poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter 28

- Panienka wybaczy. – Młody, blond włosy chłopczyk w poplamionych i nieco podartych ubrankach siedział na samej górze kostek siana.
- Oh! – Ewelina wystraszyła się jak mało kiedy. Myślała, że była zupełnie sama, a tym czasem chłopiec mógł słyszeć jej użalanie się nad sobą.
- Proszę się mnie nie bać! – Chłopiec zwinnym ruchem zeskoczył na ziemię i szybko wyciągnął w stronę czerwonowłosej swoją niezbyt czystą dłoń. Ewelina bez wahania nią potrząsnęła. – Jestem Jacek i nie chciałem panienki wystraszyć.
- Nic się nie stało. Jestem Ewelina i miło mi cię poznać. Czy coś się stało, że mnie zaczepiłeś?
- Chciałem tylko zapytać jak panienka to robi?
- Co robię?
- No jak panience udaje się wejść do boksu Nightmare’a i wyjść z niego cało?
                Ewelina nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć. Przecież ten wielki rumak był dla niej bardzo przyjacielski i z pewnością nie stwarzał żadnych problemów.
- Nie bardzo wiem co odpowiedzieć.
- Prawdę panienko. – Chłopczyk przekręcił główkę na bok i przyglądał się dziewczynie z wyczekiwaniem.
- Ale ja nic specjalnego nie robię.
- Jeśli panienka zdradzi mi sekret będę mógł go wykorzystać i więcej zarobię za swoją pracę.  No proszę panienko, co panienka robi, jakiego używa sposobu, że ten bydlak taki przy panience spokojny?
                Ewelina zaśmiała się rozumiejąc powoli całą sytuację. Widocznie Nightmare musiał być sławny ze swej porywczości i ciężkiego charakteru, a ona o tym nie wiedząc traktowała go jak zwykłego, choć niezwykle dużego konia. Nie bała się go, nie próbowała wiązać zaklęciami, po prostu podchodziła do zwierzaka z prawdziwymi, spokojnymi intencjami. Nie bała się bo nie wiedziała, że musi. Stworzyła z nim relację opartą na prawdzie, a nie wyimaginowanych uprzedzeniach.
- Po prostu byłam dla niego miła. – Mówiąc to uśmiechnęła się przyjaźnie. – Może i ty spróbujesz. Sądzę, że mógłbyś zacząć od przekupstwa. Naightmare uwielbia jabłka zwłaszcza te czerwone. – Puściła do chłopczyka oko, po czym ruszyła w stronę wieży pomarańczowych.

***

                Ania wróciła do pokoju po ostatnich tego dnia zajęciach i od razu padła na łóżko. Na dziś miała dość, a kłótnia z Eweliną wcale nie poprawiała i tak kiepskiego  nastroju.
                Patrząc w materiałowy sufit łóżka rozmyślała nad wszystkimi zdarzeniami jakie miały miejsce odkąd tylko pojawiły się w Świecie Magii. Musiała przyznać przed samą sobą, że wszystkie były ze sobą jakoś połączone. Przecież to nie mogły być tylko zbiegi okoliczności i rozszalałe moce jej własnej osoby. Na dodatek te dziwne uczucie, które chodziło za nią odkąd się przebudziła w chatce u dziwnej staruszki. Coś co powinna pamiętać. Coś ważnego.
- Mogę wejść? – W drzwiach stała Ewelina ze skruszoną miną, która Ani zawsze kojarzyła się z biednym szczeniaczkiem.
- Jasne. – Podniosła się i spuściła nogi z łóżka poklepując zarazem miejsce obok siebie.
- Ja tylko na chwilę. Muszę uciekać odrabiać lekcje. Chciałam po prostu cię przeprosić. Niepotrzebnie się uniosłam.
                Ani kamień spadł z serca. Poczuła, że jest o niebo lżejsza niż jeszcze chwilę temu.
- Spoko, nie ma sprawy. Wiem, że ci ciężko.
- Między nami zgoda?
- Pewnie. – Kruk uśmiechnęła się pogodnie, a Ewelina podbiegła i uścisnęła przyjaciółkę.
- Jesteś kochana! – Zawołała radośnie. – Dobra, to ja uciekam. Mam całkiem sporo zadane i jeszcze opuściłam zielarstwo. Będę musiała wydrzeć od kogoś notatki.
                Solanowa opuściła pokój przyjaciółki coś cichutko podśpiewując. Ania wiedziała, że nie tylko jej zrobiło się lepiej na sercu. W końcu znały się nie od wczoraj.

***

                Tydzień znów nabrał tępa i każda z przyjaciółek wpadła w szalony wir zajęć oraz prac domowych. Widywały się głównie na posiłkach i przelotnie na korytarzach nie bardzo mając czas na dłuższą wymianę zdań. Ewelina w każdej wolnej od zajęć chwili latała do biblioteki pracować. Zdążyła w ciągu tych kilku godzin sprzątnąć większość regałów, a także posegregować nową dostawę szkolnych podręczników. Jak się okazało Kostewicz był wyśmienitym pracodawcą i do tego niezwykle interesującym rozmówcą. Podczas wspólnych porządków opowiadał Ewelinie o wszystkim dotyczącym Świata Magii.
                I tak Solanowa miała dodatkowe zajęcia z Wstępu do Świata Magii, które były o niebo ciekawsze od tych w klasach. Ignacy opowiadał jej same ciekawostki. Dziewczyna dowiedziała się na przykład, że według uczonych i naukowców tego świata, oprócz ludzi nie było żadnych innych rozumnych ras. Nawet orki czy gobliny należały jedynie do ludzkich wymysłów. Jednorożce, smoki, hydry czy inne magiczne stworzenia owszem mieszkały w tym wymiarze, ale zajmowały tereny raczej nie zamieszkane przez ludzi.
                Kiedy Ewelina nie pracowała, to jest w tych nielicznych chwilach między snem, a kolejnym dniem, w miarę możliwości odwiedzała Nightmare’a przynosząc mu przysmaki. Blond chłopiec zwany Jackiem zawsze się jej przyglądał, a nawet sam zaczął głaskać giganta choć wciąż zza ogrodzenia.
                Wszystko układało się jak najbardziej pomyślnie, a życie płynęło bez większych niespodzianek. Dziewczyny zapomniały o przykrych zdarzeniach i tylko Sandra wydawała się przyjaciółkom jakaś inna.
                Gdy nastał w końcu kolejny piątek, na tablicy w głównym holu zostały rozwieszony pierwsze grupy, które miały rozpocząć swe przygody na rajdach. Cztery pięcioosobowe drużyny podczas kolejnego tygodnia miały uczyć się wraz z przydzielonymi opiekunami jak przetrwać w świecie pozbawionym udogodnień cywilizacyjnych.
                Ewelina jak i Ania załapały się do grupy numer jeden. Zebranie przy fontannie zostało ustalone na sobotnie południe.  Obok nazwisk pojawił się również spis rzeczy jakie mogą ze sobą zabrać.
- Nie jest tego za dużo. – Chłopak o ciemnych włosach, jasnej cerze i smutnym wyrazie twarzy przeleciał wzrokiem całą listę. – Bielizna, ciepła bluza, nóż? A co ja mam sobie ten nóż ze stołówki zabrać czy jak? Wszelakie przedmioty spoza listy będą konfiskowane? Niby jakim prawem!
                Ewelina ucieszona, że trafiła do jednej grupy z Anią, przyglądała się kartce z równym zdziwieniem, co oburzony brunet. W końcu to ma być więzienie czy rajd?
- Dziwne, że nie wspominali skąd wziąć namioty, albo śpiwory. Jak myślicie dadzą każdemu taki zestaw? – Drobniutka szatynka spoglądała na grupę koleżanek z wieży zielonej.
- Słyszałem, że śpi się na mchu. – Rudzielec o pyzatej twarzy westchnął ze znudzenia.
- Chyba oszalałeś?! – Ania pojawiła się obok przyjaciółki nie wiadomo kiedy.
                Rudy wzruszył jedynie ramionami po czym dołączył do czekających na niego kolegów.
- Siemanko. Jesteśmy w jednej grupie, wiesz? – Ewelina złapała przyjaciółkę pod ramię.
- Dobrze, że chociaż tyle. – Ania nie wyglądała na zbyt zadowoloną. – Jakoś mi się to wszystko nie podoba za bardzo. A gdzie niby będziemy się załatwiać? Pod krzaczkiem?
                Ewelina poklepała zmartwioną przyjaciółkę po ramieniu po czym ruszyła do biblioteki. Praca nie mogła czekać.
                Resztę dnia spędziła na katalogowaniu nowej dostawy książek. Nic tak jej nie uspakajało jak dotykanie skórzanych opraw.
- Słyszałem, że jutro zaczynasz swój rajd? – Ignacy pojawił się tuż przed Eweliną trzymając w dłoni tacę z kanapkami. – Znów zapomniałaś o kolacji, ale na szczęście mam coś dla ciebie. – Postawił naczynie obok na biurku.
- Dziękuję bardzo! Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że już tak późno. – Ewelina od razu chwyciła za pierwszą kanapkę z serem i szynką, po czym wgryzła się w nią ze smakiem.
- Już po dwudziestej. Proponuję, abyś na dziś skończyła i  poszła wcześniej spać. Rajd to nie przelewki. Przez tydzień będziecie musieli żyć bez wszelakich udogodnień.
- Tydzień to bardzo długo prawda? Ma pan może dla mnie jakieś dobre rady?
                Ignacy rozejrzał się ostrożnie jakby obawiając się, że ktoś ich usłyszy, po czym wyciągnął z obszernego rękawa niewielki, czarny notes. Bez wahania wręczył go czerwonowłosej, a następnie sam chwycił za kanapkę.
- Co to? – Ewelina już chciała otworzyć prezent na pierwszej stronie, ale ten tylko pokręcił przecząco głową.
- Sprawdź w pokoju i pod żadnym pozorem nikomu tego nie pokazuj. Oboje moglibyśmy mieć nieprzyjemności, a tego byśmy chyba nie chcieli. – Zadowolony z siebie, chwycił jeszcze jedną kanapkę. – No idź już do wszystkich bogów i bogiń! – Pchnął Ewelinę w stronę drzwi. – I nie waż mi się pokazywać wcześniej niż w przyszłą niedzielę!

***

                Rozgadani uczniowie zebrali się w swych pięcioosobowych grupkach o umówionej porze i tylko brakło opiekunów. Ewelina z Anią dostały się do grupy z trzema typkami o niezbyt zachęcającym sposobie bycia. Na dzień dobry najwyższy z nich Radek o rudej czuprynie i całej masie piegów, zaczął się perfidnie naśmiewać z bluzy czerwonowłosej. Mówił coś o obleśnym, sraczkowatym kolorze. Na dalszy ogień poszły oczywiście workowate bojówki, które przyodziała. Śmiał się także z wojskowej czapki moro. Nazwał Ewelinę komandosem, co reszta chłopaków podchwyciła jednogłośnie.
                Solanowa poczerwieniała momentalnie, co tym bardziej rozbawiło Adama i Roberta, chłopaków wyglądających bardziej jak bulteriery niż ludzie.
- Nie przejmuj się laska. – Ania klepnęła przyjaciółkę po ramieniu. – Moim zdaniem ubrałaś się adekwatnie do sytuacji. Nie idziemy przecież bić się na dzielni, tylko do lasu.
- No tak… - Ewelina nie była zbyt pewna. Cały wieczór czytała notes, który otrzymała od Ignacego i solennie przystosowała się do jego wskazówek. Jedną z pierwszych było znalezienie ubrań odpowiednich do lasu. W swych zapasach znalazła stare bojówki i bluzę, które miała jeszcze z czasów, gdy jeździła z ojcem na Zloty Pojazdów Militarnych w Darłówku.
- Witajcie kochani! – Daniel znów pojawił się jakby znikąd. Stał na podwyższeniu, które pojawiło się wraz z nim. – Mam nadzieję, że jesteście gotowi na pierwszą przygodę w Świecie Magii?! – Jego głos był przepełniony ekscytacją. Z pewnością cieszył się z tego o wiele bardziej niż całe dwadzieścia studentów stojących, to w mniejszych, to w większych grupkach i cicho rozmawiających ze sobą. – No co to za ponure miny?! Kochani czeka was wielka przygoda, zabawa jakiej z pewnością jeszcze nigdy nie doświadczyliście!
- Czy mi się wydaje, czy się czegoś naćpał? – Robert walnął swego „brata” łokciem w brzuch.
- Wygląda na takiego. Przygoda?! Phi, to chyba kpina. – Radek patrzył na Sokoła z ironicznym uśmieszkiem.
- Dziś rozpocznie się wasza inicjacja od której będzie zależało to, czy zostaniecie w Świecie Magii, czy też wrócicie do domów wraz z rozpoczęciem przerwy zimowej! – Daniel nie zwracał uwagi na szemrzący poniżej tłum. Bawił się po prostu zacnie i nikt nie mógłby zepsuć mu humoru. – Wyjaśnię wam teraz pokrótce zasady rajdów. Z pewnością słyszeliście już coś niecoś od swych starszych kolegów, dlatego w tym roku zmieniliśmy wraz z panią rektor kilka rzeczy. Po pierwsze głównym celem rajdu nie będzie przetrwanie, a sprawdzenie jak największej ilości umiejętności jakich nabyliście do tej pory na zajęciach oraz tych nabytych przy odrabianiu prac domowych. – Tu puścił oko do „rottweilerów”. Chłopcy momentalnie  pobledli, a na twarzach wystąpiły kropelki potu.
- Już widzę jak sikają w portki. – Ania chwyciła przyjaciółkę pod rękę i złośliwie zachichotała.
- Po drugie wyniki przestają być drużynowe. Rajd zaliczacie samotnie lub w grupie. Podane wam zestawy są jedynie propozycjami, ponieważ jak to się mówi „w kupie siła, w kupie cieplej”. – Daniel zachichotał ze swego niewybrednego żartu. Nikt inny jednak nie podzielał jego wesołości.
- Ekhę! – Rektorka pojawiła się za Danielem wraz z czterema opiekunami.
- Witam pani rektor. – Sokół skłonił się nie tracąc z twarzy szerokiego uśmiechu. - Właśnie miałem przejść do trzeciego punktu. – Poprawił kaptur opadający mu na twarz, po czym kontynuował. – Po trzecie, aby zaliczyć wystarczy przetrwać trzy dni na rajdzie.
                Wśród uczniów rozległy się niespokojne szepty. Nawet zasłuchana do tej pory Ewelina zwróciła się do swej przyjaciółki.
- Zaczyna mi się to podobać coraz mniej. Jakoś tak te jego oczka niebezpiecznie błyszczą, zauważyłaś?
- Bo ja wiem. – Ania patrzyła w zupełnie inną stronę.
                Ewelina powoli podążyła za jej wzrokiem i omal nie parsknęła śmiechem. Ania pożerała swym spojrzeniem Andrzeja – chłopaka od mokrych spodni.
- Jeszcze chwila i wywiercisz w nim dziurę. – Czerwonowłosa zachichotała. – Nie gap się tak, bo w końcu go przywołasz.
- Co? – Ania nie do końca słuchała przyjaciółki. – A tak, tak. Na pewno go przekonasz.
                Solanowa tym razem nie wytrzymała. Parsknęła tak głośnym śmiechem, aż reszta ludzi, a w tym rektorka z opiekunami, zaczęła się jej przyglądać. Daniel był jednak w siódmym niebie i kontynuował nie zwracając uwagi na nic z otoczenia.
- Po czwarte i już prawie ostatnie, kolejne grupy będą wysyłane dokładnie dzień później. Wy jako pierwsza ekipa będziecie mieli dokładnie dwadzieścia cztery godziny na ucieczkę.
- Ucieczkę?! – Jakaś niewielka blondyneczka pisnęła z przerażenia.
- Jak to ucieczkę? – Towarzyszący jej chłopak był równie zaskoczony co i reszta.
- Waszym zadaniem kochani będzie nie tylko przetrwanie. Musicie także uniknąć niebezpieczeństw ze strony pozostałych drużyn. Każdy z was dostanie szarfę odpowiadającą kolorem waszym wieżom. Aby zaliczyć ćwiczenia wystarczy przetrwać trzy dni nie gubiąc, ani nie dając sobie odebrać znacznika. Ten każdy musi mieć przypięty na prawym ramieniu. Czy na razie wszystko jasne?
                Uczniowie zaszemrali niespokojnie. Nikt nie był gotowy na taki obrót rajdu.
- Jeśli oprócz zaliczenia chcecie mieć lepsze stopnie macie dwie możliwości. Przetrwać cały tydzień lub uzbierać co najmniej trzy szarfy innych domów. Łącznie każdy z uczniów musi mieć cztery szarfy barwy każdej z wież.
- Co?! – Ania wytrzeszczyła szeroko oczy. – A co jeśli ktoś zabierze nam szarfę? To znaczy, że nie zdajemy?
- O nie, nie, nie. – Z twarzy Daniela wciąż nie znikał łobuzerski uśmieszek. – To znaczy, że będziecie musieli wytrzymać przez tydzień w lesie. Inaczej nie zaliczycie.
                Twarze większości dziewczyn i nawet niektórych chłopaków pobladły znacznie. Ewelina poczuła jak miękną jej kolana. Fakt, że przygotowała się z notatek Ignacego zdawał się jej teraz zupełnie nie wystarczający. A co jeśli tak naprawdę nic nie zapamiętała? A co jeśli nie zda i zostanie z powrotem odesłana do matki?
- No to skoro każdy wie, na czym polega tegoroczny rajd zapraszam. – Klasnął w dłonie, a tuż przed podium pojawił się stół wypełniony różnego rodzaju bronią. – Wybierzcie po jednej rzeczy, która według was się wam przyda. Będę teraz wywoływał numerami grupy, a wy będziecie po kolei podchodzić. Grupa pierwsza waszą opiekunką będzie profesor Dagmara Żukowska.
- Podejdźcie robaczki. – Rudowłosa piękność z dwoma kryształkami wystającymi poniżej dolnej wargi, omiotła spojrzeniem chłopaków i dziewczyny. – No, przecież nie będę na was czekała nie wiadomo ile, prawda? – Jej dziwny uśmieszek powodował u Eweliny dziwne dreszcze. Jakby profesorka doskonale wiedziała jak ten egzamin zakończy każdy z obecnych i nie obecnych tu uczniów.
                Radek podszedł jako pierwszy i od razu wybrał dość ciężki miecz wraz z pochwą, jego kumple wybrali niewiele lżejsze morgensterny.
- Czy jesteście pewni swego wyboru? – Nauczycielka patrzyła na nich z powątpieniem, ale chłopcy nic sobie z tego nie robili. Odeszli na bok podziwiając swoje nowe „zabawki”.
- No drogie panie szybciutko. Nie będziecie przecież opóźniać wymarszu? – Daniel patrzył na obie przyjaciółki uśmiechając się radośnie.
                Ewelina nie podzielała tej wesołości. Z każdą kolejną chwilą na dno jej żołądka opadał coraz większy ciężar.
                Ania chwyciła przyjaciółkę za dłoń i przyciągnęła do stołu. Przez chwilę zastanawiała się nad wyborem po czym sięgnęła po rapier.
- Nie. – Solanowa odtrąciła rękę przyjaciółki, na co ta spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- O co ci chodzi?
- Pomyśl przez chwilę. – Ewelina ściszyła głos do szeptu, tak aby tylko Ania ją słyszała. – Na nic ci się to nie przyda. Co z tego, że jesteś całkiem dobra w szermierce. W lesie nie ma szans na starcie twarzą w twarz. Poza tym przetrwać z dodatkowym ciężarem będzie jeszcze ciężej. Pamiętaj, że być może będziemy w ciągłym ruchu.
                Kruk pokiwała głową. Zaczęła do niej trafiać tok rozumowania przyjaciółki. Szybko zrobiła przegląd pozostałych broni, a kiedy jej wzrok spoczął na łuku i kołczanie pełnym strzał pochwyciła go bez wahania. Strzelanie również nie szło jej najgorzej, poza tym łuk mógłby się przydać do polowań.
- A ty co bierzesz?
                Ewelina od razu bez wahania pochwyciła dziwnie wyglądającą uprząż.
- To mi wystarczy. – Mówiąc to odeszła na bok do pozostałych.
                Chłopcy widząc broń wybraną przez przyjaciółki parsknęli śmiechem.
- I to ma być broń?! – Radek definitywnie był liderem głupiej trójcy. – Chcesz kogoś podwiesić na śmierć? A ty co, bawisz się w Robin Hooda? Hahaha! – Śmiech chłopaków nie przeszkodził kolejnym osobom wybierać swój oręż.
- Oj żebyś się nie zdziwił dupku. – Ania była gotowa rzucić się na rudego buca i wydrapać mu jego rybie oczka. Ewelina niestety musiała się wtrącić i bardzo szybko odciągnęła ją na bok.
                Kiedy w końcu wszyscy mieli co trzeba pani rektor oficjalnie rozpoczęła szkolny rajd i uczniowie wraz z opiekunami mogli rozejść się na cztery strony świata.
                Grupa Solanowej ruszyła na północ i bardzo szybko zanurzyła się w lesie. Na przedzie szła Dagmara wesoło nucąc nieznaną nikomu melodię, później przyjaciółki, zaś pochód zamykała „święta trójca głąbów”. Śmiali się głośno podziwiając zarazem swoją broń.
- Dlaczego mamy szczęście do debili? – Ania po raz ostatni rzuciła na nich okiem. – Co my takiego zrobiłyśmy? Nie mogłybyśmy być z kimś normalnym, na przykład z takim… - Urwała w pół zdania czerwieniąc się zarazem.
- Miałaś na myśli Andrzeja? – Ewelina pyrgnęła przyjaciółkę łokciem w bok.
- Może. On przynajmniej jest normalny.
- Wiedziałam!
- Niby co?
- Podoba ci się!
- Wcale nie!
                Ewelina wiedziała jednak swoje. Ania mogła zaprzeczać do woli. Nic nie mogło być lepszym dowodem niż czerwone policzki. Nie chcąc jednak wpędzać przyjaciółkę w większe zakłopotanie, darowała sobie dalsze dogryzanie. Zamiast tego przyśpieszyła nieco doganiając profesorkę.
- Przepraszam czy mogę?
- Oczywiście robaczku, o co chodzi? – Profesorka aż promieniała pozytywną energią i choć Ewelin nie miała z nią styczności, wydawała się jej bardzo sympatyczna mimo surowych rysów twarzy.
- Co pani wykłada na Collegium?
- Wróżbiarstwo moja kochanieńka, a co?
- Nic, nic. Tak pytam z czystej ciekawości. – Na chwilę czerwonowłosa zamyśliła się ubierając w słowa wszystkie myśli krążące po głowie. Kiedy była gotowa znów zagaiła. – A czy daleko będziemy iść?
- Jeszcze jakąś godzinkę może półtorej. Naszym punktem docelowym jest pewna polana nad niewielkim jeziorkiem. Tam zatrzymamy się i wyjaśnię wam co dalej. Może być?
- Chyba musi. – Ewelina uśmiechnęła się pogodnie po czym dołączyła do przyjaciółki.
                Droga mijała całkiem sympatycznie. Jesienne słońce przyjemnie grzało w twarze i choć wiatr był znacznie zimniejszy od tego letniego, dziewczyny cieszyły się ze spaceru, a raczej rajdu. Gadały o zajęciach, a także o pracy Eweliny o której opowiadała z prawdziwą pasją.
- Pamiętaj tylko, żeby nie przesadzać. Pieniądze są ważne, ale nie zapominaj, że musisz się także uczyć.
- Daj spokój dam sobie radę. Na razie wcale nie jestem do tyłu. Ignacy pomaga mi w niektórych zadaniach.
- Rozumiem, ale nie zapominaj co tak naprawdę się liczy.
                Dagmara w pewnym momencie zeszła z głównej drogi zapuszczając się coraz głębiej w otaczający ich las. Wszyscy podążyli za nią i choć chłopcy głośno marudzili narzekając na za szybkie tempo, nie przejmowała się tym dążąc do wyznaczonego punktu. Ewelina z Anią rozglądały się w koło chłonąc urodę tego magicznego miejsca. Przyjaciółki czuły magię szemrzącą między nieco pożółkłymi liśćmi. Wdychały powietrze nasycone energią świata o którym marzyły już od tak dawna, zapominając o ostatniej przygodzie. Teraz czuły się bezpiecznie mimo zadania jakie na nie czekało.
                W końcu dotarli na polanę, gdzie zrobili przerwę. Profesorka wyczarowała dla nich ciepły posiłek oraz nieco wina. Każdy znalazł dla siebie wygodne miejsce, by w spokoju móc zjeść ostatni posiłek.
- Czy rozumiecie zasady tegorocznego rajdu?
                Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- W takim razie przejdźmy do pozostałych spraw.  Czy każdy z was ma przedmioty z listy?
                Tym razem tylko dziewczyny pokiwały głowami, chłopcy zaś jakoś tak dziwnie się uśmiechali. Nie uszło to uwadze nauczycielki, która pstryknięciem palców sprawiła iż z kieszeni samców zaczęły wylatywać zakazane przedmioty. Wśród nich znalazł się zapas krakersów i suszonego mięsa, kilka buteleczek z wódką, zapałki, zapalniczka, nadprogramowe sztućce, podręczna księga zaklęć, a także wiele innych drobnych przedmiotów, których zastosowania Ewelina nie była do końca pewna.
- Nie ładnie oszukiwać. No ale nie od dziś wiadomo, że nas nie da się tał łatwo wyprowadzić w pole. – Mówiąc to spojrzała na przyjaciółki. – Prawda drogie panie?
- Oczywiście! – Zawołały chórem.
- Lizuski. – Radek nie był zbytnio zadowolony z konfiskaty, Adam z Robertem również ubolewali głównie nad utratą jedzenia.
- Skoro mamy wszystko wyjaśnione, przejdźmy do dalszej części. W tym momencie możecie zadecydować czy trzymacie się razem czy wolicie się rozstać.
- Rozstać! – Cała piątka krzyknęła dokładnie w tym samym momencie.
- Rozumiem. – Profesorka znów uśmiechnęła się jakoś tak tajemniczo. – W takim razie za nim każdy pójdzie w swoją stronę to znaczy dziewczyny w jedną, a chłopcy w drugą wyjaśnijmy sobie pewne sprawy. Broń jest prawdziwa jednak magicznie zablokowana. Nie zrobi krzywdy żadnemu człowiekowi. Miejcie to na uwadze. Jeśli wykonacie atak, który normalnie byłby dla waszego przeciwnika śmiertelny, osoba zraniona zostanie na pewien moment sparaliżowana. Będziecie mogli odebrać jej szarfę i odejść. Osoba pokonana nie może już atakować innych zawodników. Jeśli nie mając swojej szarfy spróbuje jakąś ukraść lub odebrać swoją, zostanie momentalnie zdyskwalifikowana. Nie polecam jednak próbować, zaklęcia przyszykowała sama pani rektor i nie da się ich obejść.
- Czyli takiej osobie pozostaje jedynie próba wytrzymania w głuszy przez tydzień?
- Dokładnie tak, dlatego oprócz szarf nie możecie zabierać nic innego.
- Ale to nie fair! – Adam był oburzony.
- No pewnie, że nie! – Robert od razu przytaknął.
- Nie chcemy was pozabijać, a jedynie nauczyć wytrzymywania w ciężkich warunkach. Dlatego nie macie prawa ruszać innych rzeczy. Czy wszystko jak do tej pory było jasne? Tak? To dobrze. Jeśli chcecie skończyć wcześniej rajd musicie trzykrotnie wypowiedzieć moje imię i nazwisko. Pojawię się przy was momentalnie. Jeśli ktoś lub coś zagraża waszemu życiu lub życiu osoby przebywającej w waszym pobliżu, również macie obowiązek mnie wezwać. Możecie wiązać się w inne grupy, możecie dążyć do zwycięstwa samemu, nam jest to obojętne. Waszym celem jest przetrwanie! – Ostatnie słowa Dagmara wykrzyczała stojąc przed piątką z pięścią przyciśniętą do serca. – Do dzieła moje robaczki, niech będę z was dumna. A i pamiętajcie, że nie możecie ruszyć nikogo ze swej grupy. – Mówiąc ostatnie słowa rozpłynęła się w powietrzu, a wraz z nią wszystkie resztki po posiłku.
- No to komu w drogę temu aviomarin. – Ania podniosła się ze swego miejsca, po czym ruszyła w przeciwnym kierunku niż ustawili się chłopcy.
                Ewelina podążyła za przyjaciółką. Ostatni raz rzuciła okiem na głupiego i głupszych, by następnie zniknąć w wysokich paprociach.
                Dziewczyny przedzierały się przez poszycie przez kolejne trzy godziny nim w końcu zarządziły przerwę. Zmęczone zasiadły na nagrzanych od słońca kamieniach.
- Miałam cię zapytać o to  już wcześniej. Powiedz mi co to za pasy, które wybrałaś? – Ania mówiąc to ściągnęła z pleców kołczan oraz łuk. Ostrożnie, aby nie uszkodzić broni, ułożyła ją na mchu obok.
- To? – Ewelina wyciągnęła pasy z kieszeni spodni. – To są moja droga sztylety.
- Co? – Ania była naprawdę zszokowana. – A czy ty umiesz w ogóle się nimi posługiwać?
- Kiedyś  uczyłam się rzucać scyzorykiem. Całkiem, całkiem mi szło. Z tymi na pewno będzie o wiele lepiej. Są niesamowicie wyważone. Zobacz. – Mówiąc to wyciągnęła jeden z pochwy po czym podrzuciła go kilka razy w dłoni.
- Uważaj bo się skaleczysz. – Ania odebrała broń. – Rzeczywiście świetnie leżą w dłoni.
- Poza tym nawet jakbym nie umiała się niemi posługiwać to zawsze można wykorzystać je do patroszenia zdobyczy, albo do innych celów, nieprawdaż?
- No w sumie. – Kruk oddała własność przyjaciółce, a ta zręcznie schowała ostrze do pochwy. Przerzuciła pasy tak by układały się na jej piersi w znak „x”. Kiedy materiał odpowiednio się ułożył dopięła sprzączki. Miała teraz dostęp do dziesięciu ostrzy wystających na całej długości pasów.
- To jaki mamy ogólnie plan? – Ania zaczęła się rozglądać wkoło.
- Moim zdaniem nie mamy co liczyć na odbieranie innym szarf.
- Zgadzam się jednomyślnie. Takie zabawy zazwyczaj się źle kończą. Poza tym nie jestem zbyt dobra w tropieniu.
- Ja też nie. Ale za to na zielarstwie znam się nie najgorzej.
                Dziewczyny zaczęły dyskutować o sposobie przetrwania. Słońce powoli przesuwało się po niebie przypominając o rychłym końcu dnia. Przyjaciółki postanowiły ruszyć dalej by poszukać odpowiedniego miejsca na rozbicie obozowiska. Dzięki radom Ignacego pod wieczór Ewelinie w końcu udało się odnaleźć zamaskowaną ziemiankę.
- Skąd wiedziałaś, że to tu będzie? – Ania weszła do ciemnego pomieszczenia schowanego między głazami narzutowymi. – Ale tu śmierdzi stęchlizną.
                Ewelina weszła do środka zaraz za przyjaciółką, po czym zamaskowała ostrożnie wejście. Chwyciła za medalion cicho szepcząc zaklęcie. Szybko na palcu wskazującym u prawej ręki pojawił się płomień, kolejne zaklęcie spowodowało, że uniósł się pod sam strop i tam zawisł. Dziewczyny mogły podziwiać niewielki, prostokątny pokoik. Nie było w nim nic oprócz korzeni i mchu zamiast podłogi.
- To ziemianka, która kiedyś wykonała grupa studentów w ramach jednego z rajdu. – Dziewczyny usiadły na ziemi. – Wiem to stąd. – Ewelina znów wypowiedziała zaklęcie i po chwili w jej dłoni pojawił się czarny notes – prezent od Ignacego.
- Ale super sztuczka! – zawołała zachwycona – Skąd tak potrafisz? I czy ta książka nie łamie przypadkiem regulaminu? Nie wywalą cię przez nią?
- Parę razy myślałam nad tym, ale nie mogliśmy mieć nic przy sobie, co nie oznacza, że nie mogliśmy przywołać ich z innych miejsc. Tak jest napisane na pierwszej stronie. Widzisz o tutaj. – Ewelina wskazała palcem odpowiednie linijki.
- Ten twój bibliotekarz to fajny koleś! – Ania była zachwycona. – To nasze przetrwanie może być o wiele prostsze niż się wydawało. Pokaż co tam jeszcze masz? – Ruda chwyciła za książkę i zaczęła kartkować strony przy nikłym świetle ognika. – Jesteśmy uratowane! – zawołała zachwycona – Boshe tu jest wszystko czego nam potrzeba, dosłownie wszystko!
- Nie krzycz tak, bo jeszcze nas ktoś usłyszy. – Ewelina próbowała ocucić entuzjazm przyjaciółki, ale nie szło jej najlepiej kiedy sama tryskała optymizmem. – Bałam się, że nie uda mi się przywołać notesu, a wtedy byłoby ciężko. Wczoraj pół nocy ćwiczyłam zanim udało mi się odpowiednio przygotować to małe ustrojstwo do przywołania. Jeszcze czuje mrówki w całym ciele, ale wiem przynajmniej, że było warto.
- Ano było i to bez dwóch zdań. – Ania po raz kolejny przewracała na co ciekawsze strony czytając wszystko jak leciało. – Jeszcze dziś musimy poszukać kilku rzeczy nim zapadną kompletne czynności. - Najpierw wykorzystamy zaklęcie tykwy. – Kruk wodziła palcem po zaklęciu. – Chyba powinnam dać radę. Czas odgarnąć nieco mchu w celu…
- Odnalezienia gliny! – Ewelina dokończyła zdanie za przyjaciółkę śmiejąc się radośnie.

- Do boju zatem! Nie traćmy czasu i działajmy!


      No i w końcu pojawił się chapter 28 :) Mam nadzieję, że te dodatkowe strony choć troszeczkę was ugłaskają. Przepraszam, że tak długo mnie nie było i nie dawałam żadnych kolejnych notek, ale życie w Holandii na początku zawsze jest dość ciężkie i człowiek nie bardzo ma czas i siły na coś innego niż posiłek i sen. Teraz nieco się wszystko uspokoiło dzięki czemu miałam możliwość dokończenia tego rozdziału i rozpoczęcie pisania kolejnych. Za tydzień od dziś (a być może i wcześniej) pojawi się kolejny rozdział :]
      A teraz czas na kilka informacji :) Collegium Magicae ma już ponad 100 stron!!! Ładnie, nieprawdaż? Nowy szablon, który pojawił się wraz z publikacją dzisiejszej notki, został wykonany przez wspaniałą Jill :) Jej talent nie ma sobie równych. Dziękujemy kochanieńka za tak cudny twór, a wszystkich tych, którzy chcieli by mieć równie wspaniałe cuda u siebie, zapraszam na Zaczarowane-Szablony :D
      Skoro już mam chwilkę dla was to powiem, że cieszę się ze swojego powrotu. Naprawdę tęskniłam za pisaniem i ciężko mi było przez pewien czas. Na szczęście znów czuję blusa i spędzam każdą wolną chwilę na rozpisywaniu kolejnych wydarzeń. Chciałabym zaznaczyć, że mam ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, czyli musiałam porzucić wszelakie księgi i tym podobne :( Tak to już jest na obczyźnie, że nie wszystko można było zabrać. Ale ja się nie martwię :) Cieszę się mimo to, a moja wyobraźnia tworzy kolejne pogmatwane wątki :p Jeśli oczywiście będą jakieś błędy czy cuś (chodzi mi o błędy treściowe) to krzyczcie :p Nie mam segregatora z notatkami i mogłam o czymś zapomnieć :p Oczywiście za błędy ortograficzne i stylistyczne bardzo przepraszam, ale jak już mówiłam kiedyś tam, mój netbook ma worda, ale nie polskiego, więc wszystko powinno być jasne.
      Na dziś to tyle :) Serdecznie dziękuję za wszelakie komentarze i tym razem do niebawem :D

19 komentarzy:

  1. Ahhh!
    Szablonik - oczywiście cudo. Kolorystyka powala *_*
    Rozdzialik także świetny, a rajdy zapowiadają się ciekawie, i na pewno będzie też sporo śmiechu :D
    Osobiście nie narzekam z powodu tej przerwy - początek studiów to istny harmider i zapewne i tak nie miałabym czasu wcześniej tu zajrzeć :P
    Coraz bardziej lubię Ignacego, taki dobry wujcio :D
    Najlepsze jest chyba w tym wszystkim to, że gdy czyta się o zachowaniu danych bohaterów, we łbie od razu ukazują się twarze z otoczenia. A to tylko dowodzi, jak świetnie kreujesz bohaterów ^^
    Nad wydarzeniami z rozdziału nie ma co się zbytnio rozwodzić, było świetnie i tyle. I bardzo się cieszę z ilości tekstu :D
    Tak więc pozdrawiam i nie mogę doczekać się następnego równie emocjonującego rozdziału! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :) Cieszę się, że zarówno nowy wygląd bloga ci się spodobał, jak i notka :) Nie wiem czy rajdy będą pełne śmiechu :p Wiesz czasami muszą się pojawić nieco ostrzejsze wątki ;p Hihi! Ale nic więcej nie powiem, żeby się przypadkiem nie zdradzić :D Cieszę się również kochanieńka, że wciąż mnie odwiedzasz :) Miło mi patrzeć na stare nicki po tak długiej przerwie :D
      Mam nadzieję, że studia idą ci bardzo dobrze :) Trzymam mocno za ciebie kciuki :) Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że do kolejnej notki :p

      Usuń
  2. No, że cieszę się cholernie z kolejnego odcinka, to ty już doskonale wiesz, prawda? <3 Przeklęta Żil, że tyle trzeba było czekać :C XD No ale w końcu szablonik jest a i rozdzialik się pojawił, awwww! ^___^
    Ale na początek jak zawsze mniej przyjemna część: błędy.
    "tym czasem" - nie. "tymczasem" - tak ;)
    " Naightmare uwielbia jabłka zwłaszcza te czerwone" - po 'jabłka' przecinek.
    "(...)między snem, a kolejnym dniem(...)" - bez przecinka, wywalić go
    "Niby jakim prawem!"- przed wykrzyknikiem jeszcze znak zapytania walnąć i będzie gut ^^
    "Dziwne, że nie wspominali skąd wziąć namioty, albo śpiwory" - wyrzucamy przecinek po wyrazie 'namioty'
    "Jak myślicie dadzą każdemu taki zestaw?" - z kolei tutaj przecinek jest potrzebny po wyrazie 'myślicie'
    "Rudzielec o pyzatej twarzy westchnął ze znudzenia" - a może 'ze znudzeniem'? Choć sama pewna nie jestem, co lepiej brzmi xD
    " Ewelina poklepała zmartwioną przyjaciółkę po ramieniu po czym ruszyła do biblioteki." - po 'przyjaciółkę' przecinek
    " Tydzień to bardzo długo prawda" przecinek przed 'prawda'
    "Na dzień dobry najwyższy z nich Radek o rudej(...)" - 'Radek' to wtrącenie, a więc oddziel to słowo przecinkami z obu stron.
    Zloty Pojazdów Militarnych w Darłówku? - BYŁAŚ OBOK MNIE! Albo Solanowa, tak czy siak OBOK MNIE! :3
    "Jeśli oprócz zaliczenia chcecie mieć lepsze stopnie macie dwie możliwości" - po 'stopnie' przecinek
    pisze się 'niewystarczający' - łącznie C:
    "No to skoro każdy wie, na czym polega tegoroczny rajd zapraszam" - po 'rajd' przecinek
    "Grupa pierwsza waszą opiekunką będzie profesor Dagmara Żukowska." - po 'pierwsza' przecinek
    " Jej dziwny uśmieszek powodował u Eweliny dziwne dreszcze" - brzydkie powtórzenie
    'nieobecnych' łącznie
    "No drogie panie szybciutko" - poprawnie powinno być tak: "No, drogie panie, szybciutko"
    "Kiedy w końcu wszyscy mieli co trzeba pani rektor oficjalnie rozpoczęła szkolny rajd(...) - po 'trzeba' przecinek
    " Przepraszam czy mogę?" - przecinek po 'przepraszam'
    "Ewelin nie miała z nią styczności (...)" - Ewelina, znaczy się? :D
    "Jeszcze jakąś godzinkę może półtorej." - po 'godzinkę' przecinek
    "że nas nie da się tał łatwo wyprowadzić w pole" - 'tak łatwo' zapewne :D
    "Prawda drogie panie" - przecinek po 'prawda'
    "(...)każdy pójdzie w swoją stronę to znaczy dziewczyny w jedną, a chłopcy w drugą wyjaśnijmy sobie pewne sprawy - przecinki po " 'stronę' i 'drugą'
    "No to komu w drogę temu aviomarin" - HHAHAHAHAHAHAHAHAHHHHAHAHAHAHAHAAHAAAHAHAHAHAHAHA
    "jednego z rajdu." - raczej 'jednego z rajdów'
    "Jeszcze czuje mrówki w całym ciele" - 'na całym ciele'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, a teraz odcinek! :D
      Weee, to nie Daniel chrząknął, tylko jakiś Jacuś mały :C Zaraz, to on się tymi koniami zajmuje czy co? No nie wiem, ale chyba dość często przebywa w stajni, tym bardziej, że jest brudny. No nie wiem. No i że się dziewczyny pogodziły, to normalne. Ale zastanawia mnie kwestia Sandry - jestem pewna, że coś kombinujesz w związku z nią, bo to bardzo podejrzana postać. No i nie ma jej w grupie wraz z Anka i Ewelką, co też z całą pewnością nie jest bez znaczenia. Nie lubię jej, ale o tym już wspominałam :C Ciekawe: skoro ona już teraz jest jakaś taka inna, zmieniona, to co zrobi z nią rajd?! O matulu...
      Oj, kochany Ignacy, ajajaj! <3 naprawdę uwielbiam tego człowieka, jest doskonały! :D No i ten notes - proszę ja ciebie! Co za konspira! 8)
      ACHHH, DAAANIEEEEL!!!!!!! <3333333 Ej, czemu on nie jest opiekunem grupy pierwszej? :C Mało go było! No, w sumie dużo, ale Daniela zawsze jest za mało. No i on się faktycznie czegoś naćpał - a tak poważnie to co on się tak tym rajdem ekscytuje? XD Albo coś kombinuje, albo czerpie radość z udręki innych xD Nie wiem, ale jest śmiesznie :D
      Boooże, ta trójka naprawdę skończyła 18 lat? o.o Nie widać! Jak dobrze, że się rozdzielili - inaczej oni by się tam pozabijali, jestem tego pewna! :D Ale ogólnie cholernie jestem ciekawa tego rajdu! <3
      Fajno, że w końcu znalazłaś czas na pisanie :3 I fajno, że ci fajno w tej Holandii :3 No i bosko, że kolejny rozdział pojawi się już niebawem, łiiiii!!! :D
      Poważnie, aż 100?! Skąd one się wzięły?! :O
      No szablon wiadooomo - w końcu to Żilka nasza kochana, czyż nie? :D
      Oki, tyle ode mnie! czekam na nexta i pozdrawiam! :D <3

      Usuń
    2. Kochanie coś za dużo czasu poświęciłaś na błędy, a za mało na twoją zwyczajową paplaninę :( Czuję się nie pocieszona :( No ale i tak się cieszę, że ty się cieszysz, że ja się cieszę :D Oj brakowało mi tego! Normalnie, nienormalnie :D Wiesz, że to wielbię :D
      Co do błędów to wiem, wiem, że ich sporo ;p Będę sukcesywnie poprawiała XD
      Dobra choć bardzo bym ci chciała zdradzić co będzie opublikowane już 17.11.2013 r. to niestety nie mogę :p
      Dziękuję ci za wspaniały komentarz :) Buziaki :*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj :D i daj znać jak przeczytasz :p

      Usuń
    2. Dobry wieczór Rowi!
      Jak Ci się tam żyje u tych Holendrów? Polaka bez ciebie to nie to samo xD W sumie, na żywo Cie nie widziałem, ale widać, że szalony człek z ciebie :D A mam pytanko, w Holandii pewne rzeczy są dozwolone... Próbowałaś? Na przykład... Tak konspiracyjnie: Mary Jane (Holland) na przykład? Wiesz nie każdy musi wiedzieć o co mi chodzi. Tak mnie to ciekawi, wiesz. Może to będzie właśnie kraj idealny dla mnie. Chociaż ja w sumie osoba nie pijąca zbytnio (Jak już to w dużych ilościach ^^) i oficjalnie nigdy nie paląca.... ale Ćsiiii.
      A tak w ogóle to kiedy kończą się zbiory w tych sadach? Nawiasem mówiąc, byłem pewny, że wyjeżdżasz do Londynu. Zmiana planów? Czy wpierw trzeba sobie zarobić na takie coś? A ty nie masz roku akademickiego? Boże jak ja Cie męczę. A pytań w mej głowie tak wiele :D
      Jako, że dawno tu nie byłem, miałem małe zaległości i zaniki pamięci. Bardzo polubiłem tego konia. I byłem pewny, że ta uprząż to dla niego :D A ty tu ze sztyletami wyskakujesz. W ogóle w jakim ty świetle stawiasz bibliotekarzy? xD Że niby konspiracje w ich szeregach? Aż muszę ode mnie ze szkoły babkę poobserwować? hahaha Pomysł rajdów mi się podoba. Bardzo je po zawijałaś. Są trudne, mają mnóstwo kruczków. To dobrze, nic nie jest łatwe. Mimo, że o czymś wspomnisz w natłoku nowych informacji nic się nie zapamiętuję i ty to możesz wykorzystywać bezkarnie przeciwko nam :D A ta ich psorka jest genialna... ROBACZKI xD Nasza nie jest taka, Raz jak się pomyliła w zadaniu, znaczy w grupach i dała nam łatwiejszą to powiedziała, że był dzień dobroci dla zwierząt :D
      O i pojawiła się banda kretynów. No, ale żeby rudy im przewodniczył? To nienaturalne xD Chociaż mi się podobają rude dziewczyny, może dlatego, że są na wyginięciu, taki mało dostępny egzemplarz :P Coś mi się wydaje, że nasza boska trójca coś spierdoli i przyjdzie w łaskę xD Tak, niech się kajają :) Tak korzystając ze swoich zdolności przeczuwam zło czyhające w tym lesie. W sumie ja lubię lasy. Fajnie tam jest, cisza spokój, natura i... i sterty śmieci. Żyć, nie umierać :D
      A teraz czas na szatę graficzną... Jill się postarała, na prawdę genialna robota. Ten motyw księżyca pasuję mi do tego opowiadania xD I lubię się bawić tymi kółeczkami. Muszę sobie zrobić takie coś, odpręża bardzo :)
      Na błędy nie patrzyłem, bo i w tym komentarzu jest ich mnóstwo :D Bardzo się cieszę, że w niedzielę nowy part. Stęskniłem się za tym opowiadaniem, za twoimi szablonami też, bo ale... Nie można mieć wszystkiego, więc pisz jak najszybciej nowy, bo widzę, że gotowe są dwa do przodu :D
      Pozdrawiam, Raion

      Usuń
    3. Raion jak mi brakowało takich komentarzy z tak wielką ilością pytań :D Uwielbiam odpowiadać na pytania :p Cóż to chyba taka moja mała próżność ;p No ale jak się powiedziało a to i odpowiedzieć na wszystko po kolei trzeba :D Haha! Jedziemy za tym z tym koksem!!!
      Po pierwsze miło, że twierdzisz iż Polska beze mnie to już nie to samo :p I tak jestem szalonym człekiem ;] i to nawet bardzo! [szaleńczy śmiech opętańca]
      Co do wytworów Holenderskich to owszem próbowałam tego i owego, ale powiem ci, że jak dla mnie to strasznie przereklamowane :p
      Idąc dalej :p Zbiory w sadach już się skończyły, teraz zajmuję się czymś innym, ale na razie niestety mam prace tylko 2 dni w tygodniu, co nie jest zbyt pocieszające, ale jestem dobrej myśli.
      Owszem miałam jechać do Londynu, ale powiedzmy, że na razie jest mi tu bardzo dobrze, mam swoją Holenderską - Polską rodzinkę :p, która się mną opiekuje dzięki czemu nie jestem sama :) Widzisz życie niesie ze sobą mnóstwo niewiadomych i tak oto Holandia stała się moim drugim domem :)
      Owszem moje studia wciąż trwają, ale mam dziekankę dzięki czemu mogę przez rok bawić się i szaleć poza granicami Polski :P
      Pytania wcale nie są męczące, więc jak masz ich więcej spokojnie możesz pytać :D W miarę możliwości szczerze odpowiem :D
      A ty nie wiedziałeś, że bibliotekarze należą do tajnego zgromadzenia przechowujących największe sekrety świata? Jak nie to polecam film Bibliotekarz i wszystkie jego kontynuacje ;p Nie jest wysokich lotów, ale mnie się podoba :D
      Rajdy z początku miały wyglądać zupełnie inaczej, ale ponieważ nie wzięłam ze sobą planów, które leżą w opasłym segregatorze Collegium Magicae, musiałam coś wymyślić :p Tak to już ze mną i moim móżdżkiem bywa, że gdy ma swobodę tworzę pokręcone rzeczy ;p Jeśli chodzi o wykorzystanie tej pokręconej wiedzy przeciwko czytelnikom, to powiem tak. Prędzej to wy wykorzystacie ją przeciwko mnie :p Nie wiem jak długo będę potrafiła ciągnąć to wszystko bez moich notatek. :p
      Dagmara jest prawdziwą osobą :) To moja przyjaciółka, która otacza mnie swoją powalającą, pozytywną energią. Uwierz, że ma o wiele, wiele więcej ciekawszych powiedzonek, które z pewnością będę wykorzystywać :D
      W Harrym rudzielec nie mógł się przebić, dlatego ja dałam szansę rudemu narodowi, do którego szczerze powiedziawszy mam niesamowitą słabość ;p
      Niestety nie mogę zdradzić co będzie się dalej działo :p O tym przeczytasz sobie już w tą niedzielę punkt w południe ;p Bo widzisz notki zostały wstawione i ustawione na automatyczną publikację ;p
      Ymmmm.... zło i las :] tak, to idealne połączenie :p
      Mnie też bosko podoba się praca Jill :) Miała być co prawda wykonana we wrześniu, ale jak to się mówi lepiej późno niż nie później ;p
      Pozdrawiam cię serdecznie :D i mam nadzieję, że do następnego rozdziału :)

      Usuń
    4. Jasne, że do następnego :D
      Wiesz, chętnie bym Ci te notatki podrzucił xD

      Usuń
  4. Trochę mi zajęło nadrobienie w czytaniu, jednak każdy kolejny rozdział utwierdzał mnie w przekonaniu, iż było warto. Ta historia mnie zaczarowała, nic dodać nic ująć, bardzo mi się podoba i czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością.

    Pozdrawiam, Caroline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć Caroline :) Mam nadzieję, że będziesz mnie odwiedzała i poznamy się lepiej. Bardzo dziękuje za tak sympatyczne słowa :) Po prawej stronie możesz zobaczyć kiedy pojawi się kolejny post.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Przeczytałem sie pośmiałem....
    No i sie cieszem że wiercenie ci w brzuchu dziury obierakiem od kartofli o kolejny chapter w końcu przyniósło efekt ....

    tak wiec teraz spodziewaj sie na pytań kiedy chapterek 29 :D
    właśnie długo mam czekać i sie nudzić ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś czytał ramki z informacjami wiedziałbyś dokładnie kiedy kolejny rozdział się pojawi. Nie myśl sobie, że twoje pytanie o nowy chapter co jakiś czas odniosło jakikolwiek skutek. Podziękuj raczej Meth, bo to jej zasługa ;]

      Usuń
  6. Eeee...
    Tak. Elokwentny komentarz to podstawa dobrej diety.
    I mówiąc "dieta", wcale nie myślę o wybuchowych Paniach Szefach.
    Kraken się wita uprzejmie. Bo na Zaczarowanych stanowczo za dużo o CMie żeby mogła dalej go beztrosko ignorować.
    A zatem (wszem i wobec) mam szczytny zamiar przeczytać.
    Holandia?! Od razu widzę wiatrak. I Rowindale, pracowicie knującą nowy rozdział :0
    Pozdrawiam
    Kraken :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Krakenie na mych włościach :) Miło mi, że trafiłaś do mnie i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej oraz, że moje opowiadanie przypadnie ci do gustu.
      Czekam na szczere komentarze :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Bry Rowciu :) troszeczkę się spóźniłam z komentarzem, acz jest wreszcie ^^
    Bardzo mi się podobało i coraz bardziej lubię Ignacego. Wątek z Nightmare'em też bardzo lubię i liczę, że jeszcze wpadnie do CeMentu :)
    Uprząż była troszkę nietrafnym słowem, bo podobnie jeden z ludu powyższego myślałam, że będzie dla konia :D acz obecnie nie wykminię nic lepszego :c
    Pozdrawiam i czekam
    Twój Liść :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kapitanie Liściu :D Miło, że w końcu trafiłaś do swego wodza :p
      Cieszę się z twego komencika jak zawsze :] Dobrze wiedzieć, że wciąż są ludzie ze starej gwardii :) W sumie można powiedzieć, że jesteś ze mną od samego początku.
      Wątek z Nightmare'em będzie z pewnością pojawiać się dużo dużo częściej ;p Widzisz mam co do niego specjalne plany :p Ale ciiii... nie zdradzajmy nic więcej ;p
      Uprząż choć większości osobom kojarzy się z końmi jest trafnym słowem użytym z premedytacją. :p Cóż nic nie poradzę na skojarzenia :D :P
      Dziękuję raz jeszcze za twoją obecność i buziaki oraz do następnego :p

      Usuń
  8. To na początek DZIEŃ-DO-BRY!
    Napiszę tu komentarz i lecę czytać następnego chapsa :)
    No to tak... Rajd! Wreszcie, nie mogłam się doczekać. Mam wielkie nadzieje na drastyczne sceny, aczkolwiek opisane z pewną dawką humoru. Łaknę krwi i dowcipu!!!
    Nightmare`a lubię i chcę więcej.
    Ignacego lubię, też chcę więcej. W ogóle dobrze mi się kojarzy to imię. Na usta samo wybiega Ignaś, a, co dziwne, jestem prawie pewna, że żadnego Ignasia nie znałam. Teraz intensywnie kminię, ale nic nie przychodzi mi do łba.
    No tak... To by chyba było na tyle. Przeczytam następny chapsik i jak co mi jeszcze wpadnie do głowy, to się zapytam.
    Do za chwilę, pod 29.

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani

Filmiki