Ciągnięcie prowizorycznych noszy było o niebo
prostsze niż obijanie się o drzewa. Zarówno Sandra jak i Ewelina dziękowały
wszystkim bogom i boginiom jakie tylko znały, za to jakże wspaniałe ułatwienie.
- Ewel… - zaczęła nieśmiało blondyna.
- No? – Ewelina zatrzymała się, aby poprawić uchwyt na noszach.
- A jeśli nie znajdziemy drogi powrotnej do portalu?
- Znajdziemy! – Krzyknęła tupiąc wściekle nogą. Sandra co prawda i tak
nie mogła tego dostrzec, ale liczyły się intencje i emocje włożone w słowo. Z
Eweliny wypływała niczym niezachwiana pewność siebie.
Ruszyły dalej
wysoko podnosząc nogi, aby nie potknąć się o żaden z wystających tu i ówdzie
korzeni. Między dziewczynami zapadła jakaś dziwna cisza. Żadna nie próbowała
nawiązać rozmowy, albo pożartować dla rozładowania dość napiętej atmosfery.
Obie obawiały się o Anię, a także miały własne podsumowania dzisiejszych
wydarzeń.
Mijały minuty, a
może nawet godziny. Nie były pewne i choć ciemność przestała na nie napierać,
czuły się jakby zastygły w czasoprzestrzeni. Ewelina coraz ciężej oddychała,
ale nie chciała się zatrzymać. Zdrowie przyjaciółki było przecież priorytetem.
Kiedy w oddali
znów rozległo się wycie wilków, dziewczyny były na skraju wyczerpania.
- Nie mam siły. – Ewelina opuściła powoli nosze i usiadła na ziemi.
- Ja też. – Sandra opadła na pośladki obok przyjaciółki.
- Wyszły do miasta i nie wróciły. – Czerwonowłosa opadła na plecy
jednocześnie próbując rozmasować obolałe dłonie. Dźwiganie Ani nie należało do
najlżejszych zadań.
- O czym ty mówisz?
- O symbolicznym napisie na naszych nagrobkach.
Następnym co
poczuła Ewelina było mocne uderzenie w brzuch. Zaskoczona atakiem wypluła całe
powietrze z płuc.
- Chwilę temu przekonywałaś mnie, że się uda! – Sandra była poważnie
wzburzona. Rozchwianie emocjonalne czerwonowłosej doprowadzało ją do szewskiej
pasji. – Tylko mi się nie rozklejaj, zrozumiano!?
Ewelina nie miała
siły aby odpowiedzieć, więc kuląc się w pozycji embrionalnej rzuciła jedynie
bolesne „yhy”.
- No! Zbieraj się, idziemy dalej. – Determinacja wylewała się z
blondyny istnymi strumieniami.
Dziewczyny
podniosły się (Ewelina nieco wolniej wciąż masując bolący brzuch), chwyciły za
nosze i ruszyły przed siebie, gdziekolwiek by to nie było. Sandra coś
opowiadała próbując rozluźnić nieco napiętą atmosferę, kiedy nagle
czerwonowłosa stanęła jak wryta.
- Ej co się dzieje? – Sandra poczuła mocne szarpnięcie i omal nie
wypuściła z uchwytu Ani.
-Tam! – krzyknęła podekscytowana Ewelina wycierając łzy wzruszenia z
zarumienionych z wysiłku policzków.
- Co ta…? – Blondynka urwała w pół słowa widząc w oddali majaczące
światełko. – Jesteśmy uratowane!
Energiczniej niż
wcześniej, ruszyły w stronę światła widzianego między drzewami, które z każdym
kolejnym krokiem rosło w oczach. Niebawem ujrzały najpiękniejszy widok świata.
W środku lasu w, totalnej pustce cywilizacyjnej znajdowała się drewniana
chatka. Ktoś krzątał się po głównej izbie co jakiś czas powodując drganie
światła.
Sandra opuściła
powoli nosze i zajęła się Anią, zaś czerwonowłsa ruszyła jako delegacja.
Powoli, niespokojnie, nieco się denerwując podeszła do drewnianych drzwi i
zapukała. W środku najpierw zapanowała totalna cisza, a chwilę później światło
zgasło. Nie zapowiadało się, aby osoba będąca w środku chciała otworzyć.
Spanikowana doszczętnie Ewelina, postanowiła zapukać ponownie tym razem
głośniej. Kiedy i to nie pomogło ze łzami w oczach zaczęła walić w drzwi z siłą
wołu.
- Błagam! Proszę nas wpuścić! Zapłacimy! Błagam, nasza przyjaciółka
jest ranna! – Serce waliło jak oszalałe. Oczami wyobraźni Ewelina widziała
przykre następstwa braku schronienia na resztę nocy. Bała się, że wilki wrócą i
zagryzą je we śnie.
Kiedy przed oczami
właśnie przelatywał jej obraz odrywanej ręki przez wielkie szczęki kuco-wilka,
drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem, a w niewielkiej szparze pojawił się
grot strzały.
- A cóż to za zwyczaje by samotną kobitę nachodzić o tak późnej porze?!
- Najmocniej przepraszam proszę pani. – Głos Eweliny drżał i był
dławiony przez wydobywający się z gardła szloch. – Nasza przyjaciółka zemdlała,
a my zgubiłyśmy drogę powrotną.
Kobieta jakby
dopiero teraz zauważyła kiepski stan Eweliny. Otworzyła drzwi szerzej i
zlustrowała ją spojrzeniem fiołkowych oczu.
Sama wyglądała tak
na oko na sześćdziesiąt parę lat. Miała lekko przygarbione plecy, srebrzyste,
długie włosy związane w warkocz, oraz mocne dłonie które wciąż trzymała na
kuszy.
- Ojoj! – Zawołała widząc Sandrę, która niezbyt zadowolona z przebiegu
wydarzeń, przyszła aby wspierać przyjaciółkę. – Co się stało dzieciaczki
kochane? – Odłożyła mordercze narzędzie, a następnie gestem zaprosiła do
środka.
Dziewczyny wróciły
po Anię, którą razem wniosły do środka bez noszy. Kobieta w tym czasie zdążyła
zapalić kilka świec, które ustawiła na stole po środku izby.
- Połóżcie ją na sienniku w kącie.
Przyjaciółki z
niemałą ulgą odłożyły zemdlone ciało Ani na wskazanym miejscu.
- Zaraz naleję wam trochę wina. Napijecie się i opowiecie co też mogło
się przydarzyć młodym studentkom Collegium, że zapuściły się aż w okolice mego
domu.
***
Ania nie czuła
upadku. W chwili kiedy jej ciało uderzyło o ziemię, dusza była wiele lat
wcześniej, w zupełnie innym miejscy. Kiedy rudowłosa otworzyła oczy była w
tropikalnym raju.
- Witaj kochanie. – Mężczyzna o rudych włosach, zielonych oczach,
dwudniowym zaroście i łagodnym wyrazie twarzy, uśmiechnął się radośnie.
- Galicjuszu – zamruczała rozkosznie Ania zarazem wychylając się do
przodu i całując mężczyznę słodko i zalotnie. Ten odwzajemnił pocałunek
pieszczotliwie masując ją po plecach. Przez ciało Kruk przeszedł prawdziwy
dreszcz rozkoszy.
Z początku
myślała, że to tylko zwykły sen. Wiedziała kim jest mężczyzna oraz gdzie
obecnie się znajduje. Jednak kiedy myślała o sobie nie była Anią.
- Vanoro, ukochana. – Trzydziestoletni uzdrowiciel przysunął się bliżej
swojej żony.
Ania zrozumiała
wszystko w chwili, kiedy chciała odsunąć się od mężczyzny, a nie mogła. Ciało
robiło swoje choć dusza protestowała.
Widzicie, w snach bowiem zazwyczaj potrafimy
kontrolować nasze ciała, a Ania jedyne co mogła to obserwować. Nie miała
wpływu, ani na swoje słowa, ani na czyny. Dodatkowo miała wgląd w wspomnienia
kobiety w ciele, której obecnie się znajdowała. Dziwne to było uczucie, ale nic
nie mogła na to poradzić.
Tak więc Ania, a w zasadzie jej dusza, siedziała w
ciele niejakiej Vanory Warter trzydziestoletniej wiedźmy pochodzącej z terenów Szkocji.
Piękność o kruczoczarnych włosach, błękitnych oczach, figurze nastolatki oraz
przecudnym uśmiechu, spędzała siódmą z kolei rocznice ze swym małżonkiem
właśnie w tym miejscu.
Jak zwykle wynajęli pokoik na poddaszu „Białej
Fali”, niewielkiego zajazdu na obrzeżach miasta Itarii mieszczącego się na
wyspie Temisuli zwanej przez niemagicznych Atlantydą. Stolica ludu posiadającego
moce magiczne, gdzie co roku zjawiali się wszyscy obdarzeni, aby podczas święta
zwanego Susperaldiami oddać swą moc i oczyszczoną z powrotem odzyskać.
- Chodź kochanie. – Galicjusz podniósł się ze wspólnego łoża z niemałym
ociąganiem. – Czas się przyszykować i pójść coś zjeść. – Jego uśmiech w
promieniach porannego słońca, wywoływał u Ani miłe podniecenie.
- Oczywiście najdroższy. Zaraz będę gotowa! – Vanora zerwała się z
łóżka ze znacznie większym entuzjazmem. Szybko pobiegła do niewielkiego pokoiku
obok sypialni, gdzie znajdowała się ich własna łaźnia. Murowany basen wbudowany
w podłogę był wypełniony zimną wodą, która wywoływała na skórze wiedźmy miłe
dreszcze.
- Pójdę się przejść na plażę! – Zza drzwi do uszu Ani-Vanory, dobiegł
głos Galicjusza. – Będę spacerował opodal miejsca, gdzie się spotkaliśmy po raz pierwszy. Jak
skończysz dołącz do mnie ukochana. Pójdziemy coś zjeść i wtedy udamy się na
uroczystości!
- Dobrze! – Odkrzyknęła wiedźma po czym zanurkowała. Kiedy się
wynurzyła czarne pukle swobodnie falowały na powierzchni wody niczym żywe.
Vanora chwyciła za
morską gąbkę, nałożyła na nią trochę olejków, a następnie zaczęła szorować
swoją alabastrową skórę. Gdy uznała kąpiel za wystarczającą, wyszła z wody, a
ta w magiczny sposób odzyskała swoją pierwotną czystość.
Wiedźma nie chcąc
zbytnio tracić czasu, przyodziała piękną błękitną szatę, a włosy upięła złotym
grzebieniem przedstawiającym winorośl. Będąc gotową ruszyła na plażę w
poszukiwaniu ukochanego.
Galicjusz siedział
na głazie wystającym z morza i patrzył na przepływające na wprost żaglowce. Coraz
więcej ludzi przybywało aby wziąć udział w święcie.
- Wyglądasz przepięknie! – zawołał podekscytowany widząc swą małżonkę z
włosami wciąż skrzącymi się od wody.
- Dziękuję najdroższy. – Vanora czekała na ukochanego, a kiedy ten
zeskoczył do niej i ucałował ją czule, zarumieniła się niczym młoda dziewka.
Ania przyglądała
się tym czułościom z niepokojem. Czuła wszystkie emocje Vanory co nieco ją
irytowało. Zwłaszcza, że sama w życiu nie spojrzałaby na tak starego gościa. Przecież
on mógłby być jej ojcem, nieprawdaż?
- Mam dla ciebie prezent. – Galicjusz odwiązał od pasa niewielki,
fioletowy woreczek, który wręczył ukochanej.
Vanora odwiązała
rzemyk i wyrzuciła zawartość na swą dłoń. Jak się okazało małżonek ofiarował
jej sznur pereł, który od razu założył na jej łabędzią szyję.
Uradowana, ze
łzami w oczach rzuciła się ukochanemu na szyję i pocałowała go niezwykle
namiętnie, wkładając w pocałunek całą swoją wdzięczność.
Tuląc się do
siebie opuścili plażę i ruszyli w kierunku głównego placu, gdzie miała odbyć
się uroczystość.
Spacerując wśród
niewielkich uliczek Itarii, podziwiali smukłe, kolorowe budowle pełne gracji i
wdzięku.
Ani każda z nich
kojarzyła się z tymi, jakie oglądała często w książkach od historii. Budownictwo
było prawdziwie Greckie. Rozróżniała zdobienia kolumn czy gzymsów, a także
budynki takie jak publiczna łaźnia, niewielkie koloseum, hipodrom czy chociażby
gimnazjon. Miejsce to wyglądało dokładnie jak jedno z Greckich miast czego była
w stu procentach pewna. Choć budynki niekiedy zdawały się pochodzić z innych
kultur, to i tak miały jedną cechę wspólną. Wszystkie wykonane zostały z
drogocennych kruszców i na dodatek z niezwykłą precyzją. Ania mogła iść o
zakład, że oto ma przed sobą jedynie tak bogate i niesamowite miejsce na całej
kuli ziemskiej. Nic dziwnego, że nawet w jej czasach ludzie ze wszystkich sił
próbowali odnaleźć położenie Atlantydy. Cuda tu leżące na wyciągnięcie ręki,
mogłyby wzbogacić nie jednego poszukiwacza skarbów.
- Vanoro kochanie, a może chcesz trochę daktyli?
- Oj Galicjuszu przy tobie czuję się jak bogini!
Mężczyzna poszedł
na jeden ze straganów i zakupił porcję słodkich daktyli, które wręczył ukochanej.
Ta przyjęła owoce z wielką radością, po czym pocałowała męża czule.
Kruk gdyby mogła
zwróciłaby wszystko co miała w żołądku już po pierwszym kęsie. Nie znosiła
daktyli od pamiętnej wycieczki do Egiptu, kiedy to właśnie były jedną z
przyczyn „klątwy” jaka na nią spadła.
Cóż dusza Ani była
tylko gościem w tym ciele i mogła sobie stękać i stękać. Choć czuła przyjemność
z jedzenia to jej eteryczna postać wzdrygała się w spazmach mdłości. Okropne
uczucie.
Vanora zjadła
wszystkie owoce w tempie natychmiastowym i kiedy Galicjusz zaproponował jej
kolejną porcję, długo się nad tym zastanawiała. W końcu ku wielkiej uldze Ani,
podziękowała z uśmiechem.
Mając jeszcze troszkę czasu magiczna para
zatrzymała się w jednej z gospód znajdującej się na obrzeżach świętego placu i
zamówiła śniadanie wraz z winem rozcieńczonym wodą. Upał był nie do wytrzymania
i Vanora znów marzyła aby zanurzyć się w chłodnej wodzie basenu lub po prostu w
otaczającym wyspę oceanie.
Kiedy talerze
zostały oczyszczone, a ostatni łyk wina zniknął w gardle Galicjusza, zakochani
ruszyli na główny plac by wraz z resztą tłumu przystąpić do uroczystości
przekazania mocy.
Vanora z radością
nie przystającą dorosłej kobiecie rozglądała się na prawo i lewo z wielką
euforią. Dzięki temu także Ania mogła spokojnie podziwiać różnorodność
kulturową i etniczną wśród otaczających ją ludzi.
Na prawo od
miejsca gdzie stały rozmawiało ze sobą dwóch czarnoskórych ubranych w przepaski
biodrowe. Vanora rozpoznała w nich szamanów voodoo i aż się wzdrygnęła. Nie
lubiła typków. Ich magia była wyjątkowo wredna i potrafiła uderzyć w najmniej oczekiwanym
momencie.
Ania pierwszy raz
widziała tak różnorodną populację magiczną i choć odbierała lęk gospodyni, czarnoskórzy mocno ją zaciekawili. Białe kościotrupy wymalowane farbą na skórze, były niesamowicie fascynujące.
- Galicjuszu, spójrz tam! – Vanora wskazała na grupkę druidów w białych
szatach. – Chyba widziałam Spasmixa. Chcesz się przywitać?
- Daj spokój kochanie. Długo będziesz mi jeszcze tak dogryzać?
Spasmix, o czym
Ania od razu wiedziała, był wyjątkowo wrednym druidem, który w młodzieńczych
latach gnębił Galicjusza. Pech chciał, że mieszkali w sąsiedztwie przez dobre
piętnaście lat. Niezwykle długich, wrednych i szaleńczo wkurzających lat.
Spasmix był bowiem wujem Galicjusza.
Vanora
zachichotała Radoście widząc nachmurzone oblicze męża. Lubiła się z nim droczyć,
a Ania doszła do wniosku, że ma z tą kruczowłosą wiedźmą całkiem sporo wspólnego.
Małżeństwo
trzymając się za ręce ruszyło w głąb tłumu by mieć jak najlepszy widok.
Ania aż westchnęła
z zachwytu, kiedy wynurzyli się z pomiędzy ludzi i w pełni mogła zobaczyć
górującą nad nimi świątynię. Kruk od razu skojarzyła się z Partenonem. Była zbudowana
na planie prostokąta i podparta mnogą ilością kolumn. W pełnym słońcu skrzyła
się jakby stworzono ją z gwiezdnego pyłu i morskiej toni. Równie piorunujące
wrażenie sprawiły ogromne schody prowadzące do świątyni jak i dwa gigantyczne
smoki stojące po obu stronach. Ze złożonymi skrzydłami w dumnych pozycjach
obrońców, wyglądały niemal jak żywe. Ania czuła, że gdyby ktoś je dotknął z
pewnością pod palcami poczułby chropowatą łuskę.
Wiedźma w końcu
stanęła w wybranym przez siebie miejscu i Galicjusz mógł się do niej przytulić
w oczekiwaniu na rozpoczęcie uroczystości.
Wybiło południe,
tłum na placu znacznie zgęstniał, a Susperaldia w końcu oficjalnie zostały
rozpoczęte.
U szczytu schodów
w długiej zielonej sukni stanęła kapłanka, która przywitała wszystkich z
uśmiechem, dziękując zarazem za przybycie. Chwilę później pojawiło się siedmiu
Wiedzących, którzy rozpoczęli po kolei wymieniać inkantacje magicznego rytuału.
Ludność podchwyciła momentalnie. Z ust zaczął wydobywać się magiczny zaśpiew, a
dłonie szukały kolejnych dłoni by złączyć się w uchwycie.
Wiedzący zniknęli
w świątyni, aby kontynuować rytuał obejmując w magicznym splocie Cormundum –
magiczny obsydian wielkości niewielkiego słonia – serce magii, kryształ
posiadający olbrzymią moc.
Vanora trzymała
lewą dłonią dłoń męża, zaś prawą ściskała młodego Indianina. Musiał być tu
pierwszy raz ponieważ wymawiał inkantację dość niepewnie, a jego ciało drżało,
gdy moc wypływała i leciała wprost do kamienia.
Wiedźma odwróciła
się w jego stronę i uśmiechnęła przyjaźnie dodając tym samym otuchy. Chłopak
podziękował skinieniem głowy i dalej śpiewał już znacznie pewniej.
Ania choć
wiedziała w czym bierze udział, zupełnie nie mogła pojąć dlaczego się tu
znalazła. Czuła radość i moc przepływającą przez gościnne ciało, a także
spełnienie. Czuła się jakby właśnie odkryła cel swego istnienia.
- Moc daje poczucie przynależności. Pomaga zapełnić każdy rodzaj pustki
występującej w człowieku.
Kruk znała ten
głos. Już go kilkukrotnie słyszała.
- Pokaż się! – Zażądała, a jej dusza wyskoczyła nagle z ciała Vanory.
- Chciałam abyś zrozumiała pewne zdarzenia z przeszłości, łatwiej
będzie ci pojąć przyszłość. – Kobieta z nad rzeki unosiła się w swej eterycznej
postaci tuż nad głowami braci magicznej.
- Kim ty jesteś i co się ze mną dzieje?! – Pytanie zabrzmiało dość
ostro mimo niematerialnej formy Ani.
- Wszystko w swoim czasie moja droga. Już niebawem poznasz sekrety
potrzebne do zrozumienia przyszłości jaka nieuchronnie się zbliża. – Po tych
słowach kobieta zaczęła się rozpływać w powietrzu, aż całkiem znikła.
Dusza Ani
popłynęła zaś do wnętrza świątyni.
Po środku wielkiej
prostokątnej Sali wypełnionej po brzegach złotymi posągami, znajdował się
wielki wiszący w powietrzu ogromny na wpół przeźroczysty kamień. W środku od
czasu do czasu świeciły niewielkie punkciki, niczym świetliki w letnią noc. Ania
choć nie miała ciała czuła, potężną moc bijącą od niego.
Wokół Cormundum
krążyło siedem postaci ubranych w różnokolorowe szaty. Ania rozpoznała w nich
ludzi, którzy rozpoczęli przed świątynią inkantację.
Z czystej
ciekawości rudowłosa postanowiła nieco się im przyjrzeć.
Pierwsza kobieta
wydawała jej się nieco znajoma. W układzie jej delikatnej twarzy było coś
ulotnie znajomego co uciekało za każdym razem kiedy chciała się dokładniej temu
przyjrzeć. Była długowłosą blondynką o szczupłej sylwetce z wyraźnymi kobiecymi
krągłościami. Ubrana w zieloną szatę uśmiechała się pogodnie, a był to uśmiech
pełen ciepła. Tuż obok niej po prawej stronie stał wysoki, czerwonowłosy mężczyzna
o mocnej szczęce, szelmowskim błysku w fiołkowych oczach i postawie szermierza.
Kawałek dalej kasztanowłosa kobieta nieco niższa i okrąglejsza niż jej
poprzedniczka. Owalna twarz z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi idealnie
kontrastowała z ciemnymi brwiami. Kobieta choć grubszej aparycji wyglądała wciąż
bardzo ładnie. Dalej po prawej stał potężny mężczyzna wyglądający bardziej na
wikinga niż maga. Mógł mieć około dwóch metrów wzrostu, a jego długa i kudłata ruda
broda sięgała połowy klatki piersiowej. Miał długie, rude włosy związane w
gruby warkocz, zaś dłonie wyglądały jak dwie szufle. Ania była pewna, że
początki powiedzenia „niedźwiedzi uścisk” wywodził się właśnie od niego. Kolejny
mężczyzna o śniadej cerze, melancholijnym spojrzeniu, delikatnych rysach i
długich czarnych włosach od razu skojarzył się Ani z elfem. Brakowało mu
jedynie szpiczastych uszu. Ostatnią kobietą była piękna czekolado włosa mulatka
o ponętnych ustach i spojrzeniu Szeherezady. Wyglądała jakby wyszła z baśni z
tysiąca i jednej nocy. Ania nie mogła napatrzeć się na egzotyczną urodę kobiety.
Krąg wokół kryształu zamykał blond włosy mężczyzna o chłodnym spojrzeniu
krystalicznie błękitnych oczu. Od jego smukłej sylwetki bił dziwny chłód.
Krukowej od razu przypadł do gustu. W jego przystojnej postaci było coś
niepokojącego co przyciągało wzrok. Wyglądał troszkę jak zagubiony chłopiec.
Kiedy rudowłosa w
końcu zakończyła oględziny, zauważyła coś niepokojącego. Wszyscy oprócz
ostatniego blondyna wyglądali jakby pogrążyli się w głębokiej medytacji. Ania
zbliżyła się do niego i od razu zauważyła, że coś się święci. Mężczyzna wplatał
między zaklęcie swoją formułkę zatruwając tym samym moc buzującą w krysztale. Rudowłosa
dokładnie widziała jak krwistoczerwone nitki chwytają poszczególne pasma mocy i
ciągną je w stronę mężczyzny.
Nie wiadomo ile
czasu upłynęło nim kryształ zaczął drżeć, a na jego powierzchni zaczęły
pokazywać się pajęczynki pęknięć.
Ania chciała
krzyczeć, wrzeszczeć i tym samym rozbudzić pozostałą szóstkę. Niestety będąc
duchem mogła jedynie się przyglądać.
Kryształ powoli,
acz sukcesywnie zmieniał barwę z tęczowo świetlistej na krwistoczerwoną, a rysy
na jego powierzchni rosły z sekundy na sekundę.
Świątynia
zatrzęsła się podstawach, a z zewnątrz zaczęły dobiegać niespokojne krzyki i
jęki. Kiedy kolumny wokół również zaczęły pękać, a sufit kruszyć opadając
wielkimi płatami na posadzkę, do sali wbiegła przerażona dziewczyna, w której
Ania rozpoznała wciąż prześladującą ją panią z nad rzeki. Nie rozumiejąc o co
chodzi obserwowała dalszy bieg wydarzeń.
- Matko! Matko! – Krzyki dziewczyny i ciągłe poszturchania wyrwały
blondynę z transu.
Blada opadła na
błękitną posadzkę z cichym jękiem .
- Musisz obudzić pozostałych Vero – wyszeptała próbując dojść do
siebie.
Vera kiwnęła
jedynie głową po czym za pomocą resztek magii jaka w niej została zaczęła cucić
pozostałych.
- Nie tak prędko moja droga. – Blondyn pojawił się za plecami Very nie
wiadomo skąd. Emanował potwornie silną aurą, która dusiła i przytłaczała
jednocześnie.
Dziewczyna chciała
odskoczyć od napastnika, ale ten chwycił ją mocą i rzucił o ścianę jakby była
szmacianą zabawką, a nie prawdziwym człowiekiem. Na całe szczęście przerwanie
kręgu poskutkowało niczym kubeł zimnej wody. Pozostali zaczęli dochodzić do
siebie.
- Pimedusie pohańbiłeś nasze najświętsze prawo! Przywłaszczając sobie
moc nienależącą do ciebie, podpisałeś na siebie wyrok! – Czerwonowłosy właśnie
podnosił się z kolan tak jak pozostali. Choć wciąż byli osłabieni, a ich moc w
większości krążyła wciąż w krysztale, nie zamierzali się poddać.
- Nie rozśmieszaj mnie bracie! – Pimedus zachichotał jakby właśnie
usłyszał najlepszy spośród dowcipów. – Lepiej pokaż co potrafi twe pozbawione
mocy ciałko!
Czerwonowłosy
ruszył do ataku wyciągając spod szaty przypięty do uda sztylet. W tym samym
czasie od tyłu Pimedusa podkradał się wiking, który unieruchomił zdrajcę w swym
niedźwiedzim uścisku.
- Oddaj moc dobrowolnie lub zgiń próbując ją zachować! – Matka Very
odeszła od nieprzytomnego ciała córki i zbliżyła się do blondyna. To samo
uczyniła pozostała trójka.
Oto nastała pierwsza część zabaw w przeszłości XD Notkę dedykuję Meth, która motywowała mnie do szybszego jej przepisania z zeszytu :p Możecie ładnie jej podziękować :D Jak widzicie akcja nieco zboczyła ze standardowego kursu, ale mknie do przodu. Dużo opisów i mało akcji, jednakże przy następnych postach postaram się wyrównać tą szalę ;p Mam nadzieję, że się wam spodobała mimo wszystko i przybędziecie na kolejny rozdział :) Pozdrawiam cieplutko i do następnego razu <macha macką> :P
MAM W DUPIE BŁĘDY!! CZYTAM DALEJ!! -.-
OdpowiedzUsuńDobra, po kolei. Może kiedyś wróci mi cierpliwość i przeczytam to jeszcze raz, by wskazać ci kilka... hm, nie tyle błędów, co rad, wskazówek, jak zwał tak zwał, bo kilka tam było w tym komentarzu, ZANIM MI SIĘ COŚ NIE KLIKNĘŁO I WYPIERDZIELIŁO KOMENTARZ W KOSMOS!!!!! No,a le mniejsza.
Fajnie, że dziewczyny się wydostały. A! I tak skopiuje kilka rzeczy, które mnie rozbawiły: " - Wyszły do miasta i nie wróciły. – Czerwonowłosa opadła na plecy jednocześnie próbując rozmasować obolałe dłonie. Dźwiganie Ani nie należało do najlżejszych zadań.
- O czym ty mówisz?
- O symbolicznym napisie na naszych nagrobkach. " - HAHAHAHAHAHAHHAHAHAA :D
No dobra. Wydostały się z lasu. I kim jest ta kobieta? Ciekawe, żyje sobie a pustkowiu, obok porąbanego lasu, więc nie dziwota, że śpi z kuszą pod poduszką. No i super, że im pomogła, chyba że jest zua, buhahahah! Nie no, raczej nie. W końcu to babunia :3 Nie no, żartowałam, takie to najgorsze. A więęęc... gdzie one są? Gdzie jest DANIEL?! On ma je szukać noooo! ;c Ale jakoś sobie poradzą, babcia uratuje Ankę, pomoże im wrócić, choć zapewne portal już wygasł... no nie iem, ale poradzą sobie: skoro tak od razu poznała, że to uczennice, to coś w niej musi być. Także zaintrygowała mnie ta kobieta, ale to w sumie jak wszyscy tutejsi bohaterowie.
To teraz druga, o wiele bardziej popaćkana część. Anka obudziła się w swoim dawnym wcieleniu - oto moja pierwsza myśl. Może tak jest, może nie, nie wiem. Taak czy siak dziwna z nich parka, choć polubiłam i jego i ją. Ja tam nie byłabym na miejscu Anki aż tak krytyczna, no ale. Czekaj, dobrze rozumiem: siedziała w cielsku tej baby, podczas gdy przyglądali się ceremonii, a potem zjawiła się w świątyni? Spotkała też pijacką zjawę, która... występowała tam jako postać... hm, materialna, prawdziwa, namacalna? Ej, od razu mówię, że kocham tego gościa, co to go do Elfa porównałaś <3333 Głupi blondynek -.- Co on odwalił? No ale wszędzie znajdzie się taki kretyn, co to zapragnie władzy. kochany wiking ^^ czyli co, obezwładnili go? ;> A co z tamtą dziewczyną, co tak nagle wparowała? Co się tam w ogóle działo? xD Ech, nie było Daniela, jestem smutna. No nic. Czuję, że ten komentarz nie jest pełny, ale zadałam ci tu kilka pytań, masz mi na nie odpowiedzieć i wtedy dalej pogadamy. No i oczywiście cholernie dziękuję za dedyka <3 Wiesz, to mój pierwszy odcinek, na który czekam, więc to oczywiste, że cię poganiam, za bardzo mi się ta opowieść spodobała! Doobra, żartuje, gdzieś mam opowieść, ja to czytam tylko dla Daniela :3 :D Sama pomyśl, co jest prawdą a co nią nie jest ;) Tak czy siak raz jeszcze dziękuję i nie martw się: będę cię poganiać dalej!
natychmiast pisz/przepisuj następny odcinek i wstawiaj go czym prędzej!! Pozdrawiam cieplutko! <3
Oczywiście, że odpowiem ci na twoje pytanka ;p a co :D jesteś pierwszą komentującą więc możemy sobie pogadać :P
UsuńZaczynając od babci w ciemnym lesie :] A myślisz, że historia o czerwonym kapturku była zmyślona? :p Danielka niestety nie ma nie było i nie prędko będzie. Pewnie dopiero za jakieś dwa odcinki, ale obiecuję napisać dla ciebie specjalny odcinek z nim i Magdą w roli głównej :P
Zawsze musi być jakiś elf :D Bez elfa nie byłoby zabawy ;p Dalsze losy siedmiu wiedzących będą w kolejnej części przygód z przeszłości. Jeszcze cztery kartki ;p więc troszkę tego będzie :) Wyobraź sobie, że akcja została zamrożona w czasie :) Przy kolejnym chapsiku dowiesz się jak się skończy ta zabawa ;p O której dziewczynie myślisz? Vanorze?
Nie ma za co :) skoro tak ładnie dopominasz się o nowe rozdziały i mnie dopingujesz :) od razu szybciej i chętniej mi idzie :) Miej nade mną opiekę kochana!
P.S Wiem dlaczego czytasz, z pewnością dla Daniela :D
Kolejny odcinek pojawi się (mam nadzieję) w przyszłym tygodniu :) Buźka i do następnego :)
TY NAWET NIE WIESZ, JAK JA BARDZO CIĘ KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńPo pierwsze, zmartwiłaś mnie tym, że długo nie będzie Daniela, ale pocieszyłaś mnie specjalnym odcinkiem! Ciekawe, co ty wykombinujesz, ojej, jakie to wspaniałe! <3
Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy
Elfy <3
Na pewno się dowiem :D Ale ciekawie to wymyśliłaś. Nie wiem, kogo mam na myśli, chyba ją. Kto to? :D
A opiekę mieć zamierzam, nie martw się. Nawet jeśli byś jej nie chciała xD
Weee, tyle czekać... no nic, jak czeba to czeba, nie?
Albo mnie nienawidzisz XD Tego nie jestem do końca pewna. No chyba, że miewasz rozdwojenie jaźni i jedna ty mnie kocha, a druga nienawidzi ;p
UsuńElfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! Elfy! I jeszcze więcej elfów :D Elfy piękna rasa i ja osobiście je uwielbiam :D Muszą być :P Nawet mam poszewkę na poduszkę ze swoim własnym Elfem :D
Jeśli pytasz o Vanorę to może praprapraprparparaprarapra babka Anii? Tego sama jeszcze nie wiem ;p
Miło mi, że będziesz pilnować, aby rozdziały szły dalej :P
Pozdro :)
Ja cię kocham, a nienawidzenie to u mnie wyraz miłości. Skomplikowane, ale musisz się jakoś połapać.
UsuńElfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy Elfy !!! Też je kocham, a skoro i ty je kochasz, to kocham cię jeszcze bardziej ^^
Taaa... z tą Anką od samego początku jest coś nie tak... xD
Bo po prostu Anka to dziwny człek i z nią musi być coś nie tak by była bardziej rzeczywista ;p i by była sobą :)
UsuńOdpisałabym ci coś jeszcze, ale za dużo tu wyrazu ELF i nie mam do czego się odnieść, więc nic nie napiszę :D
Jak nie napiszesz, jak w ogóle juz coś napisałaś? :D Jakbyś nie napisała, nie dodałabyś komentarza, a ja wówczas nie byłabym w trakcie pisania tego komentarza! Bo przecież nie odpisywałabym na swój własny komentarz (choć i tak bywa, ale to w skrajnych wypadkach): lubię do siebie gadać,a le to byłaby już lekka przesada, nie sądzisz? :D Ok, zaczynasz czytać zdanie, które właśnie kończysz czytać. Dobranoc! :D
UsuńBardzo podoba mi się to zdanie ;p i coś czuję, że właśnie nim zbudowałaś swoją postać :D Teraz wiemy tego czego nie wiedzieliśmy ;] Oj będzie ciekawie, będzie ciekawie :D Moja Muza Natchniuza właśnie się zameldowała i powiem, że będzie szaleństwo. Opuszczam Wawkę i od czwartku wyruszam do swego raju :) Będziemy hasać, pisać, rysować, tworzyć, wymyślać i jeszcze więcej pisać :D Buahahahaha! Gdybym to ja tylko miała 48 godzinną dobę to może w końcu ze wszystkim bym się wyrobiła :D
UsuńNie bardzo zrozumiałam ten komentarz... :D
UsuńWłaśnie nim zbudowałam swoją postać? ;> Powiesz coś więcej, czy usze czekać? ;>
AAAAA!!!! ROWI, MAM DO SIEBIE SPRAWĘ!! Weź się na gadu/fejsie odezwij, co?
Wiemy czego nei wiedzieliśmy? Czyli że co? XD
A co to za raj? ;>
No taka doba to każdemu by się przydała, nie powiem :3
Skoro nie bardzo zrozumiałaś to prawidłowo :p Mnie ciężko zrozumieć XD Oczywiście, że nie zdradzę ci o co chodzi :p Nie możesz wiedzieć wszystkiego :) Poszczekasz :D nieco :P Hau hau!
UsuńWiemy czego nie wiedzieliśmy, znaczy, że wiemy czego nie wiedzieliśmy wraz z Inferno :D Twoja charakterystyka is alredy uploaded!
Mój raj to moja piękna działeczka :) :P Już się nie mogę doczekać :D Parapim! Jutro już na niej będę! Jupi!!!
P.S Skoro masz do siebie sprawę to po co mam ja się odzywać ;p Nie będę ci przeszkadzać :D
Lol O.o napisałam 'siebie', potem 'mogłabym' zamiast 'mogłabyś'... co ze mna było tamtego dnia?!
UsuńIstne szaleństwo :) Nie martw się ogarnia każdego, a zwłaszcza w okresie kiedy paskudny wrzesień, zaczyna dyszeć w nasze karki :p Taki lajf! :P
UsuńTy mi lepiej powiedz, kiedy następny odcinek!!
UsuńObecnie jestem w połowie 3 standardowych stron XD Więc jeszcze trochę :p Może jutro uda mi się coś pod koniec dnia dodać? Nie wiem. Wyjeżdżam na działeczkę i po prostu nie wiem kiedy wraz z moją Muzą Anią usiądziemy i będę miała czas na pisanie.
UsuńMeth postaram się jak najszybciej mając w pamięci twoją skromną osóbkę :D
I to jak skromną <3
UsuńOho, a więc dziewczęta wydostały się z lasu. Ciekawy pomył na płytę nagrobną - naprawdę niezły ;D
OdpowiedzUsuńTa babuleńka wydaje mi się nieco podejrzana. Ona musi mieć konszachty z wilkami albo jakimiś innymi stworzeniami ze świata magii. Pewnie kogoś wykiwała i teraz z kuszą po domu popierdziela! Niby pomogła dziewczynom, a w każdym razie wpuściła je do domu. No ale ludzie, stara baba mieszkająca sama w samym środku lasu? Ona nie może być normalnym człowieczkiem! Albo jest po prostu dziwaczną babcią pustelniczką. Tacy ludzie są dziwni i wywołują u mnie mały niepokój. Rozumiem spędzić na łonie natury jakiś czas, ale żeby całe życie? No to już chyba lekka przesada. Ja tam bym nie ryzykowała z tym winiaczem od niej...
Duchowa podróż w przeszłość? Dobre! Kojarzy mi się to z podróżami astralnymi, tyle że ta odbyła się na nieco innych zasadach :P
A Atlantyda wydaje się być całkiem niezłą miejscówką. Osobiście nie chciałabym zamieszkać w starożytnym mieście, aczkolwiek chętnie bym takie odwiedziła.
Czyżby Spasmix dogryzał Galicjuszowi bo był rudy? ;> xD Nie no, bez jaj. To nie byłoby zbyt miłe... choć pewnie prawdziwe. Z niewiadomych przyczyn zaliczam się do grona osób z awersją do rudych osobników.
Kto jest głupszy od blondynek? Blondyni, a jakże! I tutaj oto mamy żywy (no, nie do końca, ale jednak) dowód w postaci Pimedusa! Co on, w jakiegoś cholernego bożka się chciał pobawić? Jak widać stereotypowa inteligencja pasuje do tegoż blondasia.
Ouuu.. Elf! A w każdym bądź razie facet przypominający elfa. Kiedy tylko napotykam się na słowo "elf" od razu wyobrażam sobie elfa w czasach współczesnych. Zapewne byłby traktowany jak homo. Dopóki by nie zaczął wymachiwać mieczem bądź strzelać z łuku... Wtedy to już za homo z problemami psychicznymi xD Taa, jak widać nie jestem specjalną fanką elfów, choć staram się do nich przekonać.
No nic, cieszę się, że rozdział był długi, przynajmniej było co czytać i co komentować. Oby więcej takich! Przepisuj szybko następny! ;)
Prawda?! Uwielbiam ciekawe nagrobki :D Normalnie mam do tego dar ;p Będę wymyślać ich jeszcze wiecej ;p
UsuńOj dlaczego wszyscy uważają, że jak kobieta mieszka w lesie i nosi ze sobą kuszę to od razu jest z nią coś nie tak? Nie rozumiem XD A ty jakbyś wiedziała, że koło domu grasują kuco-wilki to nie nosiłabyś czegoś ze sobą? :P
Ja w starożytności też tak średnio bym chciała mieszkać ;p ale lubię opisywać takie cudne miejsca. Atlantyda - zaginione królestwo nieznanej cywilizacji :D To już wiadomo jaka cywilizacja na niej mieszkała, a w następnym odcinku dowiemy się czemu jest zaginiona ;p
Staram się przepisywać, staram ;p ALe wiesz jak to jest. Przepisywanie to najgorsze co może człowieka spotkać :P
Cieplutko pozdrawiam i dziękuję za długi komć :D Od razu człowiekowi lepiej jak czyta takie dłuuuuuuugie wiadomości :D
Fajnie, że dziewczynom ktoś pomógł, choć mam przeczucie, że nie jest taką ,, miłą'' kobietą za jaką się podaje. Jaka miła kobieta nosi ze sobą kuszę? Raczej ta co ma dużo wrogów albo po prostu chce się bronić, jednak stawiam na to pierwsze.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ani, że cały czas musiała przeżywać to co Venora, że tak to ujmę. I te daktyle, rany albo te ,, romantyczne chwile''. Nic dziwnego, że gdyby mogła to by zwymiotowała. Ja bym raczej zrobiła to samo, na jej miejscu. Poza tym nie wiem dlaczego, ale Venora bardzo mi się kojarzy z rozpieszczoną dziewczynką, która ma wszystko i nieustannie jest w euforii, choć w sumie co się dziwić, skoro ma swojego faceta i jest piękna. Ale i tak nie nabrałam do niej zbyt dużo sympatii.
A co do Pimedusa, to chyba mu odbiło. Widać, że inteligencji to nie ma za grosz. A mówią, że to blondynki są głupie, a tu okazuje się, że także blondyni. Po prostu gratuluję mu inteligencji.
W każdym razie bardzo fajny rozdział i mam nadzieję, że weny ci nie zabraknie na następne. Serdecznie pozdrawiam :D
A ja uważam, że nie zawsze babcia musi być wilkiem podszyta ;p Może ta akurat jest bardzo miła i nie pali dzieci w piekarniku marki "Devill". A moim zdaniem takie zjawisko mogłoby być ciekawe :D Być w czyimś ciele wiele, wiele, wiele setek lat temu XD Zobaczyć kawałek życia z przeszłości. Czyż to nie brzmi ciekawie?
UsuńNo cóż jeśli chodzi o Pimedusa to zawsze znajdzie się dekiel, który pragnie władzi XD znaczy władzy ;p Nie zawsze wychodzi mu to na zdrowie, jak będzie tym razem okaże się w następnym odcinku.
Cieszę się, że rozdzialik się spodobał :D Następny odcinek jest już napisany, tylko zostaje go przepisać, więc możliwe, że i w tym tygodniu pojawi się na blogu :)
Do zobaczonka przy następnej notce :D
Jezu jak mi się dzisiaj to czytało. Niesamowicie mi się spodobało. Cała ta przeszłość była opisana cudownie. Ja nie mogę uwierzyć co się stało. Musiałaś przerwać w takim momencie?! Zaciekawiło mnie to okropnie. Miłość tych dwoje zapała mnie za serce. Ale walka się zaczęła. O by nie tak, że jedne z małżeństwa zginie w obronie ludzi lub coś podobnego.
OdpowiedzUsuńA migiem mi przepisuj ten 24 rozdział!
UsuńJupi! Zaczytałaś się?! Bosko! Zawsze tak bardzo się cieszę jak się komuś podoba :D Starałam się aby opisy były w klimacie i by łatwo można było sobie wszystko wyobrazić :D
UsuńStaram się jak najszybciej przepisywać, ale strasznie tego dużo wiesz? :D
Buźka :D
Ja jeszcze żyję! I skomentuję, a co! Mamy Atlantydę, zdecydowanie odpowiednio epicką i starożytną. Mamy dwójkę dojrzałych osób, zakochanych jak nastolatki - ujmujące ^_^ Mamy świetnie rozpisany element komiczny, nawet w totalnie beznadziejnej dla bohaterek sytuacji (nagrobek :D). I mamy cudowniste opisy dyktowane cudownistą wyobraźnią. Miodzio <3
OdpowiedzUsuńSię starałam się ;p by taka Atlantyda właśnie była :) W końcu krąży o niej tyle legend i w ogóle! Dorośli ludzie bardzo często zachowują się jak nastolatki ;p tylko wtedy kiedy nie ma nikogo w pobliżu ;p Wiem o tym po sobie ;p
UsuńWiesz zazwyczaj kiedy jest cholernie beznadziejnie człowiek dostaje głupawki i zaczyna mu odbijać. Tak zwany śmiech przez łzy :D
Dzięki za odwiedzinki i do następnego razu :D
Ludzie! Co wy macie do tej babci? Urocza kobiecina, a jeśli przy okazji piecze w piecyku niedorozwoje cywilizacji typu Jaś czy Małgosia to tylko podwyższa jej zasługi dla świata ;) Kto im kazał zeżerac domek biednej starowinki. Jak to się mówi ząb za ząb, jedzenie za jedzenie (a oni nie mieli jedzenia). Uratowała dziewczyny co jej się chwali, a kusza w rekach samotnych, starych ludzi nie musi oznaczać, ze dany ludź chce zrobić komukolwiek krzywdę. On może tylko robić eksperyment pod tytułem; jak szybko niczego niespodziewający się człowiek umiera od strzały, co oczywiście wiele wniesie w świat (pozagrobowy).
OdpowiedzUsuńA złażąc z tematu uroczych babuni mieszkających w środku lasu, chowających za chatką watahę kuco-wilków, Ewelina ma straszne wahania nastroju i wisielczy humor. Aż powiało grobowym tchnieniem.
Uwielbiam, nie, ubóstwiam Twoje poczucie humoru. Jest wyjątkowo zbieżne z moim :D
Czytając ten chapter nie zwracałam uwagi na zewnętrzny świat (że w sensie że takie wciągające że).
Domyślam się czemu Atlantyda dzisiaj nie jest popularnym ośrodkiem wypoczynkowo-turystycznym, nie muszę nawet czekać na następną notkę, ale zawsze możesz mnie zaskoczyć. I pewnie to zrobisz. Biedna Ania. Musiała przezywać to wszystko, a ją to zwyczajnie odrzucało. Rozumiem, że gdyby rzy, to jest wymiotowała, to tylko tęczą. I cukierkami.
Pytanko. Czy tych siedmiu Wiedzących miało reprezentować siedmiu bogów, czy to tylko zwykły zbieg okoliczności?
A teraz... No co za idiota z tego pacana. Myśli, że jak se pofarbuje kłaki na słitaśny blond (to się pisze razem czy osobno?), to może zostać władcą świata, a nawet wszech?
A swoja droga to dlaczego jak blondyn to niebiesko- albo szarooki, a jak już się pojawia to jest tym złym? To jak z tymi uroczymi babuleńkami. A kto w ogóle powiedział że bondwłosi są z natury niedorozwiniętymi idiotami i kretynami jakich mało. To z kolei jak z wilkami. Wszyscy wrzeszczą, że to zło wcielone, a one nic nikomu nie zrobiły, a nawet ratują ludzi przed babciami z lasu.
Stereotypy kochani, nic innego.
I tą optymistyczną refleksją kończymy ten, raczej chaotyczny, komentarz. Dobranoc państwu!
PS Pozdrawiam i niech Wen będzie z Tobą
No właśnie, no no! Cieszę się, że mnie rozumiesz! Stereotypy, choć co do wilków raczej bym się nie kłóciła z ich.... hmmmmm... preferencjami. One zawsze wolą soczystą młódkę od parchatej staruchy :D Taki lajf i taka natura ;p POza tym rozdział lub dwa temu XD poszarpały jednego takiego i chciały schrupać dziewczyny XD To chyba wiele tłumaczy, no nie? XD
UsuńCo do blondyna to odpowiedź dlaczego szare lub niebieskie brzmi: ~tu rozlegają się głośne fanfary~
Genetyka kochana! Genetyka :) Tak to już jest z matką naturą, że jak mamy komórki odpowiadające za kolor słitaśnego blondu to i również takie co odpowiadają za jasną cerę i oczy w kolorze niebieskim lub szarym.
Wracając znów do babci, dobra babcia nie jest zła :) i tym jakże ciekawym podsumowaniem zakończę moją równie chaotyczną odpowiedź :D Dziękuję za odwiedziny, zapraszam ponownie no i dziękuję, puki co Wen Inferno wciąż jest ze mną!!!
Tak wiem, że te monstra chciały pożreć dziewczyny, co tej historii na dobre by nie wyszło, bo kto to widział powieść bez głównych bohaterów, ale coś czuję, że to nie są takie sobie zwyczajne Canis lupus. Co do genetyki, ja wiem, że z tym kolorem włosów idą w parze oczy niebieskie i szare, ale także i zielone, a naprawdę nie pamiętam, żebym czytała o takim zestawieniu, ale również prawdą jest to, że nie zwracam uwagi na kolor oczu, chyba że tłuką mi młotem i kowadłem, że w jego zielonych oczach, oczy zielone jak u matki, jako jedyny odziedziczył jej zielone oczy (zgadnij skąd te oczy, podpowiem jeszcze tylko, że główny bohater miał bliznę w kształcie błyskawicy). Wiem. Sobie na blogu strzelę blondyna z zielonymi oczami, a co się będę!
UsuńTo ja już kończę, pa!
Oj nie prawda, że nie ma :p U mnie nawet będzie kilku ;) trzeba co prawda jeszcze troszkę poczekać, ale nie rzucę wszystkich najlepszych kąsków na pierwszy rzut :P Obiecuję, że wytrwałość i cierpliwość zostaną wynagrodzone :)
UsuńPrzyszłam zwrócić honor i jednocześnie się pochwalić znaleziskiem.
UsuńW powieści pod tytułem "Mnie zabić", autorstwa pani Joanny Chmielewskiej występuje blondynka o zielono-piwnych oczach.
To by było na tyle :)
Niech wen będzie z Tobą, pa!