Niedzielny poranek
przyszedł o wiele za wcześnie. Ewelina wcale nie uważała się za wyspaną
zwłaszcza, że po powrocie do pokoju, wzięła się za odrabianie zaległych zadań
domowych. Siedziała nad nimi prawie do
trzeciej w nocy, wiedząc, że tuż po śniadaniu była umówiona z Anią.
Niebo zasnute
szarawymi obłokami wcale nie pomagało. Solanowa przeciągnęła się, po czym ziewnęła. Nieco zaropiałe oczęta wcale
nie chciały być otwarte. Samoistnie się zamykały.
- Idziesz na śniadanie? – Paulina wparowała do pokoju bez pukania.
- Daj mi pięć minut to pójdę z tobą. – Czerwonowłosa zwlokła się z
łóżka, chwyciła złożony na krześle mundurek, a następnie ruszyła do łazienki.
Doprowadzenie się
do stanu używalności nigdy nie zajmowało jej zbyt wiele czasu. Nim Paulina
zdążyła sprawdzić pracę domową koleżanki, Solanowa była już zwarta i gotowa.
- To co, idziemy? – Ewelina chwyciła ciemnowłosą za rękę, po czym
pociągnęła ją na stołówkę.
Kiedy Solanowa
wchodziła do jadalni, Sandra wraz z nowymi koleżankami właśnie ją opuszczała.
Dziewczyny kiwnęły sobie głowami na dzień dobry i każda poszła w swoją stronę.
- Kurczaczki, zapomniałam, że umówiłam się z Adelą! – Paulina klepnęła
się dłonią w czoło. – Wybacz Rewelka, zjemy razem innym razem. Oj! Nawet nie czuję kiedy rymuję.
- Niezły bit będzie hit. Spoko, na mnie i tak czeka już Ania. – Na
potwierdzenie swych słów wskazała samotnie siedzącą przyjaciółkę, która
grzebała widelcem w talerzu jajecznicy, jakby chciała dogrzebać się do jądra
samej ziemi.
Paulina wybiegła z
sali jakby goniły ją wszystkie diabły, zaś Ewelina przysiadła się do
przyjaciółki. Obie szybko spożyły śniadania, nie specjalnie ze sobą
rozmawiając. Ciężar zadania jakie sobie postawiły, dawał się im we znaki.
Ewelina po
skończonym posiłku od razu poprowadziła rudą do biblioteki. Obie przywitały się
z Ignacym, po czym znalazły sobie ustronny kącik.
- Proponuję zacząć analizę tych wszystkich wydarzeń. Jakoś nie mogę się
zbytnio w tym wszystkim połapać. – Ania wyciągnęła z torby książkę z
wystającymi z boku kartkami. – Dostałam to od Sandry. Znalazła u siebie w
biurku. Pewno poprzedni lokator zapomniał oddać do biblioteki.
Solanowa
delikatnie chwyciła tomiszcze i zaczęła się mu przyglądać.
- „Bogowie, rytuały, legendy. Początki wierzeń w sześciu”, Andrzej
Kurtz - odczytała na okładce. - Wygląda interesująco. – Ewelina oddała książkę
przyjaciółce.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Dobrze, ale zacznijmy wszystko od początku. Pierwsza sytuacja jaka
miała miejsce to nasza przygoda z wilkami, tak? – Czerwonowłosa wyciągnęła z
torby kawałek pergaminu i pióro, po czym szybko naszkicowała rzymską jedynkę.
- Nie do końca.
- Hm? – Solanowa uniosła głowę znad pergaminu.
- Wcześniej miałam wizję. Wtedy jak piłyśmy nad Wisłą, pamiętasz? –
Widząc potwierdzające kiwnięcie głową, kontynuowała. – Widzisz, bo wtedy co
zemdlałam, miałam dziwny omam. Na początku myślałam, że to jakaś alkoholowa
zjawa była, ale późniejsze sny utwierdziły mnie, że coś jest na rzeczy.
Przyszła do mnie eteryczna postać pięknej, młodej kobiety, która zaczęła
opowiadać o dziwnych rzeczach. Z początku nie miałam pojęcia o co chodzi, ale
później wpadła mi w ręce właśnie ta książka i wszystko stało się jasne.
- Pamiętasz co ci mówiła? – Ewelina zrobiła się dziwnie blada, jakby
właśnie w tym momencie zdała sobie sprawę, że to co się im przytrafiało, wcale
nie było przypadkowymi zdarzeniami.
- Coś o czarze wypełnionej krwią, o zagładzie obu światów. Mówiła też o
grupie zwierząt i dziwnych rzeczy, które zupełnie ale to zupełnie nie miały dla
mnie sensu do czasu…
- Aż Sandra przyniosła ci tą książkę?
- Dokładnie. Przeleć teraz
szybko zaznaczone strony.
Ewelina otworzyła
tomiszcze na pierwszej zakładce i zaczęła czytać.
Sola - Bogini
słońca, pramatka. Powstała jako pierwsza, z nicości, a następnie stworzyła
słońce, gwiazdy i planety. Później ofiarowała ludziom ogień oraz magię związaną
z żywiołem ognia. Jest przewodniczką wojowników.
Symbolami bogini Soli jest złota
tarcza i sokół z rozpostartymi skrzydłami.
Tenebris - Bóg ciemności,
praojciec. Powstał zaraz po Soli, zrodzony z jej cienia, aby w świecie
zaistniała równowaga. Wszędzie gdzie pojawiało się światło Soli, występował
również cień Tenebrisa. Bóg ten jest patronem złodziei i skrytobójców. Ludziom
ofiarował moce, polegające na stapianiu się z otoczeniem lub znikaniem w
cieniu.
Symbolem boga Tenebris jest kruk
o czerwonych ślepiach.
Sapientia - Bogini
mądrości. Pierwsza córka Soli i Tenebrisa. Przewodniczka wszystkich uczonych
oraz główna bogini wyznawana w Collegiach. Przyniosła ludziom mądrość, a także
logiczne myślenie oraz rozumienie otaczającego ich świata. Opiekunka uczonych.
Symbolami bogini Sapientii jest
sowa siedząca na otwartej księdze.
Bellator - Bóg
wojownik. Pierwszy syn Soli i Tenebrisa, drugie dziecko pary bogów.
Opiekun wszystkich wojowników. Ofiarował ludziom umiejętność wytwarzania oręży,
oraz przeistaczania metali. Opiekuje się magami stosującymi magię ofensywną.
Symbolami boga Bellatora jest
miecz stojący w płomieniach.
Cervus - Bóg natury. Drugi syn Soli i Tenebrisa. Opiekun fauny i flory, przewodnik zielarzy i alchemików. Ofiarował ludziom umiejętności kształtowania natury, wytwarzania z niej różnych specyfików, oraz magię ziemi.
Symbolami boga Cervusa jest jeleń z dziewięćsiłem między porożami.
Amica - Bogini ogniska domowego. Druga córka Soli i Tenebrisa, czwarte dziecko pary bogów. Opiekunka rodzin, związków i uczuć. Ludzkości ofiarowała miłość wobec bliźnich oraz wszelakie uczucia takie jak radość, samospełnienie, ale również smutek czy żal.
Symbolem bogini jest rozłożysty dąb.
Cervus - Bóg natury. Drugi syn Soli i Tenebrisa. Opiekun fauny i flory, przewodnik zielarzy i alchemików. Ofiarował ludziom umiejętności kształtowania natury, wytwarzania z niej różnych specyfików, oraz magię ziemi.
Symbolami boga Cervusa jest jeleń z dziewięćsiłem między porożami.
Amica - Bogini ogniska domowego. Druga córka Soli i Tenebrisa, czwarte dziecko pary bogów. Opiekunka rodzin, związków i uczuć. Ludzkości ofiarowała miłość wobec bliźnich oraz wszelakie uczucia takie jak radość, samospełnienie, ale również smutek czy żal.
Symbolem bogini jest rozłożysty dąb.
Zaznaczone
zielonym mazakiem fragmenty, od razu kierowały jej spojrzenie w odpowiednie
miejsce.
- Rozumiem, że rzeczy wymienione przez zjawę pokrywają się z symbolami
bogów.
- Tak! – Ania była podekscytowana. - To pierwsze co odkryłam, choć nie zgadzała mi
się jedna rzecz.
- Jaka? – Ewelina szybko naskrobała coś na pergaminie.
- Jeden z symboli. Czarny puchar, który miał rozpocząć zagładę. Zjawa
właśnie od niego rozpoczęła swą przemowę.
- I nigdzie nie jest o nim nic wspomniane?
- No właśnie nie. Szukałam w kilku innych książkach, a nawet pytałam
profesorów. Niestety nikt nie wie o żadnym bogu, którego symbolem miałby być
puchar, czara czy inne naczynie tego typu.
Ewelina zamyśliła
się na dłuższą chwilę, po czym wyciągnęła z torby niewielki notesik.
- Zajmę się tym. Spędzam w bibliotece dużo czasu i jeśli ten puchar coś
znaczy, albo jest związany z jakąś legendą, z pomocą Ignacego z pewnością coś
znajdę.
- Super.
- A jesteś pewna, że to ważne?
- Na bank. Późniejsze sny jakie miałam też zazwyczaj rozpoczynały się
od pucharu, który zalewał świat krwią.
Solanowa
wzdrygnęła się, jakby po jej ciele przeszły ciarki.
- Coś się stało? – Ania była zaniepokojona.
- Ja też miałam dziwne sny, ale nie było w nich pucharu. Znajdowała się
tam natomiast pozostałe symbole bogów, choć nie wszystkich.
Przyjaciółki na
chwilę pogrążyły się w milczeniu. Obie analizowały wszystko krok po kroku,
przypominając sobie najdrobniejsze szczegóły ze snów. Ewelina opowiedziała
przyjaciółce o wszystko co zapamiętała, a później opisała w swej myślodsiewni.
Kruk nie pozostawała dłużna. Wyrzucała z siebie wszystkie informacje, jakby
chciała się ich pozbyć na dobre.
- W takim razie wiemy, że chodzi o zniszczenie obu światów. –
Czerwonowłosa spojrzała na zapisany pergamin. – Wiemy, że na pewno chodzi o
bogów ze Świata Magii. Oni mają pomóc w ocaleniu, a ty jesteś ich wybranką.
Znaczy wybranką tej zjawy, tak?
- Niby, że tylko do mnie może się odezwać. Nie uważam jednak, żeby
kobieta z nad Wisły była którąś z bogiń. Jest raczej jakiegoś rodzaju
posłańcem.
- Okej. Ty jesteś wybranką, my czyli ja i Sandra dalej zwane twymi
przyjaciółmi, mamy ci pomóc. Pytanie tylko w czym?
- No w ocaleniu obu światów. – Ania przygryzła dolną wargę i zaczęła
bawić się jednym ze swych loczków.
- Ale przed czym? – Ewelina ciągle przeglądała notatki, jakby były w
nich ukryte odpowiedzi na wszelkie pytania.
- Właśnie tego masz się dowiedzieć. Sądzę, że odpowiedź poznamy kiedy
rozgryziemy ostatni z symbolów. Jak będziesz mogła poszukaj też informacji na
temat Armagedonu.
- Ej, ale to chyba nie ta religia, co?
- No wiem, wiem, ale poszukaj czegoś o końcu świata.
- Rozumiem. Każda religia ma opisane jak będzie wyglądać ostateczny
koniec.
- Dokładnie. Jeśli poznamy wszystkie legendy na temat końca, z
pewnością rozgryziemy te dziwne zjawiska.
- Spoko. Postaram się znaleźć odpowiedzi jak najszybciej. Zacznę od
jutra.
- Super. Musimy też obiecać sobie, że gdy przytrafi się nam znów coś
dziwnego, od razu będziemy o tym ze sobą rozmawiać.
- Zgoda.
Przyjaciółki
uścisnęły się, po czym każda nacięła sobie kciuk wyjętym przez Ewelinę nożem,
zawierając tym samym pakt lojalności.
- Jak myślisz, Sandra też miała jakieś sny? – Solanowa wytarła resztkę
krwi w chusteczkę.
- Nie wydaje mi się. Od początku
twierdziła, że to wszystko to tylko nasze urojenia. Kazała mi się leczyć! –
Ania była naprawdę oburzona. – Sama mogłaby się leczyć z tej swojej…
- Przestań Anka! Sandra jest moją i twoją przyjaciółką! Nie mów tak.
Ruda nie odezwała
się więcej ani słowem. Naburmuszyła się lekko i wzdychając do nieba, podniosła
się z ziemi.
- Czas wziąć się za działanie. – Kruk podała dłoń przyjaciółce i
pomogła podnieść się jej z ziemi. – Rozgryziemy co się wokół nas dzieje, choćby
to miała być ostatnia rzecz jaką zrobimy w naszym życiu! - Z głosu Ani tryskała
pewność siebie.
- Proszę nie mów tak. – Ewelina znów pobladła. – Mam dziwne uczucie, że
to co powiedziałaś może spełnić się zbyt dosłownie.
***
Poniedziałek znów
zaskoczył Ewelinę. Zaspana i na wpół przytomna, zwlekła się z łóżka by pobiec
na zajęcia dla nieobdarzonych. Oczywiście się spóźniła, przez co Daniel
zmuszony był wlepić jej karę.
- Ewelino zgodnie z obietnicą muszę coś dla ciebie wymyślić. Niech no
się tylko zastanowię. – Rozmyślając zaczął stukać palcem o biurko. – Napiszesz
rozprawkę na temat darów. Jakie można spotkać dary, od czego są zależne, zasady
jakimi się kierują.
- Jeszcze raz przepraszam za spóźnienie. - Czerwonowłosa zajęła swoje
miejsce rumieniąc się ze wstydu.
Tylko ona nie stawiła się na czas, a pisanie
rozprawek nie było jej najlepszą stroną zwłaszcza, że nie wiedziała kiedy
będzie miała czas, aby się za to zabrać. Wolne chwile spędzała pracując w
bibliotece, a tam zawsze było coś do zrobienia.
Zajęcia minęły
bardzo szybko. Daniel tym razem kazał im medytować, aby mogli odnaleźć w sobie
zagubiony element magiczny. Oczywiście nikt nie wiedział zbytnio czego szukać,
przez co większość lekcji spędzili po prostu siedząc z zamkniętymi oczami i
mrucząc kilka samogłosek. Ewelinie zdarzyło się nawet przysnąć. Na całe
szczęście nikt tego nie zauważył.
Kiedy przyszedł
czas na Wstęp do Świata Magii, Solanowa miała dziwne wrażenie, że o czymś
zapomniała. Oczywiście po kilku pierwszych minutach zajęć, od razu przypomniała
sobie co jej umknęło. W zasadzie to
profesor Wiktoria musiała jej w tym pomóc.
- Wyciągamy karteczki! – Profesorka zasiadła za biurkiem po czym
wypowiedziała zaklęcie. Kreda leżąca pod tablicą od razu poderwała się do lotu
i zaczęła tańczyć kreśląc dziesięć zagadnień, na które uczniowie musieli
odpowiedzieć.
Solanowa pobladła
momentalnie, a przez ciało przeszedł piorun. Pamiętała o zadaniach jednak „TO”
zupełnie wyleciało z jej głowy. Przyglądając się pytaniom z sekundy na sekundę
coraz bardziej się załamywała. Wiedziała, że zaliczenie pierwszego kolokwium (jeśli
w ogóle nastąpi), będzie istnym cudem.
Modląc się do
wszelakich znanych bóstw z prośbą o natchnienie, zaczęła uzupełniać, a raczej
ściemniać odpowiadając na pytania.
Wskazówka na
wielkim, staroświeckim, drewnianym zegarze stojącym w kącie, w końcu ogłosiła
koniec zajęć. Wszyscy oddali swoje kartki i opuścili salę.
Ewelina jeszcze
nigdy nie lała tyle wody. Wymyślała odpowiedzi klecąc je ze strzępków
zapamiętanych informacji. Wiedziała, że jeśli następnym razem się nie przyłoży,
może bardzo źle skończyć. To jest opuścić swój wymarzony świat i wrócić do domu,
do matki, która się jej wyparła.
Na samo
wspomnienie rodzinnych stron coś zakuło ją w sercu. Postanowiła dłużej się nad
tym nie zastanawiać i wrócić myślami do znacznie przyjemniejszych tematów, takich
jak choćby zbliżający się bal z okazji święta Tenebria.
I tak reszta
szkolnego dnia minęła względnie spokojnie. Przy kolacji Ewelina wraz z
przyjaciółkami żwawo dyskutowały o nadchodzącym wydarzeniu. Ania chyba nawet
zapomniała, że gniewała się na Sandrę, ponieważ obie zaśmiewały się z Eweliny,
która zastanawiała się czy tenisówki, pasowałyby do jej sukni.
Jak się okazało
Turos trafiła do tego samego sklepu co dziewczyny, ale wybrała bardziej
klasyczną, chabrową kreację. Nie gustowała w szerokich, średniowiecznych
rękawach, więc poszła bardziej w styl epoki elżbietańskiej.
- Już się nie mogę doczekać! – Ewelina była naprawdę podekscytowana. Na
samą myśl, że będzie mogła ubrać swą piękną suknię, przez jej ciało
przechodziły ciarki. Ania choć z początku udawała, że tak bardzo jej na tym nie
zależy, teraz z rumieńcami na polikach zastanawiała się na głos jakie dodatki
dołożyć.
- Ja też! – Sandra odstawiła swój talerz na tacę dyżurnego. – Wiecie,
że mamy lekcje tylko do pierwszej? Później ma nie być obiadu i dopiero
poczęstunek na balu. Stołówka będzie zamknięta, bo będą przystrajać sale.
Podobno trzecioklasiści powołali do tego specjalny komitet. Chciałyśmy z
dziewczynami się wcisnąć, ale nie przyjmują nikogo z pierwszego roku.
- Bosko! – Ewelina aż podskoczyła z radości. – Znaczy, że jutro będę
miała tylko zajęcia z szermierki, a to jest jak zwykły w-f. Nic czego bym nie
zniosła.
***
Wtorek rozpoczął
się naprawdę przyjemnie. Ewelina zaraz po śniadaniu udała się do biblioteki,
gdzie wraz z Ignacym zaczęła przyozdabiać salę dziwnymi wiązkami świeżych
kwiatów. Kiedy zapytała czemu to robią, bibliotekarz wzruszył ramionami i
odpowiedział, że tradycja taka.
- Czyli nie wierzy pan w to co robimy?
- Oczywiście, że wierzę, ale nie uważam by w bibliotece były potrzebne
wiązki Raskovnika. – Tu wyciągnął w stronę czerwonowłosej pęczek czegoś co
wyglądało jak czterolistna koniczyna. – Ta roślina służy do odkrywania
wszystkiego co ukryte. – Wytłumaczył przyczepiając bukiecik do jednego z
regałów. – Nie to, żebym marudził czy coś, ale to ja jestem od odkrywania.
Ewelina zaśmiała
się radośnie widząc lekko naburmuszone minę bibliotekarza. Widać było, że czuje
zagrożenie ze strony rośliny, co wydawało się naprawdę nie na miejscu. W końcu
żadna flora nie mogłaby zastąpić Ignacego Kostewicza.
- A to co? – Dziewczyna wskazała na żółty kwiatek.
- Dziurawiec. Ma odstraszać złe duchy i wrogie zaklęcia.
- A te? – Tu wskazała na kolejną wiązankę wypełnioną różnymi
roślinkami.
- Mamy tu marzankę również na wrogą magię, rutę przeciwko złym duchom i
czarownicom, mak chroniący przed upiorami oraz tojad także odstraszający złe
moce.
- Ogólnie rośliny chroniące. – Ewelina wsadziła bukiecik magicznych
roślin do niewielkiego wazonu.
- Tak. Widzisz Tenebria to święto gdzie linie między światem żywych, a
światem duchów są niezwykle cienkie. Należy pamiętać, że tak jak wśród ludzi
tak i wśród duchów zdarzają się takie, które za wszelką cenę mogą chcieć kogoś
skrzywdzić. Po to właśnie używa się ziół i roślin odstraszających złe moce. By
nic niepotrzebnego nie przedostało się gdzie nie trzeba. Zazwyczaj jednak takie
„stroiki” stosują zwykli niemagiczni. Nasza szkoła chroniona jest potężną
magią, która nie pozwoli przedostać się żadnej sile nieczystej.
- Czyli przyozdabianie biblioteki to…
- Nic innego jak tradycja taka. – Ignacy przyczepił ostatni z
bukiecików. – No to na dziś koniec. – Otrzepał dłonie z niewidzialnego pyłku. –
Idź przygotuj się na szermierkę, a ja zamknę bibliotekę wcześniej. Muszę
jeszcze pomóc w ozdabianiu jadalni.
Ewelina
podziękowała Ignacemu, po czym pobiegła do pokoju, aby się przebrać. Była
gotowa w przeciągu kilku chwil, w których już zdążyła przyjść po nią zdyszana
Anika.
- No co jest z tobą?! – Dziewczyna odrzuciła w tył pukiel kręconych,
czarnych włosów. – Może byś się ruszyła co? Obiecałaś mi pomóc przed zajęciami!
Złapała
czerwonowłosą za dłoń i pociągnęła z taką siłą, że o mało nie wywróciła jej na
podłogę.
Anika choć zdawała
się niepozornie wątła, miała w sobie mnóstwo niespożytej energii, którą
wykorzystywała niekiedy w dość nietypowy sposób taki jak płatanie różnego
rodzaju figli.
- Po co się tak śpieszysz, mamy jeszcze ponad pół godziny do zajęć, a
my umówiłyśmy się piętnaście minut wcześniej pałko! – Ewelina ze wszystkich sił
próbowała wyszarpnąć się z uścisku.
- Naprawdę? – Zaskoczona Anika zwolniła nieco. – Oj, chyba mój zegarek
nie chodzi najlepiej. – Puściła koleżankę po czym spojrzała na narzędzie na
nadgarstku. Ewelina poszła w ślad za nią i już po chwili pacnęła ciemnowłosą w
czoło.
- Jakbyś zauważyła, to masz na zegarku zupełnie inną godzinę, a
sekundnik to nawet wcale się nie rusza z czego wnioskuję, że zapomniałaś go
nakręcić.
Anika
zaczerwieniła się lekko zawstydzona.
- No już dobrze, dobrze. Tobie pewnie nigdy się taka sytuacja nie
przytrafiła?
- Szczerze, to nie. Zazwyczaj się spóźniam.
Obie parsknęły
śmiechem i już spokojnie udały się do hali treningów. Widząc pustą salę obie
odetchnęły z ulgą.
- Na całe szczęście nikt nie ma przed nami zajęć. Bałam się, że
będziemy musiały ćwiczyć przed innymi, a tego bym nie zniosła. I tak idzie mi
po prostu strasznie.
- Spokojnie, będzie dobrze. – Ewelina poklepała koleżankę pocieszająco
po plecach. – Dopiero zaczynamy naukę. Pokażę ci jak dobrze trzymać miecz, żeby
go nie upuszczać za każdym razem jak ktoś zaatakuje.
Czerwonowłosa nie
mogła się powstrzymać i parsknęła na samo wspomnienie większości zajęć z
bronią. Anika była mistrzem „latających ostrzy” jak nazywali ją inni uczniowie.
Nie ważne czy trzymała w dłoni sztylet, miecz, czy rapier bądź też inną broń.
Wszystko wyskakiwało z jej uścisku i lądowało na podłodze, tudzież na innym
studencie. Raz o mało nie oskalpowałaby pewnej blondyny, za co do tej pory
ścigały ją nienawistne spojrzenia.
- Nie wiem jak ty to robisz. – Anika chwyciła jedno z ostrzy
ćwiczebnych – gladiusa, i nałożyła potrzebne zaklęcia ochronne. Ewelina
uczyniła to samo choć jej sprawiło to większą trudność.
- Nie mam pojęcia. – Czerwonowłosa wzruszyła ramionami. – Po prostu
stosuję się do wszelakich wskazówek Krzysztofa. Tłumaczy bardzo jasno.
- Uwaga bo! – Anika stanęła w pierwszej pozycji. – Nikt nie łapie tak
szybko.
- Bo nikt nie uważa. – Ewelina od razu poprawiła wszystkie błędy
czarnowłosej. – Nogi za szeroko, ręka za wysoko. No i przede wszystkim usztywnij
nadgarstek. – Pacnęła miecz koleżanki swoją bronią, a ten momentalnie wyleciał
z dłoni Bieleckiej i poszybował prosto na podłogę.
- Ej nie byłam gotowa!
- A wyglądałaś, jakbyś już skończyła się ustawiać. – Czerwonowłosa
podała broń koleżance, po czym jeszcze raz kazała się jej ustawić. – Dobrze, a
teraz kolejna pozycja.
Anika szybko
ustawiła się w pozycji do obrony robiąc tak wielką masę błędów, że Solanowa nie
mogła się powstrzymać i szybkim ruchem sprawiła iż nogi Bieleckiej rozjechały
się do szpagatu. I tym razem broń wypadła z dłoni dziewczyny uderzając o podłogę
z głośnym brzdękiem.
- Ała! – Zawołała zbierając się z posadzki.
- Wiem, wiem, też nie byłaś gotowa. – Z ust Eweliny nie znikał
uśmieszek. Szermierka była bowiem jedną z niewielu dziecin w których sobie
znakomicie radziła. Profesor Gawron wielokrotnie ją chwalił za równowagę i
umiejętność przetwarzania kolejnych informacji jakie podawał. Często brał ją
również w celu demonstracji kolejnych pozycji czy też ruchów.
- Możesz się tak nie szczerzyć i mi pomóc! – Anika nie bardzo wiedziała
jak się poruszyć, by przypadkiem nie rozerwać sobie nadwyrężonych pachwin.
Dziewczyny
ćwiczyły do czasu kiedy nie pojawili się pierwsi uczniowie i profesor we
własnej osobie.
Odłożyły broń na
miejsce i wzięły się za standardową rozgrzewkę, po której rozpoczęli kolejną
serię ćwiczeń z mieczami.
Profesor Gawron
nie oszczędzał studentów, jakby chciał zmęczyć ich do tego stopnia, by później
nie mieli sił tańczyć na balu. Kiedy
wszyscy głośno jęcząc i stękając w końcu wykonali ostanie ćwiczenia i odłożyli
broń, nauczyciel kazał dobrać się im w pary.
- Skoro zostało nam pół godziny zajęć, postanowiłem pokazać wam kilka
kroków tańca duchów.
Dziewczyny dość
radośnie podeszły do tego pomysłu, mężczyźni za to wyglądali jakby prowadzono
ich na ścięcie. Niestety nie było możliwości uniknięcia tej części zajęć.
Profesor klasnął w dłonie by wszyscy się ustawili we właściwej pozycji.
Mężczyźni po lewej, panie po prawej.
Ewelina tańczyła z
nieznanym sobie chłopakiem o budowie miśka grizzly. Miał przemiły uśmiech i choć
był strasznie spocony i zdenerwowany, Solanowa czuła do niego dziwną sympatię.
Może fakt, że przed poproszeniem jej na partnerkę z gracją się ukłonił, miał
coś na rzeczy?
- Jestem Ewelina. – Przedstawiła się szeptem, aby nie przeszkadzać w
tłumaczeniach profesora.
- Wiem, jestem Marcin. Marcin Wawrzynek. Chodzimy razem na zielarstwo.
- Przepraszam, ale nie zauważyłam. – Ewelina nieco się zaczerwieniła. –
Bywam rozkojarzona zwłaszcza, gdy muszę uczyć się o jakiś dziwnych roślinach i
zapamiętywać te wszystkie nazwy. Brrr…
Aż mnie ciarki przechodzą na myśl o tej ilości informacji. – Przyjaźnie się
uśmiechnęła, pozwalając, aby chłopak pochwycił ją w pasie tak jak pokazywał
Gawron.
- Świetnie tańczysz. – Chłopak był bardzo uprzejmy i mimo swej postury,
bardzo delikatny.
- Ty też. – Ewelina znów się uśmiechnęła.
- Słuchaj co ogólnie myślisz o tym balu. – Marcin grzecznie zagadywał
chcąc utrzymać konwersację.
- Całkiem spoko pomysł. W sumie nigdy nie byłam na czymś takim.
- Ja też.
- Z pewnością będziesz się dobrze bawił. Naprawdę dobrze tańczysz.
Wcale nie muszę skupiać się na krokach gdy mnie prowadzisz.
- Właśnie… bo ja chciałbym… znaczy… - Chłopak zaczął się nagle jąkać. –
Bo pomyślałem sobie, że może chciałabyś pójść ze mną?
Ewelina
zachichotała kiedy niechcący przejechał dłonią nieco za wysoko po jej boczku.
- Wiesz, to miłe z twojej strony, ale umówiłam się z przyjaciółkami.
Marcin posmutniał,
ale wciąż uprzejmie zagadywał.
Ostatnie minuty
zajęć były pełne śmiechu i ogólnej radości. Wszyscy znakomicie się bawili
próbując nauczyć się tych kilku kroków. Taniec duchów okazał się bowiem
prostszy niż mogło się to wydawać. Zawierał w sobie jedynie trzy ósemki
powtarzających się kroków, które były kierowane w cztery strony świata.
- Było świetnie! – Anika wytarła spocone czoło. – No i mam nawet
partnera na ten bal. – Pomachała do rudzielca stojącego z grupką kolegów. Był
dużo wyższy niż Bielecka, a jego piegowata twarz zdradzała diaboliczny
charakterek. Ewelina nawet rozumiała czemu pociągał Anikę. Byli do siebie
podobni. Ten szelmowski błysk w oku każdego z nich, wiele mówił czerwonowłosej.
- Tylko nie zrób czegoś głupiego. – Ostrzegła koleżankę sprzedając jej
kuksańca w ramię.
- A ty z kim idziesz? – Anika jako pierwsza weszła na schody prowadzące
na parter.
- Z Sandrą i Anią.
- Oszalałaś?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi?
- No przecież na bal trzeba przyjść z chłopakiem! – Anika była szczerze
zdziwiona, że czerwonowłosa nie wie o tak istotnej rzeczy. – Przecież inaczej
będzie to dziwnie wyglądało.
- Nie gadaj głupot. – Ewelina uśmiechnęła się nerwowo. A jeśli Anika
miała rację. – Idę z przyjaciółkami i nie ma w tym nic dziwnego.
- Nikt cię nie zaprosił?
Przez ciało
Solanowej przebiegł zimny dreszcz. Wcześniej o tym nie myślała, ale teraz
rzeczywiście zdała sobie sprawę, że lepiej by wyglądało jakby na balu pojawiła
się u boku jakiegoś chłopaka. Na przykład Takiego Marcina Wawrzynka, który
przez pół tańca nawiązywał rozmowę po to, aby ją zaprosić. Była głupia, że mu
odmówiła.
- Chyba masz rację! – zawołała po czym obróciła się na pięcie i
pobiegła z powrotem w stronę hali treningowej.
Tak jak myślała
Marcin Wawrzynek wciąż był na sali. Podeszła do niego lekko się rumieniąc i nie
będąc pewną jak zagadać. W końcu zebrała się na odwagę i stuknęła go palcem w
potężne ramię.
- Hej Marcin.
- Cześć. – Odpowiedział z uśmiechem na pulchnej twarzy. – Zapomniałaś
czegoś?
- Nie, ja… - Głos rwał się w gardle nie chcąc wyjść, dopiero kiedy
odchrząknęła była wstanie dokończyć zdanie. – Ja chciałam… bo znaczy… bo
widzisz… Dobrze nam się dziś razem tańczyło i pomyślałam sobie, że skoro
poprosiłeś mnie żebym z tobą poszła to… to znaczy… no… - Wzięła głęboki wdech po czym nieco się rozluźniła. –
Chciałam powiedzieć, że z chęcią pójdę z tobą na bal.
Chłopak ściągnął
grube czarne brwi i nieco zmarszczył czoło.
- Ewelin. Wiesz bardzo chętnie, ale niestety już poprosiłem kogoś
innego. – Jakby na potwierdzenie słów koło niego stanęła potężna szatynka.
- A, no to ten… tego… bardzo przepraszam. To ja już sobie pójdę.
- Ale wiesz z chęcią poproszę cię do tańca.
- Pewnie. – Solanowa była jak porażona. Zrobiła z siebie idiotkę na
oczach chichoczącej grupy dziewczyn i całkiem sporej grupy przyjaciół rudego
wybrańca Aniki.
Szybko, aby nikt
nie oglądał dłużej jej płonących z zażenowania polików, pobiegła prosto do swojego
pokoju.
Widząc, że
dziewczyny jeszcze nie wróciły, szybko zajęła łazienkę. Wykąpała się,
nakremowała i w ręczniku przedreptała prosto do pokoju, w którym już czekała na
nią Ania.
- Coś się stało?
Przyjaciółka
wyglądała Ewelinie na mocno zakłopotaną. Uśmiechała się delikatnie i wykręcała
sobie nerwowo palce w dłoniach.
- Bo ja… znaczy bo… Andrzej zaprosił mnie na bal i powiedziałam mu, że
się zastanowię! Znaczy bo najpierw chciałam zapytać ciebie co o tym myślisz.
Wiesz, wiem, że byłyśmy umówione, ale…
- Jasne. – Choć Ewelina czuła w sercu dziwne kłucie, uśmiechnęła się do
rudej z pełną szczerością na jaką było ją stać. – I tak będziemy na tym samym
balu, więc będziemy mogły razem się bawić. Andrzej to fajny gość. Powinnaś z
nim iść.
Ania podbiegła do
przyjaciółki i mocno ją uściskała.
- To ja pędzę się szykować. Do zobaczenia na miejscu.
Ewelina wypuściła
zalegające w płucach powietrze z cichym westchnieniem. Trudno, najwyżej
pójdzie sama z Sandrą. Kiedy właśnie o tym pomyślała, znalazła na biurku
karteczkę od drugiej przyjaciółki.
„Hej maleńka wybacz, że załatwiam
to w ten sposób, ale po prostu nie mogłam cię znaleźć a szybko musiałam podjąć
decyzję. Zaprosił mnie taki jeden chłopak z mojej wieży i od razu się
zgodziłam. Bardzo przepraszam, ale i tak spotkamy się na sali i będziemy się
dobrze bawić.
Do zobaczonka
Twój Sandwich.”
- No to po prostu pięknie. – Ewelina zrezygnowana opadła na łóżko wciąż
trzymając w dłoni pomiętą wiadomość od blondynki. – Wychodzi na to, że tylko ja
nie będę miała z kim iść.
W dość wisielczym
nastroju rozpoczęła szykowanie do balu.
- Masz może jakieś brązowe cienie? – Do pokoju zapukała Zuzanna. –
Nigdzie nie mogę znaleźć swoich.
- Pewnie. Chodź. – Solanowa wyciągnęła w stronę koleżanki odpowiednie
pudełeczko.
- Z kim idziesz na bal? – Zuzanna odebrała cienie i przysiadła na
chwilę na łóżku.
- W sumie to sama, ale czy to ważne. – Ewelina wróciła do malowania.
Złoty cień rozświetlał małe powieki, zaś kąciki zewnętrze zdobił jadowicie
zielony cień pasujący do sukni.
- No w sumie nie.
- A ty z kimś idziesz?
- W sumie tak. Ale nie wiem kto to. Dostałam zaproszenie od anonima i
się zgodziłam.
Ewelina odłożyła
patyczek i spojrzała na koleżankę.
- Powinnaś się cieszyć, a odnoszę wrażenie, że jest wręcz odwrotnie.
- Oj bo sama nie wiem. A jak to będzie garbaty, jednooki, kulas?
- A jak to będzie książę z bajki? Czemu od razu zakładasz najgorszy
scenariusz?
- W sumie to masz rację. – Twarz Zuzanny pojaśniała, rozświetlona
radosnym uśmiechem. – To na pewno będzie jeden z tych przystojniaków! –
Zadowolona z poprawy nastroju uściskała koleżankę po czym wybiegła z pokoju.
Ewelina wróciła do
szykowania. Choć makijaż nie zajął jej zbyt dużo czasu, to dobranie
odpowiednich dodatków już tak. W końcu zdecydowała się zostawić na szyi
wspomagacz i dobrać do niego kolczyki z zielonych piórek. Do balu zostały dwie
godziny więc, Ewelina postanowiła poświęcić ten czas na odrobienie kilku
zaległych lekcji.
Kiedy tak
siedziała otulona szlafrokiem z wciąż lekko wilgotnymi włosami, od strony drzwi
rozległo się ciche pukanie.
- Proszę! – Zawołała odwracając się na krześle w stronę drzwi. Jakie
było jej wielkie zdziwienie, kiedy stanął w nich nie kto inny jak Sheridan Fëanor we
własnej osobie. – Czego tu szukasz? – Burknęła niezbyt zachwycona. Wciąż
pamiętała ich ostatnie spotkanie.
Chłopak wyglądał
jakby trochę inaczej. Stracił tę butę i pewność siebie. Wyglądał na bardziej
zagubionego niż zwykle, przez co mina Eweliny od razu złagodniała. Zaprosiła go
gestem do środka, a kiedy zajął miejsce na łóżku ponownie zapytała, tym razem
znacznie grzeczniej.
- Co cię do mnie sprowadza?
Chłopak poprawił
opadający na oczy kosmyk włosów, podniósł spojrzenie swych brązowych oczu i
zapytał czy nie chciałaby z nim iść na bal.
Ewelina ledwo
powstrzymywała się by nie skakać z radości. Fakt, że nie będzie musiała iść
sama zupełnie zatarł niemiłe wspomnienia.
Uważając by nie
włożyć w odpowiedź zbyt dużo entuzjazmu, zgodziła się.
- Ale jeśli wykonasz jakiś nieodpowiedni ruch, czy coś znów oberwiesz,
jasne?
Chłopak pokiwał
głową po czym oświadczył, że pojawi się po nią dwadzieścia minut przed
oficjalną godziną rozpoczęcia zabawy.
***
Sala wyglądała
zjawiskowo. Ania wraz z Andrzejem pojawiła się kilka minut przed rozpoczęciem,
by móc spokojnie podziwiać dekoracje i poczęstunek. Sufit usłany był magicznymi
gwiazdami, które co jakiś czas mrugały wesoło. Wszystkie stoliki zniknęły
zostawiając dużo pustej przestrzeni. Pod jedną ze ścian ustawiono podium na
którym siedziała już grupa dziwnie wyglądających muzyków. Byli wymalowani czymś
białym przez co przypominali nieco duchy, a ich kostiumy kojarzyły się
dziewczynie jakby były wyjęte rodem z barokowych filmów. Trzymali w dłoniach
różnego rodzaju instrumenty. Jedne Kruk znała, inne wydawały jej się obce. Wszystko
jednak wyglądało tak bajecznie, że nie zatrzymywała na muzykach dłużej swego
spojrzenia.
Pod kolejną ze
ścian ustawiono trzy wielkie stoły uginające się pod ciężarem najróżniejszych
przekąsek. Widać było tu także wielką szklaną misę z dziwnie błękitnym płynem,
z którego unosiła się tajemnicza mgiełka.
W powietrzu czuć
było magiczną atmosferę i napięcie wielu uczniów. Uśmiechając się pogodnie i
zapominając zupełnie o wszelakich problemach, Ania rozglądała się w
poszukiwaniu przyjaciółek.
Sandra pojawiła
się w towarzystwie wysokiego szatyna i od razu podeszła do rudej.
- Hej, widziałaś gdzieś Ewelinę? – Zapytała jakby nigdy nic.
- Hej, myślałam, że przyjdziecie razem? – Ani zaczęło się robić głupio.
Czyżby Ewelina pozwoliła jej iść z Andrzejem wiedząc, że będzie musiała przyjść
sama?
- To samo pomyślałam o was. Może powinnyśmy po nią pójść. Głupio tak
wyszło.
- No troszkę. – Ania przygryzła dolną wargę. – Pewnie nie chce sama
przyjść. Chłopcy poczekacie chwilkę?
- Skoczyłybyśmy po naszą przyjaciółkę.
- Chyba to nie będzie konieczne. – Andrzej wskazał w stronę wejścia
przez które właśnie wchodziła Ewelina w towarzystwie Sheridana.
- Czy ją pogięło?! – Ania była wściekła. – Przychodzi z tym dupkiem?
- Spokojnie. To chyba lepiej niż miałaby przyjść sama nie uważasz? –
Sandra chwyciła rudą za ramię i starała się ją uspokoić.
- Cześć dziewczyny, chłopcy. – Ewelina ukłoniła się z gracją
podtrzymując rąbek swej sukni. Wyglądała naprawdę niesamowicie, a szeroki
uśmiech na jej twarzy sprawił, że Ania od razu ochłonęła.
- Będziemy musiały później poważnie porozmawiać. – Rzuciła jedynie nim
Ewelina zaczęła rekonesans.
W końcu w sali
zrobiło się nieco ciaśniej, drzwi zostały zamknięte, a na scenę tuż przed ekipę
muzyczną weszła rektorka.
Gabriela powitała
wszystkich na corocznym balu święta Tenebrii, po czym szybko przekazała krótki
program. Równo z wybiciem północy miał się odbyć specjalny pokaz przygotowany
przez profesor Wiktorię, tuż po wszyscy, którzy będą chcieli, mogli zatańczyć
wspólnie taniec duchów.
- Na koniec dodam, że spożywanie zbyt dużej ilości trunków
niewłaściwych szkodzi zdrowiu. Przypominam również, że osoby przyłapane w
stanie nieważkości, zostaną surowo ukarane.
Kiedy skończyła
przemawiać ukłoniła się, a wszyscy zaczęli klaskać. Ewelina również dała się
porwać ogólnej radości. Z szerokim uśmiechem na twarzy podziwiała piękne suknie
dziewczyn przechodzących obok.
Każda dziewczyna
wyglądała jak księżniczka, a każdy chłopak jak książę. Wszystko było tak pełne
przepychu i piękne, że aż wywołało u
czerwonowłosej prawdziwe łzy szczęścia.
Przyjaciółki
pociągnęły swoich partnerów w wir tańca, który rozpoczął się wraz z pierwszą
nutą zagraną przez muzyków. Każda bawiła się wyśmienicie zupełnie zapominając o
bożym świecie.
Muzyka niosła
dziwnego rodzaju ukojenie i niepohamowaną radość, która tryskała z każdego
istnymi strumieniami.
Sheridan nie
okazał się znów takim złym partnerem. Cały czas zabiegał o uwagę Eweliny, nie
będąc zarazem natarczywym dupkiem. Wyglądał jakby wziął przed balem jakąś lekcję
ogłady czy coś. Dziewczyna doceniała jego starania i uprzejme komplementy
dotyczące jej wyglądu. Bawiła się świetnie i nic nie mogło tego popsuć.
Gdy taniec nieco
ją zmęczył, dała się odprowadzić swemu towarzyszowi do stołu z napojami.
- Psst! Pssst!
Nie wiadomo skąd do
jej uszu dobiegł dziwny głos. Zaczęła się rozglądać, ale nikogo nie zauważyła.
- Pod stołem kobieto! Krew przez tą kieckę do mózgu ci nie dopływa?
Ewelina spojrzała
w dół i dopiero wtedy zauważyła kota Bombardiera. Zwyczajowy hełm z limonki,
zastąpił odświętnym grejpfrutem.
- Chcecie coś mocniejszego czy nie? Jeśli nie to idźcie, bo mi kolejkę
zawalacie i ludzi odstraszacie.
- Nie wzięłam ze sobą pieniędzy. – Ewelina była zaskoczona obecnością
„dilera” napojów wyskokowych.
- O nic się nie martw moja pani. – Sheridan ukłonił się z nonszalancją.
– Z chęcią skorzystamy z waćpana usług. – Chłopakowi znakomicie wychodziło
odgrywanie roli szlachcica. – Czego moja towarzyszka sobie zażyczy?
- Oj! – Ewelina próbowała wczuć się w rolę. – Jeśli dla wać pana
problemem to nie będzie, z chęcią napiłabym się ambrozji.
Chłopak zmarszczył
brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Czego? – Zapytał wracając do normalnego tonu.
- Nie ważne. Może być wiśniówka. – Ewelina poczerwieniała ze wstydu.
Sheridan złożył
zamówienie po czym poprowadził Solanową pod ścianę, gdzie czekała Agnieszka –
wspólniczka kota i handlarka zakazanym towarem. Szybko przyjęła zapłatę
rozglądając się, czy przypadkiem żaden z nauczycieli nie kręci się w pobliżu,
po czym klasnęła w dłonie. Tuż przed zamawiającymi zawisły w powietrzu dwie
wysokie szklanki wypełnione czerwonym płynem.
- Słodka wiśnia. Uważajcie i pijcie powoli. Nie odpowiadam za
rezultaty.
Oboje odeszli wraz
ze swymi drinkami i wrócili do zabawy.
Czas płynął,
wszyscy na przemian tańczyli, na przemian jedli znakomite przekąski. Niektóre z
dziewczyn odpoczywały siadając na kilku podstawionych ławach, inni odwiedzali
Bombardiera i zamawiali coraz to wymyślniejsze drinki. Nikt nie stał i nie podpierał
ścian, co wydawało się dość dziwnym zjawiskiem. Nawet profesorowie nie
szczędzili fleków tańcząc i bawiąc się w swoim gronie.
Ewelina jedynie
parę razy mogła porozmawiać z Ignacym, który dość często porywany był do tańca
przez roześmianą profesor Dagmarę.
Większość czasu Solanowa
spędziła na przemian to z Sheridanem, to znów ze swoimi przyjaciółkami. Świat
wydawał się naprawdę piękny i pozbawiony wszelakich trosk. Niestety wszystko co
dobre kiedyś musi się skończyć.
Gdy nieco podpita wracała
chwiejnym krokiem z toalety, zobaczyła coś niepokojącego. Tuż obok drzwi
wejściowych stał Sheridan i z kimś rozmawiał flirtująco się uśmiechając. Ewelina
chciała go minąć i wejść na salę, nie przejmując się tym zbytnio, kiedy
zobaczyła jak chłopak schyla się i całuje tajemniczą dziewczynę.
Solanowa zamarła w
pół kroku, a kiedy zobaczyła rude loki i znajomą suknię, odwróciła się na
pięcie i ze łzami w oczach pobiegła do pokoju.
Kiedy na wielkim,
magicznie stworzonym zegarze, w końcu wybiła godzina dwunasta, muzyka ucichła a
środek sali opustoszał. Rozpoczął się pokaz pod batutą Wiktorii Krawczyk i
Ignacego. Światła zgasły, a na
środku pojawił się widmowy stos, który zapłonął ogniem pod sam sufit. Wokół
niego rozpoczęła taniec grupa starszych studentów, ubrana w białe koszule,
kolorowe spodnie i spódnice. Ani od razu stroje skojarzyły się z ludowymi często ubieranymi podczas różnych spotkań
przez ludzi w Świecie Techniki.
Dziewczyny
furkotały kolorowymi wstążkami wplątanymi w warkocze, na głowach zaś miały
kwiatowe wieńce. Chłopcy próbowali zerwać dziewczynom z głów wianki i wrzucić
je do ognia, a te starały się uciekać przed dłońmi partnerów. Wszystko
wyglądało niezwykle zjawiskowo, a delikatna i skoczna muzyka towarzysząca
występowi, sprawiała, że na ustach pozostałych uczniów wykwitały szerokie
uśmiechy.
Kiedy w końcu
ostatni wianek zniknął w widmowym ogniu, płomień zaczął gasnąć, a tancerze
ustawili się w kole wokół niego. Dym unoszący się z nad ogniska powoli zaczął
przybierać róznego rodzaju kształty ludzkie. Tu od dymu oderwała się zjawa
maleńkiej dziewczynki ubranej w zwiewną suknię, zaraz po niej pojawił się
młodzieniec o melancholijnym wyrazie twarzy. Nim ktokolwiek się zorientował
salę wypełniły dwa tuziny duchów.
Muzycy przestali
grać czekając aż dusze ustawią się na właściwych sobie miejscach. Kiedy to
nastąpiło jeden ze skrzypaczy rozpoczął odgrywać specjalną melodię dla duchów.
Ania stała obok
Andrzeja rozglądając się w poszukiwaniu Eweliny i Sandry. Żadnej jednak nie
mogła odnaleźć wzrokiem. Akcja z Sheridanem zdrowo wytrąciła ją z równowagi i
jak najszybciej chciała porozmawiać o tym z przyjaciółką. Ewelina po prostu
musiała się dowiedzieć, co z niego za typ.
Kruk po raz kolejny
omiotła salę wzrokiem, zatrzymując go dopiero na jednym z duchów. Była to młoda
kobieta o nieskazitelnej urodzie, w której rudowłosa od razu rozpoznała kobietę
z nad Wisły.
Chcąc się do niej
przepchać puściła ramię Andrzeja i zaczęła wymijać studentów. Czas jakby
ponownie stanął w miejscu. Na sali zapanował bezruch i tylko rudowłosa i zjawa
mogły się ruszać.
- Kim jesteś?! – Ania od razu przeszła do rzeczy. – Powiedz czego od
nas chcesz! Wytłumacz mi proszę po co się mi objawiasz?!
Zjawa skierowała
spojrzenie swych widmowych oczu na Anię i smutno się uśmiechnęła. Nie mówiąc
nic podeszła do Kruk i delikatnie objęła twarz swymi dłońmi.
Rudowłosa poczuła
mocne ukłucie, a następnie do jej głowy zaczęły wlewać się strumienie obrazów. Dziewczyna
zobaczyła Atlantydę, a także przypomniała sobie wszystko co przeżyła. Wielki
kamień, a także jego rozpad. Rozłam obu światów i twarze siedmiu kapłanów. Dziewczyna
od razu zrozumiała kim są.
Duch nie
poprzestał jednak na tym. Pokazał jej mrok czający się gdzieś tu i teraz
czychający jedynie na okazję, a także sześć różnych kamieni.
- Przepowiednia o końcu niebawem
się spełni. Kobieta została wybrana na kolejną Wiedzącą, musicie się śpieszyć. Scelus
rośnie w siłę, a jego słowa zatruwają światły umysł. Niebawem nie będzie
odwrotu. Musisz odnaleźć pozostałe kamienie nim Wiedząca oficlanie przejmie
rządy.
- Jaka przepowiednia?! Ja nic nie wiem! Proszę mów jaśniej! CO ZA
KAMIENIE DO CHOLERY!!! – Ania nie mogła wytrzymać, więc zaczęła krzyczeć.
- Zło czai się w najbardziej
niespodziewanej postaci. Musisz uważać na siebie, tylko przez ciebie jestem
wstanie przemawiać. Zbierz grupę zaufanych przyjaciół i wyrusz na poszukiwanie
kamieni. One pozwolą ocalić to co tak kochasz!
Ania chciała zadać
kolejne pytanie, ale wtedy czas znów ruszył, widmo zniknęło, a pokaz dobiegł
końca.
W głowie kotłowało
się jej od miliona dziwnych obrazów, których nie mogła poukładać ani uspokoić. Czuła
się jakby ktoś walnął ją obuchem w głowę. Momentalnie dostała strasznych
zawrotów głowy i zemdlona padła na posadzkę. Ostatnie co pamiętała to krzyk
stojącej koło niej dziewczyny i głos rektorki. Światło zgasło, a ona zatopiła
się w nicości.
Kochani i w końcu po dłuższej przerwie pojawia się pierwszy nowy rozdział w tym roku! Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy ze mną tyle wytrwali i wciąż mi towarzyszą, a także tym którzy dołączyli niedawno. Dzięki wam wciąż mam natchnienie i chęć do pisania :) Cieszę się, że tyle ze mną wytrzymujecie. Naprawdę dzięki :)
Aby za specjalnie nie przedłużać informuję jedynie, że zgodnie z prośbą kilku czytelników, rozdział jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. W wordzie zawiera ponad dziesięć stron, więc mam nadzieję, że się nie znudzicie. Oby się wam spodobał!
Na koniec dodam, że rozpoczęłam dwa nowe projekty, o których będziecie mogli już niebawem poczytać na Świecie Magii Collegium Magicae. Serdecznie zapraszam i nakłaniam do komentowania, bo nic tak nie dodaje motywacji jak szczery komentarz ;)
Pierwszy!
OdpowiedzUsuńWidzę, że rezerwujesz sobie odpowiednie miejsce :D Haha! Spoko :p Pytanie się nasuwa kiedy przeczytasz i czy poza "pierwszy" dodasz coś jeszcze :p
Usuńno ciekawie ciekawie warto było czekać...
OdpowiedzUsuńkolejne elementy układanki wyskakują z worka ..
czekam z niecierpliwie na ciąg dalszy ..
ciekawe co Sheridan tam szykuje dla Eweliny bo ewidentnie coś kombinuje ;)
Witaj, przeczytałam dzisiaj Twoje krótkie (mam nadzieję, że w tym roku przybędzie mu znacznie długości) opowiadanie i chciałam tylko powiedzieć, że niezmiernie mnie zaciekawiło. Z góry też przepraszam za niezbyt składne i logiczne myśli oraz pewnie dziwny język, aczkolwiek w ciągu ostatniego tygodnia przespałam łącznie około 140 (stu czterdziestu) godzin, co daje wynik prawie 5 dób! Wiem, bo ze względu na ciężkie leczenie prowadzę dziennik takich rzeczy, nadzorowany przez matkę i babkę, dane muszą się zgadzać. Nadmiar snu szkodzi natomiast niemal tak samo jak jego niedobór - przynajmniej w moim przypadku. Przepraszam też, jeśli pomylę jakieś imię lub termin. Z moją pamięcią bywa różnie, często potrzebuję naprawdę wiele czasu, by obyć się z nazwami. Nawet, jeśli pochodzą z mojej twórczości, szybko też je zapominam. W każdym razie przejdę do rzeczy i powiem w końcu to, co chciałam:
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest wyjątkowo ciekawe, choć momentami mam wrażenie, że akcja bardzo goni. Zdaję sobie sprawę, że gdybym czytała rozdziały zgodnie z datami ich publikacji na pewno miałabym inne zdanie na ten temat i narzekała na ślamazarne tępo (być może niedługo tak będzie?), wyrażam tylko swoją obecną opinię. Opinia często mi się zmienia (średnio co pięć minut, jak zauważył ex-przewodniczący mojej szkoły).
W postaciach już się pogubiłam (jakoś nie lubię czytać wszelkich dodatków pt. „bohaterowie” – zwykle psuje mi to radość z opowiadania), ale dzielnie staram się odnaleźć. To znaczy, oczywiście, główne bohaterki i ich najbliższe otoczenie rozpoznaję. Chyba. Mam taką nadzieję. Cóż, nadmiar informacji szkodzi.
Bardzo podoba mi się Ewelina (błagam, żebym się nie pomyliła) i jej wiecznie nieogarnięcie oraz tęsknota za magią. Ja sama przed jedenastymi urodzinami wzdrygałam się na każdy trzepot skrzydeł (ach ten Potter!). Potem przed trzynastymi zagryzałam wargi błagając, by coś się stało. Za następne ważne urodziny uznałam piętnaste, a potem… No cóż, szesnaste i siedemnaste też brzmiały nieźle! Uwzględniając Twoją wizję (choć i bez niej mam wielką nadzieję, że wraz z pełnoletnością nadejdzie coś poza nieporadnością i strachem) po osiemnastych zacznę nawet oglądać telewizję (żyję bez niej, Internet jest ciekawszy). A potem… No cóż. 19, 20, 21, 25… A potem czekać do 100 i modlić się o dożycie. Bo tego, że nie mam mocy nie dopuszczam nawet do myśli! Nie po to kompletuję z przyjaciółką podręczniki do pewnych niezwykłych sztuk ;) Gdybym wiedziała na sto procent, że magia istnieje, że jest CM… No chyba bym się jeszcze bardziej załamała psychicznie i zapadła w sobie, gdybym nie dostała od nich listu! Także rozumiem obawy.
Jestem też niemal pewna, że w przypadku CM nie dostałabym błogosławieństwa mamy. Nadzieja w tym, że urodziny mam w marcu, więc zdążę przed czerwcem „przepisać” alimenty ojca na siebie, a po liście mam nadzieję zdążyłabym zmienić konto u komornika na swoje. (Chyba, że cholerny proces ciągnąłby się przez rok, jak ostatnio… To wtedy byłabym jak Ewelina – bez grosza). Co innego gdyby magia nie odcinałaby mnie od życia, po prostu miałabym przykazane zostać prymuską. (W szkole magii? Bez jaj, całe dnie nad książkami, po co mi życie towarzyskie gdy mogę mieć moc?!).
Cd w odpowiedzi -.-
Co do niezdarności… Ewelina pierwszego dnia nauki „pobiła” wykładowcę. Ja w dniu rozpoczęcia roku szkolnego mojej pierwszej klasy Liceum… Zostałam wyrzucona z auli za karygodne zachowanie. Przez profesorkę pełniącą rolę guru mojego, hm… „Domu” (jak w Hogwarcie, są cztery – kultura, bio-chem, matma, prawo. Bio-chem ma dwoje, kultura i prawo dzieli jednego, a matma to w sumie nie wiem jak się ma, bo na moim roczniku nie było wystarczającej liczby chętnych). A potem w obecności mojej wychowawczyni (to nie to samo co guru) musiałam wysłuchać, że przynoszę wstyd szkole od pierwszych chwil i ma mnie na celowniku. Także było wesoło, ale przynamniej wszyscy mnie poznali. I zostałam przewodniczącą klasy (bo już po tygodniu wspomniana belferka mnie lubiła. Tylko idioci nie wybraliby osoby, która wywija się ze szpon jednej z najbardziej szanowanych profesorek). Uwielbiam ludzi jak ja. Pakowanie się w kłopoty jest osom. Pomijając spadanie ze schodów. Swoją drogą, jeśli ktoś z mojej szkoły przeczyta ten komentarz to od razu będzie wiedział, że ja to ja. Oby to się nie stało. Obity tyłek będzie wtedy moim najmniejszym problemem.
UsuńWracając do Twojego opowiadania, a nie tego, jak bardzo lubię Twoją bohaterkę przez to, że przypomina mi mnie to… E… Moment, bo się pogubiłam. Co to ja chciałam…
*leci spojrzeć na rozdziały to może coś jej wpadnie do głowy*
A! W spisie treści nie działa link do rozdziału 10. Musiałam szukać w google. W sumie nic bardziej wymagającego, ale może chcesz wiedzieć i naprawić dla mniej rozgarniętych (w sumie nie wiem czy da się być mniej rozgarniętym ode mnie), nowych czytelników?
Sytuacja z balem bardzo nie fajna. Bardzo. Umawiam się z przyjaciółkami to się k* umawiam i nie ma, że koleś jest ciachem. Basta, wybacz, następnym razem. Nienawidzę sytuacji, gdy ktoś kogoś wystawia. Nieważne czy chodzi o pokój hotelowy, imprezę czy nawet wspólną naukę. Rozumiem powody typu pogrzeb albo „stara, matce się ubzdurały jakieś dziwne wixy na jutro…” bo wiadomo, że rodzice siła wyższa. Albo szlaban. Ale chłopak? Zawsze zaczynam warczeć, jak słyszę o kimś w ten sposób wystawionym. Bo Ewelina została wystawiona i to na dodatek dosyć na ostatnią chwilę. Bardzo nie lubię takich sytuacji, jak tak można ;c (Chociaż może to dlatego, że mnie przyjaciółki niemalże zastępują rodzinę i dlatego stawiam je zawsze ponad siebie. Z CM wróciłabym przy pierwszej okazji wiedząc, że nigdy do mnie nie dołączą – bo może dałoby się je uznać za „najbliższą rodzinę”, w końcu to ledwie 3 osoby, a więzy krwi za to obejmują aż 9… I to tych naj-naj-bliższych).
Co dalej… Hm… Nie wiem dlaczego, ale nie lubię Fanny (dobrze zapamiętałam?). Nie ufam jej jakoś. Rektorka budzi we mnie mieszane uczucia przez Twoją narrację. Bo raz jest to opisane z perspektywy bohaterki, raz wszystkowiedzącej, a raz nie wiem jak. I co ja mam myślić o zdaniu „naprawdę martwiła się o Ewelinę” – powiedział to wszystkowiedzący, czyli to święta i niepodważalna prawda, czyli rektorka jest dobra. Są to przypuszczenia Ani (dobrze?) na podstawie obserwowanej reakcji, czyli rektorka może być dobra, a może być zołzą? Czy może to uczucia samej rektorki? W tym fragmencie się po prostu pogubiłam.
Sandra przypomina mi moją ex-przyjaciółkę. Nawet imiona się zgadzają. (A niech ją czeluść pochłonie).
cdn
Już się pogubiłam, chce mi się strasznie spać (zapewne obudzę się jutro w okolicach 22 lub później tylko po to, by się najeść, przejrzeć neta i dalej iść w kimę) i nie potrafię myśleć. Może kiedy napiszę coś sensownego… Może…
UsuńW każdym razie zyskałaś czytelniczkę. Po ponad roku unikaniu tego bloga (byłam pewna, że to jakiś grupowiec!) w końcu się przekonałam. Wszystko przez ten filmik.
Tak swoją drogą – masz kogoś od sprawdzania? Gdzieniegdzie zauważyłam karygodne błędy. I mając na myśli „karygodne” nie mówię o przecinkach, literówkach (nawet zmianie płci), ale o ortografach podkreślanych przez worda. (Bo tam wierzy-wieży, tępo-tempo, mażę-marzę czy coś to każdemu się czasem zdarzy. A i mój komentarz nie jest bezbłędny). Niestety nie wymienię Ci ich teraz, moje oczy zauważają błędy, czuję oburzenie, ale zaraz czytam dalej, żeby sobie za bardzo nie psuć humoru. Tylko po książkach mażę podkreślając pomyłki (nawet po Harrym Potterze, czy, o zgrozo, Sienkiewiczu) ^^ Małe zboczenie zawodowe (właściwie to jestem na bio-chemie, ale oj tam).
Pozdrawiam, do siebie nie zapraszam (przez najbliższy miesiąc nie za bardzo jest po co) oraz życzę dużo weny i ciepła i jedzonka i samozadowolenia!
CeS
Dumna Sosnowiczanka
(Podpis ten propaguje mały patriotyzm oraz wspiera akcję naprawiania reputacji Sosnowca zwanego najdalej wysuniętą na południe dzielnicą Warszawy. Choć jeśli chodzi o naprawianie zszarganej opinii to może akurat CeS podpisywać się tak nie powinna…)
PS Komentarze pisane na „trzeźwo” (nigdy nie piłam, ale podejrzewam że stan wywołany lekami i nadmiarem snu może się temu równać) będą krótsze i jeszcze bardziej dziwne. Albo w ogóle ich nie będzie, bo wenę na komentowanie zwykle mam „pod wpływem”. Bywa ;c
PPS Cholerny blogspot i ograniczenie długości komentarza do marnych 4096 słów. To w takim limicie da się coś napisać?!
PPPS Niechcący wrzuciłam to pod 33 rozdział, ale już usunęłam. Mówiłam, że jestem nieogarnięta! Przepraszam TT_TT
Na początku chciałam cię serdecznie powitać u siebie na blogu :) Miło, że w końcu skusiłaś się by zacząć czytać. Twoje komentarze sprawiły, że tym bardziej chce mi się pisać, a na twarzy gości szeroki uśmiech. W swej wypowiedzi wspominałaś o błędach jakie robię, tak to prawda. Jestem niestety dyslektykiem i błędów nie widzę, ale współpracuję z dwiema betami, które mam nadzieję niebawem nabiorą sił i znów ruszą z pomocą w poprawianiu moich rozdziałów :p
UsuńJeśli chodzi natomiast o akcje, o której napisałaś, że niesamowicie pędzi do przodu, to ujmę to tak. Uwierz mi, że nie pędzi. Fabuła całego CMa rozpisana jest mniej więcej na trzy lata, w moim opowiadaniu minął dopiero miesiąc w szkole i miesiąc w Świecie Techniki :) To chyba nie za dużo? Poza tym nie oszukujmy się :p to co wydaje się być akcją jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej :) Prawdziwa akcja nawet się nie zaczęła :p Jak słusznie zauważyłaś nie ma jeszcze oficjalnego złego charakteru, nie wiemy kto jest dobry, a kto zły.
W kwestii słów "wszechwiedzącego" narratora ;] Uważaj, bo często można źle coś odczytać. Pamiętaj że "wyglądała" to nie to samo co "była" i tym podobne zwroty :p Podałabym tu konkretny przykład, ale nie mogę zbytnio naprowadzać na właściwe tropy :p Nudno by było :P
Hehe pisząc właśnie odpowiedź na twój komentarz, wpadłam na kolejny zacny pomysł, który nie omieszkam wykorzystać :D
Jeszcze raz wielkie dzięki za odwiedziny i wytrwałość w pisaniu tak wielkiego komcia. To sama przyjemność, a przez to, że pisany był w tak chaotyczny sposób tym bardziej mnie ubawił :) Lubię poznawać ludzi przez słowa :p
Trzymaj się cieplutko i mam nadzieję, że do następnego razu :)
Uwielbiam pisać długie komentarze, bo wiem, że to one najbardziej cieszą, w końcu nie po to się człowiek produkuje żeby usłyszeć niewiele mówiące "super, oby tak dalej, czekam na następny" i tyle. Dlatego nie nazwałabym wytrwałością tego powyższego. Bardziej niecodzienną głupotą - dzisiaj nie pamiętałam już kompletnie, co tam umieściłam i musiałam przed chwilą przeczytać ^^" Uroki pisania "na prochach" -.-
UsuńZnam Twój ból, również mam dysmózgię, czyli dysleksję, -ortografię i -grafię. Ale od dziecka z nią walczę, bardzo zawzięcie, do tego stopnia, że nawet po książkach mażę (o czym chyba wspomniałam). A moi bliscy mają mnie dosyć, bo mam nawyk poprawiania każdego. W końcu im nie zaszkodzę, najwyżej się czegoś nauczą, prawda? ;3 A swoje opowiadania czytam słowo w słowo od tyłu (co wywołuje ból głowy, ale nawet-nawet działa), żeby tylko nie spłonąć ze wstydu przed betą lub co gorsza jakimś zbłąkanym czytelnikiem.
Właśnie to miałam na myśli mówiąc o akcji! Minęło mało czasu, a tu już dwie imprezy, rajd (tak szybko po rozpoczęciu szkoły? To nawet nas na survival wysłali dopiero w styczniu! Z drugiej strony chodziło chyba o to, że czekali na śnieg albo chociaż mrozy…) et cetera. Nie żebym narzekała :)
Och, ale ja zauważam wszelkie „wyglądała”, „sprawiała wrażenie” i tym podobne, bo wiem, jak bardzo można się na nich przejechać. Ale tam o ile pamiętam (z drugiej strony późno było, byłam naćpana i jeszcze po takiej ilości snu…) padło sformułowanie „martwiła się”, bez żadnej wskazówki, co do tego czy to jej autentyczne odczucia czy może tylko gra aktorska.
Cieszę się, że mój komentarz okazał się inspirujący ♥
Również lubię poznać ludzi poprzez ich słowa, mam nadzieję, że poznanie mnie nie było nieprzyjemne.
Pozdrawiam,
Niezdara CeS
Dumna Sosnowiczanka
(Podpis ten propaguje mały patriotyzm oraz wspiera akcję naprawiania reputacji Sosnowca, zwanego najdalej wysuniętą na południe dzielnicą Warszawy, poprzez młodzieżową radę miasta. Choć jeśli chodzi o naprawianie zszarganej opinii to może akurat CeS podpisywać się tak nie powinna…)
Ja też ze swoją walczę od dawien dawna, ale to nic nie daje XD bo ta prawdziwa dysfunkcja (nie ta spowodowana lenistwem i nie czytaniem oraz nie pisaniem :p) sprawia, że ja po prostu błędów nie widzę. Mogłabyś mi pokazywać pojedyncze słowa to może i bym znalazła błędy, ale skupione w zdaniach są dla mnie niewykrywalne ;p Dobrze, że tak niesamowicie się wyćwiczyłaś i potrafisz wynajdywać błędy :) Mnie nawet word nie pomaga (zwłaszcza, że mam na netbooku angielską wersję, która nie bardzo polskie błędy sprawdza). Tylko pozazdrościć :P Ja mogę liczyć jedynie na obce osoby, które będą mi betować teksty, bo inaczej kiła i mogiła. Masakra jakaś ze mną, ale sądzę, że niestety tak mi już zostanie do końca.
UsuńJeśli jesteś zainteresowana poprawianiem błędów z chęcią cię zatrudnię :) Każda korekta jest na wagę złota.
Lubie twoje komentarze bez względu czy są pisane na prochach, czy też nie :p Dobrą mam przy nich zabawę :p
A mam pytanie jakie dwie imprezy? Bo może ja jakąś przeoczyłam ;p Rajd i oficjalny bal ze względu na święto wypadające w tym miesiącu. Wypad do lasu w pierwszym miesiącu jest bardzo ważny, bo później robi się za zimno by uczniowie mogli tam mieszkać :D To raz, dwa to nie jest żadna akcja, tylko plan w szkole :) Na studiach też wyjazd integracyjny jest na samym początku :P Więc to normalne :p
Jak już wspominałam akcja jeszcze się nawet nie zaczęła ;p Tak naprawdę z głównego wątku są jedynie sny :p i zjawa, która jak dotąd nic sensownego nie wyjawiła :D Uwierz, że póki co to stoimy w miejscu :) a to co się dzieje wokół to jedynie delikatna rozrywka :) Kolejne trzy miesiące przyniosą opowiadaniu dużo więcej przygód :p
Pozdrawiam serdecznie i do następnego razu :D
Ciepłe całusy z zimnej Holandii :D
To ja odpiszę w drodze z Krakowa do Sosnowca, w trzesacym autokarze i z tabletu. Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale autokorekta androida mnie nienawidzi. Serio.
UsuńMoja dysfunkcja nie wynikała z lenistwa, czytam namiętnie od 8 roku życia. Mam po prostu zmiany w mózgu i sporo problemów różnych. Na egzaminie gimnazjalnym zasnęłam ^^ I ciągle popełniam fatalne błędy, ale jakoś sobie radzę. Aczkolwiek teraz czytam 2 rozdział chyba szesnasty raz i znajduje wciąż nowe niedociągnięcia. Swoją drogą, jeśli lubisz Harry’ego Pottera to zapraszam do siebie, z drugiego rozdziału jestem nawet zadowolona (długo nie będę w pełni zadowolona, bo moim mistrzem jest Sienkiewicz).
Mogę spróbować, zawsze to jeden mózg więcej do myślenia nad błędami. Mam się odezwać na jakimś gg...? (Mój numer to 49554262, jak coś).
Cieszę się niezmiernie, aczkolwiek ja prawie zawsze jestem "na prochach" ^^
Dobra, dobra - wierze. I wiesz, że już nie wiem, o co mi chodziło z tymi dwiema imprezami? Przypomnę sobie to napisze.
Nasza impreza integracyjna skończyła się ogniskiem i siłowaniem się z księdzem... No, ale moja grupa wygrała, muhahha. A survivale robią nam w zimę. I w zimę najwięcej ćwiczeń (nie ma to jak poligon w śniegu xd). Mam sadystow za nauczycieli xd
Zziebnieta CeS walcząca z korekta androida pozdrawia całym serduszkiem i chce juz być być powrotem w ukochanym Sosnowcu.
Zaraz zostawię ci wiadomość na gg to jak będziesz dostępna to się dogadamy :D Wiesz co i jak, w jakiej formie i takie tam ;p
UsuńŻyczę udanej i przede wszystkim bezpiecznej podróży :) Big hugs dla Sosnowca :D
W imieniu Sosnowca i naszych spadających balkonów dziękuję :D
UsuńHo, tym razem również pospamuję. Będę siódma, a siódemka to fajna liczba.
OdpowiedzUsuń(No właśnie, czego sześć kamyczków, a nie siedem? :< )
Jest fajnie. I ciekawie. I w ogóle czekam na dalszy ciąg i...
Oddaj mój karabin na popcorn! ^^
Bo jest sześciu bogów :p tak oficjalnie mówiąc :D Prosta matematyka nieprawdaż ;> :P
UsuńKarabin na popcorn został skonfiskowany z wiadomych powodów. Trafił w ręce OPCM i zostanie zmagazynowany :p
No to ja ósma, jak już się tak licytujemy :) (a mogłabym być czwarta, ale, jak zwykle, mi nie chciało się pisać)
OdpowiedzUsuńTak, to co ja tam...?
A! Właśnie! Rozdział.
No to może od początku.
Ooo! Toż to nie może być przypadek, iż takowa księga leżała sobie i czekała aż Ania ją znajdzie. A swoją drogą, ciekawe kiedy Sandra znajdzie jakieś słowo pisane, przydatne w zapobieżeniu tej wojnie. Ewelka już ma swój dziennik, którego nie czyta na widoku, jeśli w ogóle to robi, Ania ma religię dla zaawansowanych, a Sandra jest sama bez. Smutne :(
Czy ktoś wie, o czym ja myślę, kiedy pisze?!
Wracając do fabuły...
Nie można być złym we wszystkim. Pociesza mnie to. Może ja też jestem dobra w sztukach walki, jak Rewelka, bo tańczyć to ja wiem, że nie potrafię, a miło by było coś jednak umieć w stopniu wyższym niż zadowalający.
Coś mi dzisiaj ciężko idzie, to komentowanie. Nie rozumiem nawet sama siebie, ale nie zamierzam pisać od nowa, bo jestem fiołkami i różami woniejący leń ;)
A Ewelinka poszła na bal z Sheridanem. I nawet było fajnie. Tylko później coś nie wyszło :(
No i Bombardier ^^ Uwielbiam tego kota!
To teraz Ania i jej majaki. Kim jest Wiedząca? W sensie KTO nią jest? Możliwe, że mam pewne podejrzane przypuszczenia (a może przypuszczające podejrzenia?)
I standardowo, po zjawieniu się zjawy, Ania zemdlona pada na posadzkę.
Ale ma kobita rację! Czy ten duch nie mógłby usiąść i powiedzieć od początku do końca o co chodzi? Sądzę, że było by łatwiej, ale to tylko moje zdanie, co ja tam wiem.
Co do Twojego posłowia:
Oszalałaś! Nudzić się? To był Bardzo wciągający i interesująco-intrygujący chapter i życzę Tobie i nam - czytelnikom więcej takich.
No to
Pozdrawiam i niech Wen będzie z Tobą.
Cześć!
Oj Julio ile radości sprawia memu sercu czytanie tak zacnych komentarzy :) Oczywiście twe słowa są szczere, a poprzez chaotyczny sposób ich konstruowania pokazujesz mi siebie i prawdę, że lubisz czytać CMa. Nic nie może być bardziej prawdziwe od tego typu wypowiedzi za co serdecznie dziękuję :)
UsuńSandra odchodzi na dalszy plan już od dłuższego czasu, więc wiesz ;p Nie mogę więcej zdradzać :D Co do Ani to osobiście jej współczuję. Sposób w jaki dalsze losy będą się jej układać, jest po prostu przerażający :p O i właśnie do głowy wskoczył mi kolejny pomysł! Dlatego uwielbiam odpisywać na komentarze :) Analizuję wszystko po kawałeczku i oto do mej głowy wskakują kolejne idealne rozwiązania :D Jak tak dalej pójdzie napiszę to szybciej niż myślałam :p Hihihi! Boskościowo :D Ja to jestem zdolniacha ;p
Jeszcze raz wielkie dzięki Julio i spadam, bo chyba muszę zanotować te moje pomysły nim gdzieś uciekną w siną dal D:
Buźka i do następnego!
Dawno mnie tu nie było! A i Ciebie nadal nie ma u mnie ;p Ale nie po to tu jestem. Achhh, nawet nie masz pojęcia, jak miło czyta się takie długaśne odcinki, które poruszają od groma ciekawych wątków! <3 Pochłania się go z największą przyjemnością! No ale do rzeczy, od początku.
OdpowiedzUsuńZaraz... co było na początku? :D Widzisz - odcinek tak długi, że już nie pamiętam :D
A, dobra, wiem. No to ten. taka księga to spoko rzecz - super, że dziewczyny wreszcie coś ogarnęły. Tylko dobrze by było, jakby gdzieś pojawiła się treść tej gadki pijackiej zjawy, bo ja za bardzo już nie pamięta, ja to było i o jakich symbolach bredziła. No ale książka sporo wyjaśniła. fajne te bóstwa, zwłaszcza te od cienia, ale o tym już kiedyś wspominałam, bo i ty już o nich wcześniej pisałaś. I tak pijacka zjawa wymiata 8) A co do pucharu, to naprawdę nie zdziwiłabym się, gdyby to była jakaś metafora - skoro jest tak ważny, że wymieniany jest na samym początku, to nie może go zabraknąć.Tak więc serio bym się nie zdziwiła, że maja go w sumie pod nosem. A nuż to osoba? Albo jakiś przedmiot, ale wcale nie czara, bo czara to tylko przenośnia? No nie wiem, tak czy owak ten puchar to niewątpliwie ciekawa rzecz.
Heh, Ignacy zawsze wymiata :D Jego gadka o kwiatach jest boska: 'tradycja taka'. I koniec! xD Szkoda, że w tym odcinku czegoś nie wyczaiła.
Ej no, na tak krótko Danielka mi dać?! Nie masz sumienia :<
Ale pewnie modlenie się do wszelkich znanych jej bóstw pomoże i jakimś CUDEM zda xD W sumie to oby...
Ajajaja, serio byłam pewna, że na bal pójdzie z Marcinem (czy jak on się tam zwie)! A tak to lipa... ;c Aż mi jej się szkoda zrobiło, jak on jej odmówił - btw gość szybki jest!... W dodatku Anka ma jednego, Sandra drugiego i tym samym Ewelka została na lodzie! Ale wówczas od razu wiedziałam - ten kretyn ją zaprosi! No i czyż się myliłam? Oczywiście, że nie! Ech, no nie wiem, nie lubię go. I aż dziwne, że na balu taki kochany się wydawał - myślałby kto! No i oczywiście potem wyszło szydło z worka! Tylko nie zrozumiała jednego - kim w zasadzie była tamta dziewczyna, którą zobaczyła Ewelka? Bo te rude włosy mi nic ie mówią. Chyba nie Anka, co? xD Albo Alika? XD No nieee wiem. tak czy siak... PIJACKA ZJAWA!! <3 Heh, ta to ma tupet - nawet na bal szkolny się wpierdzieliła XD No i kolejne wskazówki, wszędzie wskazówki... ^^ Te, jak ona tak o szukani kamieni (kamieni, tak? czy coś pomyliłam?) gadała, to znaczy że co - one w jakąś podróż mają wyruszyć, czy jaka cholera? Czy może chodzi bardziej o poszukiwanie mentalne? Mam nadzieję, bo lubię ten zamek. No i nie oszukujmy się - tam, gdzie zamek, tam i Daniel :3
No dobra, czekam na nexta i pozdrawiam! <3
Kochana długość tego rozdziału mogę spokojnie dedykować Tobie, ponieważ głównie dzięki tobie ma aż tyle stron :) Widzisz, gdyby nie twoje marudzenie, że ciągle za krótko i za mało i, że dalej nie ma balu jak obiecałam, to już dawno podzieliłabym go na trzy notki co najmniej :) Hahaha! No i właśnie za to cię uwielbiam :) Piszę, żeby zadowolić cię i wychodzi mi to na dobre :) Spinam się i mam bardzo dużo natchnienia, a jeśli go nie mam to szukać, żeby przyszło i usiadło obok mnie :P
UsuńCo do poszczególnych wątków twojego komentarza. Specjalnie nie dawałam powtórki z przepowiedni pijackiej zjawy :p Wiesz normalnie jakby to była książka, to wciąż byś pamiętała, ponieważ nie było to tak dawno temu, a na blogu to cóż :p Najważniejsze, że znalazły się tam symbole, które po raz enty przekopiowałam XD
Co do pucharu, bardzo podoba mi się twoje kombinowanie i dedukcja :D Normalnie już mam tysiąc innych rozwiązań, ale muszę pozostać przy swoim XD To dziwne, ale czytając twoje komentarze, w głowie powstają mi alternatywne wersje CMa. Rujnujesz mi moją fabułę ;p przez poddawanie nowych pomysłów :p I tak ma już troszkę odstępstw od swej pierwotnej, surowej wersji :p A jesteś tego główną przyczyną :D
Wiem, że Daniel był tylko wzmianką, ale niestety nie mogą go zbytnio absorbować :p Może złóż życzenie pod ostatnią notką na Świecie Magii Collegium Magicae :P Albo w sumie nie musisz, wezmę pierwszy odcinek specjalny skonstruuję dla ciebie :D Tylko najpierw zrobię kupę innych rzeczy, które muszę zrobić XD Wybacz, to może potrwać jeszcze trochę :p A nawet więcej jeśli znów wrócę do oglądania Supernatural. Właśnie jestem przy końcówce sezonu 6 :D
Bal, bal XD kochanie tu powinnam na ciebie nakrzyczeć za nie dokładne czytanie. Jakbyś uważnie czytała wiedziałabyś, że dziewczyną z którą się całował, była Ania :p Kręcone rude loki to raz, a dwa, że Ania mówiła iż musi pilnie porozmawiać z Eweliną o tym co się stało z Sheridanem :p A jeśli to nie jest jasno i przejrzyście zrozumiałe (ja to wiem, ale zdaje sobie sprawę, że nikt nie siedzi w mojej głowie), to będzie o tym wspomniane już na początku kolejnego chapsa.
Pijacka zjawa jest mistrzem motania i nie wyjaśniania tego co ważne :p Ale Ania dojdzie do kilku faktów, które spisze również w następnym rozdziale. Tam też będzie można przeczytać co to za obrazy oprócz Atlantydy widziała :p Hahaha! W końcu niebawem zacznie się prawdziwa akcja :D Już się nie mogę doczekać :D Czeka dziewczyny tak wiele przygód i w ogóle :p że sama się cieszę na tą myśl :p ale wiesz jak to jest :p Dużo pomysłów, a jak trzeba pisać, to seriale wyskakują jak króliki z kapelusza i nie idzie do przodu :D
Kamienie, kamienie ;p dobrze zrozumiałaś :D Ale więcej nic nie powiem na razie :p I tak będę musiała dokładnie przemyśleć co mogę zdradzić, żeby za szybko nie popsuć zabawy XD Hahaha!
No to już kończę moją odpowiedź i zgodnie z obietnicą biegnę do ciebie na bloga zagłębiać się w twe słowa.
Gorące całuski z chwilowo chłodnej Holandii :p :*
Ojjj, jak miło, że moje marudzenie jednak się opłaca! :3
UsuńHm, co do książki i powtórzeń przepowiedni, to rzeczywiście masz rację, nie pomyślałam o tym.
Ach, a więc fajne kombinowanie a propos pucharku, ale jednak nietrafione? Serio ja ci tyle pomysłów daję? Jak miiiło :3 :D A co to za odstępstwa? ;>
Odcinek specjalny, ajajajj, nie mogę się go doczekać! <3 Mm, aż tak zajęta jesteś? ;>
Hm, ależ kochana, ja to dokładnie czytałam! I też od razu pomyślałam o Ance, ale to się wydaje tak nieprawdopodobne, że lepiej nie mówić! O co tu chodzi, do cholery?! XD
Pijacka zjawa wymiata :3
Taaa, znam to uczuci, kiedy zaraz ma się pojawić odcinek z tą właściwą akcją ^^
No nie :) Człowiek sam się do siebie szczerzy i nie może przestać :) Najgorsze jest to, że nie mam pod ręką tu nikogo komu mogłabym truć o swoim opowiadanku :( To takie przykre bo nie mogę opowiedzieć co nowego wymyśliłam, ani nic z tych rzeczy... Ach moja muzo czemuś tak daleko ode mnie? Dobrze, że mam jeszcze skypa :) Problem polega na odnalezieniu wspólnego czasu... Ale dam radę :p Bym się Tobie zwierzyła, ale nie chcę ci popsuć niespodzianek, które naszykowałam :p
UsuńPrzeczytałam już dawno, ale dopiero teraz znalazłam tyle sił, żeby być w stanie skomentować rozdział w miarę sensownie. Na początku mówię, że nie obraziłabym się za dłuższe rozdziały, tak jakieś osiemnaście, dziewiętnaście stron (pomarzyć można). XD
OdpowiedzUsuńPo pierwsze szacunek dla Ciebie, że tak świetnie opisałaś wszystkie bóstwa. Mogłabym przenieść się do takiego świata, bo kurczę, strasznie mi się podobają. Najbardziej podoba mi się Sola i Tenebris. I tu miałam pierwszy "dzwoneczek" w głowie. Bo ja tak zaczynam kombinować, kombinować i wiesz co? Imię bogini strasznie mi się kojarzy z nazwiskiem Eweliny, no i nie mogę z głowy wywalić takich teorii spiskowych. Może Ewela, będzie miała coś wspólnego z tą boginią. Może naprawdę będzie odgrywała ogromną rolę w czymś wielkim? Tylko żeby nie zginęła!
Dobrze, że dziewczyny mają taką księgę, to może im się coś w głowie rozjaśni i ogarną większość tego, w co się wpakowały.
Kocham sceny jak Ewelina jest w trudnej sytuacji. Wtedy jeszcze bardziej ją lubię, bo mam z nią coś wspólnego. Biedna dziewczyna, myślała, że sama pójdzie na bal, ale nie! Pojawił się pan Sheridan! Zaprosił Ewelinę i zachowywał się przyzwoicie, dobry chłopiec ;) A kocham kota z limonką na głowie! Dziś co prawda założył odświętny "kapelutek" ale to i tak jest mój najlepszy, najukochańszy bohater! Mogłoby go być więcej, bo zawsze mam przy nim śmiechawkę. No i ta pijacka zjawa jest mistrzem dokładania jeszcze większej ilości zagadek, a nic nie wyjaśnia. Zła kobieta!
Dobra, ja więcej nie truję, tylko czekam na następnyXD
:-) Amanita
OdpowiedzUsuńTyle czytania *.*
OdpowiedzUsuńStopniowo zaczynam nadrabiać, aczkolwiek jestem jedynie na przepustce z piekła, a przede mną jeszcze jeden egzamin. No ale mniejsza o to.
Dziewczęta zabierają się do roboty? Nareszcie! Poszukiwania Eweliny i dobrego wujcia Ignacego mogą okazać się całkiem ciekawą sprawą. Już się nie mogę doczekać by dowiedzieć się, co odkryją!
... Sheridan! :D Ahhh, lubię gościa. Coś tak czułam, że ją zaprosi :D Był taki miły i wgl... Aż trudno mi uwierzyć, że zrobił jej coś takiego. A to gnojek! A może to jednak nie było to, na co wyglądało? Nie mam pojęcia, ale kiedy przyjdzie czas, sytuacja pewnie się wyjaśni.
"Zło czai się w najbardziej niespodziewanej postaci"? Hm, można to zinterpretować na tysiąc sposobów. Tym razem nie będę się bawić w domysły a spokojnie poczekam co będzie dalej.
Pozdrawiam! ;)