sobota, 15 lutego 2014

Chapter 37

Weekend Ewelina spędziła na przygotowywaniu się do zajęć. Starała się jak tylko mogła, by nadrobić te wszystkie drobne zaległości, jakie wystąpiły u niej w dość krótkim czasie. Choć ćwiczenie magii praktycznej zupełnie jej nie szło, to przynajmniej wykonała dwie z pięciu dodatkowych prac domowych.
Dzięki długim rozmowom z Ignacym, napisała wypracowanie na temat darów oraz esej z Wstępu do Historii Świata Magii. Wszystko było na dobrej drodze ku lepszemu. Żeby nie tracić czasu, zaraz po powrocie z kolacji, wzięła się za przepisywanie zielarstwa, z którego nie raz już uciekła. Nie wiedziała czemu, ale ogrodnictwo zupełnie jej nie pociągało.
Kiedy wycieńczona, w końcu padła na łóżko, była w pełni usatysfakcjonowana ze swej pracy. Nic nie mogło pójść nie tak.
Poniedziałek przyszedł wyjątkowo za wcześnie. Ewelinie wydawało się, że ledwo, co zamknęła oczy, a już musiała wstawać na swoje zajęcia dla nieobdarzonych.
Daniel wyglądał na wyjątkowo rześkiego, w porównaniu z resztą uczniów, która non stop ziewała.
— Dziś spróbujemy dotrzeć do tego, co was blokuje. — Daniel rozejrzał się po zaspanych studentach, po czym teatralnie westchnął. — Moglibyście okazać, chociaż minimum jakiegokolwiek entuzjazmu.
Klasa cicho jęknęła coś, co brzmiało jak „jeeeeej”, wypowiedziane w sposób całkowicie pozbawiony energii.
Sokół nie zamierzał się jednak poddawać. Za pomocą magii przesunął wszystkie ławki pod ścianę, a na podłodze wyczarował stos kolorowych poduszek.
Tym razem „jeeeeeej” uczniów było o wiele bardziej entuzjastyczne. Daniel nie musiał nawet dwa razu powtarzać, by wygodnie się usadowili.
Kiedy każdy znalazł swój kąt, Sokół klasnął w dłonie, a w sali zapanowały egipskie ciemności. Pstryknięcie palców spowodowało, iż w powietrzu zawisły dziesiątki lewitujących świec, dających nikłe, łagodne światło. Płomienie lekko drgały rzucając fantazyjne cienie na ściany.
Ewelina wzięła głęboki oddech. Uwielbiała świece, a klimat, jaki stworzył Daniel był naprawdę magiczny. Nawet uwagi „panny przemądrzałej” nie mogły popsuć jej humoru.
— Teraz zamknijcie oczy i spróbujcie wyobrazić sobie wewnątrz was dużą, świecącą kulę. — Daniel również usiadł na podłodze wybierając wielką, zieloną poduchę z narysowaną po środku żabą. — Takie wasze małe, prywatne słońce. Widzicie je?
Wszyscy zamruczeli, bez większego przekonania.
— No dajcie spokój. Ruszcie swoją wyobraźnię!
Ewelina zamknęła powieki, które od dłuższego czasu same jej opadały i próbowała się skupić na wewnętrznym słońcu.
Dziewczyna nigdy nie mogła narzekać na brak wyobraźni, jednak ćwiczenie zadane przez Daniela, było a-wykonalne. Kiedy tylko starała się dostrzec wewnętrzne słońce, wyobraźnia momentalnie podsuwała obraz słońca zawieszonego na niebie i ją samą spacerującą wraz z przyjaciółkami nad Wisłą.
— Skupcie się. Poczujcie w sobie ciepło, jakie daje wam ta energia. Wyobraźcie sobie, że kula wypuszcza z siebie promieniste witki, które docierają w każdy, nawet najmniejszy kawałek waszego ciała.
Solanowa westchnęła, po czym ze wszystkich sił starała się skupić na witkach. Jedyne co jej z tego wyszło, to mała różowa ośmiorniczka z filmu Disney’a „Gdzie jest Nemo”.
Szybko potrząsnęła głową, jakby to coś mogło dać. Ośmiorniczka, co prawda zniknęła, ale zamiast niej, pojawił się wielki kraken wprost z greckiej mitologii.
— Poczujcie ciepło. Niech wasze myśli krążą wokół kuli energii.
Głos Daniela był taki kojący. Słuchając go Ewelina czuła się odprężona, i choć nadal nie potrafiła osiągnąć celu, nie zamierzała się poddać. Zacisnęła mocniej powieki, znów potrząsnęła głową i ze wszystkich sił postarała się wyobrazić w sobie magiczną kulę energii.
— Udało się! — Wrzasnęła podekscytowana, kiedy po dwudziestu minutach w końcu osiągnęła zamierzony efekt. Czuła jak po jej ciele rozchodzą się ciepłe witki magii.
— Co ci się udało panno Solan? — Cierpki i nieco gorzkawy głos zupełnie nie pasował do Daniela.
Marszcząc brwi Ewelina otworzyła powieki.
— Co jest do jasnej… — urwała w pół zdania widząc nad sobą wyjątkowo wściekłą Bielecką — nauczycielkę od historii z jej dawnego liceum.
— Czy zechce mi panna wyjaśnić, czemu to zasypia na moich zajęciach?! — Głos nauczycielki nie wróżył nic dobrego. — Rozumiem, że doskonale zna panna cały, obowiązujący nas zakres historii i nie musi panna dłużej wysłuchiwać moich nudnych zajęć?!
Ewelina totalnie się pogubiła. Marszcząc czoło rozglądała się w popłochu.
Nie wiadomo jak, ani dlaczego, znajdowała się w pracowni historycznej w swoim starym liceum. Otaczały ją znajome twarze, które przyglądały się jej z niemałym zdziwieniem.
— Czy doczekam się w końcu jakiejkolwiek odpowiedzi?! — Historyczka zrobiła się cała czerwona na twarzy. — Może panna Solan straciła głos?!
— Nie. — Wciąż zdezorientowana Ewelina stanęła niemalże na baczność, jak było w zwyczaju, gdy Bielecka wywoływała kogoś po nazwisku.
— Słucham?! — Twarz psorki przybierała coraz intensywniejszy buraczany odcień.
— Nie pani profesor. Przepraszam za swoje zachowanie. To się więcej nie powtórzy. — Mówiąc to Ewelina pochyliła głowę, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego. Bielecka była bardzo wyczulona na tym punkcie.
— W takim razie czy mogę wrócić do prowadzenia lekcji? — Nauczycielka nieco zaczęła się uspakajać. — Po lekcji przyjdź do pokoju nauczycielskiego. — Dodała nim wróciła pod tablicę i dalej zaczęła tłumaczyć zawiłości drugiej wojny światowej, w kontekście państw alianckich.
Zdezorientowana Ewelina zajęła z powrotem swoje miejsce.
— O co biega? — Zapytała samą siebie.
— No, to nieźle podpadłaś szatanowi. — Monika, kumpela z ławki, podsunęła Ewelinie książkę otwartą na odpowiedniej stronie. — Ty lepiej się ogarnij, bo jak tak dalej będziesz igrać z demonem, to cię nie dopuści do matury.

Ewelina Solan wysiadła na swoim osiedlu i od razu pomknęła na stację benzynową, aby zakupić ćwiartkę wiśniówki. To, co teraz się działo, definitywnie przekraczało jej system pojmowania.
Kiedy na przerwie próbowała pogadać ze znajomymi na temat Collegium Magicae, wszyscy dziwnie się na nią patrzyli, albo pytali czy to jakaś nowa książka, którą po prostu poleca przeczytać. Dziewczyna nie pojmowała, o co może w tym wszystkim chodzić. W jednej chwili była na zajęciach dla nieobdarzonych, a w drugiej na lekcji historii. Co gorsza, z rozmów jakie przeprowadziła, wynikało, że nie  ma w ogóle czegoś takiego jak Świat Magii.
— Bogowie, co się ze mną dzieje? — Jednym ruchem pociągnęła za drzwi i weszła do przestronnego sklepu mieszczącego się przy stacji benzynowej. Podeszła do lady, pokazała dowód osobisty, a następnie poprosiła o wiśniówkę.
Sprzedawca grzecznie polecił colę w promocyjnej cenie, a kiedy odmówiła, przyjął zapłatę i oddał rachunek. Ewelina ruszyła w stronę domu, nieco dłuższą trasą. W końcu musiała się napić.
Kiedy tylko upewniła się, że nikt jej nie widzi, odkręciła korek i pociągnęła zdrowy łyk. Gardło zapiekło, i choć słodycz syropu wiśniowego była dość pokaźna, to wciąż alkohol brał górę. Dziewczyna otrząsnęła się jak pies wychodzący z kąpieli i strzeliła jeszcze jednego szota.
Nic nie było tak jak powinno i Solanowa naprawdę zaczęła wierzyć, że całe to zamieszanie z magiczną szkołą, było jedynie wytworem jej wyobraźni.
Pociągając łyk za łykiem, w końcu wpadła na genialny pomysł. Szybko przeszukała swoją torbę, wyciągnęła z niej telefon komórkowy i wykręciła numer do Sandry. Chciała co prawda zadzwonić do Ani, ale nie była pewna czy kłótnia, którą odbyły w magicznym świecie, obowiązywała w tej dziwnej rzeczywistości.
— Hallo? — Sandra odebrała zaraz po trzecim sygnale.
— Cześć Sandwich. — Ewelina nie do końca była pewna, jak powinna rozpocząć tą rozmowę.
— Co tam? Chyba nie dzwonisz, żeby mi powiedzieć, że zgubiłaś aparat? Nie wybaczę ci jeśli nie dostanę zdjęć z piątkowej imprezki.
Solanowa całkowicie straciła rezon. Nie pamiętała zupełnie żadnej imprezki, bo przecież w piątek była jeszcze w Świecie Magii.
— Nie, no skądże znowu. — Głos miała niepewny i choć wiśniówka nieco ją rozluźniła, nadal miała problemy z wyrażeniem tego, o co chciała zapytać.
— W takim razie chodzi o tego chłopaka, co? — Sandra weszła na swobodny ton, który zawsze towarzyszył im przy rozmowach o płci przeciwnej. — Nie spodziewałam się, że takie ciacho się do nas przyłączy. Widać było, że wpadłaś mu w oko. Odezwał się już? A może chcesz mnie zapytać, czy powinnaś pierwsza do niego napisać? O, o, o! Już wiem. Pewnie zaprosił cię na randkę i chcesz prosić, żebym była twoją przyzwoitką. — Sandra trajkotała jak najęta i Ewelina nie bardzo potrafiła wejść jej w słowo. Dopiero, kiedy w słuchawce zapadła cisza, zaczęła mówić.
— Nie, po prostu chciałam cię zapytać co sądzisz o Collegium Magicae?
— O czym? To jakaś nowa książka? Wiesz, że ja wolę bardziej życiowe. Jak o fantastykę pytaj Ani. Zresztą chyba byłyście umówione dzisiaj po szkole, co?
— Dobra, wiesz muszę kończyć. Mam drugą rozmowę na linii.
Ewelina wcisnęła czerwoną słuchawkę, po czym spojrzała się na opróżnioną w dużej mierze, butelkę wiśniówki.
— Co jest do cholery grane?! — Zawołała, płosząc zarazem ptaki z pobliskiego drzewa.
Nie wiedząc, co dalej robić, zakręciła butelkę, schowała resztkę alkoholu między podręczniki, a następnie nieco chwiejnym, acz pewniejszym krokiem, ruszyła w stronę domu.
Kiedy, w końcu trafiła przed furtkę, poczuła w sercu dziwne ukłucie. Bała się wejść do środka. Przecież podczas ostatniej rozmowy matka się jej wyrzekła. Co jeśli wyrzuci ją z domu na kopach?
— A ty co? Zakwitłaś i robisz nam za kląbik? — Znajomy ciepły, męski głos, odezwał się tuż za jej plecami.
Dziewczyna stała jak zmrożona, bojąc się odwrócić.
— Ej, rybko, coś się stało? — Mężczyzna podszedł do niej i delikatnie obrócił ją ku sobie.
Tego było dla Eweliny za wiele. Tuż przed nią, trzymając w dłoni smycze stał nie kto inny jak jej ojciec. Wakacyjna opalenizna zawsze ładnie prezentowała się ze szpakowatymi włosami i dwudniowym zarostem.
Dziewczyna nie wytrzymała. Roniąc łzy jak grochy rzuciła się ojcu na szyję i zaczęła płakać.
— Już dobrze kochanie. — Michał Solan mocno przytulił swoją córkę. Przemawiał do niej łagodnym i pełnym miłości głosem. — Powiedz staruszkowi, o co chodzi, co? Zaparzę ci ziółek i porozmawiamy.
Ewelina połykając łzy, dała się prowadzić prosto do domu.
Kiedy ojciec posadził ją w jego ulubionym fotelu i podał parujący kubek mięty, nieco się uspokoiła i była wstanie powstrzymywać kolejne wybuchy "radości".
Michał próbował wyciągnąć z niej powód płaczu, ale dziewczyna nie bardzo wiedziała, co powiedzieć by nie wziął jej za wariatkę. W końcu „hej tato popłakałam się na twój widok, bo tak naprawdę nie żyjesz już od kilku lat i bardzo za tobą tęskniłam”, nie brzmiało zbyt dobrze.
Ewelina postanowiła na poczekaniu wymyślić historyjkę o chłopaku, z którym zerwała, co miało tłumaczyć jej wielki „smutek” i delikatny zapaszek wiśniówki. Mężczyzna nie drążył więcej tematu. Pozwolił córce wtulić się w swoje szerokie ramiona, delikatnie głaszcząc ją po głowie, jak to robił kiedy była jeszcze małą dziewczynką.
Gdy na zegarze wybiła godzina osiemnasta, do domu wróciła Iwona Solan. Kobieta ucałowała swego męża, po czym poszła przywitać się z córką. Ewelina ostatkiem sił powstrzymała łzy, które już się jej cisnęły do oczu. Przytuliła matkę, po czym wróciła do odrabiania lekcji.
— Kochanie, odłóż naukę i choć na kolację!
Głos Iwony był radosny i wolny od wszelkiego bólu i trosk. Ewelina nie pamiętała, kiedy matka ostatni raz przyrządzała wspólny posiłek. Co dziwniejsze, kolacja rozpoczęła się dopiero, kiedy siostra -  Magda wróciła do domu.
Spaghetti z domowym makaronem robionym przez Michała, było czymś o czym Ewelina marzyła od wieków. Cały posiłek szczerzyła się jak głupia do wszystkich, wymieniając grzecznościowe uwagi. Nawet umówiła się z siostrą na zakupy pod koniec tygodnia. W końcu kiecka na studniówkę, to nie byle jakie wyzwanie.
Ewelina cieszyła się każdą sekundą spędzoną w rodzinnym gronie. Nawet przestało jej przeszkadzać, że Collegium Magicae okazało się jedynie snem. Rzeczywistość była o niebo piękniejsza.
— Cukiereczku czy zgasić ci światło? — Michał pojawił się w drzwiach pokoju Eweliny ubrany w swój stary, powyciągany niebieski szlafrok.
— Tato, czy nie jestem już trochę za stara na takie zdrobnienia? — Ewelina uśmiechała się, nakładając na twarz warstwę kremu.
— Zawsze będziesz moim cukiereczkiem. Nie ważne ile będziesz miała lat. — Mężczyzna podszedł do córki i złożył na jej policzku ciepły, ojcowski pocałunek.
— Obiecaj mi tylko, że nie będziesz się tak do mnie zwracał przy znajomych.
— Słowo harcerza.
— Ej, ale ty nie byłeś harcerzem!
— Ale byłem w zuchach, to też się liczy.
Ewelina po raz ostatni tego dnia przytuliła się do ojca, po czym poszła spać.
O drugiej nad ranem Solanową zbudziły dziwne dźwięki. Coś, co było na granicy słyszalności, wołało jej imię. Brzmiało to trochę tak, jakby ktoś mówił przez długą, plastikową rurę.
Dziewczyna wciąż zaspana, założyła swoje puchate kapcie — jednorożce i ruszyła na poszukiwania.
Dom pogrążony w ciszy, wydawał się dziwnie pusty i złowrogi. Zwyczajowe cienie rzucane przez meble, wydawały się Ewelinie pokracznymi potworami gotowymi do ataku w każdej sekundzie. Solanowa nie bardzo wiedziała co nią kieruje i dlaczego musiała odnaleźć nawołującą ją osobę. Po prostu szła przed siebie pogrążona w pewnego rodzaju transie.
Pamiętała jak przekręcała klucz, a następnie jak wychodzi na zewnątrz, ubrana jedynie w nocną koszulę.
Głos dalej ją wołał, kierując kroki w stronę Wisły. Kolejne co zapamiętała, to nieprzyjemny, zimny podmuch późnojesiennego wiatru i szum wody.
— Co jest do jasnej… — urwała w pół słowa, rozglądając się po okolicy. Księżyc w pełni świecił na tyle jasno, że widziała wszystko z niezwykłą dokładnością.
— Jesteś na reszcie. Tak długo czekałam. — Spod rozłożystego dębu, w stronę dziewczyny ruszyła jakaś postać. Ewelina była pewna, że skądś ją znała, choć teraz nie mogła sobie zupełnie przypomnieć skąd.
— Kim jesteś? — Zapytała okrywając się ramionami. Wiatr naprawdę był nieprzyjemny.
— Nie poznajesz mnie? — Postać mówiła w lekko drwiący sposób, i dopiero po chwili dotarło do niej, kogo spotkała.
Trzy metry przed nią zatrzymała się… ona sama? Dziewczyna choć podobna, wyglądała zupełnie inaczej. Była znacznie szczuplejsza, a jej sylwetka wyglądała na wyćwiczoną, miała długie, ciemnobrązowe włosy ciasno związane w warkocz i przerzucone przez prawe ramie. Ubrana była w czarne, skórzane spodnie, wysokie buty przypominające nieco glany i czarny, skórzany płaszcz sięgający do połowy ud.
— Czy rozumiesz gdzie jesteśmy?
Ewelina przecząco potrząsnęła głową.
— Jesteśmy w twoim… w naszym wnętrzu. Jestem tobą jak ty jesteś mną.
— Czy to ma coś wspólnego z ćwiczeniami Daniela?
Druga Ewelina przytaknęła.
— Żeby rozbudzić nasz dar, musisz odblokować to, co przeszkadza ci w osiągnięciu prawdziwej mocy. Musisz zapomnieć o tym wszystkim. — Tu brązowowłosa Ewelina machnęła dłonią i obie znalazły się na powrót w ich domu. — Musisz przestać kurczowo trzymać się przeszłości. Ona już nie wróci.
— Kochanie, czy to ty? — Zaspany Michał pojawił się w drzwiach przedpokoju. — Coś się stało?
Brązowowłosa wersja Solanowej rozpłynęła się w ciemności.
— Nic się nie stało. Idź spać tato.
Ewelina rozglądała się w poszukiwaniu swojego drugiego ja. Nigdzie nie mogła dostrzec ani kawałka czarnego ubioru dziewczyny.
— Czy na pewno wszystko w porządku? — Głos ojca był mocno zaniepokojony.
Ewelina po raz kolejny chciała odesłać ojca do łóżka, jednak było już za późno. Dziewczyna ubrana w skórę, zmaterializowała się za Michałem, trzymając w dłoni lśniący sztylet.
— Musisz zapomnieć — wyszeptała, przejeżdżając ostrzem po skórze na gardle mężczyzny.
Michał zachłysnął się własną krwią, po czym runął na panele.
— Nieee! — Krzyk Eweliny zdolny byłby obudzić nawet umarłego.
— Zapomnieć! — Zawołało bliźniacze dziewczę, śmiejąc się radośnie. — To są nie warte twojej uwagi śmiecie, rozumiesz?!
— Kim… kim ty jesteś? — Ewelina łkając opadła na podłogę.
— Jestem tobą!
— Gdybyś była mną, nigdy byś czegoś takiego nie zrobiła!
Zła dziewczyna wykrzywiła usta w uśmieszku pogardy.
— Jesteś tak żałośnie głupia! Nie rozumiesz, że nie pozbywając się tych żałosnych okowów wspomnień, nigdy nie osiągniesz pełni swych możliwości!
— Nie interesują mnie żadne możliwości!
— Ewelino, co się dzieje? — Zaniepokojona krzykami matka, wybiegła z sypialni.
— Mamo nie podchodź!
Było jednak za późno. Zła bliźniaczka, pochwyciła kobietę i przyparła ją do ściany.
— A teraz rozprawię się z suką, która wyklęła własne dziecko! — Mówiąc to, wbiła ostrze prosto w serce kobiety.
Ewelina nie wytrzymała. Ból jaki wykwitł w jej piersi był nie do opanowania. Poczuła jak w ułamku sekundy, w piersi rośnie potężna kula energii, która rozpuszczała swe witki, po całym ciele dziewczyny. Solanowa nie próbowała powstrzymać tej ciepłej mocy, która nieco uśmierzała ból w sercu.
— Zabiję cię! — Warknęła prostując się i pozwalając, aby magiczna moc wybuchła w niej z całą swoją siłą.
Zła bliźniaczka zaśmiała się wrednie, stając dokładnie na wprost Eweliny.
— Pokaż co potrafisz! — Zawołała rozkładając szeroko dłonie. Była to ostatnia rzecz jaką zrobiła, nim dom pochłonęła oślepiająca jasność.
Cała szczęśliwa rzeczywistość została rozdarta kawałek po kawałku.
— Nie. Nie. Nie. — Szeptała Ewelina, zwijając się w spazmach bólu.
Ktoś do niej podszedł. Poczuła ciepłą dłoń na swym zroszonym potem czole, a następnie usłyszała kojący głos Daniela.
— Już wszystko w porządku. Zaraz zaniesiemy cię do szpitala.
— Nie… nie… nie. — Powtarzała niczym jakąś mantrę. — Ja nie chcę.
— Nie musisz. Już nic nie musisz robić.
Dłonie Daniela wsunęły się pod ciało Eweliny i zwinnie dźwignęły ją do góry. Chłopak miał krzepę i trzeba było mu to przyznać.
— Niech ktoś pójdzie do cholery po profesora Jabłońskiego! Szybko!
Ostatnie co zapamiętała Ewelina nim pochłonęła ją ciemna, zimna pustka, to szum studenckich głosów i oddech niosącego ją na rękach Daniela.


Cześć i czołem! Witajcie tego pięknego dnia :) Mamy godzinę trzecią nad ranem i właśnie wstawiam dla was 37 chapter przygód na Collegium Magicae. Trochę czekaliście od ostatniej notki, ale to dlatego, że CeS zagoniła mnie do pracy i wspólnie uprzątnęłyśmy kilka odmętów mojego bloga. Tak więc dzięki wierceniu dziury w żołądku, bym w końcu zaczęła robić wszystko jak należy, zakładki kadra i studenci zostały w końcu doprowadzone do ostatecznego wyglądu. Dodatkowo powstała również nowa zakładka - dary, którą znajdziecie w Świecie Magii. Jak widać był to całkiem pracowity okres i z tego co zapowiadała mi już CeS, na tym się nie skończy. Tak więc dziękuję drogiej i wspaniałej pani kat, która dba bym się nie leniła, a działała :D
Rozdział z powodu później godziny, nie został jeszcze poprawiony, więc zawiera pewnie całką pokaźną dawkę błędów. Obiecuję, że jak już kochana CeS odeśle mi go z powrotem, to wstawię EDIT ogłaszający tą doniosłą chwilę. Teraz idę spać, bo już najwyższa pora :D Was nakłaniam za to do czytania i żwawego komentowania :D
Pozdrawiam <3

23 komentarze:

  1. Zaklepuję miejsce na cesowy komentarz, który powstanie jak wrócę z załatwiania sobie osiemnastki. I jak juz poprawie rozdział i wgl.

    CeS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki za twoje załatwianie i oczywiście wyczekuję komentarza :D W końcu uwielbiam te nasze dysputy ;]

      Usuń
  2. Jak zawsze za szybko sie skończyło :(

    mhh skądś znam ten teks o słowie harcerza ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mnie jakoś też szybko się skończył :) Zaczęłam pisać i bach... Już kolejny rozdział się rozpoczął :) Dobrze mi się tworzy po północy :D
      Słowo harcerza jest dość popularnym zwrotem X]

      Usuń
    2. Chodzi mi raczej o ta odpowiedź :P
      tez byłem tylko w zuchach ;)

      Usuń
    3. Jak i pewnie całkiem spora część społeczeństwa :p

      Usuń
  3. No w końcu, bo myślałam, że się nie doczekam :3 Ogólnie jak zwykle mi się podoba i cieszę się, że w końcu coś się tam ujawnia w związku z mocami Eweliny :D Jak zwykle czekam na więcej :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba i w końcu się doczekałaś :D Także i ty należysz do osób, dzięki którym zebrałam się i napisałam w końcu kolejny rozdział.
      Wyszedł nieco inny niż planowałam (zawsze pójdzie coś inaczej jak Inferno na wolności :p), ale i tak uważam że całkiem ciekawy :) Co do mocy Eweliny to nie śpieszyłabym się zanadto w określeniu, że się ujawniają :D Ekhę... powiedzmy, że to powód dlaczego jej tak kiepsko idzie :p

      Usuń
    2. Oho o.O To żeś mnie zaskoczyła :3 Ale coś tam się jednak w niej obudziło... Co do tego, że zawsze wychodzi ci inaczej niż planujesz - high5 - też tak mam... Zawsze wyzywam pół świata za to xD

      Usuń
    3. No to jestem cwana skoro udało mi się ciebie zaskoczyć :D Dobrze, plus na moją korzyść :] Będziesz miała więcej niespodzianek i może moja historia wyda ci się przez to jeszcze ciekawsza :D Widzisz wciąż mam tyle w głowie pomysłów, że sama nie mogę dojść z sobą do ładu :) Jakiś wyjątkowo twórczy okres nastał w moim życiu :] Powinnam tylko siedzieć i pisać :D A tyle rzeczy mnie w koło absorbuje :D

      Usuń
    4. Ja chcę dalej pisać moje opowiadanie... Ale brak kompa robi swoje... A też o dziwo mam ostatnio tyle pomysłów co nigdy :o Podejrzewam jednak, że jeszcze gorzej bym nocki zarywała, a dziś już do 8 nie spałam o.O Ogólnie życzę ci takiej weny zawsze, żeby blog się rozwijał i żebym miała co czytać <3

      Usuń
    5. Ja poszłam spać dopiero koło 7:00, ale to przez kolegę, z którym gadałam na gg XD Wstałam o 12:00 więc jestem taka na wpół śnięta, ale słońce za oknem więc mam wenę do działania :D Chyba dziś spędzę czas na szablonowaniu :D Jakoś tak mnie natchło no :P Cóż z tego wyjdzie?
      Co do braku kompa to fakt poważny problem, ale rób jak ja :) Zawsze mam przy sobie zeszyt, w którym piszę różne fragmenty, później przepisuję na kompa :) Proste i zawsze dostępne. Wszak kartek i długopisu nikt ci raczej nie zabierze, a na zajęciach człowiek wygląda jakby robił notatki :]
      Ha! Widzisz jakie to proste? XD

      Usuń
  4. Tak, ja poszłam spać o tej 8 i wstałam o 10 :3 od 2 do 8 gadałam przez skype z kolegą xD a co do zeszytu - to nie moja bajka, już próbowałam, ale jakoś mi nie idzie, mam wene tylko na kompie xD I tu tkwi mój problem :(

    OdpowiedzUsuń
  5. No hej.
    Jestem, rozdział przeczytałam, komentarz zostawiam, autorkę pochwalam za;
    klimat,
    dramatyzm,
    ból bohaterki,
    cierpienie bohaterki,
    zaskakiwanie czytelników,
    nierobienie zbyt wielu błędów, których nie będę wymieniać, bo jestem leń i nie chce mi się ich szukać,
    wzruszające, za serce chwytające sceny,
    to, że w końcu dodała nowego chaptera,
    kiwi.(to taki mój własny skrót, w rozwinięciu brzmi - kak i wiele innych, ale aktualnie nie wiem, jak ubrać to w słowa, więc wale to i idę zjeść śniadanie, może wtedy coś mi się nasunie)
    Więcej zalet nie wymienię, żałuję, ale nie, proszę o wybaczenie.
    Żegnam się †

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juls rozłożyłaś mnie na łopatki swoim długim, wąskim, ale niezwykle treściwym komentarzem :D Cieszę się, że scena budzenia mocy Eweliny ci się podobała :] Lubię takie chwile, ale niestety nie często jest gdzie :) Dla prawdziwości i autentyczności, postanowiłam wykorzystać moment dochodzenia Solan do jej daru :)
      Do zobaczenia mam nadzieję już niebawem :D
      Papapa :D

      Usuń
  6. Llalalalal, Rowi, ja cię kiedyś jak spotkam to wyściskam na środku ulicy! Kocham takie piękne sceny, kiedy to bohaterka cierpi. Lubię sponiewieranych bohaterów, a tobie udało się Ewelinę sponiewierać idealnie. Tak trzymać! Klimat zbudowałaś boski.
    Swoją drogą Eweliny dar musi być bardzo ciekawy, skoro dziewczyna dochodzi do niego w tak ciekawy sposób. XD
    Musisz mi wybaczyć tak krótki komentarz, ale notesy z notatkami z anatomii wzywają.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Liluś z powrotem :) Cieszę się, że znalazłaś chwilkę i mnie odwiedziłaś, a do tego jeszcze pozostawiłaś po sobie znak :)
      Bardzo chętnie wyściskam się z tobą, nawet na środku wyjątkowo ruchliwej ulicy :D Ja też lubię cierpienie ;] Jeśli życie Eweliny, miałoby być sielanką, to gdzieżby była w tym prawda? Przecież życie usłane jest zarówno wzlotami jak i upadkami :D A Rewelka jest wyjątkowa, w tym upadaniu :P Hihihi :D Ale pst i sza ;p Nie zdradzę nic więcej :D
      Wiesz ogólnie na pewno będzie dla wielu zaskoczeniem ten dar naszej Ewelki. Jest... szczególny, ale z pewnością nie w taki sposób, jak wielu mogłoby się spodziewać :] Jeśli zaś chodzi o proces jego pokazywania się, to każdy przechodzi go podobnie. Człowiek zagłębia się w siebie, aby odblokować kanał mocy :) Zazwyczaj to co nas trzyma, czego nie możemy się tak łatwo pozbyć, to życiowe troski i bagaż emocjonalny z przeszłości. Ja przekształciłam to na obraz :) Ewelina ze wszystkich sił chciałaby, by przeszłość wróciła. Widzisz wolałaby normalne życie nawet za cenę magii. Gdyby jej rodzina była dalej, jaka była życie w normalnej rzeczywistości, nie zdawałoby się ciężkie. Zobacz jak szybko przywykła do myśli, że CM był tylko jej snem.
      Chciałam w ten sposób pokazać, jak kruche i złudne jest ludzkie szczęście i jak wielkie ma znaczenie nasza przeszłość :]
      P.S POwodzenia przy anatomii :D Bardzo ją lubiłam :p choć moje osobniki, raczej były zbiorami kości niż tkanek miękkich :D

      Usuń
  7. "Jedyne co jej z tego wyszło, to mała różowa ośmiorniczka z filmu Disney’a „Gdzie jest Nemo”." - heheheheheh gupia Ewelka :D
    Ok. DAAAAANIEEEEEEEL!!!!!!!!! <333333 Wiesz, jak bardzo ja go uwielbiam! <3 Trolololo! <3 No, nareszcie zajęto się mocami Ewelki, bom cholernie ciekawa, cóż to takiego jest, a z całą pewnością to nie byle co. Tylko... hm, tak sobie myślę... chyba nie każdy miał takie odpały, co ona, hm? Bo wówczas byłoby to zwyczajnie niebezpieczne i zakazano by tego w szkołach, nie chcąc narażać uczniów. Ale że też zwykłe wyobrażenie sobie świetlistej kuli wyrządzić może tyle złego! To jest genialny dowód na to, że wyobraźnia to jednak cholernie potężna broń! Ale ten. Po kolei. No więc jak to czytałam, to się zastanawiałam, co też może naszą Ewelkę blokować. I z każdym zdaniem przychodziły mi do głowy inne teorie. ta główna to po prostu strach: ból po śmierci ojca i po kłótni z matką. Tęsknota, bo w końcu zostawiła za sobą piękne chwile. Hm, ale rzeczywiście, to wszystko razem sprowadza się do jednego - do rozpamiętywania przeszłości, a to rzeczywiście niemal nigdy nie wychodzi na dobre. Powiem ci, że bardzo fajnie to wykombinowałaś: raz, że to jest sposób na odblokowanie - spojrzenie głęboko w swoją duszę. Ale najciekawszy jest element usunięcia ze świata CM. Bo jasnym jest, że coś takiego po prostu nie istnieje. Ewentualnie, niczym w HP, jest doskonale ukryte. Ale wątpię i skłaniam się ku tej pierwszej wersji. Wobec tego ta kwestia wydaje się być szalenie ważna, bowiem zależy od tego ludzkie życie! Mam tu na myśli naturalnie ojca Ewelki. Bo on zginął kilka lat w wypadku, czy jakoś tak, tak? Wybacz mi moje dziury w pamięci. Tak czy siak chodzi o to, że mamy dwa fakty: CM nie istnieje, a ojciec żyje. Gdy CM istnieje, on nie żyje. Te fakty się ze sobą wiążą. Reasumując: ten inny scenariusz, to jest istnienie CM, zmieniło przyszłość, przeszłość i teraźniejszość tak bardzo, że, niby nic nieznaczące maleńkie szczególiki zamieniły się w coś ogromnego, coś, co decyduje o życiu i śmierci. Niby nic, a jednak zależy od tego wiele rzeczy. A więc szczęście rodzinne kosztem marzenia, jakim jest uczęszczanie do CM. czy to więc oznacza, że Ewelka wciąż żyje między tymi dwoma światami, wciąż nie będąc pewna, do którego należy, który chce odrzucić, a który przyjąć? Hm, to by było całkiem logiczne, bo i logicznym zdaje się być to, że aby odkryć swoją moc, należy czuć się w całości jak czarodziej, duszą i ciałem. Tymczasem Ewelka ciałem jest w CM, a duszą... gdzieś po środku. Ajć, coś jeszcze miałam napisać... a! Bliźniaczka! Powiem ci, że na początku się spodziewałam, że będzie to ktoś w rodzaju dobrej przewodniczki, a nie... morderczyni przeszłości, bo tak to można zinterpretować, dosłownie i w przenośni. Tymczasem ubrałaś ją w skóry i glany i uczyniłaś złą. Buuuu, bo idziesz za stereotypami. Ja też się tak nosze i co? :C xD No ale wracając. Nie wiem, jak dla mnie ta bliźniaczka jest naprawdę zła, bowiem zbyt brutalnie chciała rozprawić się z przeszłością. Co więcej, zrobiła to. Ale nic nie dzieje się bez przyczyny, a i ona była tam niewątpliwie potrzebna - myślę, że ta determinacja, którą poczuła Ewelka, wyzwoliła w niej jej moc - mam na myśli to słoneczko, promienie, ciepło w serduszku i tak dalej. A przynajmniej na pewno się odblokowała. Może to nie chodzi o to, by zapomnieć? Co więcej, takie jest moje zdanie: uważam, że nie można zapominać o bólach, bo kiedy jednak o tym sobie przypominamy, ból jest potężniejszy. A starając się z tym żyć powoli, wręcz mimowolnie, się z tym godzimy, co wychodzi nam na dobre. Toteż może Ewelka też nie powinna zapominać o przeszłości, a jedynie przestać nią żyć...? I iść naprzód, bo tam czeka ją wieeele ciekawych rzeczy, osób i zdarzeń.
    No dobrze, tyle ode mnie. Mam nadzieję, że komentarz się podoba c: Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytając twój komentarz stwierdzam, że mój tekst w pełni spełnił swoją rolę. :* Nawet nie wiesz jak niesamowicie mnie ucieszyło, kiedy czytałam o twoich przemyśleniach. To znaczy, że trafił do czytelnika :) A ja mogę się dzięki temu czuć choć troszkę spełniona.
      Widzisz już tak to w życiu jest, że tym co przeszkadza nam w przyszłości, jest nic innego jak rozpamiętywanie przeszłości. Każdy ma taki moment w swym bycie, że nie potrafi zrobić kolejnego kroku przed siebie, bo coś go trzyma. Człowiek zatapia się wtedy we wspomnieniach gubiąc cel, co nie jest dobre, ani właściwe.
      To co napisałaś o Ewelce, jest bardzo trafnym spostrzeżeniem. Dziewczyna choć spełniła swe marzenia trafiając do CMa, to nie może w pełni cieszyć się teraźniejszością z powodu wydarzeń jakie miały miejsce. Śmierć ojca (zginął w wypadku samochodowym kiedy jechał, aby uczyć się surviwalu w celu przeprowadzki do Świata Magii) i wyklęcie przez własną matkę, wydarzyło się tylko i wyłącznie dlatego, że CM istnieje. Gdyby Świat Magii był jedynie "książką", Ewelina żyłaby w normalnej rodzinie. Tak przynajmniej się jej wydaje. Solanowa pragnie w to wierzyć, przez co w niej samej narasta wewnętrzny konflikt. Chce uczyć się magii, ale z drugiej strony, wciąż rozpamiętuje co by było, jakby CMa nie było. Takie procesy myślowe często zdarzają się nam w chwilach refleksji, podczas medytacji, albo w okresie gdy mamy zbyt wiele wolnego. Człowiek zawsze zadaje sobie pytanie "co by było gdyby?". Ewelina również i choć na co dzień o tym nie myśli, w momencie kiedy miała odblokować swój dar, odkryła co jest powodem tejże blokady. Weszła w głąb siebie i zrozumiała. Niestety jak mogłaś zauważyć, w pełni się temu poddała. Zobacz jak niewiele trzeba było, by sama zanegowała istnienie CMa. Świata, o którym przecież marzyła od zawsze!
      Postać złej bliźniaczki pojawiła zupełnie przypadkiem. Dosłownie. Wyskoczyła spod moich palców zupełnie niekontrolowanie. Ubrana w skóry i na czarno, bo przecież chodzi tu o zwyczajną symbolikę (tak naprawdę uwielbiam taki zestaw i gdybym była chudsza pewnie sama bym się tak nosiła :p). Z początku myślałam właśnie o zwykłej, drugiej Ewelinie, ale po chwili doszło do mnie, że przecież w każdym z nas czai się niekontrolowany mrok, który gdy dochodzi do władzy, potrafi być naprawdę niszczycielski. Przecież ludzie w akcie gniewu i złości potrafią robić naprawdę paskudne rzecz. Bliźniaczka Eweliny jest tym mrokiem kryjącym się w jej sercu/duszy. W normalnym świecie ludzie raz lepiej raz gorzej, kontrolują tego przysłowiowego "diabła za pazuchą", w Świecie Magii, w momencie spojrzenia w ciemność i pustkę, ona zwraca swe spojrzenie na nas. Można powiedzieć, że Ewelina dostała objawienie. Poznała siebie. Zrozumiała... Zabicie jej "wspomnień" przez złą bliźniaczkę, można tu rozumieć w dwójnasób. Po pierwsze jako rzeczywiste pragnienie przekroczenia ostatecznego progu i wejście w posiadanie nieposkromionej mocy (która z kolei jest rzadka nawet w świecie CMa) , po drugie jako nienawiść do siebie samej. Decyzje Eweliki w pewien sposób zabiły jej rodzinę.
      Ewelina na koniec uwolniła moc by pozbyć się złej bliźniaczki. Na ile jednak potrafimy pozbyć się mroku siedzącego w nas samych? Czy naszą przeszłość, wspomnienia, smutki i rozterki można tak łatwo usunąć? Odpowiedzi na te i inne pytania, oczywiście poznasz w kolejnym rozdziale :P

      Usuń
  8. Ja bym ten rozdział rozciągnął na dwa. Bo ty piszesz oneshoty. Jeden part, jedna akcja. Nie wow. Ogólnie mi się podoba. Ale chemia wzywa, więc się nie rozpisze.

    R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaa ja się z tym nie zgodzę :D Nie prawda :p Teraz tak akurat wyszło, ale normalnie ciągną się rozdziały i ciągną :P Więc nie oszukuj :) No i tak się cieszę, że coś napisałeś, a i przeczytałeś (choć nie koniecznie w tej kolejności). :]

      Usuń
  9. Przyznam, że starania Eweliny co to odnalezienia w sobie "słońca" nieźle mnie ubawiły. Ta dziewczyna mnie po prostu rozbraja :D
    Ale zong o.O Nawet nie wiesz ile siły woli musiała włożyć w to, żeby spokojnie czytać dalej, a nie przewijać szaleńczo w celu dowiedzenia się, o co, do jasnej cholery chodzi :D
    "Ewelina Solan wysiadła na swoim osiedlu i od razu pomknęła na stację benzynową, aby zakupić ćwiartkę wiśniówki." ahahahahahahahaha, prawie spadłam z krzesła :D Wyobrażenie sobie tego to coś świetnego xD
    Ja pierniczę, ale schiza :O Cóż, pewnie nawet gdybym zerknęła dalej, nie zorientowałabym się o co chodzi, jeśli już, byłabym jeszcze bardziej zmieszane. Kurczę, jak spotkała samą siebie, najpierw pomyślałam, że też chciałabym coś takiego przeżyć. Zaraz po chwili stwierdziłam, że jednak bym nie chciała. To byłoby po prostu straszne xD
    Cóż, zwyczajnie nie mam dnia na rozpisywanie się, tak więc pozdrawiam i do następnego! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli się podobało? To dobrze ;] Schiza być musiała :) W końcu podróż do wnętrza samego siebie, nie może należeć do najprostszych. Jestem ciekawa, czy spodziewałaś się takiego zwrotu akcji :) Bo ja szczerze (jak pisałam oczywiście), wcale, a wcale ;p Tak wyszło. Wiesz mam plan i wiedziałam, że mam coś w tym stylu wepchnąć XD ale miało być to na innych zajęciach i zupełnie w innej formie :D Wyszło jak zawsze zupełnie inaczej, ale chyba nie najgorzej :D
      Buziaki i również pozdrawiam :D Mam nadzieję, że w ten weekend dodam kolejny rozdział :]

      Usuń

Zaczarowani

Filmiki