Dzień chylił się
ku końcowi i zmęczone przyjaciółki w końcu mogły spotkać się na wspólnej kolacji.
Każda zamówiła po zapiekance z serem i dużym kubku herbaty. Jadły pogrążone w
ciszy, lecz kiedy ostatnia z nich oddała swój talerz cicho dziękując, wzięły
się za rozmowy.
- Ten dzień chyba nie ma końca! – Ewelina upiła łyk przyjemnie ciepłego
naparu o posmaku wiśni. – Na dodatek zostało mi jeszcze zielarstwo. Przecież
mój mózg o tej porze już przysypia, no!
- Twój mózg przysypia chyba o każdej porze. – Ania wysiliła się na
uszczypliwość, choć sama ledwo co myślała.
- No co wy! – Sandra jako jedyna była wciąż nakręcona, aż promieniała.
– To dopiero pierwszy, taki prawdziwy dzień. Przecież uczymy się tu o tylu
wspaniałościach! Zawsze o tym marzyłyście! To nie algebra czy geometria, ani
głupie całki! Macie do czynienia z prawdziwą magią!
Zarówno Ewelina jak
i Ania popatrzyły na nią jak na wariatkę. Sandra nigdy nie ekscytowała się tak
fantastyką jak one, a tu proszę. Kiedy we dwie marudziły i myślały tylko jak
znaleźć się w swoich łóżkach, Sandra cieszyła się każdą chwilą.
- No co? – zapytała niewzruszona wytrzeszczonymi spojrzeniami
przyjaciółek. – Dajcie spokój i nie gapcie się tak na mnie!
- W sumie to może mieć trochę racji. – Ania nieco się ożywiła.
- Zgadza się! – Ewelina również nabrała energii. – To przygoda o której
od dawna marzyłam i nie zamierzam marudzić już pierwszego dnia! Proponuję zatem
po moim zielarstwie przejść się na basen.
- Świetny pomysł! – Sandra od razu podchwyciła propozycję przyjaciółki.
– Zapakujemy z Anią twoje rzeczy na basen i będziemy czekać na schodach.
- Zgoda! – Ewelina odstawiła naczynie z głośnym hukiem, aż zwróciła na
siebie uwagę kilku uczniów. – Dobra uciekam na zajęcia! – Ucałowała każdą w
policzek, po czym pomknęła jak strzała by stawić czoła ostatnim zajęciom tego
niezwykłego, magicznie długiego dnia.
***
Poniedziałek był
przysłowiowym czubkiem góry lodowej całego tygodnia, ale na szczęście Ewelina
nie rozbiła się o niego. Z coraz większym zapałem studiowała wszystkie księgi i
papirusy jakie tylko zdołała dostać w swoje łapki. Nie zrezygnowała też z
częstych wypadów na basen czy w inne zagłębie szkoły. Cieszyła się wszystkim
jak tylko mogła i nie zważała na zmęczenie. Spała po niecałe sześć godzin
dziennie, co w jej wypadku było wielkim poświęceniem i wcale nie utyskiwała
swym przyjaciółkom. Była przykładem szczęścia i radości. Roześmiana z wiecznym
uśmiechem, serdecznia dla wszystkich w koło.
Najbardziej
polubiła zajęcia z opanowania umiejętności magicznych, które choć szły jej
najgorzej, dawały ogromną satysfakcję. Kiedy sprawiła, że jej długopis uniósł
się kilka centymetrów nad biurko, omal nie pękła z dumy. Nie obchodziło ją, że
większość uczniów lewitowało swe przedmioty pod sam sufit sali. Dla niej liczył
się fakt, że ma w sobie choćby i nędzną iskierkę mocy.
Kiedy w końcu
przyszedł czas na piątkowy obiad, była tak szczęśliwa i wyluzowana, że aż
promieniała. Z iskierkami radości w oczach, wyczekiwała nadejścia przyjaciółek.
Ania pojawiła się
na stołówce jako pierwsza i choć wyglądała jak kupka potarganego nieszczęścia,
to i tak szeroko się uśmiechała.
- Tusz ci się rozmazał. – Ewelina podała rudowłosej lusterko.
- Dzięks. – Ania szybkimi, sprawnymi ruchami poprawiła makijaż i jako
tako pukle loków.
- To jakie mamy plany na weekend?
- Ponoć ma się odbyć wycieczka do miasta. Będzie można wymienić trochę
kaski na tutejszą walutę i zaszaleć. Poza tym jutro wieczorem odbędzie się
imprezka integracyjna. Potańcówka czy jakoś tak.
- Ojoj! – Ewelina zakryła usta dłonią. – Wydawało mi się, że to będzie za tydzień.
- Za tydzień kochanieńka to zaczną się pierwsze obozy przetrwania.
Myślisz, że dlaczego mamy teraz mnóstwo zajęć z teorii łapania ryb czy
polowania, oraz tego co należy robić mając przy sobie jedynie kozik? – Ania
zamówiła spaghetti i szklankę coli. Ewelina wybrała tym razem kurczaka w
cieście kokosowym z frytkami, a do picia sok winogronowy. Dania wyglądały tak
przepysznie, że obu przyjaciółkom zaburczało w brzuchach.
- A tak w ogóle to gdzie wcięło Sandrę? – Ewelina pałaszowała posiłek,
aż jej się uszy trzęsły. Wyglądała jak wyjątkowo wygłodniały pies, co przez
tydzień nie widział jedzenia.
- Właśnie idzie! – Rudowłosa wskazała palcem trzecią przyjaciółkę,
wciągając zarazem kolejną porcję makaronu.
- Słyszałyście o potańcówce?!
- Nom. – odpowiedziała Ewelina z wciąż pełnymi ustami.
- Ewel ty nie bądź taka hej do przodu. – Ania uśmiechnęła się
złośliwie. – Terminy się jej pomyliły. – Objaśniła widząc pytające spojrzenie
Sandry.
- W sumie to nic nowego. – Skwitowała blondynka siadając i zamawiając
naleśniki z serem i bitą śmietaną.
- Hej no! Wielkie dzięki! – Oburzona Ewelina machnęła widelcem i
kawałek nadzianego przed chwilą kurczaka, poszybował prosto na twarz Sheridana.
- Oh fuck! – pisnęła spanikowana. – Błagam powiedzcie, że tego nie
zrobiłam?
- Nie zrobiłaś. – Sandra wyciągnęła z torby jakąś kartkę i coś na niej
zanotowała. – Jak na razie wygrywasz Aniu.
- Wiedziałam, że nie będzie pełnego tygodnia.
- Co to? – Ewelina czerwona jak burak próbowała się maksymalnie skulić
błagając w duchu, aby Sheridan nie zauważył kurczaka na swojej twarzy.
- A nic takiego. Zakładamy się z Sandrą ile dni wytrzymasz bez żadnej
wtopy.
- Bardzo śmieszne! – pisnęła Ewelina widząc jak czarnowłosy podnosi się
ze swego miejsca i rusza w jej stronę.
- To chyba twoje. – Położył kurczaka obok jej talerza. – Jeśli chciałaś
zjeść ze mną obiad, mogłaś po prostu poprosić. Rzucanie jedzeniem to zagrywka z
przedszkola. – Uśmiechnął się leniwie po czym bez pytania zajął miejsce obok
Eweliny.
- Wcale cię nie zaczepiałam! – prychnęła oburzona. – To było niechcący!
– Czerwona jak burak podniosła się gwałtownie. – Ja już skończyłam! – Chciała
odejść, ale Sheridan mocno złapał ją za nadgarstek powstrzymując tym samym
możliwość ucieczki.
Ewelina widząc
chichoczące przyjaciółki wściekła się jeszcze bardziej. Pamiętając kilka lekcji
z samoobrony, wyrwała dłoń z uścisku. Źle wyliczona siła zachwiała równowagą
Eweliny. Dziewczyna wykonała kilka chwiejnych kroków w tył, a następnie wpadła
na chłopaka idącego z brudnymi talerzami.
Kolejne wydarzenia
trwały kilka sekund, ale czerwonowłosej zdawały się trwać całą wieczność.
Zaskoczony student wyrzucił w górę całą zawartość tacy z nieskończonymi
posiłkami, a te z kolei poleciały prosto na grupkę wypacykowanych dziewczyn.
Ktoś wrzasnął „Bitwa na żarcie!” i po chwili cała sala rozbrzmiewała gwarem,
śmiechem i gdzieniegdzie złorzeczenie. „Tipsiary” , które oberwały jako
pierwsze, wgapiały się w Ewelinę krwiożerczymi spojrzeniami.
- Dobra, chodu! – Sandra chwyciła przyjaciółkę i wymijając latające
jedzenie, wyprowadziła ją ze stołówki.
- Powiedz, że to się nie wydarzyło. – Ewelina wyglądała na lekko
zszokowaną. Jej twarz przybrała nawet niezdrowy, szary odcień. – Powiedz, że
nie wydurniłam się po raz kolejny, błagam!
Ania dogoniła
dziewczyny dopiero po kilku chwilach. Wyglądało na to, że nie wyszła z bitwy
bez szwanku. W jej rudych lokach smętnie zwisała sałata i kawałki marchewki.
- Wyglądasz jak chodzący Colesław. – Ewelina wróciła nieco do siebie i
nie mogła darować sobie tej drobnej uszczypliwości.
- Nie denerwuj mnie! To twoja wina! Uhhhhh!!! Czasami mam ochotę
ukręcić ci ten czerwoniasty łep!
- Przecież to niechcący! – Ewelina broniła się zaciekle.
- Całe twoje życie przepełnione jest niechcący i niespecjalnie!
- Dziewczyny basta! – Sandra jak zawsze stanęła na wysokości zadania. –
Nic poważnego się nie stało. Podajcie sobie dłonie i to już.
Przyjaciółki
burcząc pod nosami przeprosiły się i wyciągnęły do siebie dłonie. Ania
próbowała pociągnąć Ewelinę i podłożyć jej nogę, za to Solanowa niemalże
zmiażdżyła dłoń Krukowej.
- No to skoro wszystko w porządeczku to ja uciekam na następne zajęcia.
Blondynka
pożegnała się z przyjaciółkami po czym
zniknęła w odmętach korytarza.
- Ja też lecę. Muszę doprowadzić się do porządku. Widzimy się na
kolacji! – Odchodząc Ania sprzedała przyjaciółce solidną mukę w ramie. Od tak,
dla utrzymania właściwych relacji.
***
Promienie wczesno
jesiennego słońca padły na twarz śpiącej wśród książek Eweliny. Szybkie
spojrzenie na zegarek utwierdziło ją w przekonaniu, że do zbiórki ma jeszcze
trzy godziny.
Kiedy dnia
poprzedniego wróciła z basenu, postanowiła odrobić wszystkie prace domowe.
Niestety, kiedy wzięła się za referat z Historii Świata Magii, po prostu
zasnęła. Prostując się i ziewając poczuła nieprzyjemne skutki spania na drewniano – książkowym łożu.
Pojękując cicho wykonała
kilka skłonów, wzięła mundurek i ruszyła do łazienki. Na szczęście pozostałe
dziewczyny wciąż spały. Szybko wykąpała się w pachnących olejkach po czym
założyła mundurek na wciąż lekko wilgotne ciało. Gdy wróciła do pokoju była
uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Idealny nastrój na wycieczkę do
miasta.
- Cześć. – Zuza wystawiła swoją zaspaną głowę kilka centymetrów po za
framugę pokoju Eweliny. – Masz może pożyczyć zielony cień?
- Jasne. – Solanowa rzuciła koleżance małe, okrągłe pudełeczko, a ta
pochwyciła je w locie. – Bliźniaczki już wstały? – Zapytała jednak odpowiedź
sama otrzymała, bowiem właśnie w tej samej chwili obie usłyszały głośne
kichnięcie po którym ze wspólnego pokoju przyleciał powiew zimnego wiatru.
- Nie wyobrażam sobie mieszkania z nimi jak złapią przeziębienie. –
Zuza uśmiechnęła się do Eweliny po czym zniknęła powracając do szykowania.
Solanowa pokręciła
głową rozbawiona. W sumie ona też wolała nie wyobrażać sobie jak mogłaby
wyglądać płomienisto-ognista zawieja wywołana przeziębieniem, albo uczuleniem
na pyłki. Z pewnością nie chciałaby doświadczyć czegoś podobnego na własnej
skórze.
Uśmiechając się
pod nosem i wciąż ciesząc z nadchodzącego dnia, dokończyła makijaż, chwyciła
torbę i pobiegła na śniadanie.
Ania i Sandra były
w połowie jedzenia, kiedy szczerząca się Ewelina zajęła miejsce obok.
- Widzisz ty ją? – Ania wsadziła do buzi kolejny kęs kanapki z pastellą
z suszonych pomidorów. – Cieszy się jak głupi do sera.
- No dzięki. – Ewelina udała obrażoną. Nadęła policzki i zrobiła usta w
Dziubek.
- I jeszcze wygląda jak rybka nadymka.
- To co, gotowa do wymarszu? – Sandra zwróciła się do Eweliny.
- No pewka! – Solanowa zamówiła na śniadanie parówki w cieście
francuskim i skończyła posiłek szybciej niż przyjaciółki.
- Wolniej bo się nabawisz jakiejś zgagi albo bogowie wiedzą czego. –
Sandra dopiła herbatę i oddała naczynia przechodzącej dyżurnej. – No to komu w
drogę, temu czas! Chodźcie.
Ewelina skończyła
pić kefir, oddała naczynia i pobiegła za przyjaciółkami, które wraz z resztą
uczniów właśnie wychodziły na dziedziniec.
Starsi studenci
szli luźnymi grupkami mijając pierwszoroczniaków i wychodząc po za teren
szkoły. Nie musieli czekać na opiekuna i mogli udać się do miasta na własną
rękę. Ewelinie wydawało się nawet, że widziała Sheridana idącego z grupką
kolegów.
Szybko potrząsnęła
głową, aby odtrącić zbędne myśli.
- To już chyba wszyscy, którzy wpisali się na listę. – Daniel machał
całkiem długim kawałkiem pergaminu. – Spóźnialscy udadzą się innym razem. No
nic. Dziatwa wymarsz za mną!
***
Podróż do miasta
zwanego Refugium odbyła się w iście magiczny sposób. Daniel poprowadził całą
grupę ścieżką do lasu, gdzie przy wiekowym dębie znajdował się kamienny krąg. W
środku stał wielki głaz z wykutą magiczną runą. Kamień emanował delikatnym,
soczyście zielonym światłem, który obejmował jedynie okrąg mniejszych kamieni.
Studenci po kolei wchodzili do środka tajemniczej budowli i znikali w czasie
krótszym niż mrugnięcie oka.
Ewelina czuła się
podczas teleportacji tak jak wtedy gdy zjeżdżała kolejką górską. Uczucie to
było pełne radości i obietnicy dobrej zabawy.
Kiedy w końcu
ponownie otworzyła oczy znajdowała się na łące, a tuż przed nią podążał sznurek
innych uczniów. Widząc Anię podbiegła do niej i razem czekały aż trzecia z przyjaciółek
w końcu dołączy.
- Ale było bosko! – Roześmiana Sandra chwyciła kumpele po pachy i
pociągnęła w dół drogi wymijając ślamazarne studentki w obcasikach. – Ja chcę
jeszcze raz!
- Ja też! Ja też! – Ewelina również była pełna entuzjazmu i tylko Ania
zdawała się nieco zbyt cicha. Wyglądała jakby do reszty zagłębiła się w
rozmyślaniach.
- Cześć dziewczyny! – Do grupki dołączyła zasapana Anika. – Boshe ledwo
zdążyłam! – Dodała pośpiesznie przeczesując dłonie ciemne loki. – Myślała, że
was nie dogonię. Zdążyłam w ostatniej chwili, kiedy głaz zaczął już przygasać.
Wskoczyłam za Danielem i trochę się wkurzył. Ale przeszło mu jak poczęstowałam
go krówkami domowej roboty. Chcecie? – Wyciągnęła w stronę dziewczyn kilka
cukierków opakowanych sreberkiem, zapewne ukradzionym świstakowi.
- Ale ci się udało i to się liczy, no nie? Poza tym dobrze wiedzieć,
czym można przekupić naszego opiekuna. –
Ewelina poklepała czarnowłosą po plecach.
- Ano się udało. O w mordkę fretki albinoski! Patrzajta! – Szybkim
ruchem wyrzuciła palce prawej ręki przed siebie.
Dziewczyny właśnie
dotarły na wzniesienie z którego mogły podziwiać wspaniałe widoki. Tuż pod nimi
rozciągała się dolinka na dnie której, na skraju błękitnego jeziora rozrosło
się całkiem spora mieścina.
Po środku kamienno-drewnianych
zabudowań stała majestatyczna, czarna wieża. Wyglądała niczym samotna świeczka
na wielkim torcie.
Ewelinie od razu
skojarzyło się z wieżą złego maga. Nie wiadomo czemu gdy patrzyła na budowlę
wyrastającą z miasta, wzdłuż kręgosłupa
zaczęła spływać zimna kropla potu. Mogłaby przysiąc, ze z góry patrzy na nią
ktoś na kształt Saurona.
- Wszyscy pierwszoroczni na prawo! – Głos Daniela był magicznie
wspomożony, aby przebić się przez cały ten harmider.
Kiedy studenci w
końcu zebrali się w całkiem sporą kupę, zaczął przemawiać z szerokim uśmiechem
wymalowanym na przystojnej twarzy.
- Kamień teleportacyjny po tej stronie jest czerwony, co oznacza brak
aktywności. Kiedy zapłonie zieloną poświatą, przeniesie was powrotem do lasu w
okolicach szkoły. Tyle osób ile przeszło w jedną stronę, tyle będzie mogło
wrócić. Tatuaże umożliwiają korzystanie ze szkolnych portali po ówczesnej ich
aktywacji przez któregoś z przechodzących. – Ogarnął wszystkich wzrokiem po
czym klasnął radośnie w dłonie. – No i to by było na tyle! Pamiętajcie o
dzisiejszej potańcówce, która startuje o dwudziestej. Nie zgubcie się i nie
zapomnijcie, zamek zamykamy równo z wybiciem północy! A teraz zmiatać i życzę
udanej zabawy!
Studenci w
mgnieniu oka rozproszyli się po drodze wesoło plotkując o czekającej ich
przygodzie.
No i kolejny chapter za nami. Widzicie jak się Inferno ostatnimi czasy rozhulał? Oczywiście rozdział nie jest zbetowany, ale z czasem będzie poprawiony ;p Na pewno :] Puki co wystarczyć musi taki :P Oby się wam spodobał! Z informacji kolejnych, zapraszam wciąż do wzięcia udziału w konkursie na Świecie Magii Collegium Magicae Wklejajcie buttony, informujcie innych :) Do wygrania mnóstwo różnych różności :) Nie czekajcie do ostatniej chwili!
Gorące pozdrowienia i do zobaczenia pod koniec tygodnia na kolejnym chapterze :p
No cóż, tym razem rozdział był dla mnie zbyt, eee... dziewczęcy, tak to dobre słowo. Mimo to trzymasz poziom, gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńNo kochanieńki w końcu głównymi bohaterkami jakby nie patrzeć są dziewczyny XD muszą od czasu do czasu nieco dziewczyńsko się pozachowywać XD To i tak jest lajcik X] Czasami będzie ciężej ;p ale miło, że przebrnąłeś przez niego :P Postaram się dla ciebie stworzyć niebawem coś chłopięcego ;p
UsuńPozdrawiam :)
O tak, o tak! Chcę krwi, flaków, wybuchów i Gerarda Butlera!
UsuńAle to dopiero za pół roku mniej więcej krew się będzie lała ciurkiem :p Nie wiem czy psychicznie wytrzymasz do tego czasu XD
UsuńWytrzymam jakoś, póki co pozostaje mi tu zniewieścieć :D :D
UsuńNo, no... Rowi! :C Czytałam od samego początku ponad 4h i ja... no ten... ja chcę więcej no! A nigdy nie pomyślałabym, że wciągnie mnie tak akcja książki czy też opowiadania, która dzieje się na terenach naszego ojczystego kraju... Co więcej żałuję nawet, że ten cudowny wytwór twej wyobraźni nie jest prawdą! :C
OdpowiedzUsuńWielcem rada, że ci się spodobało :) Naprawdę miło słyszeć gdy człowiek dowiaduje się, że kogoś wciągnął swoją pisaniną :P Akcja rzeczywiście jest nieco inna niż te, które miałam okazję czytać i jak niewiele z nich toczy się w Polce :P Ja też bym chciała, aby moje pomysły były prawdą, ale człowiek nic na to niestety nie poradzi.
UsuńZapraszam cię ponownie już jedenastego, bo wtedy tak jak jest napisane w informacji, pojawi się kolejny rozdział :)
Dziękuję, za przemiłe komentarze i oczywiście poświęconą mi uwagę. :) Pozdrawiam i mam nadzieję, że do następnego :)
Przeczytałem!
OdpowiedzUsuńTo nie fair! Ty szybciej piszesz niż ja komentuję. Miałem napisać ci komentarz w niedzielę, ale tam na de mną piszę, że jutro wstawisz Chapter 21.
Chciałbym zobaczyć opis lekcji magii w twoim wykonaniu. Ale wiesz takiej z fajerwerkami. Na pewno, byś coś genialnego wyczarowała, tak jak ten opis szkoły. Normalnie cudo!
Ciekawi mnie w co się Ewelina wpakuję w tym miasteczku. Lub czyw w człowieka uderzy XD
Może spotkają Bombadiera nawołującego klientów?
No to ja lecę.
Czekam na nn.
Pozdrawiam :D
PS: Szablon czaderski!
Niestety termin został przesunięty na 15 w poniedziałek, ponieważ dziś może być krucho u mnie z czasem XD
UsuńMówisz lekcja magii? ~myśli~ Sądzę, że da się zrobić XD Może nawet stworzą kącik z propozycjami? Ciekawe, czy pojawiliby się chętni :)
W mieście jak to w mieście :p Różne rzeczy dziać się będą, o czym będzie można przeczytać już w poniedziałek :P
Bombardier niestety nie wychodzi z terenu szkoły, ale z pewnością jeszcze nie raz się pojawi. Fakt, że dawno go nie było ~zaciera łapki~ Oj coś czuję, że w głowie od pomysłów mi buzuje. :p
Ja jestem już chętny ^^ Szkoda, że g nie będzie, lubię tego kota :D Zmiana terminu spowodowana pewnie terminem 16 lipca, na którego przygotowujesz aż 16 szablonów. Co za zbieg okoliczności ^^ W sumie, teraz u każdego jest krucho z czasem Q_Q
UsuńPozdrawiam :P
W zasadzie to zmianę terminu spowodował mój wyjazd na działkę ;p Ale urodziny na Zaczarowanych w sumie również ;p
UsuńNo właśnie, Sandra, Sandra... co z nią? Jako jedyna jest normalna! To niepokojące, to baardzo niepokojące, czyż ja się mylę?! Zrób coś z nią, proszę! :D
OdpowiedzUsuńCo się stało? A czemu są gwiazdki, a nie ma drzewka? :*( To drzewko było takie ładne i magiczne! A gwiazdki są takie... gwiazdkowate ;c I zwykłe! Zróóób coooś! :(
Ou, Sheridan i kurczak na jego mordzie, uroczo :3
Naprawdę, ja nie żartowałam z tym darem Ewelki, coś z nią jest nie tak :D
Yyyych!! Daniel jest przekupny!! Ale cóż, na krówki skusi się każdy, choćby nie wiem, jak hardy.
Ej, czemu dźewko walnęłaś na sam koniec? ;c
Dobra, jestem cholernie ciekawa tej potańcówki. Pewnie Niemiec (dla mnie on jest Niemiec i już!) si.ę do naszej Ewelki przyczepi, a ona znowu narobi zamieszania. Klasyk. :D No dobra, lecę i pozdrawiam gorąco! :D
Chyba zatem się rozczarujesz ;p Kurczaczki pędzisz jak burza i lada moment (już jutro) będziesz na bieżąco! Cholercia muszę chyba wziąć się za kolejne rozdziały :D Jesteś moją motywacją kochana Meth :* A tak jakoś z tym drzewkiem nie wiem :D :P Po namyśle postaram się pozmieniać na drzewka dla twojego spokoju :p
UsuńKurde, Ewelina wcina niczym mój kumpel z czasów gima xD Za bułkę był skłonny zrobić niemal wszystko ;D
OdpowiedzUsuńHahaha, kurczaczek! Nieźle, całkiem nieźle wymyślone :D Nie ma to jak porządna bitwa na żarcie xD
Noooo, ja bym świstakowi sreberek nie kradła! W końcu "Świstak siedzi, bo sreberka były kradzione" xD No ale podzieliła się z Danielem i dziewczynami, więc można jej to wybaczyć xD
Nie ma co ględzić, lecę czytać dalej!
Kurczaczki Devilla już tylko dwa rozdziały dzielą cię od bycia na bieżąco :) Mówiłam to już Meth, chyba powinnam zacząć szybciej pisać ;p
UsuńPozdrawiam :D:D:D
"Wyglądasz jak chodzący Colesław." Także tego... Pozdrawiam z podłogi :D Wstaję i idę na rower. Tylko dwa rozdziały zostały :c
OdpowiedzUsuńSheridan <3 Mam słabość do zakochanych w sobie, upierdliwych dupków <3 Zazdroszczę Ewelinie konfrontacji z tym konkretnym dupkiem :D