niedziela, 17 listopada 2013

Chapter 29

                Pierwsze dwa dni minęły dziewczynom na gromadzeniu zapasów oraz na zapoznawaniu się z terenem w koło. Piękna, słoneczna pogoda sprzyjała wypadom w las. Ania nawet ruszyła na polowanie, gdzie po kilku godzinach złapała w pułapkę niewielkiego zająca. Zwierzak jednak tak niemiłosiernie piszczał, że przyjaciółki postanowiły na ten tydzień przerzucić się na wegetarianizm. Żadna bowiem nie chciała się podjąć uśmiercenia zwierzaka, a tym bardziej wypatroszenia go.
                Gliniane naczynia uformowane za pomocą rąk i wypalone dzięki prostemu zaklęciu, służyły jako zbiorniki na wodę, a także jagody, grzyby i jadalne korzonki. Wśród zapasów znalazły się również dzikie jabłka, orzechy laskowe, a nawet resztka malin pozostawiona przez leśne zwierzątka. Dziewczyny nie mogły narzekać na brak pokarmu, choć kiedy myślały o kolejnym posiłku, skręcało je w środku. Dieta leśna wywoływała kakofonię dźwięków i problemy żołądkowe, ale czego to człowiek nie zrobi by nie wylecieć z wymarzonej uczelni?
                Ewelina nie mogąc już patrzeć na poplamione od jagód dłonie, postanowiła poszukać czegoś co mogłaby dodać do grzybowego gulaszu. I tak spacerując po okolicy trafiła na dziką cebulę, którą wyzbierała bardzo starannie. Ania w tym samym czasie znalazła gniazdo z jajkami przypominającymi wielkością kurze choć o odmiennej, nakrapianej barwie. Nie zastanawiając się zbyt długo, wyzbierała wszystkie dziewięc, a następnie powróciła do obozowiska.
- Patrz co znalazłam! – Dumna z siebie ruda uśmiechała się radośnie pokazując zdobycz. – Będzie jajecznica!
- O tak, z grzybkami i dziką cebulą! W końcu ciepły posiłek!
- Ale i tak musimy poczekać do wieczora.
                Ewelina momentalnie posmutniała. Wiedziała, że Ania ma rację, choć nie chciała się do tego przyznać. Dym mógłby sprowadzić zbyt wiele niepotrzebnych osób stwarzających potencjalne zagrożenie. Jeśli uda im się wytrzymać z opaskami jeszcze jeden dzień, będą mogły spokojnie wrócić do szkoły.
- Oddałabym duszę za ciepłą kąpiel w wannie. – Ewelina rozsiadła się na swoim posłaniu z paproci, mchu i trzciny. – Powoli zaczynam czuć swój własny zapach. Ble.
- Został tylko jeden dzień. Damy radę. Najlepsze, że nie natknęliśmy się jeszcze na nikogo. Widać poszli w inną stronę.
- Ignacy pisał, że te tereny są zbyt podmokłe i zdradzieckie, dlatego rzadko kto wypuszcza się w tą stronę. W sumie sama nie wiem czy bez jego wskazówek ryzykowałabym przyjście w takie miejsce.
- Niby racja. Już raz prawie straciłam obuwie. – Ania wskazała pas wyschniętego błota na traperach.
                Dziewczyny na przemian gadały o sprawach życia codziennego, planach na przyszłość oraz o zaklęciach znajdujących się w niewielkim notesie. Uczyły się przydatnych magicznych sztuczek, od tak dla zabicia czasu. Ewelina chwytała instrukcje w mig. Potrafiła rozgryźć każdy najdrobniejszy szczegół, choć samo wykrzesanie z siebie mocy nie było już takie proste. Ania z kolei zupełnie nie rozumiała natury zaklęć, ale po przełożeniu martwych słów na dogodną dla niej instrukcję przez przyjaciółkę, potrafiła po kilku próbach wykonać każde z zapisanych formuł. Tak więc jedna czytała co i jak, po czym obie próbowały osiągnąć perfekcję i przede wszystkim pozytywne rezultaty.
                Właśnie na takich zabawach upłynął dziewczynom kolejny dzień szkolnego rajdu.
                Kiedy na dworze zapadł w końcu zmierzch, dziewczyny wyszły przed ziemiankę i zaczęły przygotowywać wieczorny posiłek.
                Najpierw coś na kształt glinianej patelni zostało obleczone niewielkim zaklęciem, aby mogło spełnić swą rolę. Później dziewczyny wykopały całkiem spory dół, w którym ułożyły stosik drewna, następnie używając wcześniej przygotowanych parawanów z gałęzi zasłoniły ognisko, aby nikt nie mógł dostrzec płomieni z dalszej odległości. Kiedy w końcu wszystko było gotowe, Ewelina wypowiedziała zaklęcie i po chwili drewno zaczęło wesoło trzeszczeć pożerane przez ogień.
                Ania w tym czasie pokroiła wszystko na drobne kawałki.
- Oto magiczny teflon. Ciekawe jak się spisze.
- Czas najwyższy się przekonać. Szkoda tylko, że nie mamy pieczywa. – Ewelina wrzuciła przygotowane przez Anię produkty, na „patelnię” i zaczęła je smażyć. Przyjaciółka w tym czasie sprawdzała zdatność jajek. Jak się okazało o dziwo, wszystkie były pierwszej świeżości.
- To chyba nienormalne. – Ania podrapała się po głowie.
- Co niby?
- Jajka o tej porze roku. Czy nie wydaje ci się, że to trochę za późno?
- Może to gatunek niosących się cały czas? Z resztą nie wiadomo jakie są zwyczaje zwierząt po tej stronie. Może tu nie ma tak ostrych zim jak u nas. Zobacz, że nawet noce wydają się tu o wiele cieplejsze. – Ewelina spojrzała na bezchmurne, gwieździste niebo. – Może wokół zamku jest ustawiona magiczna bariera pogodowa?
- Nie pisali nic o czymś takim.
- A czy muszą o wszystkim pisać?
- No niby nie.
                Nie wiadomo czemu nagle obie parsknęły śmiechem. I tak w wesołym nastroju zaczęły przygotowywać dziką jajecznicę. Jak się okazało zaklęcie sprawiło iż nic nie przywarło do glinianego dna i przyjaciółki po chwili mogły się uraczyć pyszną, dziką jajecznicą. Ciepły posiłek podziałał jak zastrzyk dobrego energetyka. Obie były zadowolone i pełne energii.
                Kiedy skończyły gotowanie, pozbierały wszystkie swoje rzeczy, zasypały ognisko, a resztki z grzybów i jajek zakopały nie pozostawiając po sobie śladów.
                Najedzone i w wyśmienitych humorach wróciły do ziemianki, gdzie jeszcze przez kilka godzin rozmawiały ze sobą. Gdy w końcu postanowiły położyć się spać, na dworze zerwał się niespokojny wiatr.
- Słyszałaś? – Ewelina usiadła gwałtownie na posłaniu.
- Niby co?
- O, znowu! Jakby czyjś płacz.
- Ja nic nie słyszę.
- Ciii…
                Rzeczywiście po chwili nawet Ania to usłyszała. Wśród świszczącego wiatru słychać było ludzki płacz i jakieś jęki.
                Dziewczyny zmroził zimny dreszcz. Nie wiedziały co zrobić. W końcu Ewelina zerwała się z posłania i ruszyła do wyjścia.
- Dokąd idziesz? – Ania również zerwała się na nogi.
- Może to jakiś uczeń ugrzązł w bagnie. Trzeba zobaczyć  czy nie potrzebuje pomocy.
- A jeśli to pułapka? Może ktoś specjalnie chce zwabić takie osoby jak my by podstępem zabrać mu opaski. Przecież wystarczy, że w razie kłopotów wezwie opiekuna czy opiekunkę.
- A może ma takie same marzenia jak my i za żadne skarby nie chce rezygnować ze szkoły?
                Ania pokręciła jedynie głową. Wiedziała, że jak przyjaciółka coś sobie wbije do tego zakutego łba, to za żadne skarby nie odpuści. Wzruszając ramionami, chwyciła za łuk po czym ruszyła za Eweliną.
                Powoli, uważając na stopy, a także nakładając na siebie zaklęcie nocnego widzenia, szły za głosem, który z każdą kolejną chwilą przybierał na sile.
                Po piętnastu minutach szybkiego marszu dziewczyny dotarły na skraj niewielkiej polanki, gdzie rozgrywała się dość makabryczna scena.
- Błagam, powiedziałem wam wszystko co wiedziałem! – Mężczyzna na oko dwudziestokilkuletni leżał na ziemi. Z łuku brwiowego zalewając prawe oko, leciała krew.
- Kłamiesz! – Pięciu innych mężczyzn ubranych w jednolite czarne szaty stało wokół niego. Dziewczyny nie mogły dostrzec twarzy ponieważ były schowane pod kapturami. Jeden ze zgrai trzymał w dłoniach pochodnię rzucającą nikły blask na skatowanego chłopaka.
- Nie, nie! Nie wiem gdzie on jest! Przysięgam na swoje życie! – Z jego piersi wydobywało się ciche łkanie. Cały był utytłany w błocie jakby stoczył z napastnikami krótką, ale zażartą walkę. Lewa ręka była wykręcona pod dziwnym kątem. – Powiedziałem wam wszystko co wiedziałem!
- Szefie wydaje mi się, że rzeczywiście nic nie wie.  – Mężczyzna trzymający pochodnię kopnął chłopaka w żebra. Ten zakwilił i skulił się jak dziecko.
- Komu go sprzedałeś? – Zimny głos wywołał u dziewczyn ciarki przerażenia. Obie skuliły się za pobliskimi krzakami i obserwowały całe zdarzenie z ukrycia.
- Powinnyśmy mu pomóc. – Ewelina wyszeptała te słowa prosto do ucha przyjaciółki.
- Jedyne co powinnyśmy to wrócić do siebie i zapomnieć o wszystkim co tu widziałyśmy.
                Ania próbowała pociągnąć czerwonowłosą w stronę skąd przyszły.
                W tym samym czasie chłopak oberwał kolejnego kopniaka.
- Błagam! Ja nic nie wiem! Chciałem dorobić na boku! Mam chorą córeczkę! Sprzedałem go w mieście!
- Skoro nic nie wiesz… - Mężczyzna będący szefem zgrai wyciągnął z przytroczonej do pasa pochwy lśniący na czerwono miecz, po czym umieścił go w sercu chłopaka.
                Ten zakwilił po raz ostatni i zamarł na wieki.
                W oczach dziewczyn wezbrały łzy.
- Chodźmy stąd. – Ania próbowała odciągnąć przyjaciółkę, ale tę sparaliżował strach. Każdy członek jej ciała był jak zmrożony. – Błagam Ewelina róż się. – Szept Ani był ostry lecz dopiero gdy uszczypnęła przyjaciółkę w ramię, ta nieco się obudziła. Powoli, aby zrobić jak najmniej hałasu, dziewczyny zaczęły się wycofywać w drogę powrotną.
                Kiedy już prawie udało im się uciec, wiatr zmienił swój kierunek, a mężczyźni na polanie poruszyli się niespokojnie.
- Ktoś tu jest. – Jeden z nich wystawił nos i zaczął węszyć niczym rasowy myśliwski pies. – Pachną naprawdę smakowicie. – Mówiąc to lubieżnie się oblizał.
- Znajdzie je i przyprowadźcie! – Szef wydał komendę, a mężczyźni ruszyli do ataku.
                Dziewczyny puściły się biegiem między drzewa. Słyszały łamane gałęzie pod ciężkimi butami napastników, ale nie zwalniały by oglądać się za siebie. Ania mająca lepszą kondycję szybko wyprzedziła Ewelinę.
- Szybciej! – Zawołała znikając między wysokimi paprociami.
                Czerwonowłosa nie miała siły. Kolka dopadła ją tak niespodziewanie, że aż wyrwała z płuc powietrze. Dziewczyna straciła równowagę, potknęła się i runęła w dół staczając się do niewielkiego strumienia. Ostatnie co pamiętała to mocne uderzenie głową. Później otoczyła ją ciemność.

***


                Promienie jesiennego słońca delikatnie muskały chłodne policzki Eweliny. Dziewczyna poruszyła się nieznacznie i od razu jęknęła z bólu. Głowa zdawała się być tak ciężka, że aż niemożliwa do podniesienia. Wkładając w swój ruch niesamowicie wiele wysiłku, udało się jej przywrócić na bok. Powoli rozchyliła powieki. Znajdowała się w korycie niewielkiego strumienia. Zarówno bluza jak i spodnie były przemoczone, a przez ciało przechodziły dreszcze zimna.
                Leżąc przez chwilę w bezruchu zmusiła się, aby dłońmi obadać głowę. Na szczęście nie była uszkodzona. Na potylicy niczym jabłko, wyrósł potężny guz.
- O kuźwa – warknęła pod nosem, próbując się podnieść. Niestety momentalnie głowę przeszył ostry ból, zaś przed oczami pojawiły się mroczki.
                Nim mogła wykonać kolejny ruch minęło całkiem sporo czasu. Słońce zmieniło swoją pozycję, kiedy w końcu ciało dziewczyny uspokoiło się na tyle by mogła się podnieść.
                Jak się okazało nie tylko głowa doznała uszczerbku. Ciało było poobijane, a z kilku drobnych ran wciąż sączyła się krew.
                Ewelina jęcząc niemiłosiernie, otarła zmoczonym kawałkiem bluzy co większe ranki, po czym zaczęła się rozglądać. Teren nawet w świetle dnia nie wydawał się jej zbyt znajomy. Wszystko wyglądało podobnie i mimo dobrej orientacji w terenie, nie bardzo wiedziała w którą stronę powinna się udać, ani jak długo była nieprzytomna oraz czy Ani udało się uciec.
                Dziewczyny z początku biegły w kierunku ziemianki, ale potem skręciły obawiając się, że napastnicy mogli by je odnaleźć. Wtedy właśnie doszło do wypadku.
                Nie bardzo wiedząc w którą stronę powinna się udać, powoli cicho pojękując ruszyła z prądem strumienia mając nadzieję, że dojdzie do znajomego terenu.
                Czas płynął nieubłaganie do przodu. Południe bardzo szybko zmieniło się w wieczór, a wieczór w końcu przeszedł w noc. Zmarznięta i wyczerpana Ewelina wyszła z rowu by następnie udać się na poszukiwanie miejsca na nocleg.
                Uruchamiając zaklęcie nocnego widzenia, uzbierała gałęzi z których zgrabiałymi dłońmi zbudowała prowizoryczny szałas osłaniający ją od wiatru.
                Głodna i wycieńczona padła na posłanie z suchych liści i od razu zasnęła.

                Tej nocy dręczył ją jeden niespokojny koszmar. Pięć wielkich wilków rzucało się na nią pożerając ją żywcem.


                Zgodnie z obietnicą prezentuję wam kolejny rozdział. Powoli zbliżamy się do 30, która pojawi się równo za tydzień. 
                Dziś wraz z notką przekazuję wam również smutną informację. Dnia 14.11.2013 r. został uśpiony mój długoletni przyjaciel. Suczka o imieniu Wiki odeszła i już nie będę mogła nigdy jej pogłaskać. Smutna to informacja zwłaszcza, że jestem w Holandii i nawet nie miałam okazji się z nią pożegnać... 


16 komentarzy:

  1. Ani mi się błędów sprawdzać nie chce., ani dużo ich tui na szczęście nie ma, jedynie przecinków czasem brak. No al to zdanie mnie przeraziło: "Błagam Ewelina róż się" - jakie róże? A nie 'rusz się'? xD
    No i w ostatniej części jestem zdecydowanie za dużo akapitów.
    A co do treści, to był to bardzo krótki odcinek, szkoda :c Ale ten: nieźle, że dziewczynom tak dobrze szło (SZŁO!), ale powiem ci, że zaniepokoiły mnie te jajka - to, że Anka je znalazła jest naprawdę dziwne i podejrzane XD Może później odkryją ich tajemnicze skutki, albo dobre, albo złe? ;> Tak czy siak ten. Ci w szatach. I pan. Biedny pan, umarli go :C A ten, a propos snu - w takim razie to są te wilki, które ich w lesie zaatakowały? ;o No w końcu były wyjątkowo duże, mądre i w ogóle nadwilkowate, a po spotkaniu z tymi ciemnymi Ewelce śnią się wilki. No to... I że oni jej nie znaleźli! :O Ale trochę jest poobijana i to na pewno też będzie miało jakieś znaczenie...
    A jeśli chodzi o twoją suczkę, to bardzo mi z tego powodu przykro :( Niestety wiem, jakie to uczucie :(
    No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D Naprawdę bardzo się cieszę, że znowu zaczęłaś regularnie pisać! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Meth widzę, że gorszy dzionek :D Pierwszy chyba raz widzę od ciebie tak krótki komentarz, ale dobre i to :D Wiem, ten błąd z różem robię od dość dawna. Sama nie wiem czemu. Zabawę z jajkami miałam wyśmienitą. Szukałam w necie jakie gatunki niosą się na jesień w Polsce i wyobraź sobie, że jedynie (co zresztą i tak rzadko się zdarza) dzikie kaczki XD Zazwyczaj takie jajka się nie wykluwają ;p i padają ofiarą ssaków :) Ale wiesz, że to Świat Magii więc kto wie czyje tak naprawdę były :p
      Dziękuję za słowa otuchy... Cóż ciężka informacja, ale powoli, bardzo powoli się z tym godzę. O tyle mi łatwiej, że nie jestem w domu, więc wiesz... Łatwiej jakoś przywyknąć póki co do tej informacji.
      Dziękuję za twoją obecność i do zobaczenia za tydzień :)

      Usuń
  2. krótki jakiś ten rozdzialik...

    OdpowiedzUsuń
  3. No, zwróciłam uwagę na ten róż co Meth i jakoś nie pasuje mi "umieścił go w sercu chłopaka." Umieścić nóż w czyimś sercu? Tak trochę bez sensu, przez chwilę zastanawiałam się, czy on w ogóle umarł, czy nie.
    No i, czy ten szef wywęszył, że to dziewczyny? Bo "je" było.
    Wilkołaki!!! (Chyba, że się mylę) YAY! Wilkołaki to spoko goście, zwykle. Węszą, pożerają cne dziewice i umieszczają noże w różnych częściach ciała.
    Pochwalę się, że jestem przy 9 rozdziale(tia... brawo...), a jak zaczynam czytać to się oderwać trudno.
    Ewelina, Ewelina... I po co tam polazłaś? Ki grzyb Cie tam zwabił dziewucho:c Jak Ani coś się stanie to będzie jej wina :C
    Okropny ten listopad. Wiki, Biały, Teodor, zły miesiąc dla zwierzaków. Strasznie suni szkoda.
    Pozdrawiam, no pozdrawiam i weny życzę.
    Kraken
    PS. Nie walcz z wiatrakami w tej Holandii. Niebezpieczna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się oderwać nie możesz :D To, że umieścił miecz, a nie nóż w sercu wyszło tak jakoś po prostu :p Wiesz nie za wiele myślę przy pisaniu i później różne rzeczy mogą się pojawiać XD
      Ewelina jest człekiem, który niesie pomoc każdemu XD, a że przez to najczęściej sama ma problemy to już inna para kaloszy :D
      Jeśli chodzi o mężczyzn, to tak wyczuli ich zapach. Każdy pachnie inaczej, ale płeć można po smrodzie również rozróżnić. Wietrzna noc, to i dobry myśliwy uchwyci woń panien :p
      Za tydzień pojawi się kolejny rozdział, więc dowiesz się w jakie to tarapaty panienki po wpadały, o ile powpadały.
      Tak... listopad nie zaczął się najlepiej... Dziękuje za miłe słowa.
      P.S Wiatraki już dawno zostały pokonane :D

      Usuń
  4. No jestem.
    Najsampierw zacznę od Twojej suni. Szkoda Jej. Mój york po roku czekania w Polsce, kiedy wreszcie przypłynął do Szwecji wyzionął ducha. To było rok temu, a mi wciąż czasem się łezka uroni. Maxi...;C
    Teraz rozdział. No wiedziałam, poprostu wiedziałam, że te wilki były jakieś trefne, no i okazuje się, że one ludzkie. Nie masz okrutniejszego stworzenia na tym świecie niż człowiek. I tak je lubię...
    Co się stało z Anią? Ja muszę to wiedzieć! Złapali ją i się zakumplowali, potem poszli i zrobili rzeź w wiosce? Złapali ją, torturowali dla przyjemności i zeżarli, względnie zmienili w sobie podobną? A może im nawiała? Skitrała się na drzewie i powybijała z łuku, który przezornie wzięła? Już raz drzewo pomogło, więc czemu by nie?
    Tak właściwie czego szukają te urocze istoty? Księgi, w której jest napisane jak pozbyć się wszelkich chorób, zaraz i w ogóle uczynić świat lepszym miejscem, czy czegoś w tym stylu? Wiesz nie należy oceniać po pozorach. Może ten facet to był wódź tych złych i porwał szmaragd wszelakiej dobroci, a oni go zabili dla większego dobra?
    To ja już może lepiej skończę z tym dumaniem?
    Aha, właśnie, nowy szablon. Słowa uznania dla twórczyni, pasuje tu, nawet bardzo.
    Niech wen będzie z Tobą. pozdrawiam, pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Julio w mych skromnych progach :D Tyle pytań, a ja mogę zaoferować tak mało odpowiedzi :p Nie przytaknę czy faceci to wilki czy nie :p O tym dowiecie się z czasem :p Kto wie? Czy oczywiste sprawy pasują do mnie? A może wolę coś bardziej pogmatwać? XD
      Ania będzie żyła :) może... a może nie :p Też się okaże :D
      Fakt nie można oceniać po pozorach. Czasem dobro przybiera niezbyt przychylne postacie, a zło ubiera się w białe piórka. Czas jednak zawsze pokaże prawdę.
      Rozumiem twój ból... strata psa to prawdziwa tragedia dla właściciela. Matka Wiki zdechła kilka lat wcześniej, a ja wciąż nie mogę spoglądać na jej zdjęcia bez kłucia w boku i pieczenia pod powiekami. To samo dzieje się gdy patrzę na Wiki... Postanowiłam jednak dać tu ostatnie zdjęcie jakie wykonałam przed wyjazdem, aby pamięć o niej na zawsze ze mną pozostała.
      Dziękuję za komentarz i zapraszam za tydzień. Wtedy pojawi się też kolejny post.

      Usuń
  5. Rowiś, co tak krótko?
    Tak na początek. Wiem, że późno komentuje, ale ostrzegam NIGDY nie ucz się na informatyka. To wypacza psychikę... A co będzie za kilka lat?
    Tak wgl. co to takie krótkie? Wiesz, jest niedziela, Godzina 00:21 zaczynam sobie czytać, 00:22 chwale ci się na GG, w którym momencie jestem, 00:23 kończę czytać. To było straszne. Ta pustka we mnie... Nie rób mi tego więcej.
    Co do rozdziału, były momenty, które mi się podobały, ale i te słabe. Na przykład scena morderstwa tego kolesia. Wyprana z uczuć. Brak mocji, nic zero. Nawet ten wzrot, który opisujesz śmierć, nie to nie to. Powinno być ostrzej, zimniej, brutalniej. Hm, też gdy rudowłosa budzi się w rzece, tam też mi czegoś brakuję... No, ale jednym mnie rozwaliłaś. Tu sobie czytam, że leży sobie w rzeczce... I tu myśl... Czemu się skubana nie topi... Kolejna myśl: To Rowi, jej nie ogarniesz :D
    Jeśli komentarz Cie nie satysfakcjonuję z chęcią go rozwinę.
    Pozdrawiam, Raion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o długość postu to powiem tak :) jest on standardowy :p trzy strony w wordzie czyli przeciętna długość, która nie nudzi przeciętnego czytelnika :) Jeśli chodzi zaś o brutalność sceny to niestety nie mogła być mocna. To przedsmak wydażeń, które dopiero nadejdą. Mocna intonacja danej akcji musiałaby trwać znacznie dłużej. Reszte komentarza napiszę póniej bo pisanie ma telefonie mnie wnerwia :p

      Usuń
    2. Kontynuując :D Akcja nie mogła być brutalna. Taki akcent musiałby później nieść swoje brzmienie, a to jedynie niewielki incydent na drodze bohaterki ;] Wszytko musi mieć swoje miejsce i odpowiedni czas. Obiecać ci mogę jedynie, że pojawi się jeszcze całkiem sporo makabrycznych scen o mocnym wydźwięku, poruszających trzewia w odruchach wymiotnych. Wszystko jednak w swoim czasie :) Na razie idziemy po woli i bez szaleństw. Co do leżenie w rzecze to bardziej miałam na myśli strumień. Niewielką rzeczkę czy coś w tym guście. Pamiętaj, że rzeka nie musi być na miarę Wisły, a nawet jeśli to bohaterka mogła leżeć na przykład na brzegu :p
      Buziaki i pozdrowionka do następnego rozdziału :p

      Usuń
    3. Hm, to mnie uspokoiłaś :D Cieszę się, że akcja idzie swoim tempem. Nie za wolno i nie za szybko. Tak akurat :P No, tak to początek w sumie akcji, a ja oczekuje makabrycznych śmierci? I się cieszę, że i na nie przyjdzie czas :) Tak, rzeka. Zła rzecz :D
      Pozdrawiam, Raion

      Usuń
  6. Boze cudowny! Naprawdę super. Świetne opisy, masz ten talent, którego wiele ludzi pragnie, umiejętność wstawiania ładnych opisów i nie powstrzymywania przy tym akcji. Ja jestem zachwycona tym rozdziałem. Zżera mnie ciekawość od środka co dalej.
    Szkoda twojej suczki, bardzo mi przykro. Trzymaj się tam.
    Pozdrawiam, Caroline
    PS: sorry, że tak krótko ale z komórki :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Caroline za komentarz. Miło czytać, że ci się podoba i jesteś pod wrażeniem. Do perfekcjonizmy jeszcze mi daleko, ale wciąż się staram. Mam nadzieję, że będziesz mnie dalej odwiedzać i czytać kolejne rozdziały.
      Wcale nie było krótko :) jak dla mnie wystarczająco ;p na początek rzecz jasna :D

      Usuń
  7. Hah, wreszcie znalazłam chwilę na nadrobienie o.O
    Rozwodzić się specjalnie nie będę, żeby nie marnować czasu i czytać dalej :P
    Truuuup! Nareszcie trup! <3 Jak dla mnie mogłoby być więcej torturowania, no ale ja mam dziwne upodobania. Tak czy siak jest świetnie. Błędów kilka znalazłam, ale kto by się nimi przejmował, skoro są niewielkie :P
    Lecę dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochanieńka! Cieszę się, że w końcu udało ci się wyrwać na troszkę i przybyć do mnie :D Normalnie myślałam, że już cię straciłam, a tu proszę jaka miła niespodzianka. Wiem, wiem mało krwawo, bez cierpień XD No też żałuję, ale obiecuję wszystko w niedługim czasie naprawić :D
      Buźka :D

      Usuń

Zaczarowani

Filmiki