poniedziałek, 15 lipca 2013

Chapter 21

                Dziewczyny weszły przez główną bramę w kamiennym murze i od razu zaczęły kręcić głowami to w prawo to w lewo, aby niczego nie pominąć. Były tu brukowane uliczki z latarniami, wzdłuż których wyrastały przepiękne kamieniczki. Ewelinie zdawało się jakby spacerowała po starówce Warszawy. Budynki miały najróżniejsze kolory od stonowanych po zupełnie jaskrawe i wyglądały tak niezwykle, że w oczach Solanowej zaszkliły się łzy. Fasady budynków przyozdobione były najróżniejszymi ozdobami od buk arionów, poprzez popiersia, na płaskorzeźbach skończywszy. Ludzie wychodzący przed budynku lub wyglądający z okien byli radośni, schludnie ubrani i niezwykle czyści jak na czasy bez bieżącej kanalizacji czy grupy wodociągów. Witali pochód studentów machając, śmiejąc się i wiwatując. Z dachów sypało się kolorowe konfetti i płatki kwiatów. Wszystko wyglądało jakby witano samego króla, a nie zwykłych pierwszoroczniaków.
- Jak tu niesamowicie! – Ewelina złapała się najbliższej latarni i pokręciła się wokół unosząc wolną rękę do góry. Z pewnością próbowała naśladować jedną ze scen deszczowej piosenki.
- Uspokój się wariacie! – Wołała równie podekscytowana Sandra. – Ojoj! Rzucają w nas kwiatuchami!
- Czuję się jak królowa! – Ania również była cała roześmiana.
                Sznureczek studentów przesuwał się wciąż do przodu, aż w końcu dotarł na okrągły ryneczek wokół którego rozstawiono najróżniejsze stragany pełne pachnącego jedzenia, kolorowych błyskotek, ubrań, broni i innych rzeczy jak zioła, księgi czy eliksiry.
                Przyjaciółki były tak podekscytowane, że zupełnie nie przeszkadzał im całkiem spory tłum uczniów. Rozglądały się po straganach biorąc do rąk nieznane przedmioty i rozmawiając z handlarzami.
- Przydałoby się wymienić nieco forsy. – Ania zaczęła się rozglądać za jakimś kantorem.
- Może tam! – Ewelina wskazała na wielki bank wyglądający niczym antyczna świątynia Zeusa. Złote litery mieniły się skrząc  zarazem w ciepłym, jesiennym słońcu.
                Ruszyły przepychając się przez tłum, a kiedy w końcu weszły do środka czekało ich miłe zaskoczenie. Wielkie wnętrze z podłogą z zielonego kamienia, wypełnione było miękkimi sofami  i okrągłymi stolikami przy których siedzieli pracownicy. Każdy obsługiwał jakiegoś klienta. Większość była ubrana w mundurki Collegium Magicae, co jedynie potwierdziło przypuszczenia Eweliny. Z pewnością w tym miejscu można było wymienić gotówkę.
- Witam drogie panie. – Kiedy przyjaciółki przyglądały się pozłacanym kolumną i gigantycznemu, kryształowemu żyrandolowi, po cichu podszedł do nich młody chłopak. Ukłoniwszy się uniżenie zapytał. – Czy przybyły panie, aby wymienić nieco gotówki?
- Tak. A czy można wypłacać z karty? – Ania grzebała w swojej torbie poszukując portfela.
- Oczywiście. Dzięki najnowszej gałęzi magotechniki, potrafimy ściągnąć pieniądze z kąta będącego w Świecie Techniki.
- Bosko! – Ewelina szczerze się uradowała. – Nie mam gotówki, ale mam przecież konto z pieniędzmi na studia.
- Czy chcą panie poczekać na oddzielne stanowiska, czy zgodzą się udać do jednego?
- Możemy iść do jednego. Właściwie to nie mamy przed sobą tajemnic. – Sandra chwyciła przyjaciółki pod skrzydełka i ruszyła za mężczyzną.
                Zostały posadzone naprzeciwko przysadzistej kobiety po pięćdziesiątce. Miała nieco poszarzałą skórę, plamy atramentu na dłoniach i całkiem spore worki pod oczami. Wyglądała dość surowo, ale kiedy obdarzyła je szerokim uśmiechem i wyklepała standardowe powitanie, dziewczyny nieco się rozluźniły.
- Nazywam się Małgorzata Ostródzka i dziś będę panie obsługiwać. Proszę oto przelicznik naszej waluty na polskie złotówki. – Wysunęła w stronę dziewczyn trzy czarne tabliczki z białymi napisami, które pojawiły się w jej dłoniach niewiadomo skąd.
                Ewelina spojrzała na rozpiskę i próbując ogarnąć o co chodzi. Jak się okazało nie było to takie proste. Skróty wypisane za przelicznikiem Świata Magii były dla niej niezrozumiałe.
- Czyli  sto złotych to jedna moneta przedstawiająca złoty sierp, dziesięć złotych to jedna moneta srebrnej pełni, a złotówka to nic innego jak brązowy nów? – Sandra odłożyła swoją tabliczkę na stolik.
- Zgadza się. – Małgorzata pokiwała potakująco głową.
- W takim razie chciałabym wypłacić dziesięć złotych sierpów.
- Czy rozmienić ostatniego sierpa na drobniejsze?
- Jeśli można by było.
- Gotówką czy kartą?
- Kartą. – Blondynka podała plastikową ekspedientce szukając jednocześnie wzrokiem jakiegoś terminala. Kobieta widząc jej rozbiegane spojrzenie cichutko się zaśmiała.
- Nie mamy terminali. My pobieramy pieniądze dzięki magii. – Przymknęła oczy po czym wyszeptała kilka dziwnie brzmiących słów. Karta zajarzyła się błękitnym światłem, cicho zatrzeszczała i po chwili przed Sandrą pojawiła się fioletowa sakiewka. – Proszę przeliczyć czy wszystko się zgadza.
                Blondynka rozwiązała rzemyk, a następnie wyrzuciła przed siebie kupkę pieniędzy. Przeliczyła wszystko dokładnie i ponownie schowała monety do woreczka.
- Tak, zgadza się. Bardzo dziękuję.
                Kobieta oddała Sandrze kartę, a ta schowała ją do torby. Następna w kolejce była Ania, lecz ona przyniosła gotówkę. Sytuacja się powtórzyła. Małgorzata wzięła pieniądze, bardzo dokładnie i skrupulatnie przeliczyła po czym trzymając nad nimi dłoń wyszeptała zaklęcie. Polskie złotówki zniknęły, a na ich miejsce pojawił się czarny, skórzany woreczek.
                Ania również rozwiązała rzemyk i zajrzała do środka. Wszystko się zgadzało.
                Kiedy przyszła kolej na Ewelinę, ta wierciła się niespokojnie z podniecenia. Walczyła nawet w myślach, żeby się uspokoić, ale nie mogła. Zawsze gdy widziała coś magicznego zachowywała się jak pensjonarka  na pierwszej randce.
                Solanowa podała czarną kartę, gdzie trzymała pieniądze od ojca przeznaczone na jej studia, po czym poprosiła o wymianę tysiąca złotych.
                Kobieta wzięła kartonik, wyszeptała zaklęcie i… nic się nie stało.
- Przykro mi, ale twoje konto jest zablokowane. – Oddała kartę właścicielce.
- Niemożliwe! – Ewelina momentalnie zbladła. – To konto założone przez ojca specjalnie dla mnie! Matka nawet o nim nie wiedziała! Mogłam z niego ruszyć pieniądze dopiero z dniem wczorajszym. Proszę niech spróbuje pani jeszcze raz.
                Ekspedientka pochwyciła ponownie kartę, wypowiedziała zaklęcie i znów nic się nie stało.
- Przykro mi, ale pieniądze zostały zablokowane, a zgodnie z naszą polityką nie możemy naruszać praw Świata Techniki.  Jeśli mają panie jeszcze jakieś pytania, albo w czymś mogę pomóc?
- Nie, dziękujemy. – Sandra podniosła się z siedzenia po czym pociągnęła za sobą bladą Ewelinę, która lada moment mogła się rozryczeć.
- Przecież ona nawet o nim nie wiedziała. – Powtarzała półszeptem niczym jakąś mantrę.
- Daj spokój. – Ania poklepała przyjaciółkę po plecach. – Przecież z nami nie zginiesz. Damy radę.
- No pewnie. Jak coś będziesz potrzebowała to ci to kupimy.
- Przecież nie mogę żerować na was przez cały czas. – Z oczu czerwonowłosej już kapały pojedyncze łzy bezsilności.
- Etam zaraz żerowała. – Sandra uśmiechnęła się pocieszająco. – Powiedzmy, że to będzie długoterminowa pożyczka.
                Ewelina nic nie odpowiedziała na propozycję przyjaciółek. Rozmyślając o ojcu, który pomyślał o wszystkim, a kończąc na matce, która zabrała wszystko co nie należało do niej, zamknęła się w sobie i cicho łkając usiadła na ostatnim stopniu schodów prowadzących do banku.
- Nie przesadzaj przecież świat się nie skończył. Zobaczysz, że damy we trzy radę. Jak trzech muszkieterów. Nie stękaj i chodź pójdziemy coś zjeść. – Ania próbowała ruszyć przyjaciółkę, ale ta zdawało się przyrosła do kamiennego stopnia.
- Idźcie same ja muszę tu chwilę posiedzieć. Proszę. – Ewelina schowała głowę między nogami i cicho pochlipując zatonęła w swoich myślach.
                Sandra chwyciła Anię pod rękę i szepcząc jej coś do ucha, pociągnęła przyjaciółkę w stronę straganów.
                Solanowa nie wiedziała ile czasu spędziła na schodku. Miała wrażenie, że nawet przysnęła wyczerpana rozmyśleniami o martwym ojcu.
- Będę co miesiąc odkładał dla ciebie po pewnej sumie, abyś mogła pójść na wymarzone studia. Poza tym kto wie, może dostaniesz się do Collegium Magicae? Nie mógł bym żyć myśląc, że nie możesz w pełni cieszyć się spędzonymi tam chwilami, ze względu na finansowe ograniczenia. Pamiętaj życie jest tylko jedno i nie ma co go marnować na smutki.
                Tak, ojciec wiedział, że matka mogłaby chcieć wpłynąć na jej wybór. Dobrze przewidział zachowanie małżonki. Niestety nie przewidział jednej rzeczy. W jakiś sposób ta wydra dowiedziała się o koncie Eweliny i skutecznie je zablokowała.
- Życie jest jedno. – Powtórzyła na głos słowa ojca, po czym uniosła zaczerwienione oczy. Przyjaciółki stały nad nią dziwnie się uśmiechając.
- Jeszcze chwila i zaczęłam bym cię tykać kijem. Wyglądałaś jakbyś umarła. – Ania przysiadła się do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. – Naprawdę nie ma co się martwić. Poradzimy sobie.
                Sandra przysiadła się z drugiej strony i również przytuliła Ewelinę.
- Mamy dla ciebie drobiazg. – Ania wyciągnęła z torby niewielkie zawiniątko i położyła na dłoni czerwonowłosej.
- Żebyś tak się nie smuciła i wiedziała, że nie damy ci zginąć. – Sandra pocałowała przyjaciółkę w policzek po  czym razem z Anią podniosła się i zaczęła przypatrywać z zdziwionej twarzy Solanowej.
- Przecież nie musiałyście! – Zaprotestowała zachrypniętym głosikiem.
- No właśnie, nie musiałyśmy, ale chciałyśmy. No otwórz! – Ponaglała zniecierpliwiona Ania.
                Ewelina delikatnie rozsupła zawiniątko. Na kawałku skórki leżał okrągły, srebrny amulet. W środku między dwiema ozdobnie powyginanymi ściankami, spoczywał zielony kamień.
- Jest piękny! – Ewelina aż zerwała się z miejsca i uściskała obie przyjaciółki.
- Daj zawiążę ci go. – Ania chwyciła za czarny rzemyk i zawiązała go na szyi przyjaciółki.
- To wspomagacz. Możesz go używać zamiast tego ćwiczebnego. Nie wiemy jaką ma przydatność, ale psorka mówiła, że najważniejsze to, żeby pasował do właściciela. Kiedy go zobaczyłyśmy na straganie, obie pomyślałyśmy, że idealnie będzie do ciebie pasować.
- Jest naprawdę boski! – Ewelina dotknęła amuletu i momentalnie poczuła przyjazne mrowienie w dłoni. – Chyba właśnie się zaprzyjaźniliśmy. – Otarła wierzchem dłoni wilgotne policzki.
- Weź popraw sobie make up, bo nieco ci się rozmazał. – Ania podała przyjaciółce lusterko oraz czarną kredkę do oczu.
                Solanowa sprawnymi ruchami doprowadziła się do porządku i była gotowa do zwiedzania. Smutki dręczące wciąż jej duszę, postanowiła porzucić w czeluściach niepamięci.
- Życie jest tylko jedno. – Powtarzała w myślach przywołując na twarz lekki uśmiech. – To dla ciebie tato! Będę robiła wszystko, żeby jak najlepiej przeżyć okres w Świecie Magii, bez względu na to czy zostanę tu na zawsze, czy wrócę do domu.
                Rozmawiając o różnościach jakie Sandra z Anią widziały po drodze, dziewczyny postanowiły odetchnąć nieco w karczmie by nabrać siły na kolejną przebieżkę między straganami. Podążając za grupką dziewczyn z trzeciego roku, trafiły w końcu do Złotej Jabłoni. Niestety kiedy otworzyły drzwi i zajrzały do obszernej izby, okazało się, że nie ma ani skrawka miejsca. Zrezygnowane ruszyły dalej w poszukiwaniu kolejnych miejsc.
                „Jeleni Skok” i „Szewski Kordonek” również pękały w szwach. Studenci zajmowali każdy centymetr sześcienny, pijąc, jedząc i gadając na każdy z możliwych tematów. Dziewczyny chcąc nie chcąc musiały albo czekać, albo zrezygnować z skosztowania czegoś z tutejszych przysmaków. Na to oczywiście zgodzić się nie mogły. Przepychając się łokciami w końcu dotarły przed ladę i po dwudziestu minutach oczekiwania, zamówiły dwie butelki wina i deskę serów o dziwacznych nazwach. Kiedy karczmarz, zwalisty mężczyzna o czarnych wąsiskach, łysej głowie i dłoniach jak bochny chleba, w końcu przyniósł im zamówienie, Sandra podziękowała i zapakowała wszystko do torby.
                Znów przepychając się łokciami uciekły z dusznego zatłoczonego przybytku.
- To co teraz? – Ewelina rozglądała się w poszukiwaniu zaciemnionego miejsca.
- No coś ty. Nie wiadomo jak tu jest z prawem. Jeszcze tego nie przerabiałyśmy.  – Ania ostudziła zapał przyjaciółki.
- Proponuję starodawnym zwyczajem udać się w plener. – Sandra wskazała jedną z bocznych uliczek. – Jezioro w tamtą stronę to i może jakaś plaża czy cuś będzie.
                Nie marnotrawiąc więcej czasu, dziewczyny udały się  po za teren miejski i już wkrótce widziały przepiękne, błękitne jezioro.
- Wygląda jak wody na Karaibach. Ciekawe jak z temperaturą. – Ewelina wyminęła rybackie łodzie i zamoczyła dłoń w przejrzystej toni. – Brrr! – Zawołała szybko cofając rękę. – Dość zimna jak na tą porę roku.
- Nie przesadzaj. Chodź tu lepiej. Trzeba ułożyć sobie jakoś miejsce. – Ani właśnie próbowała przesunąć jedną z łódek.
                Przyjaciółki wzięły się wspólnie do pracy i po chwili jedna z łajb została ustawiona w taki sposób, że dawała schronienie przed chłodnawym wiatrem i dodatkowo chroniła przed ewentualnym wzrokiem.
                Dziewczyny powyciągały zapasowe bluzy, które ułożyły na wilgotnym piachu, po czym z zadowolonymi minami umościły się wygodnie. Za oparcia służyła drewniana burta, która tym bardziej nadawała miejscówce niesamowitego komfortu.
                Sandra wyciągnęła pierwszą z butelek oraz zawiniątko z serami. Wszystko ułożyła przed Eweliną siedzącą po środku, tak aby zarówno ona jak i Ania miały swobodny dostęp do pokarmu.
- Czy to wosk? – Ewelina przypatrywała się opakowaniu.
- Tak wygląda. – Ania również podziwiała niespotykany w Świecie Techniki sposób zamykania alkoholu.
- Mam otworzyć czy nie? – Sandra niecierpliwie zamachała korkociągiem.
- Otwieraj! – Obie zgodnie przytaknęły oddając naczynie blondynce.
                Kiedy blondynka zeskrobała wosk, oczom ukazał się zwyczajny korek, więc bez przeszkód wbiła w niego swój sprzęt. Po chwili wino mogło swobodnie oddychać, a dziewczyny zwilżyć spragnione gardła. Pierwszy łyk pociągnęła Ewelina i od razu nieco się skrzywiła.
- Mocne draństwo. Wieloowocowe chyba. – Mlaszcząc próbowała wyłapać odpowiednie walory smakowe. – Chyba półsłodkie, ale nie jestem pewna. Jakie poprosiłaś?
- Nie wiem. Wzięłam te o średniej cenie. Nazwy nic mi nie mówiły, a nie było jak zapytać karczmarza. – Sandra przechwyciła butelkę, którą po skosztowaniu podała do Ani. – Rzeczywiście mocne draństwo.
- Mnie tam smakuje. – Ania oblizała się ze smakiem po czym wpakowała do ust kawałek sera.
                Kolejna kolejka poszła w ruch i już niebawem przyjaciółki czuły się zrelaksowane i rozgrzane. Ser dość słony w smaku, idealnie równoważył słodkawe wino owocowe, a łódka chroniła przed coraz silniejszymi podmuchami wiatru. Kiedy każda była nieco podchmielona, zaczęły zmieniać tematy rozmów z błahych na bardziej poważne.
- I dlatego nie jestem wstanie pojąć tutejszej religii! – Ewelina zakończyła swój wywód głośnym czknięciem.

- A ja uważam, że coś w tym musi być. – Ania nachyliła się w stronę przyjaciółek. – Muszę wam o czymś opowiedzieć. – Jej głos nieco przycichł, a oczy niespokojnie omiotły krajobraz wokół. Kiedy upewniła się, że nikt nie podsłuchuje, kontynuowała. – Wtedy co upiłyśmy się nad Wisłą, miałam wizje.


                No i kolejny chapsik za nami. Niestety coś mi się zdaje, że czytelność spada :p Chyba za często dodaję nowe rozdziały. Zwolnimy zatem tępa :P Oddaję wam ostatni skrawek moich zapasów. Reszta znów powstała na kartkach, więc muszę je przepisać nim opublikuję. Wersja oczywiście wciąż nie poprawiona, a konkurs na Świecie Magii trwa w najlepsze. Więcej rozpisywać się nie ma co, bo i mało czasu. Żegnam zatem wszystkich cieplutko :] i do następnego razu kiedy to poleje się krew, a oczy zaczną płatać prawdziwe figle :p

11 komentarzy:

  1. Przeczytane. Ha! Musiała być libacja na koniec :D
    That's the spirit!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że musiała :p W końcu jest weekend :p Wolne bez butelczyny to żadne wolne ;p

      Usuń
  2. Przeczytałam kilka dni temu, ale zapomniałam skomemtować :C Tak czy siak mi się podobało ^^ Zauważam, że bardzo dokładnie opisujesz wnętrza i zewnętrza, a to super dla wyobraźni. Dodam, że przez Was (przez bohaterki tudzież Rowcię i Wena) mam ochotę na ser. Miłego dniaaa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D No to smacznego! :D Komentarz krótki, ale treściwy i wielce rozbrajający XD Good day mr. chees! :D

      Usuń
  3. Witam, witam,
    niedawno natrafiłam na ten blog, obecnie jestem w połowie, ale teraz postanowiłam dać znać o nowej czytelniczce, ze względu, ze wyjeżdżam i jakiś czas mnie nie będzie, a pojawienie się tego komentarza wydłużyłoby się w czasie ;]
    no więc tak, opowiadanie mnie bardzo wciągnęło swoją historią, każdy z rozdziałów czytałam z zapartym tchem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i cieszę się, że zdobyłam nową czytelniczkę :) Skoro wyjeżdżasz życzę ci udanego odpoczynku i przyjemnej zabawy :) Mam nadzieję, że po powrocie będziesz miała możliwość przeczytania nowych rozdziałów, które równie będą ci się podobać co poprzednie :D
      Gorąco pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ciepłe powitanie przez mieszkańców? Ta dobroć jest aż zbyt podejrzana! Albo to tylko taka przykrywka, albo wszyscy są nieźle napruci ;D
    Zablokowała jej konto?! No nic tylko zadźgać taką cyrklem! A to menda.
    No tak, można się było domyślić, że będą kontynuować degustację miejscowych trunków xD Aż mi narobiłaś ochoty na jakiegoś dobrego winiacza. Trzeba się będzie zaopatrzyć!
    Nie przedłużając, mykam czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz na wojnie i w miłości wszystko można :D Jeśli córka ma zablokowane konta (wszelakie bo wcześniej bloknęła jej te normalne) to może wróci? Bez kasy przy duszy gdzie by mogła żyć? Sposób myślenia dorosłych jest jeszcze bardziej pokręcony niż nastolatka ;p
      Za winem osobiście nie przepadam, ale cóż można rzec ;p W miejscach takich jak to :) wódka mogłaby być ciężka do zdobycia. Wszak monopolowych 24h tu brak ;p

      Usuń
  5. No skad ja wiedziałam, że nasza Ewelka nie wypłaci kasy, no skąd... :D
    "po za teren miejski: - 'poza' c:
    A teraz odcinek. Wiele się nie działo, t miasto musiało być naprawdę piękne. Tylko że one znowu się uchlały! No ja nie wie , Rowi, niezły z ciebie pijok :D I jak one wrócą? A jeszcze niech się okaże, że nie zdążą albo coś. Nie no, Daniel to raczej o nich nie zapomni, są dosyć charakterystyczne :d poza tym sprawdzi na pewno, czy wszyscy są. No, ale cieszy mnie, że Ania wreszcie otworzyła usta i wyśpiewała, a raczej wyśpiewa dziewczyną historię pijackiej zjawy. No. I pomyślałaś, kogo zeswatać z Danielem? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A taką jedną, której jeszcze nie ma :p Będzie milusią zołzą :p Tak coś czuje :D Nie wiele się działo bo nie może ciągle się coś dziać :) Wszystko w swoim tempie ;p
      P.S Daniel nie pilnuje studenciaków :P Każdy dba o siebie :D

      Usuń
  6. konto* zamiast kąto. Tyle :) Lecę dalej. Ostatni rozdział ;c

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani

Filmiki