Ewelina
puściła się biegiem jak tylko zamknęła za sobą drzwi od magazynu. Bibliotekę
znała jak własną kieszeń, więc nie miała problemów z poruszaniem się po ciemku.
Niestety nowy znajomek, co chwila podrzucany w torbie, klął na czym świat stoi.
Miała prawdziwe szczęście, że materiał dość dobrze tłumił to złorzeczenie,
inaczej mogłaby narobić sobie niezłego bigosu.
Biegnąc
korytarzami prosto do wieży pomarańczowych, mijała pierwszych studentów
zmierzających na zajęcia, czy też do stołówki. Dopiero wtedy zorientowała się
jak wiele czasu spędziła idąc za tajemniczymi wskazówkami.
— O cześć! — Paulina
wyłoniła się zza zakrętu dość niespodziewanie. — Właśnie cię szukałam. —
Oznajmiła w pośpiechu, od razu chwytając Solan za rękę. — Zapomniałaś, że mamy
dziś poranny dyżur na eliksirach?
Oczywiście,
że Ewelina zapomniała o całym bożym świecie, kiedy tylko postanowiła odnaleźć
pozycję z tajemniczego listu. Nie pamiętała jak ważne miała zadanie w ten
czwartkowy poranek.
Każdy
uczeń raz w semestrze odpowiadał za przygotowanie odpowiednich składników
potrzebnych do odbycia się zajęć z eliksirów.
— Wiesz, że od tego
zależy końcowa ocena semestralna? — Paulina wyglądała na lekko zestresowaną.
— No już idę, tylko
wskoczę na chwilkę do pokoju. — Nie czekając aż koleżanka zaprotestuje,
pobiegła do wieży pomarańczowych, by wśród szpargałów zostawić Krystiana.
Książka mocno protestowała, ale kiedy tylko Ewelina zawinęła ją w miękki,
zimowy sweter umilkła, a po chwili z głębi słychać było już tylko ciche
pochrapywanie.
— Strasznie się wleczesz, wiesz! —
Paulina chwyciła koleżankę za rękę jak ta tylko pojawiła się na korytarzu. —
Jak nie zdążymy pokroić tych wszystkich zielsk, to normalnie cię ukatrupię.
Dziewczyny
biegły co sił w nogach, aby zdążyć na czas i kiedy już prawie były w sali na
drugim piętrze, Ewelina z głośnym łoskotem z kimś się zderzyła.
— Ała!!! — Spod plątaniny rąk i nóg dało
się słyszeć jęki. — A niech to kurczaki i wodne kłaki! — Amelia Gawron
odrzuciła w tył burzę różowych włosów. — Sorki, sorki moja wina, zaczytałam
się. — Dziewczyna szybko zaczęła składać porozrzucane notatki.
Ewelina
również pozbierała zarówno swoje cztery litery, jak i torbę z której posypały
się zeszyty i podręczniki.
— Nic się nie stało. Poważnie. — Solan
pomogła podnieść się dziewczynie, kiedy tylko pochowała wszystkie szpargały. —
Nic ci nie jest?
— Spoko, spoko będę żyć. Ucierpiała
jedynie moja duma.
Paulina
nie wytrzymała i w końcu parsknęła niezwykle donośnym śmiechem.
— Cześć Ami. — Rzuciła kiedy tylko nieco
się uspokoiła.
— O siemasz Poli. Nie zauważyłam cię.
— Jak będziesz trzymać nos tylko w
książkach to przegapisz znacznie więcej.
— To wy się znacie? — Ewelina była
zdezorientowana.
— Nom. Mamy razem astrologię.
— No i od dziś eliksiry. — Amelia
podrapała się po różowej głowie. — Nie bardzo dogadywałam się z latawicami ze
swojej grupy. Czy jesteście wstanie uwierzyć, że czepiały się mojego wyglądu?
Że niby nie poważna jestem, że jak w ogóle śmię psuć im widoki swoim kolorem
włosów! — Gawron była naprawdę poruszona.
— Głupie jakieś. Moim zdaniem do twarzy
ci w tym kolorze. — Ewelina uśmiechnęła się przyjacielsko i wyciągnęła w stronę
dziewczyny dłoń. — Ewelina. Ewelina Solan. — Przedstawiła się z gracją. — Miło
mi.
— Mnie również. Amelia Gawron. Dla
przyjaciół Ami.
— Skoro masz z nami zajęcia to znaczy,
że jako trzecia będziesz kroić te paskudztwa? — Paulina podeszła do drzwi od
sali i nacisnęła na klamkę, a ta cicho stęknęła wpuszczając dziewczyny do
środka.
— To moja kara. Profesorce nie spodobał
się mój pożegnalny numer. Uznała, że włosy latawic w kolorze tęczy, nie jest
najlepszym sposobem na rozwiązywanie nieporozumień. Phi… Jakby wyzywanie mnie
od wariatek było nieporozumieniem. No cóż. Każdy orze, jak może. Powiedziałam,
że pożałują i pożałowały, a reszta to margines błędu. Jak ogolą się na łyso, to
zaczną im na powrót odrastać blond kłaki, a do tego czasu… — Teatralnie
zawiesiła głos. — Smuteczek.
Ewelina
zaśmiała się widząc z jaką butą w głosie Amii opowiada swoją historię i niemal
natychmiastowo polubiła tą nieobliczalną, różowowłosą pannicę. Na pierwszy rzut
oka było widać, że dziewczyna umie o siebie zadbać.
— Ekhę! — Paulina najpierw pokazała na
zegarek na nadgarstku, a potem na salę. — I tak jesteśmy nieco spóźnione.
Pokrójmy to badziewie i miejmy to za sobą, zgoda?
Krojenie
martwych roślin i nie tylko (tak moi drodzy, w skład eliksirów wchodzą również
takie produkty jak: żabie oczy, rybie pęcherze, odciski mandragor, skrzydła
nietoperzy, pajęcze odwłoki, łuski trytonidów i tym podobne), nie należy do
najmilszych zajęć, ale w miłym towarzystwie czas zawsze szybko płynie i nim
którakolwiek się zorientowała, do klasy weszła profesor Dagmara.
— Czy drogie panie
skończyły?
Wszystkie pokiwały
zgodnie głowami, odstawiając na półki ostatnie z uzupełnionych stolików.
— Dobrze, w takim razie
możemy zacząć zajęcia.
Profesorka cofnęła się
po resztę uczniów i już po chwili cała klasa wypełniona była przyciszonymi
rozmowami studentów.
Dziewczyny zajęły jedną
z ostatnich ławek, ustawiając wszystkie potrzebne ingrediencje przed sobą.
Żukowska zamknęła drzwi i rozpoczęła zajęcia o przyrządzaniu eliksirów
leczniczych.
Ewelina choć starała
się ze wszystkich sił skupiać się na zajęciach, w pewnym momencie przegrała ze
zmęczeniem i po prostu usnęła.
Śnił się jej wielki,
stary i opuszczony dom, obrośnięty bluszczem. Martwe wnętrze wiało dziwną,
niespokojną wonią od której wszystkie włoski na ciele dziewczyny stawały dęba.
Ewelina chciała uciec z tego miejsca jak najdalej, ale nie mogła. Coś ją
przyzywało, ciągnąc za ukrytą w ciele duszę.
— Nie. Proszę! — Z oczu
ciekły łzy, a gardło przeżerał strach. Dziewczyna wiedziała, że jeśli tam
wejdzie stanie się coś niedobrego. Niestety nikogo nie było w okolicy, a jej
słowa cichły zaraz po opuszczeniu zsiniałych z zimna ust.
— Choć do mnie. Przyjdź
do mnie. Bądź moją. — Głos który odezwał się w jej głowie, był przerażająco
chłodny i zupełnie nieludzki. Jakby pozbawiony tej esencji uczuć, którą posiada
każdy z nas.
— Nieee!!!
Ewelina ocknęła się w
momencie kiedy jej ciało miała pochłonąć ciemność. Niestety ostatni krzyk
wyrwał się z ust i poszybował prosto do uszu profesorki, która momentalnie
wyczuła co się święci.
— Panno Solan, jeśli
zamierza pani spać na moich zajęciach to proszę się nie fatygować i zostać
następnym razem w łóżku. Ani ja pani nie będę przeszkadzać, ani pani mnie.
Zrozumiano.
— Najmocniej
przepraszam. — Głos był cichy i lekko się trząsł. Dziwne, złe przeczucie nie
chciało od niej odstąpić. — Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Czerwona jak burak
usiadła z powrotem na miejsce, gdzie do końca lekcji skrzętnie robiła notatki.
Dopiero kiedy opuściły salę odważyła się odezwać do koleżanek.
— Wielkie dzięki, że
mnie obudziłyście. — Dodała nieco urażonym tonem.
— Próbowałyśmy. — Ami
odezwała się jako pierwsza.
— Dobre pięć minut tobą
szturchałyśmy. Nagle pobladłaś jak ściana i strasznie spadła ci temperatura
ciała.
— Daj spokój miałam
wrażenie jakbym dotykała lodu. Gdybyś sama się nie obudziła krzycząc,
wzięłybyśmy cię do szpitala. To nie było normalne. Co się tam stało? — Amelia
wyglądała na naprawdę zatroskaną i gdyby nie to, że przed chwilą Ewelina
zrobiła z siebie głupca przed całą grupą, z pewnością byłaby jej wdzięczna.
— Nic. Po prostu
ostatnio nie bardzo sypiam.
— To może przez to, że
masz te problemy z mocą? Powinnaś iść do Dymka. — Różowowłosa poklepała Ewelinę
po ramieniu na co ta zareagowała z prawdziwą furią.
— A ty skąd o tym
wiesz?! Co!? A może już cała szkoła plotkuje jak to zablokowałam dostęp do
swojego źródła?! — Mówiąc to do oczu napłynęły łzy. Była zła i roztrzęsiona. —
Nie twoja sprawa, ani nie twój interes więc nie wpychaj swego różowego czerepa
w sprawy, które cię nie dotyczą!
Mówiąc to widziała jak
bardzo uderza słowami w dziewczynę, ale nie miała zamiaru odpuszczać.
— Jesteś nie
sprawiedliwa! — Paulina stanęła w obronie Ameli. — Ona się zwyczajnie o ciebie
martwi tak jak ja. Nie widziałaś siebie! Wyglądałaś jakbyś… jakbyś umarła do
ciężkiej cholery!
Słowa wypowiedziane
przez Czarnecką dolały oliwy do ognia.
— To trzeba było się na
mnie nie gapić, jak ci to przeszkadzało! — Mówiąc, a raczej wykrzykując te
słowa, odwróciła się na pięcie, po czym pobiegła w stronę wieży. Nawet nie
zauważyła jak profesor Dagmara dołączyła do dziewczyn i zaczęła wypytywać o
powód wrzasków. Było jej wszystko jedno. Nie chciała w tej chwili patrzyć na
nikogo, a zwłaszcza na te dwie.
Solan wpadła do pokoju
jak burza, chwyciła za kostkę należącą do swego ojca, zapakowała kilka rzeczy
takich jak stary pamiętnik, Krystiana, grubą bluzę i ulubiony pled, po czym
szybkim tempem ruszyła do wyjścia ze szkoły.
Tego
dnia nie miała zamiaru kisić się w murach uczelni. Zbyt dużo myśli i
niewyjaśnionych spraw krążyło wokół niej by mogła normalnie skupić się na
nauce. Robienie z siebie debila na kolejnych zajęciach odpadało.
Szła
powoli by nie wzbudzać podejrzeń. Nie wiedziała czy opuszczanie uczelni jest
legalne czy też nie, ale wolała się zabezpieczyć. A nóż widelec ktoś mógłby ją
cofnąć do klasy? Tego z pewnością by nie przeżyła.
Żwir
cicho chrzęścił pod adidasami, kiedy skręciła w wydeptaną ścieżkę. Zbocze
wzniesienia na którym stało Collegium było naprawdę strome i Ewelina musiała
naprawdę uważać, aby nie zjechać na dół na swoim tyłku.
Kiedy
w końcu dotarła na schowaną wśród drzew polankę, rozłożyła pled, usiadła na
nim, wyciągnęła pamiętnik i zaczęła czytać
Pierwsze
kartki poświęcone były życiu codziennym Katarzyny. Ewelina z chęcią zagłębiała
się we fragmenty pełne różnych opisów tak barwnych, że w pewnym momencie
poczuła jakby tam była.
”[…]23 kwietnia 1916 roku
Sądzę, że Aurelia okaże się moją
prawdziwą przyjaciółką taką na śmierć i życie. Nie wydała mnie nawet, za cenę
szlabanu u Atylli. Cieszę się, bo dzięki temu znów mogłam spotkać się z
Lorienem.
Oh
jaki on uroczy i szarmancki. Przyznam, że nie spotkałam dotąd żadnego
mężczyzny, który przypominałby go choć w najmniejszym stopniu. Jest niczym
egzotyczny owoc. Tak słodki, że mogłabym go schrupać. Uh. Nie wiem co się ze
mną dzieje, ale na samą myśl o jego smukłych ramionach i długich, czarnych
włosach przewiązanych na karku rzemieniem, rumienię się niczym pensjonarka.
Jest taki uroczy i te jego oczy… Błękitne, bezdenne jeziora.
Nie
wiem czemu, ale czuję się przy nim zupełnie inaczej. Jakbym mogła powiedzieć mu
wszystko co we mnie siedzi, nawet to o czym sama przed sobą boję się głośno przyznać.
Jest w nim taki spokój i coś czego nie potrafię nazwać. Zadziwia mnie w każdej
minucie, jakby był rzeką, nieustająco zmienną, a jednak wciąż tą samą. Moje
uczucia do niego wciąż rosną i chyba niedługo będę gotowa by przyznać się przed
samą sobą, że między nami rodzi się coś więcej. […]”
Ewelina przerzuciła
kilka kolejnych kartek czytając o rosnącym uczuciu do chłopaka ze świata magii.
Czuła w środku nutkę zazdrości, która cały czas dręczyła, gdy kolejne fragmenty
opisywały potajemne i nie do końca legalne schadzki, a także niesamowite
przygody jakie Katarzyna przeżywała wraz ze swoimi przyjaciółkami.
Solan czuła jakby
dziewczyna z kart pamiętnika, była żywa, a na dodatek stała tuż obok i
zachęcała do wędrowania po jej czasach. Zaprzyjaźniła się z nią, sama nie
wiedząc kiedy. Ewelina miała wrażenie,
że coś je łączy. Z początku było to coś nieuchwytnego, ale niebawem odkryła
prawdę.
„[..]06
Lipiec 1918 roku
Dziś
śnił mi się prawdziwy koszmar i choć nie do końca go pamiętam, odnoszę
wrażenie, że coś zaczyna się dziwnego wokół mnie dziać. Z początku nie chciałam
tego dostrzegać, ale ostatnie zdarzenia są niepodważalnym dowodem, że wplątałam
się w coś o czym nie mam bladego pojęcia. Nie mogę o wszystkim napisać, bo nie
wiem, czy ktoś nie znajdzie mojego pamiętnika, ale dam upust chociaż części
emocjom jakie we mnie narastają.
Wszystko
zaczęło się tydzień temu, kiedy Lorien zabrał mnie do tamtych ruin. Gdybym
wiedziała, że weekend właśnie tak się zakończy, nie zgodziłabym się na jego
prośby. Mój ukochany skrywał bowiem przede mną prawdziwą tajemnicę, którą
postanowił mi wyznać właśnie tego felernego dnia. Cieszę się, że obdarzył mnie
takim zaufaniem, ale boję się, że mogę go zawieźć. Nie należę do jego świata.
Jeszcze nie, poza tym jak mam kontynuować egzystencję znając prawdę? To tak
jakbym skakała z urwiska udając, że się boję, a w rzeczywistości znając prawdę,
że to jedynie płytki jar. Kłamstwa nie są moją specjalnością.
Gdybym
nie poszła do tych ruin wciąż żyłabym w nieświadomości… Poza tym od tamtego
czasu ciągle miewam koszmary, które nie dają mi spać i dręczą duszę. Ktoś mnie
wzywa, czuję to, nie jestem jednak pewna, czy chcę odpowiedzieć na to wołanie…
Topię się, zalewana własnymi obawami… i jeszcze te bóle w klatce piersiowej i
niepokojące migreny. Boję się, że znów zemdleję…[...]”
Ewelina nie mogła
oderwać oczu. Czyżby Katarzyna cierpiała na te same dolegliwości?
[…]
Nie mogę znieść tej obłudy i tego, że na HŚMie ciągle karmią nas wyssanymi z palca
bajeczkami. Ile jeszcze kłamstw powstanie by ukryć prawdę? Czy ktoś w ogóle wie
co było prawdą?
Lorien
dostał list z domu i od tamtej pory chodzi zbity jak pies. Nie wiem w czym
problem, bo nie chce mi powiedzieć, ale wiem, że to coś związanego z moją
osobą. Patrzy na mnie w taki osobliwy sposób, jakbym za chwilę miała zniknąć. Tuli
mnie i całuje z takim żarem, jakbyśmy przeżywali nasze ostatnie chwile. Boję
się przyszłości, choć nie mam pojęcia co dla nas naszykowała.
[…]
Wciąż nie mogę uwolnić się od tych koszmarów. Nasilają się z każdym kolejnym
miesiącem, a dziś dodatkowo miałam trudności z dNsość prostym zaklęciem. Nie
wiem co się ze mną dzieję. […]
— Czy nikt cię nie
uczył w jakich warunkach należy przetrzymywać książki?
Ewelina słysząc lekko
zachrypnięty głos, aż podskoczyła niczym rażona prądem mucha.
— Bogowie! Chcesz,
żebym dostała zawału? — Solan spojrzała na leżącą na pledzie książkę.
— Głupia dziewucha z
ciebie. Jeszcze mi okładka nawilgnie przez tą piekielną wilgoć. Natychmiast
zabierz mnie w jakieś suche miejsce! — Krystian nie dawał za wygraną. W końcu
kto normalny nie posłuchałby się gadającej książki?
— Przesadzasz. —
Ewelina delikatnie pochwyciła tomiszcze w dłonie i podniosła by lepiej się mu
przyjrzeć. — Nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać, a mam do ciebie kilka
pytań dotyczących tej prawdziwej historii o której mówiłeś.
Krystian prychnął
urażony.
— I po to wynosisz mnie
gdzieś w jakieś kszaczory?! — Głos Eustachego był coraz bardziej nadąsany i
Ewelina zaczęła się obawiać, że ten znów popadnie w dziwny i niezwykle
humorzasty nastrój.
— Świat Magii Historia
Prawdziwa to nie byle jaka historia. Nie należy o niej słuchać w niezbyt
sprzyjających warunkach takich jak te. Wolałbym pogadać jak będziemy siedzieć w
ciepłym wnętrzu przy kominku. Kiedy M.E.R mnie pisała, często siedzieliśmy przy
kominku popijając wino korzenne. — Głos tomiszcza zrobił się dziwnie nostalgiczny.
Ewelina patrzyła na
książkę zastanawiając się kim była autorka, a także jak książka mogła do
cholery pić.
— Dobrze. — Krystian
otrząsnął się jakby chciał pozbyć się wspomnień, po czym zaczął. — Wszystko
zaczęło się od zdrady…
I jak podobał wam się kolejny chapter?
Mam nadzieję, że zaszczepiłam w was nieco ciekawości i mimo iż notka pojawiła się
prawie dwa miesiące później, to wybaczycie mi ten chroniczny brak czasu, a
także brak internetu. Dziś jednak mogę się pochwalić. W moim domku mam
ogólnoświatowy dostęp do sieci, tak więc będę pojawiać się częściej :) Poza tym
sezon się kończy i może znów zacznę mieć dwa dni wolne w tygodniu, a nie tylko
jeden.
Wiecie ile można zrobić w jeden dzień
wolny? Niewiele. No ale nie przedłużając :) Rozdział dedykuję Ces i niech się
cieszy ;p Mam nadzieję, że po wakacjach uda mi się doprowadzić CMa do dawnej
świetności :p Buźka robaczki :D
Zaklepuję! Tym razem naprawdę skomentuję, w końcu debiut MNIE jako postaci! ♥
OdpowiedzUsuń(Ale to jak zbetuję wszystkie to wtedy skomentuję wszystkie zaległe i wgl. U mnie jak w banku, wiesz o tym).
xoxo
Ces
Siemcia, tak się cieszę, że czapter wyszedł! *-* Przede wszystkim plusy za wyraźną zmianę stylu pisania w pamiętniku. Rzuca się w oczy i naprawdę ma znaczenie. Wciąż niewiele się wyjaśniło (w takim momencie skończyć rodzdział? Rowciu, za co? ;_;), ale najwyraźniej Ewel jest na dobrej drodze. A Różową już lubię, charakterna. Polcia chyba też się z nią dogadała :D
OdpowiedzUsuńTo ten, czekam na kolejne i życzę wszego naj ♥
No to cześć :) Zostałam nominowana do przeczytania twojego bloga i skomentowania go. Pierw się przeraziłam, bo 41 rozdziałów i ich długość - jak ja dam radę to wszystko przeczytać w ciągu 7 dni? No nie dam rady!
OdpowiedzUsuńJednak gdy zaczęłam czytać tak zakochałam się w Ewelinie i jej historii, że połknęłam rozdziału w ciągu paru dni i chcę więcej! Ogólnie bardzo podoba mi się twój styl - szczególnie w pamiętniku. Lubię twoje bogate słownictwo, a w szczególności w opisach.
Przy plusach, zawsze muszą być jakieś minusy - po przeczytaniu trzydziestu rozdziałów oczy zaczęły mi wysiadać. Moim zdaniem czcionka powinna być odrobinę jaśniejsza.
Jeśli możesz, informuj mnie o nowych rozdziałach :)
we-are-oneness.blogspot.com
#RóżoweCiasteczka - http://goo.gl/VtjGXi