Po tym incydencie Ewelina
stwierdziła, że najlepiej będzie zapaść się pod ziemię, ale skoro tego nie
potrafiła, postanowiła udać się do pokoju zanim znów komuś dowali.
Nie
dziwmy się naszej bohaterce, ponieważ jak każdy chociaż raz w życiu, tak i ona
doszła do wniosku, iż krępujące zdarzenia typu „znokautowanie nauczyciela
pierwszego dnia szkoły”, mogły przytrafiać się tylko i wyłącznie jej. Widzicie
pech prześladował naszą Ewelinę w znacznie większym stopniu niż zdawała sobie z
tego sprawę, ale nie wyprzedzajmy zbytnio wypadków.
Czerwonowłosa będąc w naprawdę parszywym humorze, poczłapała do swojego
królestwa ze smętnie zwieszoną głową.
Kiedy w końcu mogła ściągnąć buty i poczuć pod stopami puchaty dywan,
odetchnęła z ulgą. Zamykając oczy, próbowała znaleźć wewnętrzny spokój, który
jednak za żadne skarby nie chciał do niej przyjść. Dodatkowo na łóżku
spoczywały nowe komplety ubrań. Trzy pary grubych, białych rajstop leżały obok
dwóch lekko plisowanych spódniczek, dwóch koszul oraz dwóch dziwnie
wyglądających narzut.
Ewelina wybrała jeden komplet, a następnie się w niego
przebrała, przejrzała w lusterku i z zadowoloną miną skoczyła na łóżko. Wzięła
głęboki wdech, uspokoiła skołatane nerwy i nareszcie poczuła, że jest we
właściwym miejscu.
- Można? - W drzwiach pojawiła się głowa Zuzanny.
- Jasne! - Ewelina zaprosiła gestem koleżankę do środka. Jak się
okazało, ona też miała na sobie mundurek czarodziejki.
- Widzę, że będziemy chodzić na te same zajęcia.
- Ano - odpowiedziała opierając się o ścianę. - Coś chciałaś czy
wpadłaś od tak? Nie to, żebym cię wyrzucała czy coś. - Uśmiechnęła się
klepiąc miejsce koło siebie.
Zuzanna skorzystała z zaproszenia i
spoczęła.
- Wiesz, w sumie to nie wiem. Szlajam się bez celu i nie mogę znaleźć
sobie miejsca.
Ewelina odetchnęła z ulgą. Czyli wiadomość o
nokaucie nie rozprzestrzeniła się dalej.
- Dodatkowo zaciekawiła mnie pewna ploteczka i chciałam zweryfikować ją
u źródła. - Zuzanna uśmiechnęła się diabolicznie i Ewelinę znów coś ścisnęło w
żołądku.
- Ponoć bijesz profesorów, czy to prawda? - Zaciekawienie wypływało ze
słów dziewczyny niczym roztopione masło.
- To nieprawda! - obruszyła się niczym rozwścieczona kotka. - To był
przypadek! Każdy, kto to widział, powinien... powinien... uh!!! - Złość nie
pozwoliła jej dokończyć myśli.
- Spoko, ziomek! Don't worry be happy! - Zuzanna była jeszcze bardziej
rozbawiona miną koleżanki. - Po prostu ciekawa jestem, jak to wyglądało.
- Nijak.
- No... - Zamyśliła się na chwilę. - Niewiele mi to mówi.
- I tak być powinno. Zostawię to bez komentarza. - Uśmiech, który znów pojawił się na niewinnej twarzyczce Eweliny, nie wróżył, żeby miała cokolwiek zdradzić.
- No, nie bądź taka! - Zuza nie dawała za wygraną.
- Nijak.
- No... - Zamyśliła się na chwilę. - Niewiele mi to mówi.
- I tak być powinno. Zostawię to bez komentarza. - Uśmiech, który znów pojawił się na niewinnej twarzyczce Eweliny, nie wróżył, żeby miała cokolwiek zdradzić.
- No, nie bądź taka! - Zuza nie dawała za wygraną.
Kiedy czerwonowłosa ponownie chciała odmówić zeznań, do pokoju wpadły
przyjaciółki Solanowej.
- Siemanko! – Ania wskoczyła na łóżko niczym strzała i niemal od razu
„przypadkiem” zwaliła Zuzannę. – Sorka, maleńka! – zawołała radośnie.
Ewelina dopiero po chwili rozgryzła skąd taka radość drzemiąca w Ani.
Dziewczyna miała na sobie zupełnie inny mundurek niż ten, w którym siedziała
Ewelina, Sandra i podnosząca się z podłogi Zuza.
- Widzę, że ci się udało zostać maginią! – Ewelina uśmiechnęła się
radośnie.
- Nooo! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się zdziwiłam! Szkoda tylko, że
wy z Sandrą jesteście czarodziejkami. – Zrobiła smutną minkę, ale po chwili
znów śmiała się radośnie, a energia wręcz z niej kipiała.
Zuzanna widząc oblężenie pokoju, pożegnała się i wyszła. Trzy muszkieterki
zostały same i mogły spokojnie powymieniać się najróżniejszymi ploteczkami.
Oczywiście Ewelina opowiedziała o pechowej przygodzie, na co obie przyjaciółki
parsknęły donośnym śmiechem. Uspokoiły się dopiero po kilkunastu minutach,
kiedy Ewelina po raz setny przypomniała im, że to „wcale, a wcale nie jest
zabawne”.
- Mów, co chcesz, ale jak dla mnie piękny początek! – Ania otarła łezkę
radości, podnosząc się z łóżka.
- Przynajmniej chociaż raz to nie ja miałam taką wpadkę. – Blondynka
musiała wyjąć chusteczkę i wytrzeć w nią nosa, który podczas śmiechu i ogólnej
radości, mocno się zapełnił. Smarkanie przypominało dźwięk trąb, czego Ewelina
nie omieszkała jej wypomnieć.
- Wiecie co teraz? – Sandra wyrzuciła chusteczkę, po czym poprawiła
włosy przed toaletką.
- Chyba mamy wolne. – Kruk rozłożyła się na łóżku, zupełnie nie
zważając na fakt, że gniecie drugi komplet ubrań przyjaciółki.
- To może dowiemy się, skąd wziąć tutejsze pieniądze? – Ewelina cały
czas miała w pamięci bimbrownie. Po zdarzeniach tego dnia naprawdę miała ochotę
trochę zaszaleć.
- Wiem o czym myślisz, paskudo. – Sandra przysiadła się do dziewczyn.
- Tak, a mnie zdawało się, że to Ania włada telepatią.
- Znam cię jakieś dwanaście lat. Potrafię wyczytać większość twoich
myśli z samej mimiki.
- Tak? No to o czym niby myślę?
- Chciałabyś zalać robaka, a ja to popieram! – Sandra klasnęła w
dłonie. – Dlatego też załatwiłam nam prowiant na małą wycieczkę. Proponuję
opuścić mury kolegium i udać się na spacer nad Wisełkę. Nie jest to co prawda
nasza praska część, ale sądzę, że znajdziemy dla siebie dogodne miejsce. Oprócz
jedzenia, mam dwie buteleczki tutejszego specyfiku. Ponoć jagodówka palce
lizać.
Obie
z Anią spojrzały na blondynę z niemałym zdziwieniem. Wiedziały, że Sandra
potrafi być asertywna, ale żeby aż tak?
- Dobra! Idziemy! Pal licho obiad! – Ewelina zerwała się z łóżka i
podeszła do szafy, żeby zgarnąć jakąś bluzę. Mundurek mundurkiem, ale ciepło w
tłuszczyk być musi.
- A mnie ciekawi, skąd to wszystko wytrzasnęłaś i to w tak krótkim
czasie. – Ania była dość podejrzliwa i ledwo powstrzymywała się od pochwał.
- Magia. – Sandra zachichotała, po czym poprowadziła przyjaciółki za
sobą.
Dziewczyny wstąpiły na chwilkę do pokoju Ani, żeby i ta mogła wziąć coś
cieplejszego do ubrania, a następnie odwiedziły królestwo blondynki, skąd
wzięły plecak wypchany smakołykami oraz kraciasty koc.
Rozmawiając, śmiejąc się i wygłupiając, opuściły mury uczelni. Nie chcąc
ponownie odwiedzić Ferdka, postanowiły pójść w przeciwnym kierunku. Spacerując
wydeptaną ścieżką nad samym brzegiem Wisły, dotarły w końcu do niewielkiej
plaży dość dobrze schowanej wśród wysokich traw i nadbrzeżnych krzaczorów.
Rozłożyły koc, rozsiadły się wygodnie, po czym zaczęły układać jedzenie. Sandra
naprawdę się postarała. Dziewczyny miały do dyspozycji ciasto jabłkowe, jakieś
chrupki, popcorn, mnóstwo paluszków i słonych orzeszków, a także kilka porcji
kanapek. Choć dziewczyny wypytywały skąd wszystko wzięła, Sandra trzymała język
za zębami i nie chciała nic zdradzić. Uśmiechała się tylko, przecząco kręcąc
głową na kolejne próby rozgryzienia jej sekretu.
- Dajcie spokój i lepiej podajcie butelki.
Ewelina posłusznie wyjęła dwie szklane butelki wypełnione pod sam korek
fioletowym płynem.
- Wygląda jak sok z gumijagód. – Ania oglądała płyn pod całkiem
przyjemnie grzejące słońce.
- Pachnie jak jagodzianka! – Ewelina wyciągnęła jeden z woskowych
korków i obecnie wsadzała swój kinol, niuchając niczym pies tropicielski.
- W ogóle nie czuć, żeby miało coś w sobie. Jesteś pewna, że to dobre
na zalanie robaka?
- To się okaże dopiero jak spróbujesz. – Sandra ponagliła przyjaciółkę,
sama zaś zaczęła pogryzać kanapkę z kurczakiem.
Solanowa, przyglądając się niebieskiemu napojowi, w końcu zdecydowała się na
łyk. Kiedy uniosła butelkę do ust, a pierwsze krople opadły na język, o mało
nie wyzionęła ducha. Szybko chwyciła za kawałek ciasta i zaczęła wpychać go
sobie do ust.
- I jak? – zapytały równocześnie przyjaciółki.
- W ogóle nic nie czuć, ale w smaku mocne jak diabli. Nie byłam
przygotowana. W sumie to nie wiem, czy bez popity jakoś mi pójdzie.
- Spoko loko! – Sandra wyciągnęła z kolejnej kieszonki jakiś dziwnie
wyglądający przedmiot. Widząc pytające spojrzenia dziewczyn od razu zaczęła
tłumaczyć. – To bukłak. Mam w nim sok porzeczkowy. Powinien idealnie pasować do
jagodówki.
Ewelina wzięła od Sandry dziwnie wyglądający przedmiot, wyciągnęła drewniany
korek zębami, a następnie powąchała.
- Zachowujesz się jak pies – skwitowały przyjaciółki.
- Weź się w napij na drugą nóżkę i podaj dalej – dorzuciła Ania.
Dziewczyny miały pewien nieodmienny od wielu lat zwyczaj. Nigdy nie piły
trunków po łyku. Zawsze dla zachowania równowagi spożywały parzystą ilość
„gulów” – jak lubiły mawiać.
Kiedy w końcu Solanowa krzywiąc się wypiła kolejny łyk, zalewając go całkiem
sporą ilością soku porzeczkowego, podała oba naczynia do Sandry, która również
zaczęła wąchać napoje.
- Dziwne – skwitowała przekazując trunki dalej. – Pachnie jak soczek, a
w smaku daje ognia. Niezły patent. Wyobraźcie sobie, jedziecie w Świecie
Techniki autobusem, czy siedzicie w miejscu publicznym i na legalu sobie
popijacie. Podchodzi policja czy ktoś tam, wącha i nie ma pojęcia, że to ma
procenty. Przecież nie weźmie i nie spróbuje.
- Sandra i te jej rozkminki. – Ania zaśmiała się przekazując napój znów
do Eweliny.
Przyjaciółki piknikowały do czasu kiedy słońce niemal całkowicie schowało się
za horyzont, pozostawiając na niebie jedynie pomarańczowo-czerwono-błękitne
smugi. Kiedy obie butelki i bukłak zostały opróżnione, doszły do wniosku, że
najwyższy czas ruszyć w drogę powrotną.
Śmiejąc się w głos ze swej niezdarności, a także wrzucając resztki jedzenia
byle jak do plecaka, w końcu były gotowe. Sandra niemal od razu po ruszeniu
dostała czkawki, a dziewczyny głupawki. Śmiały się z biedulki, która zasysała
powietrze z głośnym świstem.
- Ej! Hyk! Dziew… hyk! Przesta… hyk! No weźcie! Hyk! To nie… hyk!
Jest…hyk…hyk śmieszne!
- A mnie to tam bawi. – Ewelina uspokoiła się jako pierwsza i niemal
zaraz potem leżała rozciągnięta na ziemi. – Głupi korzeń, podłożył mi się pod
nogi! – zawołała oburzona.
- Oczywiście. – Ania pomogła pozbierać się przyjaciółce.
Sandra przestała w końcu czkać, ponieważ teraz to ona poddała się fali
wesołości. Śmiech odbijał się echem po rzece spowitej mgłą.
- Mam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. – Ania rozejrzała się
niespokojnie. Mrowienie na karku, które czuła od dłuższego czasu, teraz
przybrało na sile.
- Coś ci się uroiło! – Ewelina poklepała kumpele po głowie.
- Nieprawda. Nie czujecie tego?! – obróciła się w stronę rzeki i omal
nie wrzasnęła z przerażenia. Po wodzie w jej stronę kroczyła dziwna postać.
Kobieta utkana była z mgły i poruszała się na palcach, jakby tańczyła.
- Pppatrzcie! – wyjąkała wskazując palcem na zjawę, ale dziewczyny nie
słyszały. Obie padły zemdlone jak pacnięte muchy.
- Witaj, dziewczę co z świata innego pochodzisz. – Głos kobiety-widma
był niczym podmuch letniego wiatru, delikatny i ciepły. Mimo iż stała teraz tuż
przed sparaliżowaną ze strachu Anią, wydawało się, że słowa dochodzą z daleka i
powtarzane są przez echo.
- Wwwitaj? – wyjąkała niepewnie ruda, nerwowo zerkając na nieprzytomne
przyjaciółki. – Oby to były alkoholowe omamy! Błagam, omamy! – mruczała pod
nosem, niczym jakąś mantrę.
- Wysłuchaj mych słów, bowiem niewiele czasu w tej formie mogę
wytrzymać.
Dopiero teraz Ania spojrzała na kobietę. Jej twarz była piękna i jarzyła się
delikatnym, świetlikowym blaskiem. Oczy w kształcie dorodnych migdałów zerkały
na nią z pewną determinacją. Długie palce splotła na podołku. Ubrana była w
piękną suknię sięgającą z przodu do kolan, z tyłu zaś ciągnął się mgielny tren.
- Czarna czara krwią wypełniona, zaleje oba znane ci światy. Zniknie
życie, zdmuchnięte niczym płomień świecy. Umrze to, co kochasz. Jedynym
ratunkiem być może sowa, co studiuje mądrości w księdze, sokół złotą
tarczą się broniący, kruk co czerwonym ślepiem łypie, jeleń dziewięćsiłem
między swymi rogami, wiekowy dąb o rozłożystej koronie i miecz co płomieniem goreje.
- Cco? Ale jak… jak niby ma mi pomóc zwierzyniec?! No i jeszcze te
dziwne przedmioty!? Kim w ogóle pani jest?! Czy z panią aby wszystko w
porządku?! – Złość kipiała w Ani, ale z drugiej strony nie wiedziała z kim ma
do czynienia, dlatego postanowiła pozostać przy formie grzecznościowej, choć
najchętniej skopałaby eteryczny tyłek tej popapranej zjawy.
- Słuchaj uważnie, gdyż tylko przez ciebie me słowa usłyszane być mogą.
Wybranką się stałaś i pomocy udzielić obu światom musisz. Zadanie twe niełatwe
będzie, ale przyjaciół przy sobie wiernych masz. Oni pomogą , doradzą, wesprą
kiedy będzie trzeba.
- Co?! – Ania znów nie rozumiała, o co chodzi kobiecie. Patrzyła na nią
marszcząc czoło.
- Do zobaczenia niebawem – powiedziała kobieta na odchodnym, po czym zniknęła
z mrugnięciem oka.
przeczytane .... no proszę robi się coraz ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńps. ja nastawiam jagodziankę w tym roku :D
Zaiste przecudowny komentarz napisany został przez nas, lecz biada nam - wielki Internet wszczyna bunt i wiedzie blog na barykady! Rozdział przeczytany został a głupawka mnie nie opuści na wieki wieków amen.
OdpowiedzUsuńPrzeczytane.
OdpowiedzUsuńTrochę akcja oklapła, a szkoda :( No, ale cały czas fajerwerków być nie może :D
No, no piękna idziesz jak burza. Widać, że wzięłaś się za wprowadzanie w końcu fabuły. Chwali się to chwali. Cieszę się, że jestem jedną z nielicznych osób, która ją poznała w całości. Pomysł masz mistrzowski bylebyś tylko nie przestała pisać. Może uda ci się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńPodpisana Sama Wiesz Kto ]:->
Przeczytane. Super, robi się coraz ciekawiej. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNo, no. Ciekawy i długi rozdział. :)
OdpowiedzUsuńAaach! Sok z gumijagód! Rozmarzyłam się! *________________*
Gdybym nie fakt, że nie spałam od dwóch dni, pewnie nie doceniłabym tych kilku ostatnich rozdziałów tak bardzo. Bo kto umie sprawić, że człowiek po dwóch treningach i imprezie, na wielkim zmęczeniu jest w stanie się skupić, zrozumieć i zachwycić? Bardzo niewielu. No a Ty podołałaś temu zadaniu. Nie wiem jak mogę wyrazić swój zachwyt. Słowa jakoś nie skleją się w mojej głowie. Nie wiem już czyja to wina. Nie mogę jednak pozwolić sobie na niepozostawienie śladu po sobie, chcę żebyś wiedziała, że wprawiłaś mnie w ogromne uniesienie. Jestem zachwycona. I jeśli spisałaś mnie już na straty to mam nadzieję, że uda mi się ponownie zdobyć Twoją sympatię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, clair.
Oho, no tego to ja się nie spodziewałam. Cieszę się, że mają wśród swoich jakąś maginię, bo brzmi mi to naprawdę interesująco. Tak samo interesująco zapowiada się następny rozdział w związku z tą zjawą kobiety. Akcja zaczyna się rozkręcać! Ciekawa jestem jak to dalej się potoczy!
OdpowiedzUsuńNo i sok z gumijagód... ahh, dzieciństwo!
Jak zwykle bez zarzutu no i jak zwykle - fantastycznie!
Felice.
Clairdelune dziękuję za tak przemiłe słowa! Cieszę się, że mogłam pobudzić twój mózg :] Miło mi czytać iż nie działam usypiająco :D
UsuńFelice energia wypływająca z twojego komentarza sprawia, że już chciałabym pisać dalej :D Normalnie dzięki wam mój Wen Inferno się rozbudza :D
Dziękuję dziewczyny :*
P.S Clairdelune cieszę się, że znów tu jesteś :*
uuu robi się mrocznie... Super. Nie wiem co Ania zrobi, ale zastanawiam się czy powie przyjaciółkom. W sumie sama sobie może nie poradzić :) No i ludzie wszędzie jest alkohol, na ziemi, w świecie techniki i w collegium. Po prostu świetnie.;P Nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńPS: Rowindale, jak się uwinę to w piątek powinnam wysłać pracę.Jak myślisz mają kopertę na kartkę A3?
Pewno, że tak :) Na poczcie dostaniesz każdy rozmiar :D Już się nie mogę normalnie doczekać :]
UsuńOsobiście powiedziałabym, że jagodówka ma kolor denaturatu, a nie soku z gumijagód xD
OdpowiedzUsuńOuuuu... Wybraniec! A raczej wybranka. Zrobiło się mrocznie, co oczywiście wielce mnie cieszy. Ciekawe, będzie się na tym zastanawiać czy spróbuje wymazać to z pamięci? Zakładam, że zajmą się tym we trójkę, zamiast powiadomić kogoś z grona pedagogicznego.
Nie chce mi się rozpisywać, mam jeszcze trochę do nadrobienia!
Jednym na myśl przychodzą piękne bajki z dziecięcych lat, innym denaturat XD Kto jest bardziej normalny? XD Ja na pewno nie ;p
UsuńNo kiedyś początek właściwej akcji powinien nastąpić, a który moment może być równie dobry jak ten w którym zwala się wszystko na omamy po alkoholowe ;>
Ej, why to Anka jest wybranką a nie Ewlka? ;o Ou,a le motyw zjawy cholernie mi się podoba! IU w ogóle wściekła jestem, że to Anka jest maginią, chciałabym, by była nią Ewelka! Ale ta wróżba brzmiała dosyć ponuro, nie sądzisz? Hoho, Wielka Trójca rusza do akcji! A raczej ruszy, no bo wyjścia nie ma - wyraźnie zostały obdarzone... misją...? No chyba tak to nazwać mogę. No dobrz, zobaczymy, co się będzie dziać dalej ^^ Krótkie masz te odcinki, wiesz o tym? Włączam go i suwak jest w połowie i koniec odcinka, bo reszta to komentarze XD
OdpowiedzUsuńDługie odcinki przeciętnego czytelnika niestety odstraszają :( Smutna, ale prawdziwa prawda. Ludzie wolą krótsze odcinki, dzięki czemu się nie nudzą :)
UsuńChyba trzy komentarze temu wyjaśniłam nieco dlaczemu tak, a nie inaczej :D Ja po prostu nie popadam w oklepane tematy ;p
Faktem, że Anka okazała się "Wybrańcem" to mnie zaciekawiłaś :) Ewelka jednak nie jest taka główna jakby się mogło to wydawać. Lecę dalej.
OdpowiedzUsuń