Ewelina z płaczem
rzuciła się na łóko. Takiego zachowania mogła spodziewać się po każdym, ale
z pewnością nie po Ani. W końcu nie przyjaźniły się od wczoraj,
a jednak nigdy żaden mężczyzna między nimi nie stanął. Zawsze były sobie
wierne, pilnowały się nawzajem i ostrzegały przed debilami pokroju Fëanora.
Tak naprawdę wcale nie
zależało jej na Sheridanie, o nie. Ten chłopak był jej obojętny. No może
nie tak do końca, ale nie wiązała z nim chwilowo żadnych planów. W sumie
zgodziła się z nim iść na ten bal z braku jakiejkolwiek alternatywy,
jednak fakt, że Ania się z nim całowała, był po prostu niewybaczalny.
Jeszcze nigdy, nikt nie
wbił jej przysłowiowego noża w plecy i teraz w pełni mogła
odczówać ból po takim zabiegu. Był gorszy niż wielu poetów opisywało. Rwał
wnętrzności na strzępki, a wszystkie myśli o wzajemnym wsparciu Kruk,
tłuk na miazgę.
Ewelina w życiu
nie wybaczy przyjaciółce takiego zachowania. W ogóle to czy Ania wciąż
pozostawała jej przyjaciółką? Chyba nie.
Łzy wielkie jak grochy
rozmazywały kunsztowny makijaż. Czerwonowłosa nie mogła się uspokoić. Zdrada
bolała jak diabli i nic nie mogło tego zmienić.
Nie wiedząc kiedy,
w końcu zamknęła zmęczone oczy i zasnęła niespokojnym snem.
Stała po środku ulicy
Marszałkowskiej w Warszawie, ubrana w białą sukienkę. Długie, brązowe
włosy powiewały niczym sztandar na zimnym wietrze. Wszędzie wokół panowały mrok
i przeraźliwa cisza.
Ewelina ruszła przed
siebie uważając, aby nie nadepnąć bosymi stopami na porozrzucane wszędzie
kawałki gruzu i szkła, a także inne rzeczy porzucone na środku jezdni
w niewątpliwym pośpiechu.
Sceneria przyprawiała
dziewczynę o drżenie kolan i szczękanie zębami. Obraz, jaki roztaczał
się wokół niej, był przerażający i nasówał skojarzenie z jednym
z ostatnich kadrów filmu pod tytułem „Pianista”. Zrujnowane kikuty bloków,
wieżowców, a nawet Pałacu Kultury, smętnie wyciągały żelazne szkielety
w stronę pochmurnego nieba.
Dziewczyna nie miała
pojęcia co się stało, ani gdzie powinna się udać. Szła przed siebie obrawszy
kierunek na centrum stolicy. Może właśnie tam odnajdzie kogoś, kto wyjaśni jej
co się stało, a także pomoże wydostać się z tego piekła?
W głębi serca
wiedziała, że jedynym towarzyszem tej dziwnej wycieczki, jest lęk, szarpiący za
trzewia niczym wygłodniały burek kawałek kurczęcej kości.
Ewelina nie miała
pojęcia ile czasu zajęło jej dostanie się do ścisłego centrum. Aby zająć czymś
myśli liczyła mijane, często spalone lub w inny sposób zniszczone,
samochody, jednak dość szybko straciła rachubę. W końcu było ich tak
wiele…
Wiatr coraz mocniej
szarpał zmarznięte kończyny.
Czerwonowłosa próbowała
nawoływać ludzi prosząc o pomoc, czy po prostu informacje. Niestety,
nikt się nie pokazał. Była sama jak palec na tym pustkowiu zgrozy.
— Błagam! Niech ktoś odpowie! — Głos już
całkowicie zachrypł, a urywany szloch wychodzący z gardła, tylko
pogarszał sytuację.
Kiedy ostatkiem sił doczłapała
się do na wpół rozwalonego murku znajdującego się tuż przy dawnym wyjściu
z Metra Centrum, była wyczerpana jak to tylko możliwe.
Łzy skapywały na szarą
od brudu sukienkę, zostawiając na policzkach jedynie smugi.
— Sama
po środku złowrogiego świata, w pomiętej sukience, głowę na kolanach mych
złożyła.
Pieśń rozległa się tak
nagle, że gdyby Ewelina miała w sobie choć krztynę energi, podskoczyłaby
jak oparzona.
Głos z pewnością należał do mężczyzny
i był przy tym jakiś taki zimny i złowrogi, choć melodia zdawała się
dziewczynie dość skoczna.
— Z
nikim bólu nie podzieliła i w zimnej ziemi skończyła. Oj moje dziecię,
maleństwo me, czemu dręczysz ciągle się. Świat w koło martwy zostanie,
a z twej dobroci nic nie będzie, bo nienawiść i wrogość znajdzie
cię wszędzie. Jam ojciec dobry, duszę twą ocali, bądź tylko przy mnie gdy świat
się zawali.
— Kim jesteś? — Wyczerpana i zziębnięta
osunęła się po murze.
Czekała na odpowiedź
jednak melodia nagle się urwała, a głos zniknął. Znów była sama pośród
gruzowiska. Straciła wszelaką nadzieję na ratunek. Nie wołała już nikogo, nie
szukała wzrokiem jakiegokolwiek ruchu. Po prostu zamknęła oczy.
Ania gwałtownie
otworzyła oczy. Nie była już na sali balowej. Wszędzie wokół raziła ją w oczy
szpitalna biel.
Powoli, aby nie nadwyrężać,
wciąż niesamowicie ciężkiej i bolącej głowy, uniosła się na łokciach
i rozejrzała. Nie licząc krzątającego się w oddali Marcina Dymka,
była sama jak palec. Obok łóżka nie siedziała żadna z przyjaciółek.
— Ta zjawa doprowadzi mnie do wariactwa — wymamrotała
opadając z powrotem na poduszki.
Obrazy, które wlała do
głowy Anki były tak intensywne i niezwykle mnogie, że dziewczyna nie
bardzo mogła się połapać co w zasadzie pochodzi od niej, a co od tej
dziwacznej istoty.
Chcąc wszystko
uporządkować, zamknęła oczy i ostrożnie weszła do rzeki płynącej dość wartkim
strumieniem w jej głowie.
Na początku były obrazy
pochodzące z Temisuli — antycznej wyspy do tej pory znanej jej jako
Atlantyda. Na powrót widziała jak kryształ mocy zostaje zniszczony przez
Scelusa, a także przypomniała sobie tożsamość kobiety z nad Wisły.
Zjawa miała na imię Vera i była obecna podczas upadku Cormundum, zaś jedna
z kapłanek była jej matką.
Ania potrząsnęła głową
próbując nieco zwolnić przepływ informacji. Niestety obrazy nie czekały aż
lepiej się im przyjrzy.
— Vera… — wymruczała na powrót otwierając
oczy.
— Widzę, że się obudziłaś. — Marcin Dymek
pojawił się przy jej łóżku tak niespodziewanie, że aż podskoczyła.
— Tak.
— W takim razie wypij to migusiem. — Mężczyzna
podał jej parujący kubek. — Nie należy do najsmaczniejszych, ale z pewnością
pomoże na ból głowy.
— Skąd pan…?
— Skąd wiem? No cóż, w końcu nie bez
powodu dostałem posadę uzdrowiciela. — Dymek wręczył jej naczynie, po czym
puścił do niej oczko.
Ania chcąc, nie chcąc
była zmuszona do wypicia naparu. Połknęła gorzką i śmierdzącą zawartość, marszcząc
przy tym czoło i nos.
— Bleee! Co za ohyda — wysapała
próbując nie oddychać.
— Prześpij się teraz, musisz wypocząć. Na
jutro też wypiszę ci zwolnienie, ale dziś zostaniesz ze mną na obserwacji.
Kruk spojrzała za okno.
Słońce powoli opadało, wydłużając szpitalne cienie.
— Czy przedtem mógłby pan dać mi jakąś kartkę
i coś do pisania?
— Oczywiście.
Uzdrowiciel odniósł
kubek, a następnie wrócił do pacjentki trzymając w dłoni kilka kartek
i ołówek.
Dziewczyna
podziękowała, a kiedy ten odszedł zająć się swoimi sprawami, szybko
zaczęła notować najważniejsze z zapamiętanych informacji.
Znalazły się tam imiona
wszystkich kapłanów, a także Very, przy której postawiła znak równości prowadzący
do „Zjawy z nad Wisły”, nazwa wyspy, kryształu i święta. Pod spodem
dopisała wieszczkę, mającą — po otwarciu przejścia — wywróżyć nowemu światu
przeraźliwy koniec. Andrisa Depulo — kobieta, która wkrótce po wygłoszeniu swej
przepowiedni została brutalnie zamordowana wraz ze swą rodziną, była
postacią dość barwną, jak udało się zauważyć Kruk. Na zakończenie notatki
dorzuciła kilka swoich luźnych przemyśleń i powiązań bogów z kapłanami,
którzy zgineli oddając życie za miliony obdarzonych magicznie.
— I jak się czujesz? — Sandra właśnie
szła w stronę łóżka przyjaciółki. — Wszystko w porządku?
Ania nerwowo rozejrzała
się po sali. Nigdzie nie było widać Eweliny, co nieco ją zaniepokoiło. W końcu
to z nią się bardziej przyjaźniła, zaś blondynka ostatnio działała jej
jedynie na nerwy.
— Już tak. — Odpowiedziała podciągając się na
łóżku. — O wiele lepiej. Pan Marcin ma rękę do opieki nad zemdlonymi
dziewczynami. — Ania uśmiechnęła się nieco zawiedziona. Brak czerwonowłosej
naprawdę ją zabolał.
Sandra zauważyła
rozbiegane spojrzenie przyjaciółki i od razu zaczęła tłumaczyć.
— Ewelina nie przyjdzie. — Usiadła na okrągłym
stołku obok łóżka. — Widziała cię jak całowałaś się z jej balowym
partnerem. — Sandra wzięła głęboki wdech. Ania widziała, że dziewczyna ze wszystkich
sił stara się zachować spokój i nie nawrzucać rudej. — Mogę zapytać co
właściwie zaszło na balu? No wiesz tak od momentu pocałunku do tego, w którym
upadasz na ziemię, drzesz się w niebogłosy, a następnie mdlejesz?
Kruk była szczerze
zdziwiona. Nie pamiętała, aby krzyczała choć ten scenariusz tłumaczył
przynajmniej bolące gardło.
— To on mnie pocałował — powiedziała cicho
podciągając nogi do siebie. Objęła je ramionami jakby to mogło w czymś
pomóc.
Sandra zmięła w ustach
jakieś przekleństwo.
Ania widziała, że
panowanie nad jakimś zjadliwym tekstem przychodzi jej z wielkim trudem.
Żyłki występujące na czole blondynki wiele mówiły. Widocznie Dymek
kategorycznie zakazał Turos mówienia czegokolwiek, co mogłoby zaszkodzić
pacjentce. Tylko to tłumaczyło wyjątkową powściągliwość Sandry.
Kruk była za to
wdzięczna uzdrowicielowi. Nie miała siły, aby kłócić się z blondynką. Ból
głowy jeszcze nie przeszedł, a dziwne zmęczenie powoli ogarniało całe jej
ciało. Domyślała się, że lek podany przez Dymka, powoli zaczynał działać.
— To trochę dziecinne tłumaczenie, nie
uważasz? — Sandra założyła ręce na klatce piersiowej.
— Ale kiedy to prawda. Wyciągnął mnie z sali,
mówiąc, że koniecznie chce ze mną porozmawiać o Ewelinie. Zgodziłam
się choć nadal uważałam, że nie jest odpowiednim partnerem dla niej.
— Może i nie jest odpowiedni dla niej,
ale to nie znaczy, że musiałaś się za niego od razu brać! — Głos Sandry był
o wiele głośniejszy niż zamierzała. Powoli zaczęła sama się uspokajać.
— To naprawdę nie tak.
— A niby jak?!
— Dopiero kiedy znaleźliśmy się na korytarzu, zauważyłam,
jak bardzo się upił. Gadał od rzeczy i chyba był na lekkim chaju. Zaczął
mówić do mnie Ewelka i w ogóle, zwracał się w taki sposób jakbym
to ja była Eweliną. W pewnym momencie przyparł mnie do ściany i po
prostu pocałował. Oczywiście od razu strzeliłam go w twarz i uciekłam.
Sandra przez chwilę
analizowała słowa przyjaciółki, a kiedy skończyła westchnęła i opuściła
ramiona.
— Ewelina przyłapała was w momencie kiedy
cię całował. Od wczoraj co chwila się rozkleja. Jest na ciebie wściekła i nie
chce cię odwiedzać. Ba, nawet życzyła, abyś została w szpitalu jak
najdłużej.
Słowa blondynki uderzyły
w Kruk całą mocą. W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
— Spokojnie. Na tyle co znam Ewelinę, a dobrze
wiesz, że znamy się nie od dziś, to szybko jej przejdzie. Zobaczysz. Wciąż
mówiła o tobie jako o przyjaciółce.
— Mam nadzieję. — Ania przymknęła
oczy. Z minuty na minutę senność coraz szybciej ogarniała jej ciało. — Mogłabyś
powiedzieć Ewelinie jak było naprawdę? — Błagalnie spojrzała na blondynkę.
Sandra westchnęła ale
przytaknęła.
— Spoko. Zrobię co się
da, żebyście się pogodziły. — Podniosła się ze swego miejsca. — Odpoczywaj. Zobaczymy
się jutro. Mam nadzieję, że tym razem w trzyosobowym gronie. Trzymaj się.
Już chciała odejść
kiedy Ania przypomniała sobie o notatkach.
— Mogłabyś dać jej coś
jeszcze? — Wyciągnęła w stronę Turos pospiesznie złożone kartki.
— Pewnie. — Blondynka odebrała
przesyłkę, po czym ruszyła do wyjścia.
Ania znów została sama.
Wyciągnęła się na łóżku i wciąż myśląc o obrazach przelanych przez Verę prosto
do jej głowy, zasnęła spokojnym, zdrowym snem.
Kochani i oto mamy za nami kolejny chapter. Nie wiem czy i wam sprawia to tyle radości co mnie, ale ja się niezwykle cieszę, że akcja płynie :p Niby nigdzie się nie ruszyliśmy co prawda, ale mamy tu kolejny dziwny sen Eweliny, a także obrazy z głowy Ani.
CM przechodzi także pewne zmiany. Z pewnością zauważycie to po treści :) Dzięki wspaniałym betom (Aleksandrze, Desdemonie i nowej CeS), w końcu tekst zaczyna wyglądać jak najbardziej właściwie. Błędy błędami (choć ten rozdział sprawdziła CeS i jest możliwość, że nic nie przegapiłam poprawiając), ale wygląd też ważna rzecz :p
Za nim się czule pożegnam ze wszystkimi, którzy mnie odwiedzają, poinformuję oficjalnie o dwóch projektach, które już na dniach się pojawią. Po pierwsze będzie to 35 Chaptersów opublikowanych w wersji PDF, aby każdy chętny mógł sobie zgrać wszystkie napisane do tej pory rozdziały na dowolny czytnik. Wiem z doświadczenia, że to przydatny sposób zwłaszcza, że sporo osób czyta wiele rzeczy np. jeżdżąc komunikacją miejską :) Kolejnym projektem jest opublikowanie specjalnie dla was Audio-Chapsów. Oczywiście czytać będę ja, więc mogą się pojawić różne niedociągnięcia, jednakoż wierzę, że nie będzie tak źle :) Kilka niezależnych osób stwierdziło, że mam całkiem przyjemny głos, może i reszcie nie będzie przeszkadzać? Wiem, że czasami lepiej z braku czasu czegoś posłuchać niż czytać dlatego taki pomysł zaświtał w mej głowie :) Tak zwana wersja dla leniwych :P
To tyle jeśli chodzi o nowinki :) Głośnymi brawami powitajmy jeszcze wspaniałą Betę CeS i do następnego chapterka :) Buziaki :*:*:*
Pierwsza, czy nie pierwsza — oto jest pytanie!
OdpowiedzUsuńZimno mi ;-; Czekałam tak długo. Nie mogłaś dać o 21? Albo 22? :D
Ewelina takie trochę emo. Owszem, to bardzo wredne, co zrobiła Ania. Ale najpierw pytamy przyjaciółkę o jej wersję wydarzeń, dopiero potem się jej wyrzekamy.
Sandra zrehabilitowała się w moich oczach. I podziwiam za opanowanie.
Nie uwierzyłabym w tłumaczenia Krukówny. Ni ma bata, za bardzo pokręcone, choć można to zwalić na karb omdlenia i stresu etc. No, ale nie zauważyć, że ktoś jest aż tak pijany i na haju? Za dużo imprez w życiu przeżyłam, żeby w to uwierzyć. I dlatego dziwię się Sandrze.
Mimo wszystko dobrze będzie, jak się pogodzą i przestaną stawiać facetów (dopiero, co poznanych!) ponad przyjaźń. Wierzę w szczęśliwe zakończenia.
Ciekawa piosenka w wizji Podobała mi się. A cała wizja trąciła mi jakimś filmem post apokaliptycznym, ale chyba ciężko, żeby tak nie było? :)
Rozdział krótki, to i komentarz taki. Heh, wybacz. Jakbym sama nie betowała to bym chociaż mogła zapchać miejsce wypisując błędy, a tak to nie mam, co tutaj pisać już. (I dobrze)
Czekam na dalsze wydarzenia. Z wyprzedzeniem, oczywiście ;)
Dziękuję za polecanie mnie tam z boczku! A jakby ktoś czytał mój komentarz to zapraszam na http://czarne-szczescie.blogspot.com/. Opowiadanie z fandomu Harry’ego Pottera, ma być długie i +16. (Autoreklama musi być!)
Pozdrawiam ciepluchno i lecę pisać Pod niebem Toskanii, co bym tylko zdążyła na czas ^^”
CeS z Sosnowca
PS Dalej Ci nie działa ten 10 rozdział w szerokiej liście.
Wiesz, może jakby nie widziała tego na własne oczy najpierw pogadałaby z Anią, ale tak emocje biorą górę. Miałaś kiedyś taką sytuację? Ja raz tak :) Uwierz nie słuchasz wtedy tłumaczeń żadnej ze stron, a jak odchodzisz to ciągnie się za tobą "to nie to na co wygląda". Normalna reakcja. Pamiętaj, że nie chodzi tu o faceta, a o zdradę przyjaciółki :) Zaznaczmy, że Ania ma bardzo duże powodzenie, co gdzieś tam w głębi zawsze kuje czułe serce Solanowej :)
UsuńSandra zawsze była racjonalnie myślącą osobą. Oczywiście, że wie jak bardzo zależy Ewelinie na Ani (gdyby to od niej zależało nawrzucała by Kruk od razu i bez wstępów), a ponieważ mimo wszystko wciąż jest przyjaciółką czerwonowłosej, więc dba o nią. Wie, że najlepszym wyjściem dla zrozpaczonej Solanowej jest pogodzenie się z przyjaciółką. Dlatego była oazą spokoju :)
Jeśli chodzi natomiast o tłumaczenie Ani to pamiętaj, że jesteśmy w Świecie Magii. Chłopak upił się alko rozprowadzanym przez Bombardiera, który nie posiada specyficznego zapachu (ochrona przed wścibskimi profesorami). Tak więc nie czuć, że ktoś pił ;] Poza tym znam co najmniej trzy osoby, po których nie dowiesz się nigdy jak bardzo są nawalone bo zachowują się w miarę normalnie i tylko jak gadają to wątki im się chrzanią co jest oznaką upicia :D
Fajna piosnka prawda? :D Mam nawet w głowie melodyjkę do niej :D apokaliptyczny? No, a jaki ma być skoro idzie o rozwalenie obu światów :p Sny wszak od początku o tym mówią :D
Nie wiem czemu na koniec znów blogspot pozmieniał sobie rozmiar czcionki :/ Masakra jakaś XD
Rozdział w długości normalnej ;p Zazwyczaj takie są :D tylko czasami, jak się ludzie naproszą, pojawia się coś o wiele, wiele dłuższego niż normalnie :p
Komentarz jak dla mnie w sam raz :D
Oczywiście, że reklama musi być i tym razem ci ją wybaczę :D
Również ciepło pozdrawiam spod mojej kołderki :p
P.S Zapomniałam o tym dziesiątym rozdziale :p ale spoko zaraz to naprawię :D
NO WŁAŚNIE MIAŁAM.
UsuńA moja BFF (nazywana tak tylko z powodu sentymentu, a tak naprawdę to miłość mojego życia, towarzyszka niedoli, wierny powiernik etc) ma ogromne powodzenie, a teraz się związała z moim "bratem". Także wiesz, mówię z doświadczenia.
Taki Dexter. który sam destyluje alkohol z powietrza, a zorientować się, że jest pijany to tylko po tym, że każdego chce przytulić na do widzenia i gada o przewadze astrofizyki nad biofizyką? No, ale tacy ludzie nie odwalają takich numerów.
ZAŚPIEWAJ! I dodaj do audiochapsów jako dodatek!
No przeca mówię, że ciężko, by był inny klimat xD
Bo tamto wkleiłaś z worda i dała się taka czcionka, jak w wordzie. Kawałek Twojego dopisku zaliczył się jeszcze do "Wordowskiego" divu, a reszta poszła czytym stylem czyli wzięła czcionkę z szablonu. Proste.
Nie przejmuj się mną, dla mnie krótkim rozdziałem może być nawet 14 stron, także... ^^ Wiesz, im bardziej chcę wiedzieć co dalej tym krótszy wydaje mi się rozdział.
I dobrze, że w sam raz xd
A innym razem nie wybaczysz?
Szuja xd A ja czekam teraz na księdza ;-; Odszatanienie, brr ;-;
CeS
Widzę, że ten post pobije rekord w najmniejszej ilości komentarzy. Trzeba coś z tym zrobić, tylko co mam zrobić, skoro CeS napisała już wszystko.
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobał mi się sen Ewelinki. I podpisuję się pod prośbą zaśpiewania tej piosenki w audio.
Teraz wygląd bloga podoba mi się o wiele bardziej ;) Dzięki CeS!
A reszta jest w komentarzach powyżej.
Może kiedyś tu coś jeszcze napiszę, dla uzupełnienia swojej wypowiedzi.
Ale an razie,
Pozdrawiam i niech wen będzie z Tobą!
Julls właśnie nie wiem co się dzieje :( Normalnie nie spodziewałam się czegoś takiego :( Nawet Meth nie przybyła :( Coś się dziwnego dzieje w tym blogowym świecie. Jutro kolejny chapter, a tu nawet nie ma 10 komciów XD Masakra jakaś :D Potrzebuję natchnienia, bo po kolejnym rozdziale nie mam już nic :p Niby ferie wiele osób ma, ale w sieci ruch jakby zamarł :) Pewno wszyscy pouciekali i neta nie mają.
UsuńMam nadzieję, że taka sytuacja długo się nie utrzyma jednak.
Ja śpiewająca piosenkę, to raczej nie bardzo :p Talentów wokalnych mam tyle co Ewelina, czyli jedne wielkie nic XD Czasami wyję do księżyca jak nikt nie słyszy, albo pod prysznicem ale tak... Jeszcze w sieć to puszczać? Na pewno nie :p choćby mnie końmi mieli rozrywać! Nie i już! :D
Dzięki, że chociaż ty się ostałaś :* Buziaki i pozdrawiam :)
Nie daj się prosić. Zaśpiewaj!
UsuńNie ma za co, Julio~ Eve mnie zmusza, hyhy~
(To może ja będę pisać krótsze komentarze, skoro przez nich ludzie nie chcą pisać własnych? ;-;)
Nie zgadzam się! Ja chce długie komcie od każdego :D Albo jak nie długie to chociaż na temat :D
UsuńP.S Nadal utrzymuję, że śpiewać nie będę. Nie mam zdolności wokalnych, a nie chcę zostać oskarżona o rozsyłanie nagrania śmierci ;p
Oj, weź mi już nie wypominaj. I śpiewaj, a jak nie Ty, to znajdź kogoś, kto jest wytrwały i nie odpadną mu uszy, zanuć, zaśpiewaj, cokolwiek i niech on/a to zaśpiewa. Chociaż preferowałabym onego, w końcu śpiewa facet.
UsuńI już mi nie wypominaj!
Pozdrowionka (czy jak to się tam teraz mówi)
Komentarz taki nie napisany :C
OdpowiedzUsuńOj Raion znów wylądowałeś u mnie na czarnej liście. A miałam spalić ten list gończy, który puściłam do wszystkich siedmiu kręgów piekielnych. Przykro mi. Teraz proszę się po prostu nie zdziwić, jak psy piekielne zadrapią do twych drzwi :p
UsuńHm. Dziwnie czyta się blogi podczas - w pewnym sensie - wyczerpania umysłowego. W zasadzie wszystko się wtedy czyta. Treść dociera, ma się na ten temat własne przemyślenia ale jakoś ciężko ułożyć je w logicznie brzmiące zdania. A więc tym razem nie będzie błyskotliwych uwag Devilli :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^