- Naprawdę nie przeszkadza ci, że sobie od nas idzie? – Ania patrzyła
jak blondynka podbiega do nowych koleżanek i się z nimi wita.
- No coś ty. Przecież ostatnio wcale tak często ze sobą nie przebywamy.
To logiczne, że w nowej szkole zawarła mnóstwo nowych znajomości.
- Właśnie, nie przebywamy ze sobą za często.
- Aniu już byś dała spokój. Każdy może wybierać sobie znajomych.
Przecież to, że dziś z nami nie będzie, nie znaczy, że już się nie przyjaźnimy.
Ewelina
uspokajająco poklepała przyjaciółkę po ramieniu, po czym pociągnęła ją w stronę
rynku. To właśnie tam rozstawiło się mnóstwo kramów z najróżniejszymi
drobiazgami i nie tylko. Zbliżające się święto Tenebria, było okazją dla wielu
do niezłego zarobku. Studenci całego Mazowieckiego Collegium, przybywali
tłumnie aby zakupić odpowiednie towary.
Przyjaciółki
również postanowiły rzucić się w wir zakupów. Obie sakiewki przyjemnie ciążyły
w torebkach, kiedy dziewczyny przyglądały się mnogiej ilości straganów.
- Jakie to piękne! A to! Zobacz, Aniu, no zobacz! – Ewelina piszczała
jak dziecko zabrane po raz pierwszy do sklepu ze słodyczami.
Co chwila czerwonowłosa podbiegała do jakiegoś sprzedawcy, by zachwycać się towarami.
Najbardziej przypadły jej do gustu wspomagacze, a także broń. Lśniąca w słońcu
stal onieśmielała i wywoływała w ciele Eweliny niczym nieposkromioną
ekscytację. Widząc te cuda i cudeńka, po prostu zapominała o wszelakich
problemach ciążących gdzieś tam na dnie żołądka.
- Może zaczniemy rozglądać się za sukniami, co? – Ania odciągnęła
Ewelinę od kolejnego straganu z pięknymi sztyletami.
- Oj poczekaj jeszcze chwilkę. Daj mi się nacieszyć. Normalnie jak
zarobię więcej to sobie kupię ten z rękojeścią wyglądającą jak smok.
- I co będziesz nim robiła? Kroiła kiełbasę na ognisko?
- Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać prawda? W końcu nasza
przyszłość w tym świecie jest pod wielkim znakiem zapytania.
Ania ze
zrezygnowaniem pokręciła głową. Przyjaciółka była po prostu nie reformowalna.
Kiedy Ewelina w
końcu zaspokoiła swoją ciekawość na tyle by móc się oderwać od straganów, Ania
pociągnęła ją w kierunku sklepu, gdzie na wystawie wystawiona została
przepiękna suknia.
- Może spróbujemy od tego miejsca?
Dziewczyny
otworzyły drzwi i zaraz rozległ się dźwięk dzwonków. Z zaplecza wyszedł starszy
jegomość w okularach i kozią bródką. Przyjaciółki od razu grzecznie się
ukłoniły, po czym zaczęły rozglądać się po przybytku. Oprócz kreacji z wystawy
nie znalazły jednak żadnej sukni. Na półkach po obu stronach sklepu, leżały sterty
bal z najróżniejszymi materiałami w kolorach, których co najmniej połowę nie
potrafiły nazwać.
- W czym mogę pomóc? – Mężczyzna poprawił okulary.
- Oj chyba pomyliłyśmy sklepy. Chciałyśmy kupić gotowe suknie na bal z
okazji Tenebrii, ale widzę, że pan ma tylko materiały.
Mężczyzna zaśmiał
się radośnie i wyszedł w stronę dziewczyn.
- Trafiłyście w jak najbardziej odpowiednie miejsce. U nas każda
kreacja jest tworzona bezpośrednio na modelu, dzięki czemu pasuje w każdym
calu.
- Ale jak to? – Ewelina nie bardzo rozumiała o co chodzi.
- W naszym sklepie klient wybiera materiały, a my szykujemy stroje
według odpowiednich szablonów.
- Czyli to znaczy, że będziemy mogły same wybrać wszystko? – Ekscytacja
Eweliny była tak wielka, że aż zaczęła piszczeć ze szczęścia. Ania musiała ją
pacnąć w ramię, by się uspokoiła.
- Przestań głupolu. To na pewno bardzo dużo kosztuje, a nas nie stać.
Mężczyzna pokręcił
głową słysząc Anię i zapewnił, że nie jest wcale tak drogo jakby się mogło
wydawać.
- Jeśli panie pozwolą to przyznam się szczerze, że nie prowadzę tego
przybytku dla zarobku. – Tu z prawdziwą czułością rozejrzał się po swoim
sklepie. – Mam wystarczająco dużo pieniędzy, które uzbierałem przez ponad
pięćdziesiąt lat pracy. Cena dowolnej kreacji jest zwiększona jedynie o pięć
srebrnych pełni.
- To wcale nie tak dużo. – Ewelina patrzyła błagalnie na przyjaciółkę.
– Słyszałaś co pan powiedział. Dowolnej kreacji.
Ania wywróciła
oczami wiedząc, że przyjaciółka swoim zachowaniem może spowodować iż ceny
niezwykle urosną. Nie ważne co mówił sprzedawca, logiczne, że będzie chciał je naciągnąć.
- Ile trwa przygotowanie sukni?
- Zajmą się paniami najlepsze pracownice i w przeciągu dwóch godzin
wszystko powinno być gotowe.
Oczy
czerwonowłosej błyszczały jak klejnoty. Już złożyła dłonie jak do modlitwy i
zaczęła błagać Anię.
- Dobra! – Pękła szybciej niż Ewelina mogła się spodziewać. – Niech
będzie. Co mamy zrobić?
Uradowany
mężczyzna klasnął w dłonie i szybko się przedstawił.
- Edgar Wert, a panienki?
- Ewelina Solan, a to jest Ania Kruk uczennice pierwszego roku.
- Miło mi panienki poznać. Zapraszam do wybrania materiałów.
Tu wskazał dłonią
mnogość bel, a dziewczyny zaczęły przebierać.
Obie czuły się
wyśmienicie słuchając jak pan Edgar tłumaczy, które z materiałów do czego się
nadają. Obie również bardzo szybko wybrały takie, które im się podobały.
Kiedy skończyły,
mężczyzna poprowadził obie na zaplecze i zawołał dwie dziewczyny na oko
niewiele od nich starsze. Jedna o imieniu Rose, blondynka o pulchnej twarzy,
zabrała ze sobą Anię, druga Eliza córka Edgara, brunetka o niezwykle serdecznym
uśmiechu, porwała Ewelinę.
Solanowa została
poprowadzona do niewielkiego pomieszczenia wypełnionego lustrami. Po środku na
ciemnej, drewnianej posadzce stał niewielki stołek. Cały pozostały wystrój
sprowadzał się jedynie do okna i złotej figurki sokoła z rozpostartymi
skrzydłami umieszczonej tuż nad drzwiami.
- Rozbierz się i stań na stołku.
Ewelina szybko
wykonała polecenie i niebawem stała na stołku ubrana w samą bieliznę. Nie czuła
się zbyt komfortowo wiedząc, że gdzieniegdzie odstające fałdki tłuszczyku były
widoczne. Próbowała zakryć boczki dłońmi, ale widząc to Eliza zachichotała.
- Nie masz się czego wstydzić. Naprawdę.
Czerwonowłosa
momentalnie się zarumieniła.
- Nie jestem przyzwyczajona do paradowania w bieliźnie przed obcymi. –
Słowa mówiła cicho i z opuszczoną głową.
- Naprawdę nie jest źle. Poza tym kochanego ciałka nigdy za wiele. –
Eliza uśmiechnęła się po czym podała
dziewczynie wielką księgę wypełnioną różnego rodzaju szkicami. – Tutaj masz
kroje. Nie śpiesz się i coś sobie wybierz. Kiedy będziesz gotowa weźmiemy się
do pracy.
Ewelina
podtrzymując jedną ręką dość ciężkie tomiszcze, zaczęła przeglądać wszystkie
szkice. Z każdą kolejną stroną jej oczy robiły się coraz większe, z podziwu.
Wszystkie suknie były poopisywane po bokach i wyglądały jak z bajki. Dziewczyna
dostawała oczopląsu i za żadne skarby nie mogła się zdecydować.
- One wszystkie są piękne! – Zawołała kiedy skończyła po raz rugi
przeglądać stronice.
- Musisz wybrać jedną. Jeśli mogę ci doradzić, proponuję… - tu
pośliniła palec i szybko zaczęła przykładać strony. – Właśnie tę. – Wskazała na
odpowiedni model. – Uwypukli twój biust, za to całkowicie ukryje to czego tak
się wstydzisz. Dzięki wyszczuplającej górze nie będziesz wyglądała zbyt
masywnie.
Ewelina
przyglądała się projektowi nie dłużej niż kilka sekund po czym krzyknęła głośne
tak.
Brunetka skinęła
głową, zabrała księgę po czym kazała dziewczynie rozłożyć ramiona i stanąć w
rozkroku. Kiedy Solanowa wykonała polecenia, zaczęły się czary.
Kobieta
wypowiedziała szereg zaklęć delikatnie machając dłońmi, a po chwili nie wiadomo
skąd pojawiły się taśmy, tasiemki, przybory do szycia, wybrane przez Ewelinę
materiały, a także różnego rodzaju szpile i szpilki oraz centymetr, który sam
zaczął zdejmować z czerwonowłosej pomiary.
Ewelina chichotała
czując na sobie chłód miarki. Czuła się jak w jednym ze snów z dzieciństwa,
gdzie dobra wróżka wyczarowywała jej piękną suknię. Była tak bardzo
podekscytowana, że aż dreptała niespokojnie w miejscu.
Brunetka musiała
kilka razy przerywać, aby Solanowa mogła się uspokoić. Ciągłe chichoty i
przemieszczanie się na chwiejnym stołku wcale, ale to wcale nie pomagały przy
pracy.
Czary wprawiały w
ruch nie tylko sprzęty do szycia. W powietrzu unosił się także kałamarz i
kawałki pergaminów, na których również za pomocą magii, Eliza notowała
wszelakie szczegóły dotyczące sylwetki klientki. Kiedy skończyła klasnęła w
dłonie i cmoknęła z aprobatą.
- Wszystko razem z odpowiednimi butami będzie kosztowało cztery złote
sierpy i dwie srebrne pełnie.
- Buty też robicie? – Ewelina była pełna szczerego podziwu.
- Oczywiście. Jesteśmy profesjonalistami. U nas wszystko musi być
odpowiednio dopasowane. Nie są to jednak buty do chodzenia na co dzień. Będą
dopasowane tylko do tej sukni.
- Rozumiem.
- Czy cena jest dla ciebie odpowiednia? – Kobieta spojrzała na Ewelinę.
- Tak oczywiście. Mogę zapłacić od razu. – Dziewczyna już chciała
zeskoczyć ze stołka, ale Eliza ją powstrzymała.
- Dopiero jak będziesz zadowolona z efektu. Teraz będę miała do ciebie
prośbę.
- Oczywiście, wszystko czego pani potrzebuje.
- Załóż to na oczy. – Brunetka podała Solanowej opaskę jakie rozdają na
przykład podczas długich lotów samolotem.
- A to po co? – I tym razem Ewelina nie mogła pojąć o co chodzi.
- To żebyś się specjalnie nie ruszała. Człowiek zazwyczaj kręci się
próbując się oglądać podczas naszej pracy, ale ponieważ nie szyjemy na
manekinach, a od razu na modelach, wymagane jest pozbawienie cię zmysłu wzroku.
Czerwonowłosa nie
zadawała więcej pytań. Odebrała opaskę i szybko zakryła nią oczy.
Eliza znów
rozpoczęła swe czary jednak tym razem nie mówiła słów, a śpiewała. Piosenka
była niezwykle delikatna i bardzo melodyjna. Wiązała ze sobą moc i piękno,
które aż szturchało wrażliwą strunę w sercu Eweliny. Dziewczyna była po prostu
oczarowana i dała się porwać otaczającej ją mocy.
Brunetka w tym
czasie uwijała się z pracą i po półtorej godziny z niewielkimi przerwami, w
końcu ucichła.
- Możesz zdjąć opaskę. – Powiedziała nieco zachrypniętym głosem.
Ewelina powoli
odsłoniła oczy jednak nie odważyła się ich od razu otworzyć. Stresowała się
osiągniętym efektem, kiedy jednak po chwili ciekawość wzięła górę, dziewczyna
aż zaniemówiła z wrażenia.
Patrzyła
onieśmielona podziwiając każdy centymetr cuda w jakie była ubrana.
Suknia była dwukolorowa.
Jadowicie zielony materiał, który wybrała Ewelina stanowił trzon stroju,
wszystkie dodatkowe miejsca zostały wzbogacone przepięknym, złotym suknem
mieniącym się w wpadających do środka promieniach słońca. Solanowa nie mogła
się napatrzeć na siebie. Wyglądała jak królewna.
- Możesz zejść ze stołka. – Eliza podała dłoń czerwonowłosej i
dopilnowała, by ta bezpiecznie stanęła na ziemi.
Dziewczyna
szeleszcząc materiałem podeszła do lustra i wciąż milcząc badała wzrokiem każdy
centymetr sukni.
Biust został
schowany pod delikatnie marszczonym dekoltem, który odcięty został od reszty
sukni krzyżowym wiązaniem. Ten zabieg miał wyszczuplić talię dziewczyny, co
udało się perfekcyjnie. Wizualnie Ewelina wyglądała na wiele kilogramów mniej.
Ramiona były w
połowie odsłonięte przez co szyja Eweliny wydawała się iście łabędzia. Zielone,
obcisłe rękawy kończyły się przy łokciach, zaś później przemieniały się w
kaskadę luźnego, złotego materiału. Suknia stylizowana była na te z okresu
średniowiecza i Solanowa była w niej zakochana od pierwszego spojrzenia.
Dość niezwykłym
dodatkiem spoczywającym na plecach dziewczyny był obszerny kaptur, który po
założeniu sprawiał iż twarz Eweliny nieco nikła w jego cieniu.
- Jest piękna – wyszeptała zbliżając dłonie do ust. Każdy
najdrobniejszy nawet ruch powodował
iż suknia mieniła się jakby stworzono ją z kamieni szlachetnych. – Czuję się
jak księżniczka - dodała po chwili spoglądając na tył, który od tali opadał
kaskadą materiału na podłogę i ciągnął się niczym tren.
- Poczekaj chwilkę. – Eliza zniknęła za drzwiami by wrócić z czarnym
pudełkiem. Wręczyła go dziewczynie z uśmiechem na ustach. – Powinny pasować,
ale lepiej od razu przymierz.
Ewelina zdjęła
pokrywkę i zobaczyła piękne trzewiki na kwadratowym obcasie. Buty z pewnością
nie pochodziły z dwudziestego pierwszego wieku, ale dziewczynie od razu
przypadły do gustu. Były złoto-zielone jak jej suknia i również iskrzyły się
przy każdym poruszeniu. Solanowa od razu je założyły. Były idealne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo jestem wdzięczna. – Czerwonowłosa
wyglądała jakby miała się za chwilę popłakać.
Eliza uśmiechnęła
się biorąc słowa dziewczyny za pochwałę. Była szczerze zadowolona z podziwu
klientki.
Kiedy tak stały
jedna szczerząc się bardziej od drugiej, do pokoju ktoś zapukał.
- Proszę! – Eliza podeszła do drzwi i jednym ruchem je otworzyła. Do środka
weszła Ania
Kruk wyglądała
niesamowicie. Ubrana była w suknię barwy wzburzonego morza. Biel i błękit
mieszały się ze sobą sprawiając iż suknia wydawała się utkana z morskich fal.
Kreacja sięgała samej ziemi. Dopasowana do szczupłej
sylwetki góra, na dole układała się w literę „V”, od której odchodził luźny i
zwiewny materiał. Na torsie srebrną nicią wyszyto piękny i niezwykle kunsztowny
wzorek, który wił się do pasa niczym bluszcz. Szeroki, pół okrągły dekolt był
na tyle głęboki iż podkreślał atuty dziewczyny, jednak nie aż tak, by wyglądać
nieprzyzwoicie.
Rękawy sukni zakrywały jedynie kawałek ramion, zaś
po zewnętrznej stronie, aż do samej ziemi luźnymi pasami opadał materiał
wykonany z drobnej, jasno błękitnej siateczki, tworząc w ten sposób idealne
dopełnienie stroju.
Ostatnim elementem jaki zauważyła Ewelina nim
rozradowana Ania do niej podeszła, była piękna, również haftowana srebrną
nicią, szarfa zawiązana w pasie dziewczyny.
- Wyglądasz niesamowicie! – Czerwonowłosa aż klasnęła w dłonie.
- Ty też! – Ania chciała opanować radość, ale nie mogła. Cieszyła się
równie mocno co Ewelina.
- Zrobimy na balu furorę! Wszyscy faceci będą nasi!
***
Zadowolone z
zakupów dziewczyny, wręczyły sprzedawcy kilka dodatkowych monet, prosząc aby
wysłał paczki z sukniami prosto do zamku. Mężczyzna podziękował skinieniem
głowy i zapewnił iż wszystko wyśle jeszcze tego samego dnia.
- To co będziemy teraz robić? – Ania znów rozglądała się po straganach.
- Wiesz w sumie tak sobie pomyślałam… - Ewelina dziwnie zaczęła się
zachowywać jakby bała się własnych słów.
- No wykrztuś w końcu to z siebie.
- Mogłybyśmy kupić jakiś skromny upominek i udać się do Fanny. W końcu
jakby nie patrzeć uratowała nas, a my nie miałyśmy okazji się odwdzięczyć.
Ania zatrzymała
się w miejscu i nieco pobladła. Słowa przyjaciółki przypomniały jej, że miały
ze sobą wiele spraw do obgadania. Wir zakupów sprawił, że zapomniała o
ciążących w trzewiach problemach, które trzeba było wyjaśnić.
- Nie wiem czy powinnyśmy opuszczać miasto.
- Spokojnie, jej chatka jest niedaleko portalu. Wrócimy do niego z
innymi uczniami, a potem skręcimy do Fanny. Chciałabym się jej odwdzięczyć za
okazaną pomoc poza tym – ściszyła głos, aby nikt nie mógł ich podsłuchać i choć
na ulicy panował zwyczajny ruch, wolała nie ryzykować. – Musimy poważnie
pogadać o kilku zdarzeniach.
Rudowłosa powoli
przytaknęła. Musiały pogadać, a poważny ton Eweliny sugerował, że i ona ma
kilka spraw, które chciałaby poruszyć.
Przyjaciółki
ustaliły zatem, że odwiedzą staruszkę robiąc dla niej wcześniej drobne zakupy w
postaci owoców i łakoci. Jako prezent wybrały drewnianą, rzeźbioną szkatułkę,
którą obwiązały zakupioną czerwoną tasiemką. Tak uzbrojone ruszyły w stronę
portalu.
Podczas tej
krótkiej drogi, kiedy zarówno w jedną jak i w drugą stronę mijały je setki
uczniów, postanowiły nie poruszać ważnych tematów. Dopiero kiedy skręciły na oddzielną
ścieżkę prowadzącą do domku Fanny, wróciły do rozmowy o zdarzeniach z
poprzednich dni i tygodni.
Ania opowiedziała
przyjaciółce o zjawie, która zakazała wspominać o zdarzeniach mających miejscu
na rajdzie, a także o dziwnym uczuciu jakiego doznała w gabinecie rektorki.
Ewelina podzieliła się opowieściami ze snów nawiedzających ją od czasu do
czasu. Obie były zgodne, że wszystkie zdarzenia są ze sobą w jakiś sposób
połączone. Ktoś, albo coś próbował ich ostrzec one jednak wciąż miały za mało
danych.
- Może powinnyśmy poszukać odpowiedzi w bibliotece? – Ewelina kopnęła
szyszkę leżącą na drodze. – Może patrząc w przeszłość znajdziemy wytłumaczenie
dla tego co się dzieje. Wiesz, wolałabym aby miało to jakieś wytłumaczenie byle
nie takie, że zaczyna nam odbijać.
- Przecież tych bestii sobie nie wymyśliłyśmy, ani tego biednego
chłopaka, którego zabili. Kim oni w ogóle byli?
- Nie wiem, ale ani jednych ani drugich nie chciałabym więcej spotkać.
- Ja też nie. – Ania aż się wzdrygnęła. – Do tej pory mam ciarki na
ciele jak o tym pomyślę. Bogowie nawet nie wiesz jak się denerwowałam, myśląc,
że mogli cię złapać.
- Ale na szczęście nic się nie stało, prawda? – Ewelina uśmiechnęła się
blado po czym przytuliła przyjaciółkę. – Nie rozumiem co się dzieje wokół nas,
ale mam nadzieję, że szybko się to skończy.
- Ja też. – Ania odwzajemniła uścisk. – Musimy tylko trzymać się razem
i być silne.
***
Chatka Fanny
ukazała się ich oczom kiedy słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem.
Ewelina pamiętając pierwsze niezbyt miłe powitanie, ostrożnie zapukała do
drzwi. Odpowiedziała im jedynie cisza.
- Może jej nie ma? – Ania zeszła z werandy i obeszła dom. – Z tyłu też
jej nie ma, może poszła na jarmark do miasta?
- Nie chodzę zbyt często do miasta, a zwłaszcza w okresie świąt. – Z
lasu dźwigając na plecach potężną porcję chrustu, wyłoniła się babcia Fanny.
Była rumiana i uśmiechnięta. Widok obu przyjaciółek całych i zdrowych zdjął
pewien ciężar z duszy i serca staruszki. Choć nie chciała sama przed sobą
przyznać, to martwiła się o nie.
- Dzień dobry, a raczej już prawie dobry wieczór. – Ewelina odstawiła
trzymane zakupy i od razu podbiegła do staruszki. Ania poszła w ślad za nią.
Uważając, aby nie
narobić więcej szkody niż pożytku, pomogły kobiecie ściągnąć chrust, które same
zaniosły i ułożyły pod gankiem.
- Cieszę się, że was widzę. – Staruszka otworzyła drzwi kluczem, po
czym zaprosiła obie do środka. – Zaraz zaparzę herbaty. Może jesteście głodne?
Mam trochę rosołu.
Dziewczyny
podziękowały grzecznie, nie chcąc objadać starszej kobiety.
- Chciałam jeszcze raz serdecznie podziękować, za ocalenie mi życia. –
Ania podała staruszce prezent.
- Nie trzeba było drogie dzieci. – W jej oczach zaszkliły się łzy
radości. Była mile zaskoczona i bardzo wzruszona. – Nie spodziewałam się, że
jeszcze mnie odwiedzicie. Naprawdę nie trzeba było, owoce i łakocie to już i
tak wiele.
Czajnik zagwizdał
i kobieta mogła zaparzyć po kubku gorącego naparu. Kiedy zalała wodą własną
mieszankę, po pokoju rozszedł się zapach wiosennych kwiatów. Szybko też wyciągnęła
łakocie przyniesione przez przyjaciółki i ułożyła je na drewnianej paterze.
- Opowiadajcie czy miałyście problemy z powrotem do zamku.
- Nie. – Odpowiedziały zgodnie.
- To cieszę się. Bałam się czy portal będzie otwarty. Za moich czasów
nie zawsze dawało się niezauważenie wkraść do szkoły, a za niesubordynację
wobec reguł surowo karano.
Kobieta mówiąc to,
ciepło się uśmiechnęła jakby wspomnienia o karach ją rozczulały. Możliwe, że
wielokrotnie udawało się jej umykać przed odpowiedzialnością za swe czyny.
- Pijcie póki ciepła. – Kobieta wskazała na kubki.
Dziewczyny
poczęstowały się naparem, po czym ze smakiem oblizały usta. Herbata była
przepyszna.
Wymieniając
grzecznościowe uwagi i opowieści o szkole, dziewczyny spędziły miłe popołudnie
u starszej kobiety. Kiedy słońce już prawie wcale nie wystawało ponad
horyzontem, a cienie wydłużyły się znacznie, dziewczyny grzecznie się
pożegnały i ruszyły w drogę powrotną do domu.
Herbatka u Fanny
poprawiła im nieco nastroje jednak przyjaciółki obiecały sobie od jutra
rozpocząć badania nad wszystkimi zdarzeniami jakie się im przytrafiły.
Ale ten czas śmiga! Biegnie do przodu jak jakiś zając sprinter, czy coś XD Dopiero co przyjeżdżałam do Holandii i była końcówka września, a tu już mamy lada dzień Święta! Nieźle :) Nie wybiegajmy jednak jeszcze do przodu póki co. Dzisiejszy rozdział jest krótszy niż zamierzałam, ale przez pewne osoby (nie będę wymieniała Silence, z niku :P ale jakby co to Sajlens!) dostałam totalnego lenia i nie robię nic innego jak siedzenie (a w zasadzie leżenie) i oglądanie "Supernatural". Już kończę drugi sezon... Jak sobie przeliczę ile to bezproduktywnie zmarnowanego czasu, to aż mnie gdzieś ściska XD Eh... seriale! Nie da się z nimi żyć i normalnie udzielać się w sieci , a bez nich też jakoś tak głupio.
Wracając jednak do akcji. Miał być jeszcze opisany bal gdzie sprawy zaczną nabierać tępa, ale niestety jakoś tak nie wyszło. Będzie w następnej notce, która nie wiem kiedy powstanie. Ten tydzień zapowiada się dla mnie naprawdę pracowicie, ale na razie cisza, żeby nie zapeszyć :p
Pozdrawiam wszystkich, którzy mnie odwiedzają :) Mam nadzieję, że dalej będziecie ze mną. Buziaki i do zobaczenia ;p jeśli nie za tydzień to przynajmniej w okolicach świąt. Buziaki i gorące pozdrowienia :)
I tak właśnie oto odrabiam zadania z filozofii - na blogspocie xD
OdpowiedzUsuńPrzechodząc jednak do rzeczy... Nareszcie! Ale kiecki *.* Hah, gdyby w rzeczywistości też wyglądałoby tak prosto i przyjemnie...
Wielki powrót babci Franny! Przyznam, teraz nie wydaje mi się już tak podejrzana jak poprzednio. No ok, powiedzmy, że się do niej przekonałam i nie będę już knuć teorii spiskowych na jej temat. Ha! Przełom :D
Wracając do kreacji, naprawdę bosko je opisałaś, wszystko można sobie bez trudu wyobrazić :D Ciekawe, jak będą wyglądać inni i cóż takiego się tam wydarzy...
Czekam niecierpliwie! ;)
Cieszę się, że opis sukienek przypadł do gustu :) Nie powiem miałam z tym pewne trudności, ale jakoś wybrnęłam ;P Nie obyło się bez pomocy Meth :) Suknia Ani została najpierw przez nią opisana, a ja nieco tylko po swojemu zmieniłam :) Oczywiście jestem jej za to bardzo wdzięczna :)
UsuńJA TO SKOMENTUJE! Zobaczysz! :c
OdpowiedzUsuńDean <3
Już się nie mogę doczekać kiedy to zobaczę :D
UsuńEwelina uzbrojona ??
OdpowiedzUsuńA czy psychopatą powino sie sprzedawać broń ?!?!?!?!?!
Niech ona lepiej zostanie przy butach i kieckach :P
Ewelina nie jest psychopatą i nie, to też nie było śmieszne ;]
UsuńHahaha! Ja w sumie też, ale jakbym zobaczyła takie cudeńka jakie opisałam to nie wiem, czy przypadkiem nie zmieniłabym obiektu zainteresowań :D Ach te powłóczyste, długie, dzwonowate rękawy ;p
OdpowiedzUsuńWow, ale kiecki se dziewczyny sprawił! Zobaczymy, ze cały bal będzie ich, a już na pewno coś się na tym balu wydarzy, bo tam gdzie jest Ewelinka i przyjaciółki, tam nie ma spokoju. Jest chaos, wrzaski i zniszczenieXD
OdpowiedzUsuńDobrze, że dziewczyny nie zapomniały o Fanny. Fajna z niej babka.
Ahh, aż mi przypomniałaś o tych starych nożach, co to je dziadek gdzieś tam chowa na strychu! Trza będzie go odwiedzić! XD Też chciałabym taki sztylet jak EwelaXD
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdziałXD
Ja normalnie marzę o powiększeniu swojej kolekcji :D i niebawem to uczynię. Niedaleko mnie (znaczy w Holandii) jest świetny sklep z mieczami, sztyletami, smokami, wróżkami i w ogóle :p Niech no się tylko nieco dorobię a z pewnością coś do Polski sobie ściągnę :D
UsuńCo do balu to może w końcu uda mi się jutro przysiąść i go opisać :D Pomysł nie powiem zacny w mej głowie siedzi, ale czasu na spisanie chaosu jeszcze nie znalazłam:p Trzymaj kciuczki zatem :D
Ja tez bym chciała powiększyć swoją kolekcję, ale nie wyjdzie. Mama powiedziała, że więcej ostrych narzędzi do domu mam nie znosić, bo to nie zbrojownia. A szkodaXD
UsuńTrzymam kciuki, trzymamXD
A teraz Lilith życzy każdemu zdrowych, WESOŁYCH ŚWIĄT! Zdrowia, szczęścia, pomyślności, od groma radości! Życzy dobry duszek, który od rana biega w czapce Mikołaja po całej miejscowościXD Ludzie się dziwnie na mnie patrzą, ale... ty mnie rozumiesz, nie? XD
Mówiłam, że Sajlens to ta zła?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam :c
Ale jestem zła i leniwa.
I przepraszam ale komentowanie kieckowej magii nie na me siły.
Nie ważne jak zajebjaszcza by była :c
Ty leniwcze ty! I kto tu jest zły? Chyba ty XD No ale może za jakiś czas ci wybaczę :p tą niesubordynację i tak nieziemsko krótki komentarz. Przy następnym rozdziale musisz bardziej się postarać i tyle XD
UsuńPrzeeeepraaaaszaaaaaam za to, że tak długo nie komentowałam! Ach, ten tydzień jest tak strasznie dziwny, że lepiej nie mówić! Jakie szczęście, że się kończy! No i niebawem święta, łiiii! <3 Już się doczekać nie mogę! No, tutaj zbliża się święto, tam się zbliża święto... xD Moment z sukniami znam :D heheheehe, czytałam go już przed resztą, buhahaha! Generalnie faktycznie, rozdział króciusieńki. Kochana staruszka, ulala, jak ja ją lubię! :3 No i strasznie mnie zaciekawiłaś tym balem, podczas którego akcja nabierze tępa, jak to sama określiłaś :3 Mmmm...
OdpowiedzUsuńA ten. Wiadomo, że Sajlens to tylko pod nóż! -.- A co do zmarnowanego czasu, to się ie przejmuj! Wręcz nie możesz się przejmować! Toć to szlachetnie i godnie spędzony czas, bowiem o Supernatral się rozchodzi! :3
No, tyle ode mnie. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
No kochanie nie przesadzaj wcale nie jest taki krótki :p Jest dłuższy niż normalnie, ale krótszy niż miał być co nie znaczy, że jest krótki :p Krótki to jest twój komentarz :p Opuszczasz się maleńka, ale niech będzie, że tym razem ci odpuszczę XD
UsuńBal będzie EPICKI już ja się o to postaram :D Co do marnowania czasu na Supernatural XD to powiem ci tak. Załamka... Jestem na 4 sezonie X] a w ciągu ostatniego tygodnia raczej nie oglądałam nic bo pracowałam całkiem sporo. Co za pochłaniacz czasu! MASAKRA! No i oczywiście I love Dean :D
Wielki powrót nastał. W gwoli ścisłości, ja ostatnio tak mam, że czytam, potem kilka dni przerwy i dopiero wtedy komentarz, o ile w ogóle.
OdpowiedzUsuńTo ja zacznę od końca. Babcię Fanny lubię, ale tylko przez to, że podejrzewam ją o jakiś super sekret. Taki jak opętywanie przez dzienniki niewinne - taaa, jasne - dziewoje. Do spóły ze złą (tu liczba mi się waha od jednego do przewróconej 8) dwójcą, tj. z Szarą Eminencją Danielem Wspaniałym i z Burą Eminencją Ignacym Troskliwym. A potem się okaże, że Rewelka leci na Nightmarze, który, jak się okazuje, potrafi latać, na wieżę astronomiczną, otwiera klapę w podłodze, wchodzi w to tajne przejście, prowadzące do nawiedzonej chaty w wiosce, koło cmentarza i, w zupełnej nieświadomości, otwiera Izbę Tajemnic, jak to już zostało opisane w czyimś komentarzu, nie pamiętam czyim, chyba Ryo i morduje tych z Technicznego i swoich wrogów.
Albo z innej strony, Fanny jest tą, która odmajaczy Ewelkę, z jej dziennika. Ale tak między nami, to wolę tą pierwszą opcję ;).
Suknie, trzeba Ci przyznać, opisałaś świetnie, ale nienawidzę wszelkich ciuchowych zakupów, więc nie doceniam w pełni tego fragmenty, przepraszam :)
W końcu porozmawiały o tych swoich zjawach, więc jest progres :D
Może nie znoszę tych wszystkich przebieranek, ale od tego straganu z bronią, to z własnej woli bym nie odeszła, chyba, że do ksiąg z czymkolwiek albo jakichś mikstur lub staroci, a dalej nie chce mi się wymieniać. Czyli zachowywałabym się dokładnie tak samo, jak Rewelka.
Czy zamierzasz sprawić czytelnikom prezent na Gwiazdkę?
I tym żebrającym akcentem ~
~ KOŃCZYMY!
Pozdrawiam i mam nadzieję, że Wen Cię nie opuści ;)
Weszłam i BUM! Niesowite opowiadanie:) Coś pięknego. Obiecuję śledzić każdy wpis.
OdpowiedzUsuńCzy zerknęłabyś na mojego bloga. Dopiero zaczynam. Został dodany prolog:) Poszukuję czytelników, więc wejdź, gdy będzie wolna chwila, przeczytaj i zostaw szczery komentarz:) Z góry dziękuję:)
www.opposite-of-darkness.bloog.pl
Muszę cię przeprosić za to, iż nie zaglądałam, ale gdy jest się chorym i ma się 40 stopni gorączki a w około przygotowania do świąt to naprawdę chce się wyjść, trzasnąć drzwiami o odejść z środkowym palcem skierowanym w stronę okna...
OdpowiedzUsuńCałe szczęście czytanie twoich rozdziałów zawsze poprawia mi humor :) Naprawdę. Czytam i od razu się uśmiecham, uwielbiam twoje opisy, no wielbię i już :) Super to wszystko stworzyłaś.
Aaa, fajne kiecki, fajne :D Jestem ciekawa co się stanie na balu. Z nimi na pewno będzie jakaś przygoda ;)
Fanny... hym... jeszcze się do niej nie przekonałam, taka podejrzana babka powiem ci... zdradzisz sekret? xD nie no żartuję, wszystko wyjdzie, trzeba poczekać, chociaż chyba nie wytrzymam.
Zrób fanom prezent i daj kolejny rozdział pod choinkę ;)
Weny dużo weny i wszystkiego dobrego na Boże Narodzenie i Nowy Rok! :*
Pozdrawiam, Caroline
PS: Zaczynam opowiadanie, magia, średniowiecze i te sprawy, mogłabyś ocenić, powiedzieć co myślisz? Bardzo proszę, liczy się dla mnie twoje zdanie gdyż po prostu uwielbiam twoje opowiadanie. magia-istnienie.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń