Ewelina opuściła szpital dopiero w środę
rano, i choć miała zwolnienie na cały boży dzień, postanowiła pójść na Wstęp do
Świata Magii.
Po drodze wskoczyła jedynie po podręczniki
i świeże ubranie, aby nie wyglądać jak siódme nieszczęście.
Kiedy opuszczała pokój, zauważyła coś
niepasującego do pozostawionego przez siebie nieładu. Na środku biurka leżała
czarna koperta, z wykaligrafowaną, czerwonym atramentem, wielką literą „E”. Nie
zastanawiając się zbyt długo, chwyciła za papier i zaczęła go pośpiesznie
otwierać.
— No w końcu jesteś! — Paulina pojawiła
się w drzwiach dokładnie w momencie, kiedy Solan chciała wyciągnąć kartkę z
rozerwanej koperty. — Myślałam, że się normalnie nie doczekam. Ile można
leniuchować w szpitalu! Przyznaj się. Chciałaś wagarować leniu!
Słowa Pauliny były tak niespodziewane,
że cały lęk jaki Ewelina miała w sobie, uleciał gdzieś w przestworza. Ucieszyła
się na widok koleżanki i choć wciąż było jej wstyd, że nigdy nie będzie
pełnoprawną czarodziejką, jakoś zrobiło się cieplej na sercu.
— Wcale nie. — Koperta automatycznie
została schowana do jednej z szuflad biurka. — Mam zwolnienie na cały dzień,
ale zamiast leniuchować idę na zajęcia.
— No i słusznie! Jeszcze byś nam
zdziczała, jakbyś za długo sama przebywała.
Ewelina chciała coś dodać, zapytać czy
Paulina wie o tym co się jej przytrafiło, jednak koleżanka już zaczęła gadać o
wszystkim co działo się podczas nieobecności młodej Solan. Wejście jej w słowo,
było zatem niemożliwe i dziewczyna postanowiła poczekać z pytaniami, na
dogodniejszą chwilę.
Ania po raz kolejny przejrzała swoje
notatki, jakby to mogło pomóc w przerażającym bólu głowy jaki od kilku godzin
męczył ją niemiłosiernie.
Prawdę powiedziawszy odkąd zaczęła
dodatkowe zajęcia, czuła się kondycyjnym wrakiem. Jakby cała ta zabawa z falami
mózgowymi, wysysała z niej życiodajną energię. Do tego wszystkiego dochodziła
sprawa z Eweliną. Kruk już kilkukrotnie próbowała zakończyć waśń między nimi,
ale kiedy tylko chciała odwiedzić przyjaciółkę leżącą w szpitalu, któryś z
nauczycieli przekazywał jej informację o dodatkowych zajęciach z Magnusem.
Szczerze mówiąc, to powoli miała dość
tego wyłuskanego drania, który jakby się na nią uwziął. Dochodziło do tego, że maglował ją nawet
wtedy, gdy mijali się na korytarzu.
— Ewelina wyszła już ze szpitala. —
Sandra przyszła w odwiedziny tuż po swoich zajęciach z zielarstwa. Była
utytłana ziemią, ale nie omieszkała powiedzieć tego, co krążyło po jej blond głowie.
— To dobrze.
— Mogłabyś do niej pójść.
— Przecież zamierzam.
— Od zamierzania jeszcze nic się nie
zrobiło. Wiesz, że teraz przeżywa ciężkie chwile. Chyba odwiedził cię
psycholog, co?
— Tak. Mówił, że Ewelina zablokowała
swoje źródło mocy i nie będzie mogła już nigdy korzystać z energii wewnętrznej.
Między przyjaciółkami zapadła chwila
ciszy. Ania chciała coś nawet powiedzieć, ale kiedy już prawie zebrała się w
sobie, Sandra wyszła bez pożegnania.
Świat bez towarzystwa Eweliny był
ponury. Coraz częściej Kruk odczuwała brak wsparcia swojej przyjaciółki, a taka
sytuacja nie mogła przecież trwać wiecznie. O nie! Z pewnością musi szybko
przeprosić się z Solan, i przede wszystkim, być dla niej wsparciem w tych
ciężkich chwilach.
Po kolacji Ewelina padła na łóżko nie
ściągając nawet butów. Była zmęczona pracą w bibliotece, do której powróciła
mimo przebąkiwania Ignacego. Teraz jednak cieszyła się, że mężczyzna, odesłał
ją do wieży, aby zebrała siłę przed zajęciami z myślistwa. Godzina wylegiwania
się w zaciszu pokoju, była dokładnie tym, czego potrzebowała.
Kiedy nadeszła odpowiednia chwila,
założyła trapery, przebrała się w bojówki i luźny t-shirt, zarzuciła kurtkę i
wyszła. Dzisiejsze zajęcia miały odbywać się w terenie, z czego niezmiernie się
cieszyła. Wierzyła, że wieczorny spacer nieco pomoże uspokoić jej biedne,
skołatane myśli.
Eryk Pac czekał na swoich uczniów pod
fontanną. Jak zwykle miał na sobie ciemne skórzane spodnie, czarną, skórzaną
kamizelę nabijaną srebrnymi guzami oraz zieloną koszulę. Stał oparty o marmur,
paląc swoją drewnianą fajkę. Ciemne, przetłuszczone włosy, opadały mu na twarz.
— Witam drogie panie! — Mężczyzna
zaciągnął się dymem, uśmiechając się radośnie. — Poczekamy chwilę na resztę i
możemy ruszać.
Wcale nie musieli długo czekać. Kolejni
uczniowie pojawiali się jak pszczoły lecące na wystawę „Miody Świata”.
Na samym początku pojawił się Andrzej
wraz z dwoma nieznanymi Ewelinie kumplami. Pierwszy z nich wyglądał na
zawodowego piłkarza, ubrany w dresy jednego z Warszawskich klubów. Drugi
chłopak o pulchnej twarzy i przyjaznym uśmiechu od razu przypadł Solan do
gustu. W dodatku biła od niego dziwna, ale niezwykle przyjazna aura.
— Ty, ale ciacho. — Paulina oblukała
piłkarza od góry do dołu.
— Nom. — Ewelina wpatrywała się w
uśmiech drugiego.
— Cześć! — Andrzej podszedł do dziewczyn
i wyciągnął rękę na przywitanie. — Jak tam się czujesz? — Wzrok skierował na Ewelinę
i dziewczyna mogła zauważyć, że szczerze się o nią martwił.
— Dobrze. — Policzki poczerwieniały i
choć Andrzej nie powiedział nic, co mogłoby wywołać taką reakcję, Solan poczuła
w sercu straszliwy ciężar. — Naprawdę wszystko ok. — Dodała, gdyż chłopak wciąż
nie wyglądał na przekonanego.
Na całe szczęście dalsza konwersacja została
przerwana przez falę uczniów, która pojawiła się równo z rozpoczęciem zajęć. Ewelina
nie miała co prawda okazji, aby poznać imię chłopaka, który tak przypadł jej do
gustu, jednak stwierdziła, że zakończenie dość niezręcznej rozmowy z Andrzejem
wynagrodzi tę małą niedogodność. Poza tym okazja, aby zapoznać się z pewnością
jeszcze się pojawi.
Kiedy w końcu każdemu udało się wpisać
na listę, profesor wskoczył na kamienną ławkę i zaczął przemawiać do
zgromadzonego tłumu.
— Dziś wypadają zajęcia terenowe,
dlatego postanowiłem połączyć dwie grupy. — Studenci przyjęli tę oczywistość
radosnym aplauzem. — Aby sprawdzić jak sobie radzicie w części praktycznej,
przygotowałem pewną zabawę. Za chwilę wyczytam imiona kilku osób, które zostały
wybrane na „zwierzynę”.
— Zwierzynę? — Paulina spojrzała na
koleżankę marszcząc brwi. — Co to znaczy do jasnej cholery? Mam kicać jak
królik czy co?
— Za chwilę wszystko wytłumaczę, ale
musicie dać mi taką możliwość.
Studenci ściszyli nieco głosy, aby
wysłuchać co też profesor ma im do powiedzenia.
— Osoby które wyczytam, będą odgrywały
na dzisiejszych zajęciach zwierzyną, na którą reszta z was będzie polować. Wyruszycie
wcześniej od reszty i będziecie mieli chwilę, aby znaleźć dla siebie
odpowiednie środowisko. Reszta z was, będzie miała za zadanie wytropić miejsce,
w którym ukrywać się będzie zwierzyna. Czy jak dotąd wszystko jasne?
— Ale profesorze, przecież o tej porze
poza zamkiem jest już ciemno! — Wysoka brunetka, wyglądała na mocno
poddenerwowaną. — Czy to aby bezpieczne?
— Oczywiście! Przecież nie każe wam
tropić prawdziwych zwierząt, a swoich kolegów. Potraktujcie to jako zabawę w
podchody, za które możecie dostać zaliczenie lub nie. Zrozumiano? — Tłum
zaszemrał niezadowolony. Entuzjazm zawsze stygł, gdy nauczyciel wspominał o
ocenach lub zaliczeniach. — Aby cała zabawa była bardziej realistyczna,
ponakładam na zwierzynę specjalne zaklęcia, dzięki czemu będzie zostawiała
dokładnie takie same ślady. Dodatkowo jednak, sama będzie musiała pogłówkować,
gdzie powinna się przed resztą ukryć, a także jak nakierować na siebie polujących.
Pamiętajcie, że macie myśleć jak zwierzęta, a nie ludzie. Nie ma chodzenia po
drzewach, ani zacierania śladów. Jasne?
Wszyscy potwierdzili, że rozumieją
zasady zabawy. Kiedy na powrót tłum nieco ucichł, Pac wziął się za wyczytywanie
nazwisk.
— Karolina Kurcewicz, Sylwia Duda,
Paulina Stein, Bogumiła Radner, Adam Krasny, Filip Zdun. Wy będziecie sarnami.
Kilku uczniów parsknęło śmiechem, a
wyczytani grzecznie podreptali na przeciwną stroną.
Ewelina zastanawiała się czy taka
zabawa, rzeczywiście może w jakiś sposób sprawdzić ich umiejętności. Szczerze w
to wątpiła, ale skoro profesor twierdził inaczej…
I tak Pac stworzył jeszcze grupę lisów
(żaden z nich nie był rudy) zajęcy i dzików. Ku wielkiemu zdziwieniu Eweliny,
trafiła do ostatniej wraz z kolegą Andrzeja — Tomkiem Bardoniem, który tak
bardzo się jej spodobał.
— Jesteśmy dzikami. — Chłopak pojawił
się tuż przy Ewelinie nie wiadomo kiedy i uśmiechnął się w naprawdę czarujący
sposób. Dziewczyna poczuła jak cała jej twarz robi się czerwona.
— Fajnie, że jesteśmy razem świniami.
Znaczy dzikimi świniami, znaczy chodziło mi, że dzikami. Fajnie, że będziemy
dzikami. Znaczy miałam na myśli, że nie, że zwierzakami, że… — Język plątał się
jej niemiłosiernie, a z ust wypadał szereg niepotrzebnych słów. — Chodzi o to,
że fajnie, że jesteśmy parą. Znaczy nie parą, bo dopiero się poznaliśmy, ale że
w parze. No, że w parze razem.
Stojąca obok Sylwia wywróciła teatralnie
oczami i z niedowierzaniem pokręciła głową. Ewelina na samym wstępie zaliczyła
niesamowitą wpadkę. W sumie można powiedzieć, że robienie z siebie wariatki na
stałe weszło do jej repertuaru.
— Ja też się cieszę. — Tomek wcale nie
wyglądał na zniesmaczonego. Spoglądał na Solan błękitnymi oczami, uśmiechając
się pogodnie.
Ewelina wzięła głęboki wdech i nieco się
uspokoiła.
— Dobra gołąbeczki! — Eryk pojawił się
za plecami Solan zupełnie bezgłośnie. Dziewczyna podskoczyła, kiedy niespodziewanie
usłyszała jego głos. — Czas nałożyć na was zaklęcia i wyrzucić do lasu. — Pac śmiał
się ze swego „dowcipu”, nie zważając na nierozumiejące spojrzenia uczniów.
— Najpierw sarny. No podejdźcie przecież
nie gryzę. — Profesor rzucił na grupę trzy zaklęcia, po czym wręczył im kartki
z dodatkowymi informacjami. To samo uczynił z resztą zwierzyny, a następnie
kazał im uciekać.
Wszyscy puścili się biegiem kierując swe
kroki w kierunku lasu. Tomek chwycił Ewelinę za dłoń i wyprzedzając innych,
pociągnął ją na skróty.
Zbiegali po zielonym zboczu, śmiejąc się
radośnie. Nie wiedząc czemu, Solan czuła się dziwnie radosna i niezwykle
podekscytowana. Zimny wiatr owiewający jej rumiane policzki, wcale jej nie
przeszkadzał, a świadomość, że dzięki zaklęciom doskonale widzą po ciemku,
dodawała otuchy.
— Dziki lubią buchtować miękką ziemię. Możemy
więc założyć, że przy zakolu rzeki będzie najlepsze dla nas miejsce. Widziałem
tam nawet kilka starych dębów, a nie od dziś wiadomo, że naszemu gatunkowi
żołędzie nie są obojętne.
Kiedy zajęcia dobiegły końca, a wszyscy
uczniowie powrócili do zamku, Tomek wcale nie zamierzał od razu rozstać się z
Eweliną. Podczas lekcji terenowej okazało się bowiem, że mają ze sobą całkiem
sporo wspólnego. Oprócz książek, słuchania podobnego gatunku muzyki, lubili te
same knajpki i jedzenie. Solan po raz pierwszy w życiu spotkała chłopaka, który
byłby równie pokręcony co ona sama. Podczas tych kilku godzin spędzonych razem,
poczuła z nowym znajomym, dość interesującą więź. Jakby znali się od zawsze.
— To co? Widzimy się jutro? — Tomek odprowadził ją pod same wrota wieży pomarańczowych.
— Mam przerwę po obiedzie, tuż przed
myślistwem, ale pracuję w bibliotece. — Solan po raz pierwszy żałowała, że ma
tak napięty grafik.
— No trudno. Spotkamy się w takim razie
na zajęciach. Cieszę się, że Pac wpadł na pomysł połączenia naszych grup. Przynajmniej
w tym tygodniu. — Tomek podszedł i pocałował Ewelinę w policzek, po czym
odszedł w kierunku swojej wieży.
Solan czuła się naprawdę wspaniale. Jedne
zajęcia diametralnie zmieniły jej podejście do życia. Nie dość, że udowodniła
sobie samej, a nawet Tomkowi, że ma dość obszerną wiedzę na temat tropienia,
śladów i obyczajów zwierząt, to jeszcze bawiła się tak dobrze, że zupełnie
zapomniała o bólu po utracie mocy. Można powiedzieć, że dziewczyna czuła się
zupełnie jak przed felernymi zajęciami, gdzie utraciła kawałek siebie.
Gdy tak stała spoglądając za odchodzącym
Tomkiem, drzwi od wieży otworzyły się z hukiem i wypadła z nich Anika kotłująca
się z Bombardierem.
— Złaź ze mnie szczurołapie! —
Dziewczyna zepchnęła z siebie zwierzaka, prosto pod nogi Solan. — Mówiłam, że
jak dodasz za dużo guana, to wszystko wybuchnie!
Bombardier podniósł się z ziemi,
otrzepał niczym rasowy ogar, a następnie poprawił smętnie zwisającą limonkę.
Owoc pękł i ledwo trzymał się na puchatym łebku kota.
— Jestem tylko kotem do cholery! —
Prychnął niezadowolony. — Skąd mam wiedzieć ile to jest ciut, a ile trochę! Trzeba
było podawać precyzyjne proporcje!
Kiedy ta szalona dwójka wciąż się ze
sobą kłóciła, z dymiącego środka, wypadła nieco przypalona blondynka, ze
starszego rocznika. Ewelina znała ją jedynie z widzenia, ale z tego co
słyszała, nie miała z byt pozytywnej opinii wśród dziewczyn z Collegium
Magicae.
Wściekła jak osa Andżelika wyglądała
obecnie jak miotełka do ściągania ze ścian pajęczyn. Długie niegdyś włosy, były
jak natapirowane, przypalone i gdzieniegdzie wciąż dymiące. Szczerze powiedziawszy
to twarz zwykle tak ładnie umalowana, nie wyglądała lepiej. Sadza, błoto i coś
czego Ewelina wolała nie identyfikować, zwisało smętnie z policzków, brody i
czoła. Dziewczyna reprezentowała sobą obraz nędzy i rozpaczy.
— Zabiję was! — Andżelika rzuciła się z
łapami na Bielecką, a w oczach błyskała rządza mordu i obietnica zagłady obu osobników.
— Zabierzcie ją ode mnie! — Anika zerwała
się z ziemi i zaczęła uciekać jak szalona.
— Pożałujesz, że się urodziłaś wywłoko!
I ty też porąbany pchlarzu!
Bombardier choć z początku nie był na
celowniku, teraz również dostał się pod ostrzał. Naprawdę w ostatniej chwili
udało mi się czmychnąć między nogami Eweliny, przez co Andżelika wpadła na
Solan wywracając ją na ziemię.
— Z drogi łachmyto! — Dziewczyna nawet
nie przeprosiła. Pobiegła za zbiegami, roztaczając za sobą smród spalenizny.
Solan westchnęła ciężko, podniosła się z
ziemi i weszła do opustoszałego o tej porze, salonu. Oprócz wciąż wyczuwalnego zapaszku,
po niedawnej eksplozji nie było śladu. Dwóch chłopaków grających w piłkarzyki, dalej
się zaśmiewało jednak z tego co Ewelina zdążyła wywnioskować, całe zajście nie
miało z byt dużej publiczności. Być może zarówno Anice jak i Bombardierowi cała
zabawa ujdzie na sucho.
Kochani witajcie ponownie po tak długim czasie! Wiem, wiem strasznie się obijałam i pewnie większość z was myślało, że Collegium Magicae umarło śmiercią naturalną jak większość blogów. Otóż nie! CM nadal żyje i ma się nie najgorzej :) Znaczy oczywiście był w nim poważny zastój, ale teraz nie powinno być już tak źle, bo znalazłam pewien sposób, o którym zaraz wam opowiem, ale najpierw kilka newsów.
Otóż wyprowadziłam się z miejsca, gdzie wcześniej mieszkałam (to jest z Holenderskiej wsi), do niewielkiego miasteczka zwanego Sluis. To właśnie tu znalazłam swoją przystań :), a także nową pracę. W końcu jestem radosna i szczęśliwa, bo ogólnie mam w tygodniu tylko jeden dzień wolny, który w sumie nie jest tak do końca wolny, bo chodzę do szkoły (uczę się niderlandzkiego :P). Jak widzicie nie zostaje mi zbyt wiele czasu na inne przyjemności.
Jak już wspominałam, znalazłam sposób na pisanie kolejnych rozdziałów, nawet w tych nielicznych chwilach, kiedy mam czas, a brak dostępu do kompa (który swoją drogą, bardzo mi się ostatnimi czasy psuje :( ). Wróciłam kochani do starodawnej sztuki zwanej "pisanie długopisem w notesie". I tak oto mam ze sobą niewielkich rozmiarów notes, gdzie bazgrolę ogólny przebieg wydarzeń :) Oczywiście podczas przepisywania wiele zmieniam, dopisuję lub koryguję :P mimo wszystko dzięki pisaniu ręcznemu, znów mam zapał i chęć do przeżywania kolejnych przygód moich bohaterów.
Co do powyższego rozdziału... Cóż, wybitny to on nie jest, ale gdy zapału brak i mało czasu, choćby człowiek chciał, nie idzie mu najlepiej. I tak powstał mizerny początek z bardziej zadowalającym mnie końcem. Kontynuacja oczywiście w następnej notce, którą jeszcze postaram się dziś dokończyć :) (a tak by mieć na zapas :P).
Proszę o nie czepianie się błędów. Będzie ich dużo, bo do korekty rozdział trafi dopiero niebawem (dziękuję kochana Ami, że wróciłaś do mnie :*). No, a wracając do newsów :) (trochę przeterminowanych) :p. Kraken stworzył dla mnie przepiękny zwiastun, którym jeszcze się nie chwaliłam, ale dziś mam zamiar (będzie on niebawem wstawiony na stałe pod poprzednim zwiastunem). Tak więc zapraszam do oglądania, mam nadzieję, że tęskniliście i oby do zobaczonka w przyszłą środę :p Buziaki!
Rezerwacja dla Radioaktywnego Cezu. Znaczy Ces Black. No, w sensie, że dla mnie.
OdpowiedzUsuńCo to za rezerwacje XD CM to nie restauracja, żeby miejsca na komentarz rezerwować :P
UsuńHyhyhy, idealne na poprawę humoru. Już mi banan z twarzy nie schodzi XD Uwielbiam tego kota!!
OdpowiedzUsuńNo Wszechpotężna Pani Autorko, wielki powrót. Cieszy mnie to wielce, nawet nie domyślasz się jak :)
Ogólnie rozdział fajny. Ja się nie czepiam Twoich błędów (proście, a będzie Wam dane), ale tej wierzy to Ci nie daruję. "Teraz jednak cieszyła się, że mężczyzna, odesłał ją do wierzy" - jakby co ;) Wierzyć w trzeciej osobie liczby pojedynczej to wierzy, ale coś czuję, że Tobie chodziło o rzeczownik wieża, mam rację?
Tratatata! Czas na nową teorię spiskową, zaraz po przerwie na list, którego kopertę Ewelinka już rozerwała.
No oczywiście musiały się wtrącić nadprzyrodzone prawa, głoszące, iż nie będzie czytelnik dowiadywał się wszystkiego od razu! Trzeba stopniować napięcie. Tylko sama o nim nie zapomnij. Mnie ciekawi, czy jeszcze gdzieś jest notka przepraszająca od Anii. I co z tym pamiętnikiem?
Po przerwie (na razie powstrzymuję się od wydania opinii o tej kopercie i jej zawartości).
Ma teoria spiskowa opiewa... Co ja właściwie piszę? Tomek to ten zuy!!!!!!!!! Tak samo jak Andrzej!!! Do spółki z Ignasiem i Danielkiem!!! I rektorką, i psychologiem, i doktorem, i całą resztą zamku, i babcią Fanny (tak się nazywa, nie?), i tymi co zabili tego biedaka na oczach głównej bohaterki, i dalej nie chce mi się wymieniać, i już kończę komentarz, bo zaczynam majaczyć, a tu wiosenne porządki trza robić, i pa, i pozdrawiam, i smacznego jajka, i co tam jeszcze się mówi, i narka!
A no i właśnie! Zapomniałam! Jak mogłam?! Ja zła, ja niedobra!
UsuńSuper jest ten zwiastun!!! Szacun dla autora. Zaraz być może sprawdzę kto wykonał, bo oczywiście już zdążyłam zapomnieć.
Ale małe pytanko. Kiedy nakręcą z Twojej historii film? Ja chętnie obejrzę :D Zdaję sobie sprawę, że dobrze by było, abyś najpierw zakończyła opowieść, ale i tak... Może być serial, jakby co, mi to bez różnicy. Tylko żeby nie zepsuli.
Ta, ja znowu w świat marzeń zabrnęłam.
Nieważne.
Pa i życzenia wielkanocne!
No czemu by nie :D taki magiczny serial :D haha :D to by nie było takie złe :D Podobuje mi się twój pomysł :D Co do teorii spiskowych to wiesz, że je lubię bo działają na mnie pobudzająco :P Oczywiście o liście nie zapomniałam XD Chłopak, a w zasadzie papier pojawia się w kolejnej notce :P Kto wie, może uda mi się ją pacnąć w środę o ile będę miała wolne XD Albo jak dzisiaj nie padnę po powrocie z pracy, to kto wie? Może uda mi się przepisać z mojego notesika :P
UsuńSerdecznie pozdrawiam i sorki, że tak późno (zaraz będzie miesiąc), ale niestety dużo roboty i mało czasu XD
CHOLERA ty to wiesz w ktorych momentach przerywac! :C Rozdzial jak zwykle fenomenalny!<33 uwielbiam i czekam z utesknienem na nastepny!<3 ---Olivie Green wybacz ze anonima ale jestem na fonie i sie zalogowac nie moge:C
OdpowiedzUsuńNie ważne jak, ale dzięki za komentarz :D Cieszę się, że rozdział choć po tak długiej przerwie to nadal się podoba. No niestety kolejny miał być wcześniej, ale nie wyszło :( Obiecuję jednak, że będzie lada moment :D
UsuńPo długim oczekiwaniu kolejny świetny rozdział! Mam nadzieję, że szybko dowiem się co z listem. Pozdrawiam i z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńRozdział kolejny będzie na dniach :) Już prawie został przepisany z kajetu do worda, a następnie już tylko wrzucić :) na blogspota zostaje :) Jeden dzień wolny i będzie gotowe :D
UsuńNo to tak. Skończyłam czytać książkę, obejrzałam ostatni dostępny w internecie odcinek Supernatural i wybrałam następny serial do oglądania. I oto jestem!
OdpowiedzUsuńTYLE CZYTAĆ <3
Generalnie, to witam serdecznie wśród żywych i aktywnych :D
Można się było spodziewać, że Ewelina nie znajdzie choć chwili spokoju na otworzenie tej tajemniczej koperty. Ciekawe od kowo w ogóle jest. Ania raczej ograniczyłaby się do zwykłej złożonej na pół kartki papieru, Sandra by ją odwiedziła, a gdyby list pochodził od dyrekcji, na kopercie byłoby logo Collegium. Obstawiam, że to od naszego kochanego przebiegłego skurczybyka S. :D
Hm, ciekawe czy Ani celowo nie odciągano od pokoju Eweliny. Nie jestem co prawda do końca pewna, dlaczego mieliby to robić, ale jestem fanką teorii spiskowych. Luuubię jak ludzie coś knują.
Też chcę na takie polowanie! Takie zabawy zdecydowanie mi się podobają (co prawda nie mam za grosz orientacji w terenie i pewnie zgubiłabym się zaraz po wejściu w las, ale dzięki temu mogłoby być jeszcze zabawniej!) :D Nooo i nowy fajny kolega!
BOMBADIER! Hm, coś tu chyba nie gra. Kot, mówiący O SOBIE, że jest "TYLKO" kotem?! Nowość, niezależnie od okoliczności! :D
Pozostaje życzyć powodzenia w nowej pracy i nauce. A jako motto odcinka spokojnie można uznać: są wybuchy, jest impreza! :D
Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej! ^^
wywiadzmartwa.blogspot.com
Słońce ty moje :* Czytanie twoich komentarzy zawsze wywołuje przebiegły uśmiech na mej twarzy :D Zaraz kombinuję jak tu ponownie cię zaskoczyć. Miało być wcześniej, ale nie wyszło. Obiecuję jednak, że następny rozdział będzie dość zabawny i dowiesz się w nim coś niecoś o tajemniczej kopercie i jej zawartości :) Bardzo mnie cieszy, że dalej mnie odwiedzasz :D
UsuńBuziaki i serdeczne pozdrowionka :*
Z pewnością cię odwiedzę :) Obiecuję i nawet poczytam, ale jak tylko znajdę troszkę więcej czasu niż to moje nic, które obecnie posiadam :) Jest szansa, że to nastąpi całkiem, całkiem niedługo :D
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam :)
Eve, czemu ty nam to robisz? Czemu każesz nam czekać na kolejne rozdziały tak długo?! :( Ja chcę już 40!
OdpowiedzUsuńA rozdział interesujący, zaciekawiła mnie głównie ta koperta, która czekała na nią w jej pokoju, ale ostatecznie w tym rozdziale nie doczekała się odczytania swojej zawartości :3
Pisz szybko następny! :*
Witam,
OdpowiedzUsuńtrochę o czasie, ale niestety wiele się u nie ostatnio pokomplikowało i nie mam w zasadzie na nic czasu..... a co do rozdziału to świetny tak jak każdy poprzedni, humor mi się od razu poprawił po przeczytaniu tego rozdziału...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia