czwartek, 2 października 2014

Chapter 42

— Zdrady jednego z siedmiu wielkich mistrzów.
— Kim byli mistrzowie?
— Czy ty w ogóle wiesz coś o historii Świata Magii?!
— Świat Magii powstał około 500 r. n.e., kiedy to doszło do wielkiego rozłamu.
— Nie! Nie i jeszcze raz nie! Co to za bzdury?! Świat Magii istniał na długo przed tym nim podbili go magowie.
— Podbili? Ale przecież to niemożliwe. — Ewelina nie bardzo chciała wierzyć. W końcu na lekcjach historii mówili coś zupełnie innego.
— Bo pewnie mój tytuł został wyssany z palca. — Krystian mocno się naburmuszył — We mnie zapisana jest cała prawda, a nie jakieś dyrdymały, których was uczą. Chcesz poznać prawdę to posłuchaj, jeśli nie daj mi święty spokój.
Ewelina zastanawiała się przez dłuższą chwilę. Wierzcie mi lub nie, ale prawda potrafi być naprawdę uciążliwa.
Analizując w głowie wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce do tej pory, postanowiła zaryzykować. Niewiedza wydawała się o niebo gorsza od prawdy.
— Zamieniam się w słuch. — Dziewczyna usiadła podciągając nogi pod brodę.
Krystian cmoknął, coś tam zamruczał pod nosem po czym rozpoczął swą historię.
Opowieść zaczęła się od czegoś na kształt wstępu od autora. Książka co prawda nie podawała pełnych danych autorki, ale wprowadzała czytelnika (a w zasadzie słuchacza) w temat i przyczynę powstania dzieła, z jakim niezaprzeczalnie miała obecnie do czynienia Ewelina.
— Świat nie zawsze jest taki jaki nam się wydaje. Często skrywa w sobie wiele tajemnic, które choć oczywiste kryte są przed zwykłym człowiekiem. Umysł ludzki ciężko znosi okowy jakie narzucają nam inni, przez co zawsze szukamy prawdy. Wybitni tacy jak ja czy ty drogi czytelniku, gotowi są poświęcić własne szczęście i niekiedy życie, aby poznać historię z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy prawdy, a nie wieloletniego kłamstwa. Trzymając w dłoni moje dzieło, decydujesz się wkroczyć na ścieżkę, która choć może przysporzyć wiele problemów, ostatecznie przyniesie wyzwolenie. Nie martw się jeśli targają tobą sprzeczne emocje i lęk, który jest nieodłącznym elementem naszego życia. Podjąłeś właściwą decyzję, a prawda i zrozumienie już niebawem spłyną na ciebie dając ci wolność i możliwość prawdziwego wyboru.
Ewelina głośno przełknęła ślinę. Wstęp już sam w sobie był poważną deklaracją. A jeśli właśnie miała podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu? Jeśli tajemniczy nadawca chciał jedynie zabawić się jej kosztem? Co jeśli?
W głowie jątrzyło się wiele wątpliwości, ale jedna rzecz nie mogła sprawić, aby Solan zamknęła Eustachego i z powrotem schowała go do torby. Ciekawość.
— Jestem gotowa, aby usłyszeć prawdę. — Ewelina wypuściła długo wstrzymywane powietrze i uśmiechnęła się kącikiem ust. Choć całe ciało drżało z niepokoju, postanowiła wcale się nie poddawać.
Krystian zadowolony z wyboru słuchaczki przeszedł do dalszej części zawartej na swych stronicach.
Opowieść książki trwała naprawdę długo. Ewelina dowiedziała się o wyspie Temisuli, o wszystkim co na niej zaszło, a także o Wayom Ini i historii o której nie uczyli w podręcznikach z historii w Świecie Techniki. Dziewczyna poznała imiona siedmiu wielkich mistrzów, a także tego który zdradził pozostałą szóstkę. Słuchała o chciwości i rządzy władzy, królów, cesarzy i innych możnowładców, którzy pragnęli wyplenić z ich świata całą magię. Poznała nawet prawdę o wybuchu kryształu mocy i o tym jak to mistrzowie poświęcili się by ocalić swój lud.
— Poczeka chwilkę. — Ewelina przerwała książce dokładnie w momencie kiedy zaczęła historię po przejściu magów przez portal.
— Nie ładnie tak przerywać. — Skwitował Krystian delikatnie szeleszcząc stronami. — Właśnie się rozkręcałem. — Dodał już nieco naburmuszony.
— Wiem, wiem. Bardzo przepraszam, ale muszę coś sprawdzić.
Dziewczyna szybko zaczęła grzebać w torbie w poszukiwaniu kartek przyniesionych przez Sandrę. Chwilę studiowała to co było na nich napisane, po czym zachwycona odkryciem zerwała się na równe nogi i zaczęła niespokojnie krążyć to tu, to tam niczym lew uwięziony w klatce.
— To nie był sen. — Powtarzała, a Krystian patrzył na nią z powątpieniem. — To wszystko to nie był sen, to była wizja tego co wydarzyło się podczas rozłamu. Ania w jakiś sposób się tam przeniosła. Ktoś przez cały czas próbuje powiedzieć nam, że te zdarzenia odbijają się echem na czasach współczesnych! Tylko po co? — Ewelina zmarszczyła brwi próbując coś wykombinować. Niestety samej szło jej fatalnie. Prawdę powiedziawszy kiedy wpadała w podobny tok rozumowania, zawsze spotykała się z Anią czy po prostu do niej dzwoniła. Mówienie do siebie czy też do Krystiana, nawet w ułamku nie umywało się do burzy mózgów przeżywanych z przyjaciółką.
Ewelina pierwszy raz od bardzo dawna, poczuła się zupełnie osamotniona, a co gorsza, odczuwała niezwykły brak wsparcia którejkolwiek z przyjaciółek.
Nagle zatrzymała się w pół kroku, podjąwszy wyjątkowo ważną decyzję. Musiała na gwałt przeprosić się z Anią i znów złączyć siły, aby rozgryźć tą plątaninę dziwacznych zjawisk.
— Jak już wspominałem…
— Wybacz, ale będziemy musieli dokończyć innym razem. — Ewelina pośpiesznie zaczęła pakować rzeczy do torby.
— Ale jak to? — Krystian wydawał się być naprawdę rozczarowany. Snucie opowieści sprawiało mu niewypowiedzianą radość. Znów czuł, że żyje.
— Muszę szybko iść z kimś porozmawiać. Jak dobrze pójdzie jeszcze dziś przedstawię cię komuś.
— Jeśli ten ktoś będzie równie obyty z książkami co ty, to chyba podziękuję. Jakbym chciał nauczyć się latać to bym został ptakiem.
Solan nie czekała na dalsze gderanie tomiszcza, zwinnymi ruchami opakowała go pledem i schowała do torby. Oto nadszedł czas na zakopanie topora wojennego.


Ania siedziała w pokoju wspólnym i po raz setny czytała to, co napisała w wypracowaniu na zajęcia ze Wstępu do Świata Magii. Mimo wielogodzinnych prób, praca była na poziomie mniej niż zadowalającym. Dziewczyna po prostu w żaden sposób nie mogła się skupić na temacie. Wir szalonych myśli, dziwnych obrazów i niepokojących zjawisk przytrafiających się jej z coraz większą częstotliwością, był po prostu nie do zniesienia. Dodatkowo kłótnia z Eweliną, której końca nie było widać.
Zasmucona po raz kolejny westchnęła i przekreśliła ostatnie trzy zdania. Słowa nijak nie chciały trzymać się kupy, ani mieć większego sensu.
— Ania! Ania! — Głos koleżanki z roku wyrwał ją z rozmyślań.
— Czego tak drzesz paszczękę. Głucha nie jestem, no. — Ania odłożyła długopis i pokreślone niemiłosiernie kartki.
— Magnus cię szuka. — Dziewczyna omal nie wyzionęła ducha przed koleżanką. Widać, że biegła dłuższy moment.
— Znowu? — Stęknęła niezadowolona. Magnus zaczął być prawdziwym wrzodem skutecznie pozbawiającym Anię zarówno energii witalnej jak i magicznej. — Nie, no! Przecież moje wypracowanie samo się nie napisze, no!
Ania była naprawdę zdenerwowana. Magnus wkurzał ją z każdym dniem coraz bardziej, wymyślając czasami tak głupie ćwiczenia, że tylko bogowie wiedzieli po jakiego grzyba.
— Ja tylko przekazuję informacje.
— Spoko. Już idę. — Kruk złożyła wszystkie papiery na staranną kupkę, po czym ruszyła w stronę gabinetu zajmowanego przez Rozentalena. — Kiedy w końcu mi odpuści. — Mruczała przemierzając korytarz.


Ewelina zapukała nieśmiało do pokoju przyjaciółki, a kiedy nie usłyszała namowy, nacisnęła klamkę. Pokój był otwarty i choć panował w nim względny porządek, Solan nie znalazła tej której szukała. Chciała poczekać, ale czas ją gonił, a prace domowe wcale nie znikały ze świadomości studentki.
Rozejrzała się wokół, a kiedy jej wzrok padł na kupkę z pergaminami, wzięła jeden i nabazgrała króciutką wiadomość. Zadowolona z odwagi i zbliżającego się finiszu kłótni, położyła papier na łóżku i wyszła z pokoju. Uśmiechając się pod nosem wróciła do pokoju.


Kolejne dni mijały Solan nieco jak w malignie. Dziewczyna budziła się zlana potem, z krzykiem na ustach, płakała w poduszkę uświadamiając sobie jak wiele utraciła, po czym do rana próbowała dojść do siebie. Chodziła na zajęcia, choć nie mogła się na nich skupić, a także coraz częściej opuszczała spotkania z Ignacym. Bibliotekarz martwił się o nią widząc podkrążone z niewyspania oczy. Próbował nawet kilkukrotnie zagadać na ten temat, jednak Ewelina skutecznie go zbywała.
Kolejny weekend Solan spędziła poza terenem szkoły, nie mogąc dłużej znieść zgiełku i duchoty jaka panowała w budynku. Nie chodziło jedynie o prześladujące ją koszmary. Pogorszenie nastroju Eweliny nastąpiło w momencie, kiedy Ania nie zareagowała na list pozostawiony na łóżku. Dziewczyna zrozumiała bowiem, że przyjaciółka wcale nie ma zamiaru się z nią pogodzić.
Przyjmując oczywistość do wiadomości, starała się ugryźć otaczający ją chaos, w samotności.
— Witaj drogie dziecko!
Z rozmyślań wyrwał ją głos staruszki. Babcia Fanny siedziała przed domem i plotła wieńce z nieznanych Ewelinie ziół.
— Cóż cię sprowadza w me skromne progi.
Solan sama nie wiedziała czemu nogi zaprowadziły ją właśnie w tą stronę. Zamiast jednak odpowiedzieć w sposób, który mógłby w jakiś sposób urazić, tą uroczą starowinkę rzuciła:
— Chciałam jeszcze raz podziękować za pomoc i w ogóle. — Głos Eweliny był nieco zachrypnięty, dlatego szybko odchrząknęła i dodała. — Jeśli pojawiłam się nie w porę, lub w jakikolwiek sposób przeszkadzam…
— Bój się bogów moje dziecko, a w czymże mi byś mogła przeszkadzać. Miłym będzie dla mnie towarzystwem rozmowa z tobą. Z resztą pracy jak co dzień dostatek u mnie, to i dodatkowe ręce by się przydały, zwłaszcza, że młode. Siądź przy mnie i opowiadaj jak wasza przygoda suma summarum się skończyła bom ciekawa.
Ewelina przysiadła na ławce obok i z niewielkim uśmiechem błąkającym się na ustach, zaczęła opowiadać zakończenie tamtego feralnego dnia. Fanny kiwała głową ciesząc się, że dziewczynkom nic się nie stało, a Ania wróciła w pełni do sił.
— Bo wie pani, może w jakiś sposób będę mogła się odwdzięczyć za tamto. — Solan uważnie przyglądała się ruchom starych dłoni, by po chwili samej splatać wieńce. — Jeśli oczywiście nie naprzykrzam się swoją osobą.
— Skończ już z tym naprzykrzaniem i mów do mnie Fanny jak to ostatnio ustaliłyśmy. Dodajesz mi lat tym paniowaniem. — Staruszka zaśmiała się radośnie i poklepała Ewelinę po ramieniu. — Odwdzięczać się nie musisz, bom jak każdy człek normalny, pomocy udzieliła gdy dziewuszki w potrzebie były. Pomocy jednak nie odmówię. Człek coraz starszy to i obowiązki ciężej wypełniać. Jeśli masz czas i ochotę rzecz jasna, kobiecie takiej jak ja, towarzystwo dotrzymać. Nijak to jednak odpłatą nie będzie, bo takowej przyjąć nie mogę.
Solan uśmiechnęła się szeroko i szczerze, kiwnęła potakująco głową po czym ochoczo podwinęła rękawy bluzy. Wszystko było dobre jeśli tylko na chwilę oderwie głowę od tych wszystkich galopujących po niej myśli.
Fanny nie zamierzała tracić nic z tego pięknego, niedzielnego popołudnia, wszak ręce do pracy skore, nie pojawiały się od tak każdego bożego dnia.


Poniedziałkowe promienie wschodzącego słońca przyłapały Ewelinę siedzącą na parapecie okna z nogami spuszczonymi nad ciemnymi wodami fosy.
Postronni świadkowie (gdyby tacy znaleźli się w pobliżu), mogliby pomyśleć, że dziewczyna chce skoczyć w niezbadane głębiny, by zakończyć swój żywot. Nic bardziej mylnego. Solan nie mogąc spać, rozmyślała nad spotkaniem z Fanny dokarmiając zarazem żmija wodnego, który ponoć mieszkał w fosie. Oczywiście osobiście nigdy nie miała okazji go zobaczyć, co i tak nie przeszkadzało w wyrzucaniu kawałków jedzenia, w magiczny sposób zamawianego do pokoju. Balphor (gdyby oczywiście istniał) z pewnością rozpływałby się nad doborem pokarmu. Były tam ciasteczka czekoladowe, popcorn, sałatka owocowa, gofry i kilka innych, równie smacznych rzeczy.
— Gdybym miał gitarę, to bym na niej grał. — Ewelina nuciła bez przekonania, patrząc jak kolejne kawałki nikną w otchłani mroźnej toni. — Opowiedziałbym o swej przygodzie, którą przeżyłem sam.
— Strasznie fałszujesz, wiesz? — Tuż za plecami dziewczyny rozległ się rozbawiony, dziewczęcy głos.
Ewelina podskoczyła zupełnie nie spodziewając się nikogo w swoim pokoju. Niewiele brakowała i wpadłaby prosto do wody by, stać się następną przekąską Balphora.
— Oszalałaś!? — Warknęła wdrapując się z powrotem do sypialni. — Poza tym co robisz w moim pokoju… yyy…?
— Amelio. — Usłużnie podpowiedziało różowowłose dziewczę. — Przyszłam nie z dobrej woli, acz z rozkazu profesora Ambrożego. Chciał ci przypomnieć o zajęciach, a ponieważ wstydził się zajść do dziewczęcych sypialni… Cóż. Co profesor każe, to Ami musi. Nie moja wina, że jestem rannym ptaszkiem i akuratnie się na niego napatoczyłam. Tak więc zadanie wykonuję. Czy przyjęłaś do wiadomości przekazaną przeze mnie wiadomość?
Solan nie do końca mogła otrząsnąć się po tym dość niespodziewanym entré pinki-girl. Dziewczyna wystraszyła ją nie na żarty i wcześniej czy później za to zapłaci.
— Czemu nie mogłaś zapukać jak normalny człowiek. — Ewelina zamknęła okno i nerwowo zaczęła zbierać porozrzucane po podłodze papiery.
— Pukałam jakieś piętnaście minut, aż dwie twoje koleżanki na mnie naskoczyły, że je tak wcześnie budzę. Brrr! — Wzdrygnęła się na samo wspomnienie blondynki o iście ognistym spojrzeniu. — O nawet jędza nadpaliła mi kawałek sznurówki. — Tu nieco uniosła prawą nogę obutą w glany. — Widzisz? — Potrząsnęła nią by rozbujać sznurówki. Rzeczywiście jednak wyglądała na nadpaloną.
— Rozumiem, że mam iść teraz? — Ewelina wolała jak najszybciej zakończyć to niezbyt miłe spotkanie.
— Gratuluję, wygrałaś jeden z dziesięciu. Za zrozumienie wiadomości dostajesz w nagrodę lizaka. — Amelia rzuciła w Solan zielonym zawiniątkiem. Dziewczyna pochwyciła nagrodę w locie. — Jabłkowy. — Powiedziała wzruszając ramionami i wychodząc z pokoju, jakby nigdy nic.

Ewelina westchnęła bo co jej pozostało. Odłożyła lizaka na biurko wraz z pozbieranymi papierami, po czym ruszyła w stronę szafki, aby ubrać się w swój mundurek. Cóż poniedziałek nie zapowiadał się wcale najlepiej.
No i ponownie pewnie myśleliście, że już nie wrócę, co? Przyznać się bez bicia, kto spisał mnie już na straty? Ano figa z makiem XD Nie poddam się choćby nie wiem co. Doprowadzę projekt Collegium Magicae do końca, a wy możecie być ze mną lub… nie. W sumie nie ma innej opcji :p
Tak na poważnie, to przepraszam za ponowną zwłokę, ale dopiero teraz sezon wycisza się na tyle, że znajduję odpowiednio wiele czasu na wszystko. Mogę czytać wasze blogi (więc zapraszajcie mnie do siebie), a także kontynuować przygodę Ewelinki. Aby nie przedłużać pitolenia pod drzewkiem, niniejszy rozdział dedykuję dwóm szczególnym dla mnie osobom. Ani – bo jest moją muzą natchniuzą mimo dzielących nas kilometrów, oraz CeS – bo to CeS i cieszą ją takie gesty, a że ostatnio nieco się ze zdrowiem rozłożyła, to życzymy jej najlepszego i szybkiego powrotu do myślenia, bo doczekać się nie możemy (ona wie czego).
Pozdrawiam i do następnego (oby szybkiego) razu :D

P.S Oto kilka holenderskich widoczków mojego autorstwa. Mam nadzieję, że się wam podobają :D
P.S 2 Czy wiecie, że dziś właśnie mijają dwa lata od pierwszej notki z tekstem?








4 komentarze:

  1. W związku z odejściem oceniającej Broz-Tito, prosimy o ponowne wybranie oceniającego - bez zwracania uwagi na zamknięte kolejki. W przypadku braku odpowiedzi do końca października, blog zostanie usunięty z kolejki. Przepraszamy za utrudnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No wreszcie! Ile można czekać?
    Widzę, że wątki się wyjaśniają, historie zazębiają. Już niedługo będziesz musiała wymyślić kolejny zaskakujący zwrot akcji ;P
    Więcej hisorii! Uwielbiam legendy, stare opowieści i pamiętniki. I już się tak nie znęcaj nad dziewczynami. Daj im się pogodzić, plosię.
    Ohoho! Wyczuwam kolejnego wysłannika zła! Tzn, jestem prawie pewna, że już twierdziłam, iż to właśnie ten jest wplątany w spisek, gdyż, albowiem i ponieważ przerobiłam to ze wszystkimi postaciami, występującymi tutaj, ale teraz jestem pewna, że Magnus jest tym złym. A to przez ten fragment, na nim opieram całą moją teorię, więc jest łatwa do obalenia;
    "Magnus zaczął być prawdziwym wrzodem skutecznie pozbawiającym Anię zarówno energii witalnej jak i magicznej.".
    No i to by było na tyle z teorii spiskowych. Dzisiaj mam chyba jakiś gorszy dzień i nie idzie mi wymyślanie teorii mniej oczywistych i bardziej skomplikowanych :c
    I kończę się coraz bardziej :o, nic sensownego nie przychodzi mi już do głowy. Lepiej zakończę to szybko nim zdążę się pogrążyć.
    Dodam tylko, że rozdział jak zwykle świetny i nie mogę się doczekać kolejnych (a coś czuję, że może to trochę potrwać) i już się żegnam.
    Obyś miała więcej czasu na uszczęśliwianie nas swoją twórczością
    Pozdrawiam i niech wen będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne jak zawsze zresztą :D KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM to opowiadanie :* mi też się wydaje że tym złym jest Magnus ale i też Rektorka. Nie mogę się doczekać kolejnej część :D Życzę weny :* Do następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :D
    Już od dawna czytam tw opowiadanie. Jednym słowem zauroczyło mnie ^_^
    Kiedy mogę spodziewać się następnego rozdziału?
    Chcę cię także zaprosić do mojego bloga:
    mroczna-wojowniczka.com
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani

Filmiki