— Zdrady jednego z
siedmiu wielkich mistrzów.
— Kim byli mistrzowie?
— Czy ty w ogóle wiesz
coś o historii Świata Magii?!
— Świat Magii powstał
około 500 r. n.e., kiedy to doszło do wielkiego rozłamu.
— Nie! Nie i jeszcze
raz nie! Co to za bzdury?! Świat Magii istniał na długo przed tym nim podbili
go magowie.
— Podbili? Ale przecież
to niemożliwe. — Ewelina nie bardzo chciała wierzyć. W końcu na lekcjach
historii mówili coś zupełnie innego.
— Bo pewnie mój tytuł
został wyssany z palca. — Krystian mocno się naburmuszył — We mnie zapisana
jest cała prawda, a nie jakieś dyrdymały, których was uczą. Chcesz poznać prawdę
to posłuchaj, jeśli nie daj mi święty spokój.
Ewelina zastanawiała
się przez dłuższą chwilę. Wierzcie mi lub nie, ale prawda potrafi być naprawdę
uciążliwa.
Analizując w głowie
wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce do tej pory, postanowiła zaryzykować.
Niewiedza wydawała się o niebo gorsza od prawdy.
— Zamieniam się w
słuch. — Dziewczyna usiadła podciągając nogi pod brodę.
Krystian cmoknął, coś
tam zamruczał pod nosem po czym rozpoczął swą historię.
Opowieść zaczęła się od
czegoś na kształt wstępu od autora. Książka co prawda nie podawała pełnych
danych autorki, ale wprowadzała czytelnika (a w zasadzie słuchacza) w temat i
przyczynę powstania dzieła, z jakim niezaprzeczalnie miała obecnie do czynienia
Ewelina.
— Świat nie zawsze jest
taki jaki nam się wydaje. Często skrywa w sobie wiele tajemnic, które choć
oczywiste kryte są przed zwykłym człowiekiem. Umysł ludzki ciężko znosi okowy
jakie narzucają nam inni, przez co zawsze szukamy prawdy. Wybitni tacy jak ja
czy ty drogi czytelniku, gotowi są poświęcić własne szczęście i niekiedy życie,
aby poznać historię z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy prawdy, a nie
wieloletniego kłamstwa. Trzymając w dłoni moje dzieło, decydujesz się wkroczyć
na ścieżkę, która choć może przysporzyć wiele problemów, ostatecznie przyniesie
wyzwolenie. Nie martw się jeśli targają tobą sprzeczne emocje i lęk, który jest
nieodłącznym elementem naszego życia. Podjąłeś właściwą decyzję, a prawda i
zrozumienie już niebawem spłyną na ciebie dając ci wolność i możliwość
prawdziwego wyboru.
Ewelina głośno
przełknęła ślinę. Wstęp już sam w sobie był poważną deklaracją. A jeśli właśnie
miała podjąć najgorszą decyzję w swoim życiu? Jeśli tajemniczy nadawca chciał
jedynie zabawić się jej kosztem? Co jeśli?
W głowie jątrzyło się
wiele wątpliwości, ale jedna rzecz nie mogła sprawić, aby Solan zamknęła
Eustachego i z powrotem schowała go do torby. Ciekawość.
— Jestem gotowa, aby
usłyszeć prawdę. — Ewelina wypuściła długo wstrzymywane powietrze i uśmiechnęła
się kącikiem ust. Choć całe ciało drżało z niepokoju, postanowiła wcale się nie
poddawać.
Krystian zadowolony z
wyboru słuchaczki przeszedł do dalszej części zawartej na swych stronicach.
Opowieść książki trwała
naprawdę długo. Ewelina dowiedziała się o wyspie Temisuli, o wszystkim co na
niej zaszło, a także o Wayom Ini i historii o której nie uczyli w podręcznikach
z historii w Świecie Techniki. Dziewczyna poznała imiona siedmiu wielkich
mistrzów, a także tego który zdradził pozostałą szóstkę. Słuchała o chciwości i
rządzy władzy, królów, cesarzy i innych możnowładców, którzy pragnęli wyplenić
z ich świata całą magię. Poznała nawet prawdę o wybuchu kryształu mocy i o tym
jak to mistrzowie poświęcili się by ocalić swój lud.
— Poczeka chwilkę. —
Ewelina przerwała książce dokładnie w momencie kiedy zaczęła historię po
przejściu magów przez portal.
— Nie ładnie tak
przerywać. — Skwitował Krystian delikatnie szeleszcząc stronami. — Właśnie się
rozkręcałem. — Dodał już nieco naburmuszony.
— Wiem, wiem. Bardzo
przepraszam, ale muszę coś sprawdzić.
Dziewczyna szybko
zaczęła grzebać w torbie w poszukiwaniu kartek przyniesionych przez Sandrę.
Chwilę studiowała to co było na nich napisane, po czym zachwycona odkryciem
zerwała się na równe nogi i zaczęła niespokojnie krążyć to tu, to tam niczym
lew uwięziony w klatce.
— To nie był sen. —
Powtarzała, a Krystian patrzył na nią z powątpieniem. — To wszystko to nie był
sen, to była wizja tego co wydarzyło się podczas rozłamu. Ania w jakiś sposób
się tam przeniosła. Ktoś przez cały czas próbuje powiedzieć nam, że te
zdarzenia odbijają się echem na czasach współczesnych! Tylko po co? — Ewelina
zmarszczyła brwi próbując coś wykombinować. Niestety samej szło jej fatalnie.
Prawdę powiedziawszy kiedy wpadała w podobny tok rozumowania, zawsze spotykała
się z Anią czy po prostu do niej dzwoniła. Mówienie do siebie czy też do
Krystiana, nawet w ułamku nie umywało się do burzy mózgów przeżywanych z
przyjaciółką.
Ewelina pierwszy raz od
bardzo dawna, poczuła się zupełnie osamotniona, a co gorsza, odczuwała
niezwykły brak wsparcia którejkolwiek z przyjaciółek.
Nagle zatrzymała się w
pół kroku, podjąwszy wyjątkowo ważną decyzję. Musiała na gwałt przeprosić się z
Anią i znów złączyć siły, aby rozgryźć tą plątaninę dziwacznych zjawisk.
— Jak już wspominałem…
— Wybacz, ale będziemy
musieli dokończyć innym razem. — Ewelina pośpiesznie zaczęła pakować rzeczy do
torby.
— Ale jak to? —
Krystian wydawał się być naprawdę rozczarowany. Snucie opowieści sprawiało mu
niewypowiedzianą radość. Znów czuł, że żyje.
— Muszę szybko iść z
kimś porozmawiać. Jak dobrze pójdzie jeszcze dziś przedstawię cię komuś.
— Jeśli ten ktoś będzie
równie obyty z książkami co ty, to chyba podziękuję. Jakbym chciał nauczyć się
latać to bym został ptakiem.
Solan nie czekała na
dalsze gderanie tomiszcza, zwinnymi ruchami opakowała go pledem i schowała do
torby. Oto nadszedł czas na zakopanie topora wojennego.
Ania siedziała w pokoju
wspólnym i po raz setny czytała to, co napisała w wypracowaniu na zajęcia ze
Wstępu do Świata Magii. Mimo wielogodzinnych prób, praca była na poziomie mniej
niż zadowalającym. Dziewczyna po prostu w żaden sposób nie mogła się skupić na
temacie. Wir szalonych myśli, dziwnych obrazów i niepokojących zjawisk
przytrafiających się jej z coraz większą częstotliwością, był po prostu nie do
zniesienia. Dodatkowo kłótnia z Eweliną, której końca nie było widać.
Zasmucona po raz
kolejny westchnęła i przekreśliła ostatnie trzy zdania. Słowa nijak nie chciały
trzymać się kupy, ani mieć większego sensu.
— Ania! Ania! — Głos
koleżanki z roku wyrwał ją z rozmyślań.
— Czego tak drzesz
paszczękę. Głucha nie jestem, no. — Ania odłożyła długopis i pokreślone
niemiłosiernie kartki.
— Magnus cię szuka. — Dziewczyna
omal nie wyzionęła ducha przed koleżanką. Widać, że biegła dłuższy moment.
— Znowu? — Stęknęła
niezadowolona. Magnus zaczął być prawdziwym wrzodem skutecznie pozbawiającym
Anię zarówno energii witalnej jak i magicznej. — Nie, no! Przecież moje
wypracowanie samo się nie napisze, no!
Ania była naprawdę
zdenerwowana. Magnus wkurzał ją z każdym dniem coraz bardziej, wymyślając
czasami tak głupie ćwiczenia, że tylko bogowie wiedzieli po jakiego grzyba.
— Ja tylko przekazuję
informacje.
— Spoko. Już idę. —
Kruk złożyła wszystkie papiery na staranną kupkę, po czym ruszyła w stronę
gabinetu zajmowanego przez Rozentalena. — Kiedy w końcu mi odpuści. — Mruczała
przemierzając korytarz.
Ewelina zapukała
nieśmiało do pokoju przyjaciółki, a kiedy nie usłyszała namowy, nacisnęła
klamkę. Pokój był otwarty i choć panował w nim względny porządek, Solan nie
znalazła tej której szukała. Chciała poczekać, ale czas ją gonił, a prace
domowe wcale nie znikały ze świadomości studentki.
Rozejrzała się wokół, a
kiedy jej wzrok padł na kupkę z pergaminami, wzięła jeden i nabazgrała
króciutką wiadomość. Zadowolona z odwagi i zbliżającego się finiszu kłótni,
położyła papier na łóżku i wyszła z pokoju. Uśmiechając się pod nosem wróciła
do pokoju.
Kolejne dni mijały
Solan nieco jak w malignie. Dziewczyna budziła się zlana potem, z krzykiem na
ustach, płakała w poduszkę uświadamiając sobie jak wiele utraciła, po czym do
rana próbowała dojść do siebie. Chodziła na zajęcia, choć nie mogła się na nich
skupić, a także coraz częściej opuszczała spotkania z Ignacym. Bibliotekarz
martwił się o nią widząc podkrążone z niewyspania oczy. Próbował nawet
kilkukrotnie zagadać na ten temat, jednak Ewelina skutecznie go zbywała.
Kolejny weekend Solan
spędziła poza terenem szkoły, nie mogąc dłużej znieść zgiełku i duchoty jaka
panowała w budynku. Nie chodziło jedynie o prześladujące ją koszmary.
Pogorszenie nastroju Eweliny nastąpiło w momencie, kiedy Ania nie zareagowała
na list pozostawiony na łóżku. Dziewczyna zrozumiała bowiem, że przyjaciółka
wcale nie ma zamiaru się z nią pogodzić.
Przyjmując oczywistość
do wiadomości, starała się ugryźć otaczający ją chaos, w samotności.
— Witaj drogie dziecko!
Z rozmyślań wyrwał ją
głos staruszki. Babcia Fanny siedziała przed domem i plotła wieńce z nieznanych
Ewelinie ziół.
— Cóż cię sprowadza w
me skromne progi.
Solan sama nie
wiedziała czemu nogi zaprowadziły ją właśnie w tą stronę. Zamiast jednak
odpowiedzieć w sposób, który mógłby w jakiś sposób urazić, tą uroczą starowinkę
rzuciła:
— Chciałam jeszcze raz
podziękować za pomoc i w ogóle. — Głos Eweliny był nieco zachrypnięty, dlatego
szybko odchrząknęła i dodała. — Jeśli pojawiłam się nie w porę, lub w
jakikolwiek sposób przeszkadzam…
— Bój się bogów moje
dziecko, a w czymże mi byś mogła przeszkadzać. Miłym będzie dla mnie
towarzystwem rozmowa z tobą. Z resztą pracy jak co dzień dostatek u mnie, to i
dodatkowe ręce by się przydały, zwłaszcza, że młode. Siądź przy mnie i
opowiadaj jak wasza przygoda suma summarum się skończyła bom ciekawa.
Ewelina przysiadła na
ławce obok i z niewielkim uśmiechem błąkającym się na ustach, zaczęła opowiadać
zakończenie tamtego feralnego dnia. Fanny kiwała głową ciesząc się, że
dziewczynkom nic się nie stało, a Ania wróciła w pełni do sił.
— Bo wie pani, może w
jakiś sposób będę mogła się odwdzięczyć za tamto. — Solan uważnie przyglądała
się ruchom starych dłoni, by po chwili samej splatać wieńce. — Jeśli oczywiście
nie naprzykrzam się swoją osobą.
— Skończ już z tym
naprzykrzaniem i mów do mnie Fanny jak to ostatnio ustaliłyśmy. Dodajesz mi lat
tym paniowaniem. — Staruszka zaśmiała się radośnie i poklepała Ewelinę po
ramieniu. — Odwdzięczać się nie musisz, bom jak każdy człek normalny, pomocy
udzieliła gdy dziewuszki w potrzebie były. Pomocy jednak nie odmówię. Człek
coraz starszy to i obowiązki ciężej wypełniać. Jeśli masz czas i ochotę rzecz
jasna, kobiecie takiej jak ja, towarzystwo dotrzymać. Nijak to jednak odpłatą
nie będzie, bo takowej przyjąć nie mogę.
Solan uśmiechnęła się
szeroko i szczerze, kiwnęła potakująco głową po czym ochoczo podwinęła rękawy
bluzy. Wszystko było dobre jeśli tylko na chwilę oderwie głowę od tych
wszystkich galopujących po niej myśli.
Fanny nie zamierzała
tracić nic z tego pięknego, niedzielnego popołudnia, wszak ręce do pracy skore,
nie pojawiały się od tak każdego bożego dnia.
Poniedziałkowe promienie
wschodzącego słońca przyłapały Ewelinę siedzącą na parapecie okna z nogami
spuszczonymi nad ciemnymi wodami fosy.
Postronni świadkowie
(gdyby tacy znaleźli się w pobliżu), mogliby pomyśleć, że dziewczyna chce
skoczyć w niezbadane głębiny, by zakończyć swój żywot. Nic bardziej mylnego.
Solan nie mogąc spać, rozmyślała nad spotkaniem z Fanny dokarmiając zarazem
żmija wodnego, który ponoć mieszkał w fosie. Oczywiście osobiście nigdy nie
miała okazji go zobaczyć, co i tak nie przeszkadzało w wyrzucaniu kawałków
jedzenia, w magiczny sposób zamawianego do pokoju. Balphor (gdyby oczywiście
istniał) z pewnością rozpływałby się nad doborem pokarmu. Były tam ciasteczka
czekoladowe, popcorn, sałatka owocowa, gofry i kilka innych, równie smacznych
rzeczy.
— Gdybym miał gitarę,
to bym na niej grał. — Ewelina nuciła bez przekonania, patrząc jak kolejne
kawałki nikną w otchłani mroźnej toni. — Opowiedziałbym o swej przygodzie,
którą przeżyłem sam.
— Strasznie fałszujesz,
wiesz? — Tuż za plecami dziewczyny rozległ się rozbawiony, dziewczęcy głos.
Ewelina podskoczyła
zupełnie nie spodziewając się nikogo w swoim pokoju. Niewiele brakowała i
wpadłaby prosto do wody by, stać się następną przekąską Balphora.
— Oszalałaś!? — Warknęła
wdrapując się z powrotem do sypialni. — Poza tym co robisz w moim pokoju… yyy…?
— Amelio. — Usłużnie
podpowiedziało różowowłose dziewczę. — Przyszłam nie z dobrej woli, acz z
rozkazu profesora Ambrożego. Chciał ci przypomnieć o zajęciach, a ponieważ
wstydził się zajść do dziewczęcych sypialni… Cóż. Co profesor każe, to Ami
musi. Nie moja wina, że jestem rannym ptaszkiem i akuratnie się na niego
napatoczyłam. Tak więc zadanie wykonuję. Czy przyjęłaś do wiadomości przekazaną
przeze mnie wiadomość?
Solan nie do końca
mogła otrząsnąć się po tym dość niespodziewanym entré pinki-girl. Dziewczyna
wystraszyła ją nie na żarty i wcześniej czy później za to zapłaci.
— Czemu nie mogłaś
zapukać jak normalny człowiek. — Ewelina zamknęła okno i nerwowo zaczęła
zbierać porozrzucane po podłodze papiery.
— Pukałam jakieś piętnaście
minut, aż dwie twoje koleżanki na mnie naskoczyły, że je tak wcześnie budzę. Brrr!
— Wzdrygnęła się na samo wspomnienie blondynki o iście ognistym spojrzeniu. — O
nawet jędza nadpaliła mi kawałek sznurówki. — Tu nieco uniosła prawą nogę obutą
w glany. — Widzisz? — Potrząsnęła nią by rozbujać sznurówki. Rzeczywiście
jednak wyglądała na nadpaloną.
— Rozumiem, że mam iść
teraz? — Ewelina wolała jak najszybciej zakończyć to niezbyt miłe spotkanie.
— Gratuluję, wygrałaś
jeden z dziesięciu. Za zrozumienie wiadomości dostajesz w nagrodę lizaka. —
Amelia rzuciła w Solan zielonym zawiniątkiem. Dziewczyna pochwyciła nagrodę w
locie. — Jabłkowy. — Powiedziała wzruszając ramionami i wychodząc z pokoju,
jakby nigdy nic.
Ewelina westchnęła bo
co jej pozostało. Odłożyła lizaka na biurko wraz z pozbieranymi papierami, po
czym ruszyła w stronę szafki, aby ubrać się w swój mundurek. Cóż poniedziałek
nie zapowiadał się wcale najlepiej.
No i ponownie pewnie
myśleliście, że już nie wrócę, co? Przyznać się bez bicia, kto spisał mnie już
na straty? Ano figa z makiem XD Nie poddam się choćby nie wiem co. Doprowadzę
projekt Collegium Magicae do końca, a wy możecie być ze mną lub… nie. W sumie
nie ma innej opcji :p
Tak na poważnie, to
przepraszam za ponowną zwłokę, ale dopiero teraz sezon wycisza się na tyle, że
znajduję odpowiednio wiele czasu na wszystko. Mogę czytać wasze blogi (więc
zapraszajcie mnie do siebie), a także kontynuować przygodę Ewelinki. Aby nie
przedłużać pitolenia pod drzewkiem, niniejszy rozdział dedykuję dwóm
szczególnym dla mnie osobom. Ani – bo jest moją muzą natchniuzą mimo dzielących
nas kilometrów, oraz CeS – bo to CeS i cieszą ją takie gesty, a że ostatnio
nieco się ze zdrowiem rozłożyła, to życzymy jej najlepszego i szybkiego powrotu
do myślenia, bo doczekać się nie możemy (ona wie czego).
Pozdrawiam i do
następnego (oby szybkiego) razu :D
P.S Oto kilka holenderskich widoczków mojego autorstwa. Mam nadzieję, że się wam podobają :D
P.S 2 Czy wiecie, że dziś właśnie mijają dwa lata od pierwszej notki z tekstem?
P.S 2 Czy wiecie, że dziś właśnie mijają dwa lata od pierwszej notki z tekstem?
W związku z odejściem oceniającej Broz-Tito, prosimy o ponowne wybranie oceniającego - bez zwracania uwagi na zamknięte kolejki. W przypadku braku odpowiedzi do końca października, blog zostanie usunięty z kolejki. Przepraszamy za utrudnienia.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie! Ile można czekać?
OdpowiedzUsuńWidzę, że wątki się wyjaśniają, historie zazębiają. Już niedługo będziesz musiała wymyślić kolejny zaskakujący zwrot akcji ;P
Więcej hisorii! Uwielbiam legendy, stare opowieści i pamiętniki. I już się tak nie znęcaj nad dziewczynami. Daj im się pogodzić, plosię.
Ohoho! Wyczuwam kolejnego wysłannika zła! Tzn, jestem prawie pewna, że już twierdziłam, iż to właśnie ten jest wplątany w spisek, gdyż, albowiem i ponieważ przerobiłam to ze wszystkimi postaciami, występującymi tutaj, ale teraz jestem pewna, że Magnus jest tym złym. A to przez ten fragment, na nim opieram całą moją teorię, więc jest łatwa do obalenia;
"Magnus zaczął być prawdziwym wrzodem skutecznie pozbawiającym Anię zarówno energii witalnej jak i magicznej.".
No i to by było na tyle z teorii spiskowych. Dzisiaj mam chyba jakiś gorszy dzień i nie idzie mi wymyślanie teorii mniej oczywistych i bardziej skomplikowanych :c
I kończę się coraz bardziej :o, nic sensownego nie przychodzi mi już do głowy. Lepiej zakończę to szybko nim zdążę się pogrążyć.
Dodam tylko, że rozdział jak zwykle świetny i nie mogę się doczekać kolejnych (a coś czuję, że może to trochę potrwać) i już się żegnam.
Obyś miała więcej czasu na uszczęśliwianie nas swoją twórczością
Pozdrawiam i niech wen będzie z tobą
Świetne jak zawsze zresztą :D KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM to opowiadanie :* mi też się wydaje że tym złym jest Magnus ale i też Rektorka. Nie mogę się doczekać kolejnej część :D Życzę weny :* Do następnego :***
OdpowiedzUsuńHej :D
OdpowiedzUsuńJuż od dawna czytam tw opowiadanie. Jednym słowem zauroczyło mnie ^_^
Kiedy mogę spodziewać się następnego rozdziału?
Chcę cię także zaprosić do mojego bloga:
mroczna-wojowniczka.com
Pozdrawiam i życzę weny :)