czwartek, 7 marca 2013

Chapter 14


         Po tym incydencie Ewelina stwierdziła, że najlepiej będzie zapaść się pod ziemię, ale skoro tego nie potrafiła, postanowiła udać się do pokoju zanim  znów komuś dowali.
            Nie dziwmy się naszej bohaterce, ponieważ jak każdy chociaż raz w życiu, tak i ona doszła do wniosku, iż krępujące zdarzenia typu „znokautowanie nauczyciela pierwszego dnia szkoły”, mogły przytrafiać się tylko i wyłącznie jej. Widzicie pech prześladował naszą Ewelinę w znacznie większym stopniu niż zdawała sobie z tego sprawę, ale nie wyprzedzajmy zbytnio wypadków.
            Czerwonowłosa będąc w naprawdę parszywym humorze, poczłapała do swojego królestwa ze smętnie zwieszoną głową.
            Kiedy w końcu mogła ściągnąć buty i poczuć pod stopami puchaty dywan, odetchnęła z ulgą. Zamykając oczy, próbowała znaleźć wewnętrzny spokój, który jednak za żadne skarby nie chciał do niej przyjść. Dodatkowo na łóżku spoczywały nowe komplety ubrań. Trzy pary grubych, białych rajstop leżały obok dwóch lekko plisowanych spódniczek, dwóch koszul oraz dwóch dziwnie wyglądających narzut.
    Ewelina wybrała jeden komplet, a następnie się w niego przebrała, przejrzała w lusterku i z zadowoloną miną skoczyła na łóżko. Wzięła głęboki wdech, uspokoiła skołatane nerwy i nareszcie poczuła, że jest we właściwym miejscu. 
- Można? - W drzwiach pojawiła się głowa Zuzanny.
- Jasne! - Ewelina zaprosiła gestem koleżankę do środka. Jak się okazało, ona też miała na sobie mundurek czarodziejki. 
- Widzę, że będziemy chodzić na te same zajęcia.
- Ano - odpowiedziała opierając się o ścianę. - Coś chciałaś czy wpadłaś od tak? Nie to, żebym cię wyrzucała czy coś.  - Uśmiechnęła się klepiąc miejsce koło siebie.
       Zuzanna skorzystała  z zaproszenia i spoczęła. 
- Wiesz, w sumie to nie wiem. Szlajam się bez celu i nie mogę znaleźć sobie miejsca.
      Ewelina odetchnęła z ulgą. Czyli wiadomość o nokaucie nie rozprzestrzeniła się dalej.
- Dodatkowo zaciekawiła mnie pewna ploteczka i chciałam zweryfikować ją u źródła. - Zuzanna uśmiechnęła się diabolicznie i Ewelinę znów coś ścisnęło w żołądku.
- Ponoć bijesz profesorów, czy to prawda? - Zaciekawienie wypływało ze słów dziewczyny niczym roztopione masło. 
- To nieprawda! - obruszyła się niczym rozwścieczona kotka. - To był przypadek! Każdy, kto to widział, powinien... powinien... uh!!! - Złość nie pozwoliła jej dokończyć myśli. 
- Spoko, ziomek! Don't worry be happy! - Zuzanna była jeszcze bardziej rozbawiona miną koleżanki. - Po prostu ciekawa jestem, jak to wyglądało.
- Nijak.
- No... - Zamyśliła się na chwilę. - Niewiele mi to mówi.
- I tak być powinno. Zostawię to bez komentarza. - Uśmiech, który znów pojawił się na  niewinnej twarzyczce Eweliny, nie wróżył, żeby miała cokolwiek zdradzić.
- No, nie bądź taka! - Zuza nie dawała za wygraną.
            Kiedy czerwonowłosa ponownie chciała odmówić zeznań, do pokoju wpadły przyjaciółki Solanowej.
- Siemanko! – Ania wskoczyła na łóżko niczym strzała i niemal od razu „przypadkiem” zwaliła Zuzannę. – Sorka, maleńka! – zawołała radośnie.
            Ewelina dopiero po chwili rozgryzła skąd taka radość drzemiąca w Ani. Dziewczyna miała na sobie zupełnie inny mundurek niż ten, w którym siedziała Ewelina, Sandra i podnosząca się z podłogi Zuza.
- Widzę, że ci się udało zostać maginią! – Ewelina uśmiechnęła się radośnie.
- Nooo! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się zdziwiłam! Szkoda tylko, że wy z Sandrą jesteście czarodziejkami. – Zrobiła smutną minkę, ale po chwili znów śmiała się radośnie, a energia wręcz z niej kipiała.
            Zuzanna widząc oblężenie pokoju, pożegnała się i wyszła. Trzy muszkieterki zostały same i mogły spokojnie powymieniać się najróżniejszymi ploteczkami. Oczywiście Ewelina opowiedziała o pechowej przygodzie, na co obie przyjaciółki parsknęły donośnym śmiechem. Uspokoiły się dopiero po kilkunastu minutach, kiedy Ewelina po raz setny przypomniała im, że to „wcale, a wcale nie jest zabawne”.
- Mów, co chcesz, ale jak dla mnie piękny początek! – Ania otarła łezkę radości, podnosząc się z łóżka.
- Przynajmniej chociaż raz to nie ja miałam taką wpadkę. – Blondynka musiała wyjąć chusteczkę i wytrzeć w nią nosa, który podczas śmiechu i ogólnej radości, mocno się zapełnił. Smarkanie przypominało dźwięk trąb, czego Ewelina nie omieszkała jej wypomnieć.
- Wiecie co teraz? – Sandra wyrzuciła chusteczkę, po czym poprawiła włosy przed toaletką.
- Chyba mamy wolne. – Kruk rozłożyła się na łóżku, zupełnie nie zważając na fakt, że gniecie drugi komplet ubrań przyjaciółki.
- To może dowiemy się, skąd wziąć tutejsze pieniądze? – Ewelina cały czas miała w pamięci bimbrownie. Po zdarzeniach tego dnia naprawdę miała ochotę trochę zaszaleć.
- Wiem o czym myślisz, paskudo. – Sandra przysiadła się do dziewczyn.
- Tak, a mnie zdawało się, że to Ania włada telepatią.
- Znam cię jakieś dwanaście lat. Potrafię wyczytać większość twoich myśli z samej mimiki.
- Tak? No to o czym niby myślę?
- Chciałabyś zalać robaka, a ja to popieram! – Sandra klasnęła w dłonie. – Dlatego też załatwiłam nam prowiant na małą wycieczkę. Proponuję opuścić mury kolegium i udać się na spacer nad Wisełkę. Nie jest to co prawda nasza praska część, ale sądzę, że znajdziemy dla siebie dogodne miejsce. Oprócz jedzenia, mam dwie buteleczki tutejszego specyfiku. Ponoć jagodówka palce lizać.
            Obie z Anią spojrzały na blondynę z niemałym zdziwieniem. Wiedziały, że Sandra potrafi być asertywna, ale żeby aż tak?
- Dobra! Idziemy! Pal licho obiad! – Ewelina zerwała się z łóżka i podeszła do szafy, żeby zgarnąć jakąś bluzę. Mundurek mundurkiem, ale ciepło w tłuszczyk być musi.
- A mnie ciekawi, skąd to wszystko wytrzasnęłaś i to w tak krótkim czasie. – Ania była dość podejrzliwa i ledwo powstrzymywała się od pochwał.
- Magia. – Sandra zachichotała, po czym poprowadziła przyjaciółki za sobą.
            Dziewczyny wstąpiły na chwilkę do pokoju Ani, żeby i ta mogła wziąć coś cieplejszego do ubrania, a następnie odwiedziły królestwo blondynki, skąd wzięły plecak wypchany smakołykami oraz kraciasty koc.
            Rozmawiając, śmiejąc się i wygłupiając, opuściły mury uczelni. Nie chcąc ponownie odwiedzić Ferdka, postanowiły pójść w przeciwnym kierunku. Spacerując wydeptaną ścieżką nad samym brzegiem Wisły, dotarły w końcu do niewielkiej plaży dość dobrze schowanej wśród wysokich traw i nadbrzeżnych krzaczorów. Rozłożyły koc, rozsiadły się wygodnie, po czym zaczęły układać jedzenie. Sandra naprawdę się postarała. Dziewczyny miały do dyspozycji ciasto jabłkowe, jakieś chrupki, popcorn, mnóstwo paluszków i słonych orzeszków, a także kilka porcji kanapek. Choć dziewczyny wypytywały skąd wszystko wzięła, Sandra trzymała język za zębami i nie chciała nic zdradzić. Uśmiechała się tylko, przecząco kręcąc głową na kolejne próby rozgryzienia jej sekretu.
- Dajcie spokój i lepiej podajcie butelki.
            Ewelina posłusznie wyjęła dwie szklane butelki wypełnione pod sam korek fioletowym płynem.
- Wygląda jak sok z gumijagód. – Ania oglądała płyn pod całkiem przyjemnie grzejące słońce.
- Pachnie jak jagodzianka! – Ewelina wyciągnęła jeden z woskowych korków i obecnie wsadzała swój kinol, niuchając niczym pies tropicielski.
- W ogóle nie czuć, żeby miało coś w sobie. Jesteś pewna, że to dobre na zalanie robaka?
- To się okaże dopiero jak spróbujesz. – Sandra ponagliła przyjaciółkę, sama zaś zaczęła pogryzać kanapkę z kurczakiem.
            Solanowa, przyglądając się niebieskiemu napojowi, w końcu zdecydowała się na łyk. Kiedy uniosła butelkę do ust, a pierwsze krople opadły na język, o mało nie wyzionęła ducha. Szybko chwyciła za kawałek ciasta i zaczęła wpychać go sobie do ust.
- I jak? – zapytały równocześnie przyjaciółki.
- W ogóle nic nie czuć, ale w smaku mocne jak diabli. Nie byłam przygotowana. W sumie to nie wiem, czy bez popity jakoś mi pójdzie.
- Spoko loko! – Sandra wyciągnęła z kolejnej kieszonki jakiś dziwnie wyglądający przedmiot. Widząc pytające spojrzenia dziewczyn od razu zaczęła tłumaczyć. – To bukłak. Mam w nim sok porzeczkowy. Powinien idealnie pasować do jagodówki.
            Ewelina wzięła od Sandry dziwnie wyglądający przedmiot, wyciągnęła drewniany korek zębami, a następnie powąchała.
- Zachowujesz się jak pies – skwitowały przyjaciółki.
- Weź się w napij na drugą nóżkę i podaj dalej – dorzuciła Ania.
            Dziewczyny miały pewien nieodmienny od wielu lat zwyczaj. Nigdy nie piły trunków po łyku. Zawsze dla zachowania równowagi spożywały parzystą ilość „gulów” – jak lubiły mawiać.
            Kiedy w końcu Solanowa krzywiąc się wypiła kolejny łyk, zalewając go całkiem sporą ilością soku porzeczkowego, podała oba naczynia do Sandry, która również zaczęła wąchać napoje.
- Dziwne – skwitowała przekazując trunki dalej. – Pachnie jak soczek, a w smaku daje ognia. Niezły patent. Wyobraźcie sobie, jedziecie w Świecie Techniki autobusem, czy siedzicie w miejscu publicznym i na legalu sobie popijacie. Podchodzi policja czy ktoś tam, wącha i nie ma pojęcia, że to ma procenty. Przecież nie weźmie i nie spróbuje.
- Sandra i te jej rozkminki. – Ania zaśmiała się przekazując napój znów do Eweliny.
            Przyjaciółki piknikowały do czasu kiedy słońce niemal całkowicie schowało się za horyzont, pozostawiając na niebie jedynie pomarańczowo-czerwono-błękitne smugi. Kiedy obie butelki i bukłak zostały opróżnione, doszły do wniosku, że najwyższy czas ruszyć w drogę powrotną.
            Śmiejąc się w głos ze swej niezdarności, a także wrzucając resztki jedzenia byle jak do plecaka, w końcu były gotowe. Sandra niemal od razu po ruszeniu dostała czkawki, a dziewczyny głupawki. Śmiały się z biedulki, która zasysała powietrze z głośnym świstem. 
- Ej! Hyk! Dziew… hyk! Przesta… hyk! No weźcie! Hyk! To nie… hyk! Jest…hyk…hyk śmieszne!
- A mnie to tam bawi. – Ewelina uspokoiła się jako pierwsza i niemal zaraz potem leżała rozciągnięta na ziemi. – Głupi korzeń, podłożył mi się pod nogi! – zawołała oburzona.
- Oczywiście. – Ania pomogła pozbierać się przyjaciółce.
            Sandra przestała w końcu czkać, ponieważ teraz to ona poddała się fali wesołości.  Śmiech odbijał się echem po rzece spowitej mgłą.
- Mam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. – Ania rozejrzała się niespokojnie. Mrowienie na karku, które czuła od dłuższego czasu, teraz przybrało na sile.
- Coś ci się uroiło! – Ewelina poklepała kumpele po głowie.
- Nieprawda. Nie czujecie tego?! – obróciła się w stronę rzeki i omal nie wrzasnęła z przerażenia. Po wodzie w jej stronę kroczyła dziwna postać.
            Kobieta utkana była z mgły i poruszała się na palcach, jakby tańczyła.
- Pppatrzcie! – wyjąkała wskazując palcem na zjawę, ale dziewczyny nie słyszały.  Obie padły zemdlone jak pacnięte muchy.
- Witaj, dziewczę co z świata innego pochodzisz. – Głos kobiety-widma był niczym podmuch letniego wiatru, delikatny i ciepły. Mimo iż stała teraz tuż przed sparaliżowaną ze strachu Anią, wydawało się, że słowa dochodzą z daleka i powtarzane są przez echo.
- Wwwitaj? – wyjąkała niepewnie ruda, nerwowo zerkając na nieprzytomne przyjaciółki. – Oby to były alkoholowe omamy! Błagam, omamy! – mruczała pod nosem, niczym jakąś mantrę.
- Wysłuchaj mych słów, bowiem niewiele czasu w tej formie mogę wytrzymać.
            Dopiero teraz Ania spojrzała na kobietę. Jej twarz była piękna i jarzyła się delikatnym, świetlikowym blaskiem. Oczy w kształcie dorodnych migdałów zerkały na nią z pewną determinacją. Długie palce splotła na podołku. Ubrana była w piękną suknię sięgającą z przodu do kolan, z tyłu zaś ciągnął się mgielny tren.
- Czarna czara krwią wypełniona, zaleje oba znane ci światy. Zniknie życie, zdmuchnięte niczym płomień świecy. Umrze to, co kochasz. Jedynym ratunkiem być może sowa, co studiuje mądrości w księdze, sokół złotą tarczą się broniący, kruk co czerwonym ślepiem łypie, jeleń dziewięćsiłem między swymi rogami, wiekowy dąb o rozłożystej koronie i miecz co płomieniem goreje.
- Cco? Ale jak… jak niby ma mi pomóc zwierzyniec?! No i jeszcze te dziwne przedmioty!? Kim w ogóle pani jest?!  Czy z panią aby wszystko w porządku?! – Złość kipiała w Ani, ale z drugiej strony nie wiedziała z kim ma do czynienia, dlatego postanowiła pozostać przy formie grzecznościowej, choć najchętniej skopałaby eteryczny tyłek tej popapranej zjawy.
- Słuchaj uważnie, gdyż tylko przez ciebie me słowa usłyszane być mogą. Wybranką się stałaś i pomocy udzielić obu światom musisz. Zadanie twe niełatwe będzie, ale przyjaciół przy sobie wiernych masz. Oni pomogą , doradzą, wesprą kiedy będzie trzeba.
- Co?! – Ania znów nie rozumiała, o co chodzi kobiecie. Patrzyła na nią marszcząc czoło.
- Do zobaczenia niebawem – powiedziała kobieta na odchodnym, po czym zniknęła z mrugnięciem oka.

16 komentarzy:

  1. przeczytane .... no proszę robi się coraz ciekawiej :D

    ps. ja nastawiam jagodziankę w tym roku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaiste przecudowny komentarz napisany został przez nas, lecz biada nam - wielki Internet wszczyna bunt i wiedzie blog na barykady! Rozdział przeczytany został a głupawka mnie nie opuści na wieki wieków amen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytane.
    Trochę akcja oklapła, a szkoda :( No, ale cały czas fajerwerków być nie może :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no piękna idziesz jak burza. Widać, że wzięłaś się za wprowadzanie w końcu fabuły. Chwali się to chwali. Cieszę się, że jestem jedną z nielicznych osób, która ją poznała w całości. Pomysł masz mistrzowski bylebyś tylko nie przestała pisać. Może uda ci się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.
    Podpisana Sama Wiesz Kto ]:->

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytane. Super, robi się coraz ciekawiej. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no. Ciekawy i długi rozdział. :)
    Aaach! Sok z gumijagód! Rozmarzyłam się! *________________*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdybym nie fakt, że nie spałam od dwóch dni, pewnie nie doceniłabym tych kilku ostatnich rozdziałów tak bardzo. Bo kto umie sprawić, że człowiek po dwóch treningach i imprezie, na wielkim zmęczeniu jest w stanie się skupić, zrozumieć i zachwycić? Bardzo niewielu. No a Ty podołałaś temu zadaniu. Nie wiem jak mogę wyrazić swój zachwyt. Słowa jakoś nie skleją się w mojej głowie. Nie wiem już czyja to wina. Nie mogę jednak pozwolić sobie na niepozostawienie śladu po sobie, chcę żebyś wiedziała, że wprawiłaś mnie w ogromne uniesienie. Jestem zachwycona. I jeśli spisałaś mnie już na straty to mam nadzieję, że uda mi się ponownie zdobyć Twoją sympatię.
    Pozdrawiam, clair.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oho, no tego to ja się nie spodziewałam. Cieszę się, że mają wśród swoich jakąś maginię, bo brzmi mi to naprawdę interesująco. Tak samo interesująco zapowiada się następny rozdział w związku z tą zjawą kobiety. Akcja zaczyna się rozkręcać! Ciekawa jestem jak to dalej się potoczy!
    No i sok z gumijagód... ahh, dzieciństwo!
    Jak zwykle bez zarzutu no i jak zwykle - fantastycznie!
    Felice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Clairdelune dziękuję za tak przemiłe słowa! Cieszę się, że mogłam pobudzić twój mózg :] Miło mi czytać iż nie działam usypiająco :D
      Felice energia wypływająca z twojego komentarza sprawia, że już chciałabym pisać dalej :D Normalnie dzięki wam mój Wen Inferno się rozbudza :D
      Dziękuję dziewczyny :*
      P.S Clairdelune cieszę się, że znów tu jesteś :*

      Usuń
  9. uuu robi się mrocznie... Super. Nie wiem co Ania zrobi, ale zastanawiam się czy powie przyjaciółkom. W sumie sama sobie może nie poradzić :) No i ludzie wszędzie jest alkohol, na ziemi, w świecie techniki i w collegium. Po prostu świetnie.;P Nie mogę się doczekać następnego
    PS: Rowindale, jak się uwinę to w piątek powinnam wysłać pracę.Jak myślisz mają kopertę na kartkę A3?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewno, że tak :) Na poczcie dostaniesz każdy rozmiar :D Już się nie mogę normalnie doczekać :]

      Usuń
  10. Osobiście powiedziałabym, że jagodówka ma kolor denaturatu, a nie soku z gumijagód xD
    Ouuuu... Wybraniec! A raczej wybranka. Zrobiło się mrocznie, co oczywiście wielce mnie cieszy. Ciekawe, będzie się na tym zastanawiać czy spróbuje wymazać to z pamięci? Zakładam, że zajmą się tym we trójkę, zamiast powiadomić kogoś z grona pedagogicznego.
    Nie chce mi się rozpisywać, mam jeszcze trochę do nadrobienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym na myśl przychodzą piękne bajki z dziecięcych lat, innym denaturat XD Kto jest bardziej normalny? XD Ja na pewno nie ;p
      No kiedyś początek właściwej akcji powinien nastąpić, a który moment może być równie dobry jak ten w którym zwala się wszystko na omamy po alkoholowe ;>

      Usuń
  11. Ej, why to Anka jest wybranką a nie Ewlka? ;o Ou,a le motyw zjawy cholernie mi się podoba! IU w ogóle wściekła jestem, że to Anka jest maginią, chciałabym, by była nią Ewelka! Ale ta wróżba brzmiała dosyć ponuro, nie sądzisz? Hoho, Wielka Trójca rusza do akcji! A raczej ruszy, no bo wyjścia nie ma - wyraźnie zostały obdarzone... misją...? No chyba tak to nazwać mogę. No dobrz, zobaczymy, co się będzie dziać dalej ^^ Krótkie masz te odcinki, wiesz o tym? Włączam go i suwak jest w połowie i koniec odcinka, bo reszta to komentarze XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długie odcinki przeciętnego czytelnika niestety odstraszają :( Smutna, ale prawdziwa prawda. Ludzie wolą krótsze odcinki, dzięki czemu się nie nudzą :)
      Chyba trzy komentarze temu wyjaśniłam nieco dlaczemu tak, a nie inaczej :D Ja po prostu nie popadam w oklepane tematy ;p

      Usuń
  12. Faktem, że Anka okazała się "Wybrańcem" to mnie zaciekawiłaś :) Ewelka jednak nie jest taka główna jakby się mogło to wydawać. Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani

Filmiki