Ania przebudziła się
dopiero późnym wieczorem i choć chciała dalej spać, ktoś cały czas pukał
ją w ramię. Po wielokrotnych próbach odpędzenia natręta, Kruk w końcu
otworzyła oczy i rozejrzała się po sali. Marcin Dymek stał obok łóżka,
zasłoniętego z trzech stron białym płótnem, starając się ją obudzić
— Masz gości — powiedział, stawiając parujący
kubek na szafce nocnej. — Wypij wszystko, gdy tylko trochę wystygnie.
— Gości? — Ania zmarszczyła czoło, mając
niepokojące przeczucie. Gdyby chodziło o którąś z przyjaciółek, albo
o obie, dziewczyny po prostu znalazłyby się koło szpitalnego łóżka.
„Goście” brzmieli zbyt poważnie jak na Sandrę i Ewelinę, a odczucie
potęgowało widoczne na twarzy uzdrowiciela zdenerwowanie.
— Dobry wieczór, Anno. — Jedno z płócien
zostało odsłonięte i do łóżka Kruk podeszła rektorka Collegium. Kobieta była
dziś ubrana w blado żółtą suknię z pomarańczowymi oblamówkami. Długie
rękawy sięgały połowy ud, i w mniemaniu chorej, wydawały niepokojące
szelesty, kojarzące się z rojem owadów.
Obok Gabrieli stał
dziwny jegomość, ubrany w kolorowe szaty, przypominające nieco stroje
stańczyków. Od królewskich błaznów odróżniał go jedynie brak czapki z dzwonkami.
Zamiast niej nosił kapelusz przystrojony pawim piórem, oraz, nieco
kontrastujące z resztą stroju, zwyczajne obuwie. Twarz, starszego już mężczyzny,
pozbawiona była wszelakiej radości czy jakichkolwiek innych emocji. W zasadzie
to Kruk przypominał stuprocentową kukłę, tym bardziej przerażającą z powodu
kontrastującego stroju. Człowiek mieszający ze sobą wszystkie kolory tęczy
raczej powinien należeć do osób pogodnych.
— Dobry wieczór, pani rektor. — Ania skinęła
głową z uszanowaniem. — Czy mogę dowiedzieć się, co sprawiło, że pojawiła
się pani u mnie?
— Oczywiście, drogie dziecko. — Gabriela
zajęła miejsce na stołku tuż obok łóżka Ani, zaś mężczyzna stanął za nią
trzymając niemą straż. — Bardzo zmartwił mnie twój wypadek na balu. — Kobieta
wyglądała na zaniepokojoną. — Od jednej z twoich przyjaciółek dowiedziałam
się, że to nie pierwszy raz, kiedy miałaś taki napad.
Ania zmięła w ustach
przekleństwo. Wszystkiego mogłaby się spodziewać, ale nie tego, że któraś
z dziewczyn opowie, co przytrafiało się jej odkąd przeszła do tego świata.
Co gorsza, podejrzewała rozgoryczoną Ewelinę. Dziewczyna mając jej za złe
pocałunek z Sheridanem, mogła wygadać wszystko, o czym ostatnio
rozmawiały.
— Panna Turos jest naprawdę zaniepokojona
twoim stanem. Mówiła, że również podczas spacerów poza terenem szkoły,
kilkukrotnie zemdlałaś.
Kruk odetchnęła z ulgą.
Sandra nie powiedziała nic ponad to, że mdlała.
No właśnie, Turos
powiedziała, a nie Ewelina. Ania złapała się na tym, jak niewielki
incydent jaki między nimi zaszedł, wpływa na cały osąd.
— Co się ze mną dzieje? — Wyszeptała.
— Coś mówiłaś? — Rektorka nadstawiła ucha.
— Nic takiego. Liczyłam, ile razy zemdlałam.
Ten był trzeci, o ile dobrze pamiętam.
— Tak też powiedziała panna Turos.
Anię coś ścisnęło
w klatce piersiowej. Nieznana obawa wypłynęła na wierzch i Kruk tylko
dzięki wielkim pokładom samozaparcia, nie próbowała uciekać.
— Dlatego przyprowadziłam ze sobą
profesora Magnusa Rozehtalera. — Tu wskazała na mężczyznę, który skinął głową.
— To najlepszy specjalista od mocy psychicznych. Z pewnością pomoże ci zapanować
nad twoim darem. W weekendy będziecie odbywali dodatkowe zajęcia.
Koniecznie musisz nauczyć się panować nad mocami. Według opinii profesora
Magnusa, omdlenia są ściśle związane właśnie z twoim darem. Jeśli nie
nauczysz się nad nim kontroli, w pewnym momencie możesz po prostu oszaleć.
Kobieta podniosła się
z krzesła, po czym nachyliła się nad Anią i delikatnie poklepała ją
po ramieniu.
— Wszystko będzie dobrze. Zaczniecie zajęcia
już w tą sobotę. Nie możemy pozwolić, by tak zdolna uczennica postradała
zmysły, prawda?
Ania nieco się
uspokoiła. Dziwny paniczny strach, który czuła jeszcze chwilę temu, zniknął.
— Tak, pani rektor. — Ania wysiliła się nawet
na znikomy uśmiech.
Rektorka pożegnała się,
po czym ruszyła do wyjścia.
Kruk chwyciła za kubek
i wypiła całą, gorzką i śmierdzącą zawartość jednym tchem.
— Ohyda — wymruczała ponownie układając się do
snu.
Ewelina wróciła z biblioteki
i od razu wzięła się za odrabianie prac domowych oraz naukę.
Profesor Wiktoria oddała prace z poprzednich
zajęć i nie omieszkała przy okazji ogłosić, komu poszło najgorzej. Ewelina
oczywiście była w czołówce piątki, która jako jedyni nie zaliczyła
sprawdzianu. Poprawka miała się odbyć w następny poniedziałek, przed
zajęciami, i Solanowa nie miała zamiaru jej oblać.
Czytając kolejny rozdział pod tytułem
„Ustrój polityczny Świata Magicznego”, zamówiła kubek gorącej czekolady i zaczęła
sporządzać notatki. Kiedy miała przejść do następnego zagadnienia, ktoś zaczął
pukać do drzwi.
—
Proszę! — zawołała, odwracając się na krześle w stronę wejścia.
—
Hej, piękna! — Do pokoju weszła Sandra. Mimo późnej godziny wyglądała dość
świeżo i radośnie.
—
Cześć. — Ewelina uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. — Co tam?
—
A nic tam. A tu, to się jeszcze okaże.
—
Siadaj i opowiadaj z czym przyszłaś, bo bez pretekstu raczej byś mnie
nie zaczepiała o tej porze, co?
—
Obiecałam, że coś ci przekażę od Ani.
Solanowa momentalnie zesztywniała
i nieco pobladła. W sercu poczuła zimne ukłucie, które nie opuszczało
jej kiedy myślała o swej przyjaciółce.
—
Aha.
—
I tyle? — Sandra przesunęła stertę ubrań, książek i notatek, po czym
zajęła miejsce na łóżku. — Nie chcesz wiedzieć, jak się czuje? Albo tego, jaka
jest jej wersja wydarzeń? — Sandra ściągnęła usta. Zawsze tak robiła kiedy była
zdenerwowana.
—
Nie bardzo. Nie musi mieć swojej wersji. Wszystko widziałam. — Ewelina
wzruszyła ramionami, a następnie odwróciła się do biurka i wróciła do
robienia notatek. — Jak się ma? — zapytała po chwili milczenia.
—
Będzie żyć. To kolejny napad. Rektorka myśli, że to ze względu na
drzemiącą w niej moc. Podobno ma niezwykły potencjał.
Ewelina ponownie tego wieczoru poczuła
ukłucie, tym razem jednak zazdrości.
Ania od zawsze była od niej ładniejsza,
lepiej radziła sobie z facetami, a do tego miała tak niesamowity dar,
że Solanowa czuła jak topi się w jej cieniu. Kiedy, jeszcze w Świecie
Techniki, wychodziły razem na miasto ludzie zdawali się zauważać jedynie Kruk.
Ewelina była tą drugą, przyjaciółką Ani, nigdy samą sobą.
Zdarzenie z Sheridanem po prostu
przelało czarę goryczy. Ewelina nie mogła dłużej tłumić emocji i musiała
się wścieknąć.
—
Nic nie powiesz? — Sandra najwyraźniej oczekiwała, że Solanowa zareaguje
w bardziej emocjonalny sposób.
—
To dobrze.
—
Naprawdę?! — Turos była wściekła.
—
No, a co chcesz ode mnie usłyszeć?! — Ewelina również uniosła głos.
Irytacja przyjaciółki strasznie ją wkurzała. — Cieszę się, że nic jej nie jest,
ale nie zamierzam puścić wszystko w niepamięć, tylko dlatego, że
wylądowała w szpitalu!
—
Uhhh!!! — Sandra podniosła się z łóżka. — Obie zachowujecie się jak
szczeniaki! Jesteście, do diaska, przyjaciółkami i powinnyście chociaż
ze sobą pogadać! Nie mówię, że zachowała się w porządku, ale ty też
mogłabyś schować dumę w buty i chociaż ją odwiedzić! Nie będę waszym
przekaźnikiem! — Sandra wyjęła kartki, które obiecała oddać Ewelinie, po czym
rzuciła je na biurko. — To od Ani. Zrób, jak uważasz, ale przestań, zachowywać
się jakbyście nie były związane tym czym jesteście!
Po swojej dość krzykliwej przemowie,
Sandra opuściła pokój, zostawiając Ewelinę samą z myślami.
Solanowa przez chwilę trwała w bezruchu.
Kiedy w końcu postanowiła wrócić do zajęć, jej wzrok napotkał pismo Kruk.
Bogowie jej świadkiem, że chciała
stłumić ten żal i wściekłość jaką w sobie miała. Niestety, było za
wcześnie. Biorąc kartki od Ani za list z przeprosinami, zmięła je w dłoniach
i wrzuciła do szuflady biurka, by nie rzucały się w oczy.
Kolejne dni upłynęły
przyjaciółkom spokojnie, i choć Ewelina wciąż nie rozmawiała z Anią,
emocje powoli opadały. Solanowa unikała co prawda spotkania z rudą, jednak
kiedy o niej myślała, nie czuła już tego czegoś w głębi trzewi. Jakby
żal i wściekłość same z siebie się wypalały.
Ewelina, chcąc jak
najszybciej uporać się ze złością, postanowiła weekend spędzić pracując
w bibliotece. Nic tak jej nie odprężało, jak zapach setek, a może
nawet tysięcy, magicznych woluminów. Poza tym, musiała nadrobić trochę
materiału, a towarzystwo Ignacego mogło w tym znacznie pomóc. W końcu,
kto inny jak nie bibliotekarz będzie w stanie opowiedzieć, wszystko co
niezbędne, Solanowej?
Nastała sobota, deszczowa
pogoda nie sprzyjała spacerom, więc Ewelina wraz z torbą po brzegi
wypchaną notatkami i kawałkami czystych pergaminów, wyruszyła do
biblioteki.
Ignacy już od samych
drzwi powitał ją szerokim, słowiańskim uśmiechem.
— Dzień dobry, Ewelino!
— Dzień dobry! — Dziewczyna na sam widok
bibliotekarza odwzajemniła uśmiech. Odkąd przeprowadziła się do Świata Magii,
Ignacy był dla niej najbliższą osobą. Oczywiście, Ania i Sandra wciąż były
na pierwszym miejscu, jako przyjaciółki, ale miały tyle lat, co ona i były
tak samo zagubione. Kostewicz okazał się oazą, której potrzebowała, by
przywyknąć do tego miejsca. Stał się dla niej prawdziwym wujkiem i jedynym
członkiem rodziny, który akceptował wybraną przez nią drogę.
— Czeka nas dziś całkiem sporo roboty.
Uczniowie powoli zaczynają odkrywać do nas drogę, a przyszły nowe księgi, które
trzeba skatalogować. Wolisz obcować ze studentami, czy żmudne wypełnianie
papierków?
— Wybieram bramkę numer dwa. — Ewelina
zgarnęła czarną księgę, gdzie oboje z Ignacym wprowadzali wszystkie
pozycje. Dzięki magii grube tomiszcze działało podobnie do komputera, tylko
wszystko trzeba było uzupełniać ręcznie.
— Dobrze, w takim razie ja będę
obsługiwał wszystkich odkrywców. — Ignacy poprawił szatę i strzepnął
z niej niewidzialny pyłek.
— Czy pomógłby mi pan później przy nauce? — Ewelina
pokazała swoją wypchaną torbę.
— Ewelino, tyle razy mówiłem, że możesz
zwracać się do mnie po imieniu i oczywiście, że pomogę ci przy zadaniach.
— Nie czuję się komfortowo, gdy mam do pana
mówić na „ty”. — Ewelina nieco się zaczerwieniła. — Wolę zwracać się w ten
sposób, jeśli to nie problem.
Ignacy szczerze się zaśmiał,
po czym przecząco pokręcił głową.
— To żaden problem. Dobra, zmykaj już,
pogadamy w czasie obiadu.
Ewelina zajęła swoje
stałe stanowisko i rozpoczęła pracę.
Każdą nową księgę
dokładnie oglądała, by następne spisać wszystkie potrzebne informacje. Praca
sprawiała dziewczynie zawsze dużo radości i o dziwo odprężała.
Solanowa nawet się nie spostrzegła, kiedy Ignacy przyszedł do niej, trzymając
w dłoniach dwa pakunki.
— Czas zrobić przerwę na obiad! — Mężczyzna
oczyścił fragment długiego stołu, przy którym pracowała Ewelina, i za
pomocą magii przywołał nakrycie dla dwóch osób.
— Już tylko skończę ostatnie dwie pozycje. — Ewelina
potarła zmęczone oczy.
— Książki nie smoki, z pewnością nie
uciekną. — Bibliotekarz wskazał miejsce naprzeciw siebie.
Ewelina, chcąc nie
chcąc, odłożyła wszystko na bok i zajęła krzesło po drugiej stronie,
zdejmując wcześniej z niego sterty papirusów.
— Dziś mamy na obiad pięć rodzajów pizzy,
i oczywiście, wiaderko sosu czosnkowego. — Kostewicz z zadowoleniem
potarł dłonie. — Uwielbiam nasze sobotnie obiadki!
Abyście zrozumieli tę
radość, potrzeba wam jeszcze kilku informacji, już wyjaśniam. Ewelina wraz
z Ignacym, aby nie tracić zbędnego czasu, postanowili w weekendy
jadać posiłki w bibliotece lub mieszkanku bibliotekarza. Aby urozmaicić
menu ustalili, że co drugi tydzień jedno z nich będzie wybierało, co
zjedzą oboje. W ten sposób, któreś z nich zawsze miało niespodziankę.
Oczywiście, Ignacemu zabawa spodobała się podwójnie, ponieważ przy innych
nauczycielach raczej nie wypadało mu brać „fast-foodów”, zaś przy Ewelinie mógł
do woli kosztować „nowopokoleniowego jedzenia” — jak zwykł mawiać.
— Aż pięć rodzajów? — Solanowa popatrzyła na kawałki
pizzy. Na każdym było widać mieszankę kolorów i przypraw.
— Zgadniesz, co tu mamy? — Ignacy uśmiechnął
się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe.
— Widzę swoją ulubioną hawajską, mamy też pepperoni,
orientalnego kurczaka, wiejską i chyba z owocami morza, którą z chęcią
wymienię na drugi kawałek hawajskiej.
— O nie, moja panno. Reguły są jasne, ja
zamawiam, a ty jesz.
— Ale ja nie lubię robaków.
— A próbowałaś kiedyś?
Ewelina naburmuszyła
się jak dziecko, któremu zabrano lizaka.
— Nie.
— To skąd wiesz, że ci nie smakuje skoro jej
nie jadłaś?
Solanowa, chcąc nie
chcąc, musiała przyznać Ignacemu rację. Nawaliła zatem na ostatni kawałek pizzy
podwójną warstwę sosu, po czym krzywiąc się, spróbowała.
— I jak? — Ignacy rozpoczął posiłek od
peperoni.
— Całkiem smaczne, tylko strasznie gumiaste. —
Dziewczyna przełknęła i szybko popiła szklanką coli.
Kolejne kęsy robiła już
bez zbędnego wykrzywiania.
Pizza znikała w zastraszającym
tempie i kiedy oboje poczuli jak głód ustępuje, przeszli do zadań Eweliny.
— Ostatnio przerabialiśmy ustrój polityczny
Świata Magii, ale nadal tego nie bardzo rozumiem. Znaczy, wiem, że mamy
Collegia na terenie każdego województwa i Fort Magicae i że w innych
krajach też są szkoły, a wszystko to podlega władzy magicznej Wiedzących,
ale to tyle. Nie rozumiem tego wszystkiego, czemu tak jest, ani po co.
Ignacy zamyślił się na
chwilę. Drapiąc się po brodzie, wyciągnął z kieszeni fajkę, by następnie
zacząć wciągać słodko pachnący dym.
— Aby odpowiedzieć najlepiej trzeba poruszyć
zarówno geografię naszego świata, jak i historię. Wszystkie te czynniki są
ściśle ze sobą związane. Zacznę zatem od początku, czyli od powstania
Świata Magii. Sześciu bogów stworzyło go po wybuchu kamienia mocy, aby chronić
swoje dzieci od pewnej śmierci. Nie jest to do końca jasne, ale też nie tak
istotne. Po osiedleniu się ludu magicznego w Świecie Magii, bogowie
wybrali sześciu najsilniejszych reprezentantów, aby strzegli bezpieczeństwa,
a także pilnowali porządku. To im została przekazana również wiedza,
której mieli strzec.
— Bogowie wybrali? — Ewelina z powątpieniem
przyglądała się dymnym kółkom wypuszczanym przez Ignacego.
— Bogowie, czy ludzie, nie to jest istotne.
Chodzi o to, że najsilniejsi spośród magicznych mieli przygotować miejsce,
w którym każdy mógł w końcu spokojnie odetchnąć. Wiesz o prześladowaniach,
prawda?
— Tak. Uczyliśmy się o tym na historii.
Nim lud magiczny został zmuszony do opuszczenia Świata Techniki, wszyscy
mieszkaliśmy razem. Niestety, ludzie pozbawieni mocy, zaczęli wykorzystywać
wszystkich magicznych. Krwawe rzezie obdarzonych były początkiem końca
współpracy.
— Ludzie obawiali się tego, czego nie znali,
a nie znali, bo byli zbyt ograniczeni, by chcieć poznać. Kiedy magiczni
odmówili współpracy z władcami, którzy pragnęli jedynie przelewu krwi
często niewinnych ludzi, zaczęto ich prześladować. Dlatego nowe życie, w nowym
świecie, było dla nich tak ważne.
— Rozumiem. W końcu mogli być wolni. Taka
ziemia obiecana.
— Dokładnie. Kiedy więc bogowie wybrali
sześciu, ci zebrali wokół siebie najlepszych mistrzów i wyruszyli, aby
eksplorować Świat Magii. Pozostali, pod opieką Kapłanki, zaczęli budować nową
stolicę uzdolnionych magicznie. Nazwano ją Coramet — Serce Magii. Do dziś znajduje
się na wyspie Promeseidzie i to właśnie tam znajduje się świątynia,
w której urzędują Wiedzący.
— Trochę o tym czytałam. Kapłanka, nie
wymieniana z imienia, rządziła przez wiele lat nim powrócili Wiedzący.
— Zgadza się. Każdy z nich odnalazł
miejsce, gdzie moc wypływająca z ziemi była najsilniejsza i właśnie
tam założyli pierwsze osady, które później przerodziły się w miasta.
— Czegoś tu nie rozumiem. Znaczy, bo wszystko
pięknie, ładnie, ale przecież Świat Magii mniej więcej odpowiada Światu
Techniki, prawda?
— Tak.
— I tu mamy Polskę i tam mamy
Polskę, tu mamy Hiszpanię i tam mamy Hiszpanię i tak dalej i dalej,
nie licząc obu Ameryk, Australii, części Azji i Afryki, które w tym
świecie, z powodu niewystarczającej ilości mocy, zostały wykluczone
z procesu zasiedlenia.
— Dokładnie.
— Ale dlaczego nazwy państw są takie same
i dodatkowo, granice również?
— Wszystko zaczęło się około sześćset
dwudziestego piątego roku naszej ery Świata Techniki, czyli około sto
dwudziestego piątego roku ery Świata Magii. — Ignacy opróżnił fajkę ze starego
tytoniu i nabił ją nowym. — Oczywiście, zdajesz sobie sprawę, że przyrost
naturalny obdarzonych nie był taki jak w Świecie Techniki? Dodatkowo
pojawił się nowy problem. Potomkowie ludu magicznego rodzili się ubożsi. Ich
dary były znikome.
— To znaczy, że tylko przez połączenie
człowieka niemagicznego z magicznym urodzą się dzieci obdarzone? — Ewelina
była naprawdę zaciekawiona. Co prawda, wszystko o czym mówili nieco
odbiegało od głównego tematu, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Lubiła zanurzać
się w informacjach dogłębnie, aby móc wszystko przeanalizować i zrozumieć.
— Zgadza się. Odkryto, że separacja od Świata
Techniki, może okazać się zgubna. Wtedy bogowie po raz kolejny interweniowali,
nie chcąc, aby ich kochane dzieci uległy zagładzie. Naznaczyli pięćdziesięciu
ludzi — kobiet i mężczyzn — którzy od tej pory mogli przechodzić między
światami. Nazywano ich Podróżnikami lub po prostu Przechodzącymi. Tworzyli
swego rodzaju zespół do zadań specjalnych. Ich celem było pozyskanie nowych
istnień pochodzących ze Świata Techniki.
— Mogę się domyślić, że z początku nie
zawsze działo się to dobrowolnie.
— Każda historia zawiera w sobie krwawe
elementy. Świat Magii i jego lud nie był bez winy, ale nigdy nikogo nie
krzywdzono. Sprowadzano ludzi, którzy po tamtej stronie byli głodującymi, na
wpół żywymi istotami, a tu znów stawali się kimś. Dostawali prace, leczono
ich i się nimi opiekowano. Dawano im drugą szansę.
— Rozumiem. — Ewelina przygryzła dolną wargę.
Domyślała się, jak to wszystko mogło wyglądać i z każdą chwilą coraz
mniej się jej to podobało. Kiedy już chciała wypowiedzieć jakąś kąśliwą uwagę
o „porywaczach”, przypomniała sobie początki chrześcijaństwa i od
razu tłumiona złość zniknęła. Ignacy miał rację. Każda historia zawiera w sobie
krwawe elementy, w końcu ludzie zawsze będą tylko ludźmi.
— W ten sposób lud magiczny mógł dalej
istnieć i się rozmnażać.
— A co w końcu z ustrojem
politycznym? Chyba troszkę odbiegliśmy od tematu.
— Staram ci się wyjaśnić całą machinę
powstania władzy w Świecie Magii.
— Przepraszam, już nie przeszkadzam. — Ewelina
odstawiła talerze na bok i ponownie zaczęła przysłuchiwać się opowieściom
Ignacego.
— Proces migracji trwał prawie sto trzydzieści
dwa lata, zaś w roku dwieście pięćdziesiątym szóstym naszej ery Świata
Magii, niejaki Łukasz Bebczyński dokonał przełomowego odkrycia. Okazało się, że
w Świecie Techniki wciąż rodzą się ludzie posiadający pierwiastek
magiczny. Zaczęto tworzyć szkoły, w których szkolono uczniów. Ci następnie
sprowadzali do Świata Magii swoich najbliższych.
— Długoletnia tradycja. Mam na myśli szkoły
i uczniów. — Ewelina odrzuciła z oczu niesforny kosmyk włosów.
— Zgadza się. Wracając do ustroju
politycznego. Wiesz jaki występuje w Świecie Magii?
— Teokracja. Władzę sprawują kapłani, którzy
decydują zarówno o sprawach duchowych jak i cywilnych. Są wybierani
przez bogów, którzy z kolei sprawują rzeczywistą władzę. Duchowni są
jedynie ich ziemskimi pełnomocnikami. Nie rozumiem tylko, dlaczego, skoro mamy
sześciu bogów, obecnie urząd dzierży zaledwie trzech Wiedzących.
— W roku tysiąc dwieście trzydziestym siódmym
doszło do pewnych zdarzeń, które spowodowały śmierć połowy Wiedzących. Od tej
pory byli wybierani tylko trzej przedstawiciele, którzy dzierżyli władzę.
— Jakie zdarzenia? — Ignacy skutecznie
rozpalił ciekawość Eweliny.
— O tym innym razem, droga panno. — Bibliotekarz
skończył palić, opróżnił fajkę i na powrót schował ją do kieszeni szaty.
—
Czas wracać do pracy.
— To jeszcze tylko szybki powrót do
wcześniejszego pytania o geografię. Czemu wszystkie granice są takie same?
— Ponieważ
przystosowanie się zwykłych ludzi do nowego świata byłoby o wiele
trudniejsze, w innym wypadku.
Czysta
logika. Kiedy osoba niemagiczna przenosi się na drugą stronę, dostaje
obywatelstwo i nowe życie, ale nie czuje się tak zagubiona. Kraj, w którym
mieszka jest zazwyczaj ten sam, nie licząc kontynentów bez mocy, o czym
też ci opowiem, ale innym razem. Władzę w każdym państwie sprawują rodziny
królewskie, ale można powiedzieć, że są jedynie figurantami. Zajmują się
papierkową robotą i formą reprezentatywną, ale odpowiadają bezpośrednio
przed władzą magiczną. Rodziny królewskie i następcy tronu wybierani są
przez Wiedzących.
— Dziękuję za pomoc. Czy jak wszystko opracuję
wieczorem, to będę mogła jeszcze z panem jutro podyskutować na pewne
tematy?
— Oczywiście, droga Ewelino. — Mężczyzna uśmiechnął
się na pożegnanie, po czym wrócił do swoich zajęć.
Za nami kolejny chapter, tym razem pełny informacji o otaczającym nas Świecie Magii. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze ze mną jest, bo z notki na notkę coraz mniej osób daje znak życia. Ufam, że to tylko przejściowe :p Wiecie jak ważna dla "pisarza" jest obecność czytelników :D Nie bądźcie tacy!
Meth mam nadzieję, że do mnie wrócisz! Gorąco pozdrawiam i do następnej!
Pierwsza.
OdpowiedzUsuńBetowałam ten rozdział od 18.01.2014 22:44 do 19.01.2014 00:25 — jestem niemal pewna, że coś przegapiłam ;-; Tak w razie, gdyby ktoś chciał mnie zjechać w komentarzu — byłam zmęczona, a Eve się mnie nie słucha! (Zdania składowe naprawdę oddziela się przecinkiem, nawet w przypadku „i”. Tym bardziej wtrącenia, a jeszcze bardziej, gdy to wtrącenie się przed i kończy. Niech jej to ktoś wyjaśni ;-;)
Ewelina i Ania dalej gimbaza level hard, jak widzę. Aż mnie coś skręca, przez to, że znam takie osoby z prawdziwego świata. Ja mojej przyjaciółce mogłabym wiele zazdrościć, a mimo wszystko tego nie robię. Wiedząc, że przecież to bez znaczenia, w końcu jesteśmy zawsze razem i zawsze dla siebie.
Ale ja mam dosyć mocne zasady dotyczące przyjaźni. (I ogółem sukcesów ludzi, których lubię. Czasem cieszę się bardziej od nich samych i niektórzy posądzają mnie wtedy o nieszczerość ;-; A to takie smutne. Ja tylko raz doniosłam na znajomą, odwdzięczając się pięknym za nadobne. Ale przyjaciołom jestem wierna. Wierniejsza od psa. I dlatego wk*** mnie ta sytuacja ;-; Z drugiej strony dobrze, oznacza to, że się wczułam!).
„Nieznana obawa wypłynęła na wierzch i Kruk tylko dzięki wielkim pokładom samozaparcia, nie próbowała uciekać.” <- Dalej sądzę, że logiczniej brzmiałoby: „Nieznana obawa wypłynęła na wierzch i tylko ogromne pokłady samozaparcia pozwoliły dziewczynie na powstrzymanie się od prób ucieczki.”
„Według opinii profesora Magnusa” <- W opinii, w opinii, w opinii… ;-;
„Jeśli nie nauczysz się nad nim kontroli, w pewnym momencie możesz po prostu oszaleć.” <- Można się nauczyć kontroli, owszem. Ale nad czymś zwyczajowo uczymy się kontrolować. Tzn. „Jeśli nie nauczysz się nad nimi kontrolować”. (I jestem pewna, że w mojej becie Ci to wytknęłam! :P Chociaż mogłam użyć innych słów… Hm. No, w każdym razie).
Czołówka osób, które nie zaliczyły… Tak bardzo znajome. Tak bardzo. Ja mam tyle zer w dzienniku. Ja nawet potrafię dostać minusowe punkty. A wszystko to na matmie <3 Hy-hy-hy-hy! (Gdyby ktoś się zastanawiał skąd ten śmiech, to przeszukałam google, by znaleźć najbardziej odpowiedni dla Collegium ustrój. Chociaż musisz przyznać, Eve, że sexarchia miała swój urok!)
Ładna historia. Znaczy prawdziwa, z tą krwią i tym podobnymi. Bardzo. No, ale trochę wrednie, że teraz jest o trzech Wiedzących mniej. Połowa bogów musi się czuć dyskryminowana, tak nie można! ;-; (Mam małego fioła na punkcie sprawiedliwości. Bo skoro świat nie jest sprawiedliwym, to niech chociaż my się starajmy takimi być! ;-;)
Y… Mój komentarz jest jak zwykle tak bardzo nieskładny. Tak bardzo ;-; I tak bardzo emocjonalny. Tak bardzo pisany o pierwszej w nocy. Tak bardzo z wyprzedzeniem.
Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Daj pomacać kosę. I pożycz mi czasem tej mojej głowy z Twojego breloczka. Miło porozmawiać z kimś na swoim poziomie, a ciężko znaleźć kogoś na tak niskim, jak ten mój :)
Ściskam i całuję,
Twoja wierna beta CeS.
PS Oczywiście musi być też i reklama! http://czarne-szczescie.blogspot.com/ <- Opowiadanie potterowskie, rozdziały co sobotę (o 12! A nie tak o północy, jak u Eve!). Podobno ciekawe to opowiadanie. Nie wiem, ja tam tylko piszę.
To bardzo dobrze, że tak emocjonalnie podchodzisz :D Znaczy, że moja pisanina powoduje emocjonalne połączenie z twoją osóbką. Chwalę się zatem, chwalę :p Co do błędów, to przecinki przed i już ze sobą oswoiłam, co do reszty to z pewnością jak będziesz błędnie pisała sama (moja wina bo zawsze o chorych godzinach ci do poprawki przesyłam :p) to się nie przekonam! :p
UsuńMyślałam, że dorzucisz komentarz o bogatej historii XD tyle czasu nad nią spędziłam :p Jak mogłaś ;P No ale wiem, że z ciebie "piękny umysł" ;p więc ci daruję.
Uważaj na zbyt częste reklamy mogą spowodować edycję komentarza przez autorkę bloga :p Tym razem ci daruję :]
Co do kłótni przyjaciółek, to wiesz emocje zawsze robią swoje. Czasami choć nie wypowiadasz pewnych myśli na głos, w głębi duszy siedzi ci taka zadra, która wychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Ogólnie ja z pierwowzorem Ani z opowiadania, nigdy się nie pokłóciłyśmy tak na poważnie. No raz się na mnie obraziła, ale to ja tego nie zauważyłam nawet XD, a później się z tego nabijałyśmy :D więc nie było źle. Tu chodziło o pokazanie psychologicznej podstawy błahego powodu obrażenia się na Anię. No cóż :) Wszystko ma swoje powody ;p
Ciepło pozdrawiam z pod pierzynki :D
No teokracja <333 To jest ta bogata historia! I o co Ci chodzi z pięknym umysłem? D: Uwielbiam historię! ;-;
UsuńA co do reklam - stracisz tak piękne i treściwe komentarze :D
Menda.
Zimno mi. (Mnie wiecznie zimno, ale dzisiaj to już przesada).
Mnie też zimno dlatego siedzę pod kołdrą XD Oj do tej teokracji się przyczepiłaś, to tylko jedno słowo ;p a mnie chodziło o ogół XD Co do pięknego umysłu to już sama nie pamiętam o co chodziło, więc ci nie powiem ;] Zapomniałam :p
UsuńNie stracę :D wierzę w twą dobrać!
Menda to po jajach się szwenda :D ja się nigdzie nie szwendam :p Siedzę na swojej pupci w jednym miejscu :p To ty się szwendasz z zeszytami XD
Chłodne pozdro :D żeby było jeszcze zimniej :p
Już mi ciepło. Jestem dobra, ale ja też chcę komentarze ;-; Komentarze są dla mnie tak dobre jak lajki dla głodnych i cierpiących dzieci!
UsuńNo, ale teokracja mi się ogółem podoba. Pomysł. I napisałam też, że wredne olanie trzech bogów.
Menda <3
CeSik loffcia.
Jak uporam się z resztą szablonów, to wezmę się za twoje opko :D Będę ci komcić, aż będziesz miała mnie powyżej uszu! :p
UsuńNormalnie napiszę ci podziękowania w książce za tą teokrację :p
Ja? Dosyć? Ciebie? W życiu!
UsuńHahaha, to ja poproszę jeszcze podpis na moim egzemplarzu i jak już będziesz mega sławna to go wystawię na jakąś aukcję charytatywną jako jedyny w swoim rodzaju <333
Dam ci nawet dwa. Jeden na sprzedaż, a drugi żebyś mogła sobie z nim ołtarzyk zrobić :D Powinnaś być zadowolona ;p
UsuńDla mnie spoko, haha xd
Usuńrozmowy o polityce nad kawałkiem pitzy ;)
OdpowiedzUsuńswojskie klimaty tylko piwa zabrakło :D
Wiesz w godzinach pracy nie wypada :]
UsuńPodejrzane.... Przypuszczalna zła mocy rektor nasyła na biedną, niczego nie spodziewającą się Anię psychola. Co weekend będzie grzebał jej w głowie i pewnie zrobi jej takie pranie mózgu, że szare komórki będą lśniły bielą oślepiającą. Ale to tylko moje skromne przypuszczenie c:
OdpowiedzUsuńWiesz co? Uwielbiam historię, a nawet historie. Nie ważne czego, ważne, że jest. Dlatego też, uważam, że ten chapter w pełni zasłużył na komentarz jeszcze dziś. (Niestety, nie zdążyłam rano, ale ja ferii nie mam :c Dlaczego?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!)
A cóż to się stało, że są tylko trzy Wiedzące człowieki. Czyżby ta wojna bogów była kontynuacją? Albo może raczej nie?
Wezmę również pod uwagę apel CeS. Ona ma rację. Że tak zacytuję; "zdania składowe naprawdę oddziela się przecinkiem, nawet w przypadku „i”. Tym bardziej wtrącenia, a jeszcze bardziej, gdy to wtrącenie się przed i kończy." Zapomnij o tej nieprawdziwej zasadzie z "i". Przecinki w języku polskim są bardziej intuicyjne niż się wydaje. Łap! To jest krótkie i na temat. Nawet bardzo ;) http://www.ekorekta24.pl/aktualnosci-jezykowe/6-interpunkcja/157-przed-ril-nie-stawia-sie-przecinka-czyli-mity-polskiej-interpunkcji
Dobra, przyznam się, wypycham ten komentarz sianem, bo przy CeS można nabawić się kompleksów, a owsa nie mam. Nawiasem mówiąc, całkiem fajny jest ten jej blog. Podobał mi się zwłaszcza ten kawałek o Dumbledorze, dropsach i nieświeżym oddechu. Co ja robię?! To nie ten blog! Może kiedyś napiszę to na jej blogu?
O! Widzisz, o czym mówię? Nie dość, że bez ładu i składu, to jeszcze nie na temat.
Hmmmmm.............. Lepiej już skończę z tą grafomanią, bo naprawdę, dzisiaj mi coś źle poszło. (Jak zwykle, co jest dość dołujące ;cccccccc)
Ze łzami w oczach i bananem na twarzy żegnam się wielce dramatycznie - PA!...........
WTF?! Jak to możliwe? Jak pisałam ten komentarz, to tylko CeS była wypowiedzona, a teraz? Ja nie twierdzę, że pisałam to szybko, ba ja nawet jedzenie przygotowałam, ale przez to, mój komentarz jest nieaktualny!
UsuńWybaczysz mi?
I moje, jakże dramatyczne, pożegnanie szlag trafił.
Dobra tam pożegnam się zwykłym sposobem
Pozdrawiam i niech wen będzie z Tobą.
No ale na prawdę. Tylko Was na trochę spuścić z oka
Juls spokojnie, nie było tak źle :) Mnie się bardzo podobał komentarz, choć mniej było o CMie :P No ale teoria spiskowa się pojawiła, więc moja potrzeba została w pełni zaspokojona. Widzisz niewiele osób, ze starej gwardii się wciąż tu trzyma, dlatego tym bardziej jesteś dla mnie cenną osobą :) Czy gadasz, e sorki, piszesz o bzdurach czy na temat :)
UsuńPozdrawiam równie ciepło i nie dramatycznie odchodzę do robienia szablonów :D
P.S Wyczuwam w powietrzu więcej niż poprzednio komentarzy :D
Kompleksów? Przeze mnie? No daj spokój! Ja po prostu jestem gadułą <3
UsuńJa też jej wysyłałam stronę o przecinkach, ale jej się nie chce czytać :D
Dziękuję za pochwałę na temat mojego Czarnego Szczęścia, ale polecam pisać to u mnie, a nie u Eve, ahaha xd Zwłaszcza, że ja lubię komentarze. Eve też lubi. Więc jak piszesz komentarz o Czarnym na CM to mnie jest smutno, bo jest nie u mnie, a Eve smutno, bo jest mniej o CM ;-;
No ostatnio to ich była tona, Eve :D Ciężko pobić ten rekord, ahaha xd (No zobacz jaka jestem dobra, na moje komentarze zawsze możesz liczyć~ Nawet jak ich nie będę pisać w wyprzedzeniem to będziesz mogła, serio-serio <333)
Przynajmniej 16 komentarzy wygląda lepiej niż 5 XD Wiesz, że te od ciebie zawsze mnie bawią i lubię na nie odpisywać. Nie prawda, że nie czytam (foch) czytam, ale co z tego jak ja po prostu nie przyswajam tego? Znaczy wiem kiedy, ale jak piszę to i tak źle :( A mój word nie poprawia wcale błędów :( Jakby ktoś miał takiego co poprawia, to ja bardzo chętnie :)
UsuńWord słabo poprawia znaki przestankowe. Bo w sumie... Mam jeszcze jedną wolną licencję... Ale to wymaga czytania mojego bloga :P
UsuńNie no, tam chodziło mi o to, że nie chciałaś poprawiać przecinków przed i ;c
Widzisz, nabijamy Ci komcie.
Normalnie za ten dar będę ci wdzięczna po wsze czasy!!! :* Jesteś niesamowicie wielka :D Zgadzam się na każdą poprawkę jaką wprowadzisz :p
UsuńObiecuję, że będę bardzo grzeczna :D
A bloga przeczytam nie zależnie od tego :p Bo ja nie czytuje w zamian :) tylko jak mi się podoba :D
Hej dziewczyny!
UsuńCeS Twoja Eve zaliczyła mój komentarz. Wiesz, jest teoria spiskowa, jest impreza ;)
Dzisiaj jest sobota, tak?
W takim razie może zrekompensuję swój komentarz o CS na CM, pisząc o CM na CS? Oczywiście o CS też coś się znajdzie :)
W każdym razie postaram się poprawić. Może pod następną notką?
Do autorki tegoż dzieła - mój Word w ogóle nie poprawia niczego. Mogę sobie napisać "bivlesdfug" i nic. Nie narzekaj.
Wasza konwersacja jest taka piękna, swoją drogą. Inaczej nie da się tego ująć, po prostu piękna.
Dziękuję, przepraszam, proszę.
Papa!
No spoczi, spoczi xd
UsuńEve już ma worda, dałam jej jedną z moich rodzinnych licencji~ Także tego.
Poobserwowałabyś nas na gg :D
Proszę, przepraszam i dziękuję, to słowa, który każdy przedszkolak stosuje.
CeS
JAK DLA MNIE? WSPANIALE!! *.* ZRESZTĄ WIESZ,ŻE JESTEM STAŁĄ CZYTELNICZKĄ?<3 Może nie dodaje zawsze komentów,ale postaram sie to nadrobic<3 CZEKAM NA NASTĘPNY*.*
OdpowiedzUsuńOliv wiesz, że zawsze lepiej wiedzieć, że ktoś czyta niż tego nie wiedzieć :) Krótki komentarz też warty, gdy człowiek widzi, że ktoś go jeszcze odwiedza. Cieszę się, że ci się podobało, mam nadzieję, że do następnego razu :)
UsuńBuźka :*
"Ludzie obawiali się tego, czego nie znali, a nie znali, bo byli zbyt ograniczeni, by chcieć poznać" - genialne zdanie!!
OdpowiedzUsuń"W roku tysiąc dwieście trzydziestym siódmym doszło do pewnych zdarzeń, które spowodowały śmierć połowy Wiedzących" - czyżby pewna wizja, która już się w tym opowiadaniu pojawiła, nie wyjaśniała tego zjawiska? ;> Tak mi się jakoś przypomniało...
Nie kumam Anki. Po cholerę ona całowała tego kretyna, skoro sama była wściekła, że wielka pojawiła się na balu z kimś o tak niskim poziomie intelektualnym XD Chyba że zrobiła to specjalnie, by pokazać Ewelce, że i ten debil nie jest bez winy, bo wówczas by się opierał, czyż nie? Tak czy siak to faktycznie możliwe, że to jest związane z jej mocami? To znaczy wiadomo - zjawy i tak dalej, że mdleje, bo widzi różne dziwne rzeczy, ale... w zasadzie jaka jest jej moc? XD No i myślałby kto, że się tak Rektorka przejęła. To znaczy powinna, bo końcu to jej uczennica, ale mimo pięknego imienia w ogóle jej nie ufam. A nuż może kiedyś się to zmieni, ale póki co jej nie lubię. A Ewelce się nie dziwię, że jest zła, acz plus za to, że powoli się uspokaja. No i w zasadzie Sandrze też się nie dziwię - mnie też by pewnie niedługo szlag trafił XD A ten, ciekawe, co namazała w tych listach/liście Anka. Zapewne Ewelka dopiero w momencie, kiedy to będzie naprawdę ważne, przypomni sobie o szufladzie i to przeczyta xD Ach, ten Ignacy :3 Nie powiem, ustrój Świata Magicznego to bardzo ciekawa rzecz ^^ My prosimy więcej takich informacyjnych odcinków ^^ No dobrz, tyle ode mnie. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
Meth kochana (rzuca się i obściskuje)! A myślałam, że cię porwali i gdzieś przetrzymują bez dostępu do internetu! Kochanie, gdzie się podziewałaś i dalej gdzie się podziewasz? Czy to krótkie wołanie o pomoc? Mam się szykować do bitki stulecia?
UsuńNormalnie ominęłaś posta, gdzie Anka się tłumaczyła przed Sandrą jak doszło do tego pocałunku :p To nie ona go całowała, tylko on ją :P Ania ma wyjątkowy dar psychokinezy, dawniej znanego jako telekineza. Dzięki wysoko rozwiniętemu współczynnikowi psi, potrafi za pomocą swej myśli otrzymać wiele rezultatów.
Cieszę się, że popierasz złość Eweliny! Emocje, prawda? Nie da się hamować emocjonalnego poruszenia. To po prostu się dzieje, a kiedy czara się przeleje, wszystkie emocje się kumulują i wybuchają. Czasami jesteśmy wtedy sami i drzemy się do poduszki, albo zrzucamy wszystko co leży na stole. Jednak gdy pojawia się obiekt, który w sumie jest prowodyrem wybuchu, kierujemy wszystko na niego. Dobrze, że mnie rozumiesz :D
Listy i mniej więcej ich treść, jest w poprzedniej notce :) Chyba naprawdę ją minęłaś :D
Pozdrawiam cię słonko, cieszę się, że jesteś z powrotem :D Buziaki i do niebawem :D
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńpo bardzo długim czasie, ponownie tutaj postanowiłam coś napisać, abyś nie pomyślała, że ja zniknęłam (cóż miałam kłopoty ze zdrowiem), ale już teraz jestem (jeszcze z 4 rozdziały mi zostały do nadrobienia, ale to dopiero po 10 będę mogła zrobić), ale teraz jeszcze raz powtórzę opowiadanie jest ekstra....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cześć Basiu :) Przykro mi słyszeć o twoich kłopotach zdrowotnych, ale cieszę się, że mimo wszystko znalazłaś chwilkę, aby zostawić po sobie ślad. :) 4 rozdziały to nie tak dużo, więc szybko nadrobisz (mam przynajmniej taką nadzieję). Odpisuję już dawno po 10.02 :D więc jest szansa, że zostało ci ich jeszcze mniej :p
UsuńGorące pozdrowionka i życzonka powrotu do zdrowia :D
I znowu jestem na bieżąco! Bądź ze mnie dumna! Chciałaś ode mnie komentarze - więc piszę :D Oczywiście jak zwykle pięknie <3 Mam pewne podejrzenia do kolejnych wydarzeń, ale nie będę ich zdradzać :3 Piszę z nowej komórki, więc mi strasznie nie wygodnie... I wybacz za jakiekolwiek błędy, mam nadzieję, że jednak następne komentarze dodawać będę już z komputera :D Mam nadzieję,że rozbudujesz fajnie sprawę Sheridana, bo jest on bardzo ciekawą według mnie postacią... Trzymam kciuki za ciąg dalszy... Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńPatrz ja zawsze jestem z ciebie dumna :D Tym razem to ja się nie spisałam :] Odpisuję na komentarz po duuuuuuuużym czasie :D Ale żeby nie było, ciekawa jestem czy te podejrzenia ci się sprawdziły :D Czekam na twoje kolejne wymużdżenia o których uwielbiam czytać :D
UsuńTa menda chce ją kontrolować! Znaczy się, szanowna Pani rektor chce mieć oko na Anię, albo tylko ja dostrzegam tu drugie dno całej sprawy z dodatkowymi zajęciami.
OdpowiedzUsuńCóż, Ewelinka nieco się zdziwi gdy wreszcie zajrzy do notatek Ani. O ile zajrzy, oczywiście, zanim sama zainteresowana postanowi z nią pogadać. Mnie osobiście za bardzo by ciekawiło, cóż to takiego Ania mogła napisać, i wbrew sobie od razu bym do tego zajrzała. Aż ciężko mi uwierzyć, że Ewelina tego nie zrobiła :O
Dobry Wujcio! :D Ignacy zawsze spoko <3 No i rzeczywiście, sporo informacji. I to ciekawych. Czytałam, i coraz bardziej pochylałam się w stronę monitora. Gdyby tylko wykłady były tak ciekawe...
No nic, w najbliższym czasie nadrobię resztę. Tymczasem pozdrawiam ^^
No kochanieńka wcale wiele ci nie zostało :) W zasadzie można by rzec, że jesteś prawie na bieżąco :D Aż normalnie serce z radości mi skacze, kiedy widzę stare twarze :D To takie fajne wiedzieć, że jesteście ze mną cały czas.
UsuńBardzo, bardzo dziękuję :*