piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 23

Ciągnięcie prowizorycznych noszy było o niebo prostsze niż obijanie się o drzewa. Zarówno Sandra jak i Ewelina dziękowały wszystkim bogom i boginiom jakie tylko znały, za to jakże wspaniałe ułatwienie.
- Ewel… - zaczęła nieśmiało blondyna.
- No? – Ewelina zatrzymała się, aby poprawić uchwyt na noszach.
- A jeśli nie znajdziemy drogi powrotnej do portalu?
- Znajdziemy! – Krzyknęła tupiąc wściekle nogą. Sandra co prawda i tak nie mogła tego dostrzec, ale liczyły się intencje i emocje włożone w słowo. Z Eweliny wypływała niczym niezachwiana pewność siebie.
                Ruszyły dalej wysoko podnosząc nogi, aby nie potknąć się o żaden z wystających tu i ówdzie korzeni. Między dziewczynami zapadła jakaś dziwna cisza. Żadna nie próbowała nawiązać rozmowy, albo pożartować dla rozładowania dość napiętej atmosfery. Obie obawiały się o Anię, a także miały własne podsumowania dzisiejszych wydarzeń.
                Mijały minuty, a może nawet godziny. Nie były pewne i choć ciemność przestała na nie napierać, czuły się jakby zastygły w czasoprzestrzeni. Ewelina coraz ciężej oddychała, ale nie chciała się zatrzymać. Zdrowie przyjaciółki było przecież priorytetem.
                Kiedy w oddali znów rozległo się wycie wilków, dziewczyny były na skraju wyczerpania.
- Nie mam siły. – Ewelina opuściła powoli nosze i usiadła na ziemi.
- Ja też. – Sandra opadła na pośladki obok przyjaciółki.
- Wyszły do miasta i nie wróciły. – Czerwonowłosa opadła na plecy jednocześnie próbując rozmasować obolałe dłonie. Dźwiganie Ani nie należało do najlżejszych zadań.
- O czym ty mówisz?
- O symbolicznym napisie na naszych nagrobkach.
                Następnym co poczuła Ewelina było mocne uderzenie w brzuch. Zaskoczona atakiem wypluła całe powietrze z płuc.
- Chwilę temu przekonywałaś mnie, że się uda! – Sandra była poważnie wzburzona. Rozchwianie emocjonalne czerwonowłosej doprowadzało ją do szewskiej pasji. – Tylko mi się nie rozklejaj, zrozumiano!?
                Ewelina nie miała siły aby odpowiedzieć, więc kuląc się w pozycji embrionalnej rzuciła jedynie bolesne „yhy”.
- No! Zbieraj się, idziemy dalej. – Determinacja wylewała się z blondyny istnymi strumieniami.
                Dziewczyny podniosły się (Ewelina nieco wolniej wciąż masując bolący brzuch), chwyciły za nosze i ruszyły przed siebie, gdziekolwiek by to nie było. Sandra coś opowiadała próbując rozluźnić nieco napiętą atmosferę, kiedy nagle czerwonowłosa stanęła jak wryta.
- Ej co się dzieje? – Sandra poczuła mocne szarpnięcie i omal nie wypuściła z uchwytu Ani.
-Tam! – krzyknęła podekscytowana Ewelina wycierając łzy wzruszenia z zarumienionych z wysiłku policzków.
- Co ta…? – Blondynka urwała w pół słowa widząc w oddali majaczące światełko. – Jesteśmy uratowane!
                Energiczniej niż wcześniej, ruszyły w stronę światła widzianego między drzewami, które z każdym kolejnym krokiem rosło w oczach. Niebawem ujrzały najpiękniejszy widok świata. W środku lasu w, totalnej pustce cywilizacyjnej znajdowała się drewniana chatka. Ktoś krzątał się po głównej izbie co jakiś czas powodując drganie światła.
                Sandra opuściła powoli nosze i zajęła się Anią, zaś czerwonowłsa ruszyła jako delegacja. Powoli, niespokojnie, nieco się denerwując podeszła do drewnianych drzwi i zapukała. W środku najpierw zapanowała totalna cisza, a chwilę później światło zgasło. Nie zapowiadało się, aby osoba będąca w środku chciała otworzyć. Spanikowana doszczętnie Ewelina, postanowiła zapukać ponownie tym razem głośniej. Kiedy i to nie pomogło ze łzami w oczach zaczęła walić w drzwi z siłą wołu.
- Błagam! Proszę nas wpuścić! Zapłacimy! Błagam, nasza przyjaciółka jest ranna! – Serce waliło jak oszalałe. Oczami wyobraźni Ewelina widziała przykre następstwa braku schronienia na resztę nocy. Bała się, że wilki wrócą i zagryzą je we śnie.
                Kiedy przed oczami właśnie przelatywał jej obraz odrywanej ręki przez wielkie szczęki kuco-wilka, drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem, a w niewielkiej szparze pojawił się grot strzały.
- A cóż to za zwyczaje by samotną kobitę nachodzić o tak późnej porze?!
- Najmocniej przepraszam proszę pani. – Głos Eweliny drżał i był dławiony przez wydobywający się z gardła szloch. – Nasza przyjaciółka zemdlała, a my zgubiłyśmy drogę powrotną.
                Kobieta jakby dopiero teraz zauważyła kiepski stan Eweliny. Otworzyła drzwi szerzej i zlustrowała ją spojrzeniem fiołkowych oczu.
                Sama wyglądała tak na oko na sześćdziesiąt parę lat. Miała lekko przygarbione plecy, srebrzyste, długie włosy związane w warkocz, oraz mocne dłonie które wciąż trzymała na kuszy.
- Ojoj! – Zawołała widząc Sandrę, która niezbyt zadowolona z przebiegu wydarzeń, przyszła aby wspierać przyjaciółkę. – Co się stało dzieciaczki kochane? – Odłożyła mordercze narzędzie, a następnie gestem zaprosiła do środka.
                Dziewczyny wróciły po Anię, którą razem wniosły do środka bez noszy. Kobieta w tym czasie zdążyła zapalić kilka świec, które ustawiła na stole po środku izby.
- Połóżcie ją na sienniku w kącie.
                Przyjaciółki z niemałą ulgą odłożyły zemdlone ciało Ani na wskazanym miejscu.
- Zaraz naleję wam trochę wina. Napijecie się i opowiecie co też mogło się przydarzyć młodym studentkom Collegium, że zapuściły się aż w okolice mego domu.

***

                Ania nie czuła upadku. W chwili kiedy jej ciało uderzyło o ziemię, dusza była wiele lat wcześniej, w zupełnie innym miejscy. Kiedy rudowłosa otworzyła oczy była w tropikalnym raju.
- Witaj kochanie. – Mężczyzna o rudych włosach, zielonych oczach, dwudniowym zaroście i łagodnym wyrazie twarzy, uśmiechnął się radośnie.
- Galicjuszu – zamruczała rozkosznie Ania zarazem wychylając się do przodu i całując mężczyznę słodko i zalotnie. Ten odwzajemnił pocałunek pieszczotliwie masując ją po plecach. Przez ciało Kruk przeszedł prawdziwy dreszcz rozkoszy.
                Z początku myślała, że to tylko zwykły sen. Wiedziała kim jest mężczyzna oraz gdzie obecnie się znajduje. Jednak kiedy myślała o sobie nie była Anią.
- Vanoro, ukochana. – Trzydziestoletni uzdrowiciel przysunął się bliżej swojej żony.
                Ania zrozumiała wszystko w chwili, kiedy chciała odsunąć się od mężczyzny, a nie mogła. Ciało robiło swoje choć dusza protestowała.
Widzicie, w snach bowiem zazwyczaj potrafimy kontrolować nasze ciała, a Ania jedyne co mogła to obserwować. Nie miała wpływu, ani na swoje słowa, ani na czyny. Dodatkowo miała wgląd w wspomnienia kobiety w ciele, której obecnie się znajdowała. Dziwne to było uczucie, ale nic nie mogła na to poradzić.
Tak więc Ania, a w zasadzie jej dusza, siedziała w ciele niejakiej Vanory Warter trzydziestoletniej wiedźmy pochodzącej z terenów Szkocji. Piękność o kruczoczarnych włosach, błękitnych oczach, figurze nastolatki oraz przecudnym uśmiechu, spędzała siódmą z kolei rocznice ze swym małżonkiem właśnie w tym miejscu.
Jak zwykle wynajęli pokoik na poddaszu „Białej Fali”, niewielkiego zajazdu na obrzeżach miasta Itarii mieszczącego się na wyspie Temisuli zwanej przez niemagicznych Atlantydą. Stolica ludu posiadającego moce magiczne, gdzie co roku zjawiali się wszyscy obdarzeni, aby podczas święta zwanego Susperaldiami oddać swą moc i oczyszczoną z powrotem odzyskać.
- Chodź kochanie. – Galicjusz podniósł się ze wspólnego łoża z niemałym ociąganiem. – Czas się przyszykować i pójść coś zjeść. – Jego uśmiech w promieniach porannego słońca, wywoływał u Ani miłe podniecenie.
- Oczywiście najdroższy. Zaraz będę gotowa! – Vanora zerwała się z łóżka ze znacznie większym entuzjazmem. Szybko pobiegła do niewielkiego pokoiku obok sypialni, gdzie znajdowała się ich własna łaźnia. Murowany basen wbudowany w podłogę był wypełniony zimną wodą, która wywoływała na skórze wiedźmy miłe dreszcze.
- Pójdę się przejść na plażę! – Zza drzwi do uszu Ani-Vanory, dobiegł głos Galicjusza. – Będę spacerował opodal miejsca, gdzie się spotkaliśmy po raz pierwszy. Jak skończysz dołącz do mnie ukochana. Pójdziemy coś zjeść i wtedy udamy się na uroczystości!
- Dobrze! – Odkrzyknęła wiedźma po czym zanurkowała. Kiedy się wynurzyła czarne pukle swobodnie falowały na powierzchni wody niczym żywe.
                Vanora chwyciła za morską gąbkę, nałożyła na nią trochę olejków, a następnie zaczęła szorować swoją alabastrową skórę. Gdy uznała kąpiel za wystarczającą, wyszła z wody, a ta w magiczny sposób odzyskała swoją pierwotną czystość.
                Wiedźma nie chcąc zbytnio tracić czasu, przyodziała piękną błękitną szatę, a włosy upięła złotym grzebieniem przedstawiającym winorośl. Będąc gotową ruszyła na plażę w poszukiwaniu ukochanego.
                Galicjusz siedział na głazie wystającym z morza i patrzył na przepływające na wprost żaglowce. Coraz więcej ludzi przybywało aby wziąć udział w święcie.
- Wyglądasz przepięknie! – zawołał podekscytowany widząc swą małżonkę z włosami wciąż skrzącymi się od wody.
- Dziękuję najdroższy. – Vanora czekała na ukochanego, a kiedy ten zeskoczył do niej i ucałował ją czule, zarumieniła się niczym młoda dziewka.
                Ania przyglądała się tym czułościom z niepokojem. Czuła wszystkie emocje Vanory co nieco ją irytowało. Zwłaszcza, że sama w życiu nie spojrzałaby na tak starego gościa. Przecież on mógłby być jej ojcem, nieprawdaż?
- Mam dla ciebie prezent. – Galicjusz odwiązał od pasa niewielki, fioletowy woreczek, który wręczył ukochanej.
                Vanora odwiązała rzemyk i wyrzuciła zawartość na swą dłoń. Jak się okazało małżonek ofiarował jej sznur pereł, który od razu założył na jej łabędzią szyję.
                Uradowana, ze łzami w oczach rzuciła się ukochanemu na szyję i pocałowała go niezwykle namiętnie, wkładając w pocałunek całą swoją wdzięczność.
                Tuląc się do siebie opuścili plażę i ruszyli w kierunku głównego placu, gdzie miała odbyć się uroczystość.
                Spacerując wśród niewielkich uliczek Itarii, podziwiali smukłe, kolorowe budowle pełne gracji i wdzięku.
                Ani każda z nich kojarzyła się z tymi, jakie oglądała często w książkach od historii. Budownictwo było prawdziwie Greckie. Rozróżniała zdobienia kolumn czy gzymsów, a także budynki takie jak publiczna łaźnia, niewielkie koloseum, hipodrom czy chociażby gimnazjon. Miejsce to wyglądało dokładnie jak jedno z Greckich miast czego była w stu procentach pewna. Choć budynki niekiedy zdawały się pochodzić z innych kultur, to i tak miały jedną cechę wspólną. Wszystkie wykonane zostały z drogocennych kruszców i na dodatek z niezwykłą precyzją. Ania mogła iść o zakład, że oto ma przed sobą jedynie tak bogate i niesamowite miejsce na całej kuli ziemskiej. Nic dziwnego, że nawet w jej czasach ludzie ze wszystkich sił próbowali odnaleźć położenie Atlantydy. Cuda tu leżące na wyciągnięcie ręki, mogłyby wzbogacić nie jednego poszukiwacza skarbów.
- Vanoro kochanie, a może chcesz trochę daktyli?
- Oj Galicjuszu przy tobie czuję się jak bogini!
                Mężczyzna poszedł na jeden ze straganów i zakupił porcję słodkich daktyli, które wręczył ukochanej. Ta przyjęła owoce z wielką radością, po czym pocałowała męża czule.
                Kruk gdyby mogła zwróciłaby wszystko co miała w żołądku już po pierwszym kęsie. Nie znosiła daktyli od pamiętnej wycieczki do Egiptu, kiedy to właśnie były jedną z przyczyn „klątwy” jaka na nią spadła.
                Cóż dusza Ani była tylko gościem w tym ciele i mogła sobie stękać i stękać. Choć czuła przyjemność z jedzenia to jej eteryczna postać wzdrygała się w spazmach mdłości. Okropne uczucie.
                Vanora zjadła wszystkie owoce w tempie natychmiastowym i kiedy Galicjusz zaproponował jej kolejną porcję, długo się nad tym zastanawiała. W końcu ku wielkiej uldze Ani, podziękowała z uśmiechem.
                  Mając jeszcze troszkę czasu magiczna para zatrzymała się w jednej z gospód znajdującej się na obrzeżach świętego placu i zamówiła śniadanie wraz z winem rozcieńczonym wodą. Upał był nie do wytrzymania i Vanora znów marzyła aby zanurzyć się w chłodnej wodzie basenu lub po prostu w otaczającym wyspę oceanie.
                Kiedy talerze zostały oczyszczone, a ostatni łyk wina zniknął w gardle Galicjusza, zakochani ruszyli na główny plac by wraz z resztą tłumu przystąpić do uroczystości przekazania mocy.
                Vanora z radością nie przystającą dorosłej kobiecie rozglądała się na prawo i lewo z wielką euforią. Dzięki temu także Ania mogła spokojnie podziwiać różnorodność kulturową i etniczną wśród otaczających ją ludzi.
                Na prawo od miejsca gdzie stały rozmawiało ze sobą dwóch czarnoskórych ubranych w przepaski biodrowe. Vanora rozpoznała w nich szamanów voodoo i aż się wzdrygnęła. Nie lubiła typków. Ich magia była wyjątkowo wredna i potrafiła uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie.
                Ania pierwszy raz widziała tak różnorodną populację magiczną i choć odbierała lęk gospodyni, czarnoskórzy mocno ją zaciekawili. Białe kościotrupy wymalowane farbą na skórze, były niesamowicie fascynujące.
- Galicjuszu, spójrz tam! – Vanora wskazała na grupkę druidów w białych szatach. – Chyba widziałam Spasmixa. Chcesz się przywitać?
- Daj spokój kochanie. Długo będziesz mi jeszcze tak dogryzać?
                Spasmix, o czym Ania od razu wiedziała, był wyjątkowo wrednym druidem, który w młodzieńczych latach gnębił Galicjusza. Pech chciał, że mieszkali w sąsiedztwie przez dobre piętnaście lat. Niezwykle długich, wrednych i szaleńczo wkurzających lat. Spasmix był bowiem wujem Galicjusza.
                Vanora zachichotała Radoście widząc nachmurzone oblicze męża. Lubiła się z nim droczyć, a Ania doszła do wniosku, że ma z tą kruczowłosą wiedźmą całkiem sporo wspólnego.
                Małżeństwo trzymając się za ręce ruszyło w głąb tłumu by mieć jak najlepszy widok.
                Ania aż westchnęła z zachwytu, kiedy wynurzyli się z pomiędzy ludzi i w pełni mogła zobaczyć górującą nad nimi świątynię. Kruk od razu skojarzyła się z Partenonem. Była zbudowana na planie prostokąta i podparta mnogą ilością kolumn. W pełnym słońcu skrzyła się jakby stworzono ją z gwiezdnego pyłu i morskiej toni. Równie piorunujące wrażenie sprawiły ogromne schody prowadzące do świątyni jak i dwa gigantyczne smoki stojące po obu stronach. Ze złożonymi skrzydłami w dumnych pozycjach obrońców, wyglądały niemal jak żywe. Ania czuła, że gdyby ktoś je dotknął z pewnością pod palcami poczułby chropowatą łuskę.
                Wiedźma w końcu stanęła w wybranym przez siebie miejscu i Galicjusz mógł się do niej przytulić w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości.
                Wybiło południe, tłum na placu znacznie zgęstniał, a Susperaldia w końcu oficjalnie zostały rozpoczęte.
                U szczytu schodów w długiej zielonej sukni stanęła kapłanka, która przywitała wszystkich z uśmiechem, dziękując zarazem za przybycie. Chwilę później pojawiło się siedmiu Wiedzących, którzy rozpoczęli po kolei wymieniać inkantacje magicznego rytuału. Ludność podchwyciła momentalnie. Z ust zaczął wydobywać się magiczny zaśpiew, a dłonie szukały kolejnych dłoni by złączyć się w uchwycie.
                Wiedzący zniknęli w świątyni, aby kontynuować rytuał obejmując w magicznym splocie Cormundum – magiczny obsydian wielkości niewielkiego słonia – serce magii, kryształ posiadający olbrzymią moc.
                Vanora trzymała lewą dłonią dłoń męża, zaś prawą ściskała młodego Indianina. Musiał być tu pierwszy raz ponieważ wymawiał inkantację dość niepewnie, a jego ciało drżało, gdy moc wypływała i leciała wprost do kamienia.
                Wiedźma odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła przyjaźnie dodając tym samym otuchy. Chłopak podziękował skinieniem głowy i dalej śpiewał już znacznie pewniej.
                Ania choć wiedziała w czym bierze udział, zupełnie nie mogła pojąć dlaczego się tu znalazła. Czuła radość i moc przepływającą przez gościnne ciało, a także spełnienie. Czuła się jakby właśnie odkryła cel swego istnienia.
- Moc daje poczucie przynależności. Pomaga zapełnić każdy rodzaj pustki występującej w człowieku.
                Kruk znała ten głos. Już go kilkukrotnie słyszała.
- Pokaż się! – Zażądała, a jej dusza wyskoczyła nagle z ciała Vanory.
- Chciałam abyś zrozumiała pewne zdarzenia z przeszłości, łatwiej będzie ci pojąć przyszłość. – Kobieta z nad rzeki unosiła się w swej eterycznej postaci tuż nad głowami braci magicznej.
- Kim ty jesteś i co się ze mną dzieje?! – Pytanie zabrzmiało dość ostro mimo niematerialnej formy Ani.
- Wszystko w swoim czasie moja droga. Już niebawem poznasz sekrety potrzebne do zrozumienia przyszłości jaka nieuchronnie się zbliża. – Po tych słowach kobieta zaczęła się rozpływać w powietrzu, aż całkiem znikła.
                Dusza Ani popłynęła zaś do wnętrza świątyni.
                Po środku wielkiej prostokątnej Sali wypełnionej po brzegach złotymi posągami, znajdował się wielki wiszący w powietrzu ogromny na wpół przeźroczysty kamień. W środku od czasu do czasu świeciły niewielkie punkciki, niczym świetliki w letnią noc. Ania choć nie miała ciała czuła, potężną moc bijącą od niego.
                Wokół Cormundum krążyło siedem postaci ubranych w różnokolorowe szaty. Ania rozpoznała w nich ludzi, którzy rozpoczęli przed świątynią inkantację.
                Z czystej ciekawości rudowłosa postanowiła nieco się im przyjrzeć.
                Pierwsza kobieta wydawała jej się nieco znajoma. W układzie jej delikatnej twarzy było coś ulotnie znajomego co uciekało za każdym razem kiedy chciała się dokładniej temu przyjrzeć. Była długowłosą blondynką o szczupłej sylwetce z wyraźnymi kobiecymi krągłościami. Ubrana w zieloną szatę uśmiechała się pogodnie, a był to uśmiech pełen ciepła. Tuż obok niej po prawej stronie stał wysoki, czerwonowłosy mężczyzna o mocnej szczęce, szelmowskim błysku w fiołkowych oczach i postawie szermierza. Kawałek dalej kasztanowłosa kobieta nieco niższa i okrąglejsza niż jej poprzedniczka. Owalna twarz z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi idealnie kontrastowała z ciemnymi brwiami. Kobieta choć grubszej aparycji wyglądała wciąż bardzo ładnie. Dalej po prawej stał potężny mężczyzna wyglądający bardziej na wikinga niż maga. Mógł mieć około dwóch metrów wzrostu, a jego długa i kudłata ruda broda sięgała połowy klatki piersiowej. Miał długie, rude włosy związane w gruby warkocz, zaś dłonie wyglądały jak dwie szufle. Ania była pewna, że początki powiedzenia „niedźwiedzi uścisk” wywodził się właśnie od niego. Kolejny mężczyzna o śniadej cerze, melancholijnym spojrzeniu, delikatnych rysach i długich czarnych włosach od razu skojarzył się Ani z elfem. Brakowało mu jedynie szpiczastych uszu. Ostatnią kobietą była piękna czekolado włosa mulatka o ponętnych ustach i spojrzeniu Szeherezady. Wyglądała jakby wyszła z baśni z tysiąca i jednej nocy. Ania nie mogła napatrzeć się na egzotyczną urodę kobiety. Krąg wokół kryształu zamykał blond włosy mężczyzna o chłodnym spojrzeniu krystalicznie błękitnych oczu. Od jego smukłej sylwetki bił dziwny chłód. Krukowej od razu przypadł do gustu. W jego przystojnej postaci było coś niepokojącego co przyciągało wzrok. Wyglądał troszkę jak zagubiony chłopiec.
                Kiedy rudowłosa w końcu zakończyła oględziny, zauważyła coś niepokojącego. Wszyscy oprócz ostatniego blondyna wyglądali jakby pogrążyli się w głębokiej medytacji. Ania zbliżyła się do niego i od razu zauważyła, że coś się święci. Mężczyzna wplatał między zaklęcie swoją formułkę zatruwając tym samym moc buzującą w krysztale. Rudowłosa dokładnie widziała jak krwistoczerwone nitki chwytają poszczególne pasma mocy i ciągną je w stronę mężczyzny.
                Nie wiadomo ile czasu upłynęło nim kryształ zaczął drżeć, a na jego powierzchni zaczęły pokazywać się pajęczynki pęknięć.
                Ania chciała krzyczeć, wrzeszczeć i tym samym rozbudzić pozostałą szóstkę. Niestety będąc duchem mogła jedynie się przyglądać.
                Kryształ powoli, acz sukcesywnie zmieniał barwę z tęczowo świetlistej na krwistoczerwoną, a rysy na jego powierzchni rosły z sekundy na sekundę.
                Świątynia zatrzęsła się podstawach, a z zewnątrz zaczęły dobiegać niespokojne krzyki i jęki. Kiedy kolumny wokół również zaczęły pękać, a sufit kruszyć opadając wielkimi płatami na posadzkę, do sali wbiegła przerażona dziewczyna, w której Ania rozpoznała wciąż prześladującą ją panią z nad rzeki. Nie rozumiejąc o co chodzi obserwowała dalszy bieg wydarzeń.
- Matko! Matko! – Krzyki dziewczyny i ciągłe poszturchania wyrwały blondynę z transu.
                Blada opadła na błękitną posadzkę z cichym jękiem .
- Musisz obudzić pozostałych Vero – wyszeptała próbując dojść do siebie.
                Vera kiwnęła jedynie głową po czym za pomocą resztek magii jaka w niej została zaczęła cucić pozostałych.
- Nie tak prędko moja droga. – Blondyn pojawił się za plecami Very nie wiadomo skąd. Emanował potwornie silną aurą, która dusiła i przytłaczała jednocześnie.
                Dziewczyna chciała odskoczyć od napastnika, ale ten chwycił ją mocą i rzucił o ścianę jakby była szmacianą zabawką, a nie prawdziwym człowiekiem. Na całe szczęście przerwanie kręgu poskutkowało niczym kubeł zimnej wody. Pozostali zaczęli dochodzić do siebie.
- Pimedusie pohańbiłeś nasze najświętsze prawo! Przywłaszczając sobie moc nienależącą do ciebie, podpisałeś na siebie wyrok! – Czerwonowłosy właśnie podnosił się z kolan tak jak pozostali. Choć wciąż byli osłabieni, a ich moc w większości krążyła wciąż w krysztale, nie zamierzali się poddać.
- Nie rozśmieszaj mnie bracie! – Pimedus zachichotał jakby właśnie usłyszał najlepszy spośród dowcipów. – Lepiej pokaż co potrafi twe pozbawione mocy ciałko!
                Czerwonowłosy ruszył do ataku wyciągając spod szaty przypięty do uda sztylet. W tym samym czasie od tyłu Pimedusa podkradał się wiking, który unieruchomił zdrajcę w swym niedźwiedzim uścisku.
- Oddaj moc dobrowolnie lub zgiń próbując ją zachować! – Matka Very odeszła od nieprzytomnego ciała córki i zbliżyła się do blondyna. To samo uczyniła pozostała trójka.




                Oto nastała pierwsza część zabaw w przeszłości XD Notkę dedykuję Meth, która motywowała mnie do szybszego jej przepisania z zeszytu :p Możecie ładnie jej podziękować :D Jak widzicie akcja nieco zboczyła ze standardowego kursu, ale mknie do przodu. Dużo opisów i mało akcji, jednakże przy następnych postach postaram się wyrównać tą szalę ;p Mam nadzieję, że się wam spodobała mimo wszystko i przybędziecie na kolejny rozdział :) Pozdrawiam cieplutko i do następnego razu <macha macką> :P

29 komentarzy:

  1. MAM W DUPIE BŁĘDY!! CZYTAM DALEJ!! -.-
    Dobra, po kolei. Może kiedyś wróci mi cierpliwość i przeczytam to jeszcze raz, by wskazać ci kilka... hm, nie tyle błędów, co rad, wskazówek, jak zwał tak zwał, bo kilka tam było w tym komentarzu, ZANIM MI SIĘ COŚ NIE KLIKNĘŁO I WYPIERDZIELIŁO KOMENTARZ W KOSMOS!!!!! No,a le mniejsza.
    Fajnie, że dziewczyny się wydostały. A! I tak skopiuje kilka rzeczy, które mnie rozbawiły: " - Wyszły do miasta i nie wróciły. – Czerwonowłosa opadła na plecy jednocześnie próbując rozmasować obolałe dłonie. Dźwiganie Ani nie należało do najlżejszych zadań.
    - O czym ty mówisz?
    - O symbolicznym napisie na naszych nagrobkach. " - HAHAHAHAHAHAHHAHAHAA :D
    No dobra. Wydostały się z lasu. I kim jest ta kobieta? Ciekawe, żyje sobie a pustkowiu, obok porąbanego lasu, więc nie dziwota, że śpi z kuszą pod poduszką. No i super, że im pomogła, chyba że jest zua, buhahahah! Nie no, raczej nie. W końcu to babunia :3 Nie no, żartowałam, takie to najgorsze. A więęęc... gdzie one są? Gdzie jest DANIEL?! On ma je szukać noooo! ;c Ale jakoś sobie poradzą, babcia uratuje Ankę, pomoże im wrócić, choć zapewne portal już wygasł... no nie iem, ale poradzą sobie: skoro tak od razu poznała, że to uczennice, to coś w niej musi być. Także zaintrygowała mnie ta kobieta, ale to w sumie jak wszyscy tutejsi bohaterowie.
    To teraz druga, o wiele bardziej popaćkana część. Anka obudziła się w swoim dawnym wcieleniu - oto moja pierwsza myśl. Może tak jest, może nie, nie wiem. Taak czy siak dziwna z nich parka, choć polubiłam i jego i ją. Ja tam nie byłabym na miejscu Anki aż tak krytyczna, no ale. Czekaj, dobrze rozumiem: siedziała w cielsku tej baby, podczas gdy przyglądali się ceremonii, a potem zjawiła się w świątyni? Spotkała też pijacką zjawę, która... występowała tam jako postać... hm, materialna, prawdziwa, namacalna? Ej, od razu mówię, że kocham tego gościa, co to go do Elfa porównałaś <3333 Głupi blondynek -.- Co on odwalił? No ale wszędzie znajdzie się taki kretyn, co to zapragnie władzy. kochany wiking ^^ czyli co, obezwładnili go? ;> A co z tamtą dziewczyną, co tak nagle wparowała? Co się tam w ogóle działo? xD Ech, nie było Daniela, jestem smutna. No nic. Czuję, że ten komentarz nie jest pełny, ale zadałam ci tu kilka pytań, masz mi na nie odpowiedzieć i wtedy dalej pogadamy. No i oczywiście cholernie dziękuję za dedyka <3 Wiesz, to mój pierwszy odcinek, na który czekam, więc to oczywiste, że cię poganiam, za bardzo mi się ta opowieść spodobała! Doobra, żartuje, gdzieś mam opowieść, ja to czytam tylko dla Daniela :3 :D Sama pomyśl, co jest prawdą a co nią nie jest ;) Tak czy siak raz jeszcze dziękuję i nie martw się: będę cię poganiać dalej!
    natychmiast pisz/przepisuj następny odcinek i wstawiaj go czym prędzej!! Pozdrawiam cieplutko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że odpowiem ci na twoje pytanka ;p a co :D jesteś pierwszą komentującą więc możemy sobie pogadać :P
      Zaczynając od babci w ciemnym lesie :] A myślisz, że historia o czerwonym kapturku była zmyślona? :p Danielka niestety nie ma nie było i nie prędko będzie. Pewnie dopiero za jakieś dwa odcinki, ale obiecuję napisać dla ciebie specjalny odcinek z nim i Magdą w roli głównej :P
      Zawsze musi być jakiś elf :D Bez elfa nie byłoby zabawy ;p Dalsze losy siedmiu wiedzących będą w kolejnej części przygód z przeszłości. Jeszcze cztery kartki ;p więc troszkę tego będzie :) Wyobraź sobie, że akcja została zamrożona w czasie :) Przy kolejnym chapsiku dowiesz się jak się skończy ta zabawa ;p O której dziewczynie myślisz? Vanorze?
      Nie ma za co :) skoro tak ładnie dopominasz się o nowe rozdziały i mnie dopingujesz :) od razu szybciej i chętniej mi idzie :) Miej nade mną opiekę kochana!
      P.S Wiem dlaczego czytasz, z pewnością dla Daniela :D
      Kolejny odcinek pojawi się (mam nadzieję) w przyszłym tygodniu :) Buźka i do następnego :)

      Usuń
    2. TY NAWET NIE WIESZ, JAK JA BARDZO CIĘ KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      Po pierwsze, zmartwiłaś mnie tym, że długo nie będzie Daniela, ale pocieszyłaś mnie specjalnym odcinkiem! Ciekawe, co ty wykombinujesz, ojej, jakie to wspaniałe! <3
      Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy
      Elfy <3
      Na pewno się dowiem :D Ale ciekawie to wymyśliłaś. Nie wiem, kogo mam na myśli, chyba ją. Kto to? :D
      A opiekę mieć zamierzam, nie martw się. Nawet jeśli byś jej nie chciała xD
      Weee, tyle czekać... no nic, jak czeba to czeba, nie?

      Usuń
    3. Albo mnie nienawidzisz XD Tego nie jestem do końca pewna. No chyba, że miewasz rozdwojenie jaźni i jedna ty mnie kocha, a druga nienawidzi ;p
      Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! I jeszcze więcej elfów :D Elfy piękna rasa i ja osobiście je uwielbiam :D Muszą być :P Nawet mam poszewkę na poduszkę ze swoim własnym Elfem :D
      Jeśli pytasz o Vanorę to może praprapraprparparaprarapra babka Anii? Tego sama jeszcze nie wiem ;p
      Miło mi, że będziesz pilnować, aby rozdziały szły dalej :P
      Pozdro :)

      Usuń
    4. Ja cię kocham, a nienawidzenie to u mnie wyraz miłości. Skomplikowane, ale musisz się jakoś połapać.
      Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy !!! Też je kocham, a skoro i ty je kochasz, to kocham cię jeszcze bardziej ^^
      Taaa... z tą Anką od samego początku jest coś nie tak... xD

      Usuń
    5. Bo po prostu Anka to dziwny człek i z nią musi być coś nie tak by była bardziej rzeczywista ;p i by była sobą :)
      Odpisałabym ci coś jeszcze, ale za dużo tu wyrazu ELF i nie mam do czego się odnieść, więc nic nie napiszę :D

      Usuń
    6. Jak nie napiszesz, jak w ogóle juz coś napisałaś? :D Jakbyś nie napisała, nie dodałabyś komentarza, a ja wówczas nie byłabym w trakcie pisania tego komentarza! Bo przecież nie odpisywałabym na swój własny komentarz (choć i tak bywa, ale to w skrajnych wypadkach): lubię do siebie gadać,a le to byłaby już lekka przesada, nie sądzisz? :D Ok, zaczynasz czytać zdanie, które właśnie kończysz czytać. Dobranoc! :D

      Usuń
    7. Bardzo podoba mi się to zdanie ;p i coś czuję, że właśnie nim zbudowałaś swoją postać :D Teraz wiemy tego czego nie wiedzieliśmy ;] Oj będzie ciekawie, będzie ciekawie :D Moja Muza Natchniuza właśnie się zameldowała i powiem, że będzie szaleństwo. Opuszczam Wawkę i od czwartku wyruszam do swego raju :) Będziemy hasać, pisać, rysować, tworzyć, wymyślać i jeszcze więcej pisać :D Buahahahaha! Gdybym to ja tylko miała 48 godzinną dobę to może w końcu ze wszystkim bym się wyrobiła :D

      Usuń
    8. Nie bardzo zrozumiałam ten komentarz... :D
      Właśnie nim zbudowałam swoją postać? ;> Powiesz coś więcej, czy usze czekać? ;>
      AAAAA!!!! ROWI, MAM DO SIEBIE SPRAWĘ!! Weź się na gadu/fejsie odezwij, co?
      Wiemy czego nei wiedzieliśmy? Czyli że co? XD
      A co to za raj? ;>
      No taka doba to każdemu by się przydała, nie powiem :3

      Usuń
    9. Skoro nie bardzo zrozumiałaś to prawidłowo :p Mnie ciężko zrozumieć XD Oczywiście, że nie zdradzę ci o co chodzi :p Nie możesz wiedzieć wszystkiego :) Poszczekasz :D nieco :P Hau hau!
      Wiemy czego nie wiedzieliśmy, znaczy, że wiemy czego nie wiedzieliśmy wraz z Inferno :D Twoja charakterystyka is alredy uploaded!
      Mój raj to moja piękna działeczka :) :P Już się nie mogę doczekać :D Parapim! Jutro już na niej będę! Jupi!!!
      P.S Skoro masz do siebie sprawę to po co mam ja się odzywać ;p Nie będę ci przeszkadzać :D

      Usuń
    10. Lol O.o napisałam 'siebie', potem 'mogłabym' zamiast 'mogłabyś'... co ze mna było tamtego dnia?!

      Usuń
    11. Istne szaleństwo :) Nie martw się ogarnia każdego, a zwłaszcza w okresie kiedy paskudny wrzesień, zaczyna dyszeć w nasze karki :p Taki lajf! :P

      Usuń
    12. Ty mi lepiej powiedz, kiedy następny odcinek!!

      Usuń
    13. Obecnie jestem w połowie 3 standardowych stron XD Więc jeszcze trochę :p Może jutro uda mi się coś pod koniec dnia dodać? Nie wiem. Wyjeżdżam na działeczkę i po prostu nie wiem kiedy wraz z moją Muzą Anią usiądziemy i będę miała czas na pisanie.
      Meth postaram się jak najszybciej mając w pamięci twoją skromną osóbkę :D

      Usuń
  2. Oho, a więc dziewczęta wydostały się z lasu. Ciekawy pomył na płytę nagrobną - naprawdę niezły ;D
    Ta babuleńka wydaje mi się nieco podejrzana. Ona musi mieć konszachty z wilkami albo jakimiś innymi stworzeniami ze świata magii. Pewnie kogoś wykiwała i teraz z kuszą po domu popierdziela! Niby pomogła dziewczynom, a w każdym razie wpuściła je do domu. No ale ludzie, stara baba mieszkająca sama w samym środku lasu? Ona nie może być normalnym człowieczkiem! Albo jest po prostu dziwaczną babcią pustelniczką. Tacy ludzie są dziwni i wywołują u mnie mały niepokój. Rozumiem spędzić na łonie natury jakiś czas, ale żeby całe życie? No to już chyba lekka przesada. Ja tam bym nie ryzykowała z tym winiaczem od niej...

    Duchowa podróż w przeszłość? Dobre! Kojarzy mi się to z podróżami astralnymi, tyle że ta odbyła się na nieco innych zasadach :P
    A Atlantyda wydaje się być całkiem niezłą miejscówką. Osobiście nie chciałabym zamieszkać w starożytnym mieście, aczkolwiek chętnie bym takie odwiedziła.
    Czyżby Spasmix dogryzał Galicjuszowi bo był rudy? ;> xD Nie no, bez jaj. To nie byłoby zbyt miłe... choć pewnie prawdziwe. Z niewiadomych przyczyn zaliczam się do grona osób z awersją do rudych osobników.
    Kto jest głupszy od blondynek? Blondyni, a jakże! I tutaj oto mamy żywy (no, nie do końca, ale jednak) dowód w postaci Pimedusa! Co on, w jakiegoś cholernego bożka się chciał pobawić? Jak widać stereotypowa inteligencja pasuje do tegoż blondasia.
    Ouuu.. Elf! A w każdym bądź razie facet przypominający elfa. Kiedy tylko napotykam się na słowo "elf" od razu wyobrażam sobie elfa w czasach współczesnych. Zapewne byłby traktowany jak homo. Dopóki by nie zaczął wymachiwać mieczem bądź strzelać z łuku... Wtedy to już za homo z problemami psychicznymi xD Taa, jak widać nie jestem specjalną fanką elfów, choć staram się do nich przekonać.

    No nic, cieszę się, że rozdział był długi, przynajmniej było co czytać i co komentować. Oby więcej takich! Przepisuj szybko następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?! Uwielbiam ciekawe nagrobki :D Normalnie mam do tego dar ;p Będę wymyślać ich jeszcze wiecej ;p
      Oj dlaczego wszyscy uważają, że jak kobieta mieszka w lesie i nosi ze sobą kuszę to od razu jest z nią coś nie tak? Nie rozumiem XD A ty jakbyś wiedziała, że koło domu grasują kuco-wilki to nie nosiłabyś czegoś ze sobą? :P
      Ja w starożytności też tak średnio bym chciała mieszkać ;p ale lubię opisywać takie cudne miejsca. Atlantyda - zaginione królestwo nieznanej cywilizacji :D To już wiadomo jaka cywilizacja na niej mieszkała, a w następnym odcinku dowiemy się czemu jest zaginiona ;p
      Staram się przepisywać, staram ;p ALe wiesz jak to jest. Przepisywanie to najgorsze co może człowieka spotkać :P
      Cieplutko pozdrawiam i dziękuję za długi komć :D Od razu człowiekowi lepiej jak czyta takie dłuuuuuuugie wiadomości :D

      Usuń
  3. Fajnie, że dziewczynom ktoś pomógł, choć mam przeczucie, że nie jest taką ,, miłą'' kobietą za jaką się podaje. Jaka miła kobieta nosi ze sobą kuszę? Raczej ta co ma dużo wrogów albo po prostu chce się bronić, jednak stawiam na to pierwsze.
    Współczuję Ani, że cały czas musiała przeżywać to co Venora, że tak to ujmę. I te daktyle, rany albo te ,, romantyczne chwile''. Nic dziwnego, że gdyby mogła to by zwymiotowała. Ja bym raczej zrobiła to samo, na jej miejscu. Poza tym nie wiem dlaczego, ale Venora bardzo mi się kojarzy z rozpieszczoną dziewczynką, która ma wszystko i nieustannie jest w euforii, choć w sumie co się dziwić, skoro ma swojego faceta i jest piękna. Ale i tak nie nabrałam do niej zbyt dużo sympatii.
    A co do Pimedusa, to chyba mu odbiło. Widać, że inteligencji to nie ma za grosz. A mówią, że to blondynki są głupie, a tu okazuje się, że także blondyni. Po prostu gratuluję mu inteligencji.
    W każdym razie bardzo fajny rozdział i mam nadzieję, że weny ci nie zabraknie na następne. Serdecznie pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że nie zawsze babcia musi być wilkiem podszyta ;p Może ta akurat jest bardzo miła i nie pali dzieci w piekarniku marki "Devill". A moim zdaniem takie zjawisko mogłoby być ciekawe :D Być w czyimś ciele wiele, wiele, wiele setek lat temu XD Zobaczyć kawałek życia z przeszłości. Czyż to nie brzmi ciekawie?
      No cóż jeśli chodzi o Pimedusa to zawsze znajdzie się dekiel, który pragnie władzi XD znaczy władzy ;p Nie zawsze wychodzi mu to na zdrowie, jak będzie tym razem okaże się w następnym odcinku.
      Cieszę się, że rozdzialik się spodobał :D Następny odcinek jest już napisany, tylko zostaje go przepisać, więc możliwe, że i w tym tygodniu pojawi się na blogu :)
      Do zobaczonka przy następnej notce :D

      Usuń
  4. Jezu jak mi się dzisiaj to czytało. Niesamowicie mi się spodobało. Cała ta przeszłość była opisana cudownie. Ja nie mogę uwierzyć co się stało. Musiałaś przerwać w takim momencie?! Zaciekawiło mnie to okropnie. Miłość tych dwoje zapała mnie za serce. Ale walka się zaczęła. O by nie tak, że jedne z małżeństwa zginie w obronie ludzi lub coś podobnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A migiem mi przepisuj ten 24 rozdział!

      Usuń
    2. Jupi! Zaczytałaś się?! Bosko! Zawsze tak bardzo się cieszę jak się komuś podoba :D Starałam się aby opisy były w klimacie i by łatwo można było sobie wszystko wyobrazić :D
      Staram się jak najszybciej przepisywać, ale strasznie tego dużo wiesz? :D
      Buźka :D

      Usuń
  5. Ja jeszcze żyję! I skomentuję, a co! Mamy Atlantydę, zdecydowanie odpowiednio epicką i starożytną. Mamy dwójkę dojrzałych osób, zakochanych jak nastolatki - ujmujące ^_^ Mamy świetnie rozpisany element komiczny, nawet w totalnie beznadziejnej dla bohaterek sytuacji (nagrobek :D). I mamy cudowniste opisy dyktowane cudownistą wyobraźnią. Miodzio <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się starałam się ;p by taka Atlantyda właśnie była :) W końcu krąży o niej tyle legend i w ogóle! Dorośli ludzie bardzo często zachowują się jak nastolatki ;p tylko wtedy kiedy nie ma nikogo w pobliżu ;p Wiem o tym po sobie ;p
      Wiesz zazwyczaj kiedy jest cholernie beznadziejnie człowiek dostaje głupawki i zaczyna mu odbijać. Tak zwany śmiech przez łzy :D
      Dzięki za odwiedzinki i do następnego razu :D

      Usuń
  6. Ludzie! Co wy macie do tej babci? Urocza kobiecina, a jeśli przy okazji piecze w piecyku niedorozwoje cywilizacji typu Jaś czy Małgosia to tylko podwyższa jej zasługi dla świata ;) Kto im kazał zeżerac domek biednej starowinki. Jak to się mówi ząb za ząb, jedzenie za jedzenie (a oni nie mieli jedzenia). Uratowała dziewczyny co jej się chwali, a kusza w rekach samotnych, starych ludzi nie musi oznaczać, ze dany ludź chce zrobić komukolwiek krzywdę. On może tylko robić eksperyment pod tytułem; jak szybko niczego niespodziewający się człowiek umiera od strzały, co oczywiście wiele wniesie w świat (pozagrobowy).
    A złażąc z tematu uroczych babuni mieszkających w środku lasu, chowających za chatką watahę kuco-wilków, Ewelina ma straszne wahania nastroju i wisielczy humor. Aż powiało grobowym tchnieniem.
    Uwielbiam, nie, ubóstwiam Twoje poczucie humoru. Jest wyjątkowo zbieżne z moim :D
    Czytając ten chapter nie zwracałam uwagi na zewnętrzny świat (że w sensie że takie wciągające że).
    Domyślam się czemu Atlantyda dzisiaj nie jest popularnym ośrodkiem wypoczynkowo-turystycznym, nie muszę nawet czekać na następną notkę, ale zawsze możesz mnie zaskoczyć. I pewnie to zrobisz. Biedna Ania. Musiała przezywać to wszystko, a ją to zwyczajnie odrzucało. Rozumiem, że gdyby rzy, to jest wymiotowała, to tylko tęczą. I cukierkami.
    Pytanko. Czy tych siedmiu Wiedzących miało reprezentować siedmiu bogów, czy to tylko zwykły zbieg okoliczności?
    A teraz... No co za idiota z tego pacana. Myśli, że jak se pofarbuje kłaki na słitaśny blond (to się pisze razem czy osobno?), to może zostać władcą świata, a nawet wszech?
    A swoja droga to dlaczego jak blondyn to niebiesko- albo szarooki, a jak już się pojawia to jest tym złym? To jak z tymi uroczymi babuleńkami. A kto w ogóle powiedział że bondwłosi są z natury niedorozwiniętymi idiotami i kretynami jakich mało. To z kolei jak z wilkami. Wszyscy wrzeszczą, że to zło wcielone, a one nic nikomu nie zrobiły, a nawet ratują ludzi przed babciami z lasu.
    Stereotypy kochani, nic innego.
    I tą optymistyczną refleksją kończymy ten, raczej chaotyczny, komentarz. Dobranoc państwu!
    PS Pozdrawiam i niech Wen będzie z Tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, no no! Cieszę się, że mnie rozumiesz! Stereotypy, choć co do wilków raczej bym się nie kłóciła z ich.... hmmmmm... preferencjami. One zawsze wolą soczystą młódkę od parchatej staruchy :D Taki lajf i taka natura ;p POza tym rozdział lub dwa temu XD poszarpały jednego takiego i chciały schrupać dziewczyny XD To chyba wiele tłumaczy, no nie? XD
      Co do blondyna to odpowiedź dlaczego szare lub niebieskie brzmi: ~tu rozlegają się głośne fanfary~
      Genetyka kochana! Genetyka :) Tak to już jest z matką naturą, że jak mamy komórki odpowiadające za kolor słitaśnego blondu to i również takie co odpowiadają za jasną cerę i oczy w kolorze niebieskim lub szarym.
      Wracając znów do babci, dobra babcia nie jest zła :) i tym jakże ciekawym podsumowaniem zakończę moją równie chaotyczną odpowiedź :D Dziękuję za odwiedziny, zapraszam ponownie no i dziękuję, puki co Wen Inferno wciąż jest ze mną!!!

      Usuń
    2. Tak wiem, że te monstra chciały pożreć dziewczyny, co tej historii na dobre by nie wyszło, bo kto to widział powieść bez głównych bohaterów, ale coś czuję, że to nie są takie sobie zwyczajne Canis lupus. Co do genetyki, ja wiem, że z tym kolorem włosów idą w parze oczy niebieskie i szare, ale także i zielone, a naprawdę nie pamiętam, żebym czytała o takim zestawieniu, ale również prawdą jest to, że nie zwracam uwagi na kolor oczu, chyba że tłuką mi młotem i kowadłem, że w jego zielonych oczach, oczy zielone jak u matki, jako jedyny odziedziczył jej zielone oczy (zgadnij skąd te oczy, podpowiem jeszcze tylko, że główny bohater miał bliznę w kształcie błyskawicy). Wiem. Sobie na blogu strzelę blondyna z zielonymi oczami, a co się będę!
      To ja już kończę, pa!

      Usuń
    3. Oj nie prawda, że nie ma :p U mnie nawet będzie kilku ;) trzeba co prawda jeszcze troszkę poczekać, ale nie rzucę wszystkich najlepszych kąsków na pierwszy rzut :P Obiecuję, że wytrwałość i cierpliwość zostaną wynagrodzone :)

      Usuń
    4. Przyszłam zwrócić honor i jednocześnie się pochwalić znaleziskiem.
      W powieści pod tytułem "Mnie zabić", autorstwa pani Joanny Chmielewskiej występuje blondynka o zielono-piwnych oczach.
      To by było na tyle :)
      Niech wen będzie z Tobą, pa!

      Usuń

Zaczarowani

Filmiki