patrzył na nią z kąta i nijak sam nie chciał się rozpakować. Leżąc tak i podziwiając baldachim od spodu, czerwonowłosa przypomniała sobie o domu i pozostawionej w nim matce. Dobry humor zniknął niczym zdmuchnięty ze świecy płomyk, a wątpliwości znów zaczęły kołatać się po głowie.
– Przepraszam – wyszeptała w przestrzeń, po czym wzięła się za porządki. Wiedziała, że jeżeli nie zajmie się czymś, popadnie w depresję, a tego nie chciała.
                Bagaż był pełen ubrań, ale i nie tylko. Znalazło się w nim wiele dodatków, dzięki którym Ewelina zawsze czuła się jak w domu, nieważne gdzie by była. Na wierzchu leżał ładnie złożony pled, niegdyś utkany przez nieżyjącą już babcię dziewczyny. Ewelina wyjęła go i niemalże z czcią ułożyła na wcześniej zasłanym łóżku.  Kolejne szpargały, takie jak tablica korkowa, wielki plakat przedstawiający dwa konie arabskie, siwego i karego, które stały dęba, pudełeczko z biżuterią oraz mnóstwo mniej lub bardziej zapisanych zeszytów, zakreślacze oraz kolorowe długopisy bardzo szybko znalazły swoje miejsca. Ubrania niemal same wskakiwały na wieszaki w szafie oraz półki, zaś kosmetyki zostały ustawione kolorami na toaletce. Jedynie szczoteczkę do zębów razem z tubką pasty zaniosła do łazienki.
                Kiedy waliza została pusta, a cały sprzęt pochowany, Ewelina przebrała się w zielone bojówki, wygodne czarne adidasy oraz ciepłą czarną bluzę podbijaną miękkim futerkiem. Szyję na wszelki wypadek przewiązała czerwoną arafatką i tak wyszykowana spojrzała na zegarek. Było dokładnie półtorej godziny od chwili, gdy rozeszły się do siebie. Widać przyjaciółki dały jej więcej czasu, niż obiecały.
                Na wszelki wypadek Ewelina schowała drogocenny zegarek prosto do szuflady biurka, a następnie ruszyła w kierunku wieży fioletowej. Nie zdążyła przejść nawet połowy trasy, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła.
                Powoli odwróciła się i zobaczyła Paulinę idącą w jej kierunku z blondynką ze stołówki.
– Wybierasz się na zwiedzanie? – zapytała brązowowłosa. –  Bo my też, i tak pomyślałyśmy, czy nie chciałybyście iść z nami? Wiesz, na obcym terenie wspólnie zawsze bezpieczniej, no nie?
– Jasne! – Ewelina aż przyklasnęła z radości. – Musimy tylko pójść po moje przyjaciółki.
– To chyba my znów musimy iść po ciebie. – Ania klepnęła przyjaciółkę w ramię.
– Wyspałaś się? – Zzapytała Sandra stając obok niebieskookiej.
– Wcale nie spałam. Rozpakowywałam się.
– Być to nie może? – Ruda udała zdziwienie. – Normalnie nie wierzę.
                Ewelina sprzedała przyjaciółce mukę i udała obrażoną. Paulina z przyjaciółką zaczęły chichotać widząc zachowanie dziewczyn.
– O, to znowu ty. – Sandra uśmiechnęła się do Pauliny. – To co, wspólny spacer? A, i póki pamiętam, Sylwia, zajęłam umywalkę po prawje od ściany i górną półkę w szafce.
– Spoko. Dla mnie bez różnicy. A wy to…? – zapytała, patrząc na pozostałe dziewczyny.
– Ania.
– Ewelina.
                Uścisnęły sobie dłonie, a następnie ruszyły przez dziedziniec w stronę bramy.
– Jak myślicie, nie wylądujemy chyba z powrotem w Świecie Techniki, co? – Sylwia była pełna wątpliwości.
– No chyba nie. Z tego co zdążyłam wyczytać, brama otwierana jest tylko dwa razy do roku. Przed wakacjami i przed rozpoczęciem roku szkolnego. Tylko opiekun może nią przechodzić między światami. – Sandra popisała się informacjami z broszurki.
– Obyś miała rację. – Ewelina zamknęła oczy i jako pierwsza przekroczyła punkt zero. Na szczęście nic się nie stało i cała piątka mogła podziwiać widoki roztaczające się z obecnie opuszczonego zwodzonego mostu.
                Brukowana droga wiła się niczym wąż wokół niewielkiego wzniesienia, na którym stał zamek. Na dole, jak okiem sięgnąć, roztaczały się sielankowe widoki. Łąki ogrodzone drewnianymi płotami służyły jako pastwiska, gdzie spokojnie pasł się żywy inwentarz w postaci krów, owiec, koni oraz nawet kur i gęsi. Trzy chaty musiały pełnić rolę gospodarstw, bowiem co chwilę wchodzili do nich i z nich wychodzili różni ludzie ubrani w proste, można by wręcz rzec „chłopskie” stroje.
                Tu znów dwóch ludzi rozpakowywało furmankę wypełnioną workami, zapewne wypełnionych zbożem, tam znów trzech młodych chłopaczków wyprowadzało konie na wybieg. Kilku siedziało na łódkach i łowiło ryby na zakolu szerokiej rzeki.
– To pewnie Wisła! – zawołała podekscytowane Ewelina, która od razu ruszyła ścieżką na sam dół. Dziewczyny podążyły za nią, rozglądając się przy tym dookoła.
– Ciekawe czy w tej fosie wokół zamku coś mieszka. – Sylwia z niepokojem popatrywała przez ramię na ciemną toń wody.
– No coś ty. W takich miejscach pływały głównie odpadki i szczątki niepożądanych gości. – Paulina poklepała pocieszająco przyjaciółkę po plecach.
– Nie byłabym taka pewna, czy fosa okalająca magiczną szkołę jest normalna. – Ania dołączyła do nowych znajomych. – Sandra, może ty coś wyczytałaś na temat fosy?
– Ano wyczytałam – potwierdziła blondyna z szerokim uśmiechem na ustach.
– No to gadaj dalej.  – Ruda chwyciła Sandrę pod ramię i ledwo co wyminęła Ewelinę, która właśnie zawiązywała swojego buta.
– Ponoć dyrektorka hoduje tutaj żmija wodnego. Nazywa się Balphor i przypomina skrzyżowanie potwora Loch Ness  ze smokiem.
– No ładnie. Nie wiem, czy mam się bać teraz, czy może jeszcze poczekać. – Paulina zaczęła poważnie się nad tym zastanawiać. Jej okna wychodziły bezpośrednio na fosę, więc jeśli potwór się pokaże, a nie daj bogowie, zajrzy do niej, to chyba padnie na zawał.
– A ja tam bym chciała… – Dziewczynom nie było dane usłyszeć, czego chciałaby Ewelina, bowiem niezdara potknęła się o jeden z kocich łbów, a następnie runęła jak długa w dół po trawiastym zboczu. Pech chciał, że pozostałe pannice stały jej na drodze, więc obecnie cała piątka turlała się w dół, prosto do jednej z zagród.
                Na szczęście trasa była miękka, a po drodze nie było żadnych drzew, o które mogłyby się zabić. Zasapane, brudne i wściekłe na Ewelinę powoli zaczęły się podnosić i otrzepywać.
– Ty niezdaro! – Anka pacnęła przyjaciółkę w głowę.
– Aua! No bez przesady! Jestem poobijana, no!
– My też. – Sandra starała się udawać oburzoną, ale jedyne co jej wyszło, to głośne parsknięcie i szalony śmiech. Nie minęła chwila, a dobry humor udzielił się wszystkim. Dziewczyny śmiały się jak szalone, aż w końcu zwróciły uwagę żywego inwentarza, który zaczął wykazywać niezdrowe zainteresowanie panienkami.
– Dobra, spokój! Jeszcze raz przepraszam. To ta droga podstawiła mi kamień, no! – Ewelina otarła łzę radości, po czym odwróciła się w kierunku wzniesienia.
– Eeeeee…. Dziewczyny… Ten, no… Sandra…? Użyj swoich mocy…
– Ale po co? – Blondynka spojrzała na przyjaciółkę i momentalnie zamarła. Tuż przed niezdarą stał wielki czarny byk. – O mamuńciu! – Pisnęła, powoli się wycofując. – Tylko bez gwałtownych ruchów…!
                Zlana potem Ewelina stała niczym wmurowana i spokojnie dawała się obwąchiwać. Niestety, kiedy ciepłe powietrze z nozdrzy bestii zionęło jej w twarz, dziewczyna kichnęła, opluwając zwierzę swymi gilami.
– Chodu! – wrzasnęła co sił w płucach Sylwia, po czym chwyciła Paulinę za rękę i obie zaczęły biec.
                Ania nie chcąc zostawić przyjaciółki, wysłała w stronę zwierzęcia ładunek myśli, który miał dać jej kilka sekund przewagi. Skrzętnie wykorzystała ten czas na wydobycie pierdoły z opresji. Pociągnęła ją z całych sił za kaptur, po czym zaczęła gonić pozostałe dziewczyny.
                Na przedzie uciekającego pochodu była Sandra, tuż za nią Sylwia i Paulina, potem zaś Ania z Eweliną. Byk, wściekły jak sto pięćdziesiąt, otrząsnął się z mentalnego ataku rudowłosej i biegł teraz za nimi, rycząc przy tym potężnie.

***

      Witajcie kochani blogowicze! Na zakończenie dzisiejszego chaptera, chciałam życzyć wszystkim NAJLEPSZEGO z okazji Mikołajek :) Co ciekawego dostaliście?

21 komentarzy:

  1. no ładnie ....
    wsiąkłem ;)
    wypuscisz gila, bykiem powróci :P (a może inaczej to szło)

    co do mikołaja to nie wiem jeszcze co mi tam kupiłaś :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam kłódkę do twojej wciąż kłapiącej jadaczki ;p, a także żelazne rękawice, żebyś nie mógł stukać w klawiaturę XD

      Usuń
    2. wiesz co lubie XD
      już nie moge sie doczekać jak rozpakuje XD

      Usuń
    3. Phi... Myślisz, że będę wydawać na opakowanie? :p Z pewnością nie :]

      Usuń
    4. no tak skąpiradło :P
      owiń chociaż w szary papier

      Usuń
    5. Ewentualnie w papier, ale toaletowy chyba XD

      Usuń
  2. No jakżeby mogło nie być! Przeczytałam przed czasem, bo żem beta jest! :D Bombardier, mreor =^-^=

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam . ^^ Jakiż cudaczny ! :D Oj , miło się czytało . Szkoda , że talerze się same nie zmywają.. Swoją drogą , to chciałabym tak w domu . ]:>
    Omo , ależ w 'tragicznym' momencie skończyłaś ! o.O Mam nadzieję , że ten byk ich nie zabije XD
    Pewnie na kogoś wpadną . :)
    Pozdrawiam - Sakura.
    Do NN ! ; d

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytane. :) Nie mogę się doczekać kolejnych przygód i kolejnych bohaterek i bohaterów ^^
    Co dostałam? Spoooro słodyczy i książeczkę <3
    Życzę miłych Mikołajek. :)
    Pozdrawiam i przepraszam za tak marny komentarz. Niestety ostatnio nie potrafię zebrać myśli w jedną całość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze pieczone! Uprzedzili mnie! To wszystko przez szaleństwa wifi. Tak czy siak przeczytane! Uwielbiam jak narrator po cichu się z nich nabija. Fajny klimat tu masz ^^ Jako że wzobogaciłam się o laptopa, szopa i pingwina, jestem w euforii. A rozdzialik ją podtrzymał

    PS Żmij Wodny Belphor <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahahahahaha! Nie mogę! Moment ze "zwierzakiem" świetny! Myślałam, że padnę! :D
    Zauważyłam drobne powtórzenia, ale oprócz tego jest dobrze, ba super. Czyta się lekko z uśmiechem! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobało, szkoda tylko, że w tym rozdziale nie ma ani jednego powtórzenia :3
      Cieplutko pozdrawiam ;]

      Usuń
  7. Bardzo fajna historia, szkoda że zakończyłaś w takim momencie ;(
    Czekam na nn i informuj mnie jeśli możesz na http://siostry-black.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie to opisujesz. Póki co jest sielankowo, ale mam nadzieję, że będą jeszcze jakieś "strzały i wybuchy" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie, będzie mnóstwo fajerwerków ;p Są tu osoby posiadające naprawdę ciekawe dary :D

      Usuń
  9. Dwa światy nałożone na siebie? No nieźle. To daje spore pole do popisu.
    Balphor? No, to dopiero imię dla magicznego stworzenia! Wydaje się mieć intrygujący wygląd. Liczę na natrafienie na jakiś ciekawy opis dotyczący właśnie jego.
    Byk? Mój zodiak! Nie ma to jak wielki rozeźlony byk :D Nic dziwnego, że za nimi poleciał.
    Ogólnie rozdział nieco spokojniejszy, pomimo tych kilku zabawnych wypadków.
    Czytam dalej ;)

    A co do mikołajek to nie dostałam nic, bo podobno jestem już na to za duża :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam bym skargę do elfów napisała, że niby co to znaczy, że zadurza! Nikt nie jest zadurzy na prezenty!
      Spokojniejszy? No cóż XD myślałam, że właśnie nie aż tak, ale każdy ma inne postrzeganie ;p
      Balphor jest kochanym zwierzaczkiem szkoły i z pewnością wystraszy w swej karierze jeszcze nie jednego studenta/studentkę ;p

      Usuń
  10. Lol, zacznę od tego, że zacznę od daty: wydałaś odcinek dzień po moich urodzinach! Naprawdę nie dało się dzień szybciej? Tylko jeden dzień i bym miała zeszłoroczną niespodziankę! :<
    No dobra. Ojej, jakie to urocze z tym zegarkiem rany rany rany! Ale ten tego, zainteresowałaś mnie tymi historyjkami dziadka o czasie. Opowiesz mi jakieś? :3 Co mnie to, że ty nie dziadek, opowiedz mi jakąś baję! <3 Oj, no ale skoro telefon nie działa, to matka wnerwa dostanie...
    HEHEHEHE, śmiesznie by było, jakby się już nie mogły wydostać :D Trochę mi puszka przypomina ;) Ok, idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podobała :D a jeśli chcesz bajkę z chęcią wymyślę jakąś dla ciebie :)
      Zegarek fajna rzecz, a że Ewelina ma wiele ze mnie to oczywiście najprostszych rzeczy nie posiada :D Jedyny czas to ten na telefonie, a teraz pupcia bladego jeżozwierza XD

      Usuń
  11. Świetna akcja z bykiem :D Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ją lubię :) Zawsze się z tego śmieję :p a tym bardziej, że w mej pamięci mam podobne wspomnienie ;p

      Usuń

Zaczarowani

Filmiki